czwartek, 18 maja 2017

Eliza: Rozdział 7, część 3

Sen nie był snem. Koszmar nie był koszmarem. Wydawało mi się jakbym biegła w wielkim, ciemnym tunelu krzycząc ile sił w płucach, ale nikt mnie nie słyszał. Moje ciało było sztywne, leżałam niczym sparaliżowana kłoda na łóżku.
W tym dziwnym stanie odrętwienia znajdowałam się kilka godzin. To było coś nowego, wcześniej drżałam, miałam nudności i bóle głowy. Ale to już znałam. Tylko ta niemoc była czymś innym.
Powracając do świadomości próbowałam ułożyć plan ucieczki. Ale moje myśli nie były przejrzyste, sen mieszał mi się z jawą. Tylko jedna informacja przewijała się bezustannie. Tylko ona powstrzymywała mnie abym nie odpłynęła całkowicie: Tomek był w śpiączce. A może to też mi się tylko wydawało?
Założenie, że Kosma zrobił coś Tomkowi kiedyś wydawałoby mi się absurdalnie śmieszne. Aczkolwiek, biorąc pod uwagę stan w jakim się znajdowałam i to gdzie byłam przemawiało na niekorzyść porywacza.
Na dobre ocknęłam się jakąś dobę pod zaaplikowaniu mi przez Kosmę zastrzyku. Byłam skołowana i bardzo głodna. Z braku jedzenia i wody wywnioskowałam, że byłam odwodniona. Było mi gorąco, dotykając się po twarzy wyczułam, że miałam gorączkę.
Kosmy nie było w pokoju. Przynajmniej nie tym, w którym spałam.
Wymioty, które czułam już w przełyku chciały mnie zalać od środka. Podniosłam się jakbym tym chciała je zawrócić, ale to nie poskutkowało. Coś metalicznego czułam ciągle w ustach.
Wstałam choć czułam się dalej pod wpływem narkotyku. Byłam po trochu pijana, po trochu odwodniona, po trochu wycieńczona. To Tomek podtrzymywał mnie przy życiu choć sam o swoje walczył, w niewiedzy co stało się ze mną.
Na stole znalazłam komórkę, tę samą przez którą Kosma rozmawiał przez telefon. Niestety skrzynka odbiorcza z wiadomościami była pusta. Na szczęście pamiętałam numer Kamili na pamięć. Przynajmniej tak mi się wydawało.
Nikt nie odbierał. Próbowałam ze trzy razy, po czym zauważyłam swój błąd. Wystukując na klawiaturze numer pomyliłam ze trzy cyfry. Ręce trzęsły mi się jak u alkoholika na odwyku.
Chyba miałam halucynacje.
– 554 821 – teraz nadeszła zaćma w pamięci. Czyżbym mogła zapomnieć najczęściej wybieranego przez siebie numeru?
W końcu postawiłam na numer Leona, narzeczonego Kamili. O dziwo, jego nie pomyliłam, bo po drugiej stronie usłyszałam znajomy głos:
– Halo? – to była Kamila.
Niemal zawyłam ze szczęścia.
– On mnie porwał – tylko tyle wysapałam albo aż tyle. Bo raz że straciłam głos, dwa, że usłyszałam szczęk otwieranych drzwi wejściowych.
Przykucnęłam za szafką, spoglądając na wybrany w ręku numer. Telefon był wyłączony. Nie wiedziałam czy byłam w takim stanie, że kontakt z Kamilą był wytworem mojej wyobraźni czy też nie. Miałam ochotę rozbeczeć się jak niemowlę.
Kosma niewątpliwie wszedł do pomieszczenia, bo nie znalazłszy mnie w łóżku, nawoływał moje imię. Świat tańczył mi spirale przed oczami. Ja tańczyłam wraz z nim, dalej powstrzymując mdłości.
Kiedy mój porywacz poszedł do łazienki mnie szukać uznałam to za idealną okazję. Drzwi wejściowe dalej były otwarte.
Zataczając się niczym pijana podeszłam do drzwi. Starałam się być cicho niczym mysz, a ostrożna niczym kot na polowaniu. Rzeczywistość jednak była inna. Sama słyszałam swoje stopy i zgrzyt, gdy otworzyłam drzwi. Nie mogłam zwlekać dłużej, chciałam chociaż spróbować zanim mnie złapie. Wybiegłam na zewnątrz.
Światło na zewnątrz poraziło mnie. Jasne promienie słońca, które normalnie uwielbiałam, powodowały, że zamknęłam oczy i biegłam po omacku. Nic nie widziałam, tylko po chwili podniosłam powieki by nie wpaść na drzewa. Tak, sporo tu było drzew. Po ich ilości zreasumowałam, że po ucieczce z domku znalazłam się w lesie. W samym środku dzikiej puszczy.
Słyszałam go. Musiał mnie gonić, ale nie chciałam się zatrzymać. Nie chciałam mu to ułatwiać. Byłam zwierzyną, na którą polował.
– Eliza! – krzyczał namiętnie, choć głos jakby się oddalał. A może tylko tego chciałam, może właśnie biegł tuż za mną?
Odwróciłam się przerażona. Nikogo jednak nie było. Stanęłam z wyczerpania. Zwymiotowałam.
Serce waliło mi jak młotem, chciało przedrzeć się na zewnątrz i zobaczyć trochę świata. Ale nie mogłam zwolnić, nie mogłam pozwolić Kosmie znów mnie pojmać.
Gdzie miałam biec? Rozejrzałam się dookoła w panice. Las, który widziałam, nie był podobny do żadnego po którym wcześniej spacerowałam. Powyginane gęsto rosnące drzewa powodowały, że miałam problem się przez nie przedostać. Nigdzie nie było ścieżki.  Nigdzie nie widziałam wyjścia. Zaczęłam iść przed siebie, potykając się o wystające korzenie. Szłam w nieznane.
– Eliza – to był głos Kosmy, który usłyszałam za sobą. Był niemal ojcowski, jakby pouczał mnie, że to co przeskrobałam było złe.
Stanęłam. Znowu zachciało mi się płakać.
Nie chciałam się odwracać, nie chciałam na niego patrzeć. Nogi się pode mną ugięły. Upadłam.
– Eliza, ty masz gorączkę – to Kosma trzymał mnie już w ramionach, choć próbowałam się wyszarpnąć, wyśliznąć, ugryźć go i podrapać. Nie odpuszczał, trzymał mnie jak w kleszczach. Poczułam się bezbronna.
Opadałam z sił. Ból w mojej głowie eksplodował co kilka sekund. Powoli traciłam kontakt z rzeczywistością. Miałam wrażenie, że umieram.
Chyba zemdlałam, bo obudziłam się znów na dobrze znanym mi łóżku. Tym razem nie byłam sama. Siedział przy mnie Kosma.
Głowa nie bolała. Poczułam za to jakiś wilgotny materiał na czole.
– Zostaw – powiedział mężczyzna, łapiąc mnie za rękę, która wędrowała już w górę. – Zbijam tym temperaturę.
Na dłoni, którą wyrwałam Kosmie zauważyłam wenflon. Spojrzałam w bok. Koło łóżka, tak jak się spodziewałam ujrzałam kroplówkę. Podniosłam brwi do góry – czyżby był przygotowany na wszystko?
– Muszę przyznać, że twój organizm nie lubi używek w dużych ilościach – wyjaśnił, przeczesując ręką włosy. – Wolałbym nic już ci nie podawać, miej na uwadze, że każda substancja ci szkodzi, więc jeśli nie chcesz…
– Szantażujesz mnie? – zapytałam zadowolona, że odzyskałam głos.
Dopóki widziałam możliwość ucieczki, myślałam, że będę udawać. Że wejdę w rolę w jaką powierzył mi Kosma i pewnego dnia po prostu ucieknę kiedy on nie będzie się tego spodziewał. Ale teraz? Wiedząc, że znajdowałam się w jakiejś dziczy, nawet ucieczka nie była rozwiązaniem. Nie mogłam uciekać wcześniej się do tego nie przygotowując. Z naszej dwójki tylko Kosma wiedział, gdzie znajdowaliśmy się na mapie.
– Dlaczego odbierasz to jako coś złego? – był rozdrażniony. Wstał z krzesła i przemierzył pokój w kółko. Wyglądał jak wariat z rozmierzwionymi włosami i rozbieganym spojrzeniem. – Pomyśl o tym jako o wakacjach. Wiele dziewcząt zabiłoby się by być tu ze mną…
– Ja nie – wzruszyłam ramionami. Na pewno nie należałam do tych panienek. Kiedyś, może. Teraz, nigdy.
Spojrzał na mnie tak, że poczułam wyrzuty sumienia. To niedorzeczne, ale spuściłam powieki na pościel jakbym bała się wyrządzić mu krzywdę.
– Przecież tak dobrze bawiliśmy się w Gdańsku – podszedł do mnie klękając przy łóżku. – Niczego więcej nie pragnę, tylko ciebie – złapał moje ręce i zaczął je całować jakby były najcenniejsze.
Wyrwałam swoje dłonie, przestraszona jego nagłym wyznaniem. Sama siebie się wystraszyłam. Zamiast obrzydzenia, po moim ciele przebiegły ciarki. 
Znowu go zraniłam, ale tym razem nie mogłam przepraszać. To ja byłam ofiarą, nie on. Nie mogłam pozwolić aby dopadł mnie syndrom sztokholmski. Nie mogłam mu współczuć.
Dwa następne dni dochodziłam do siebie. Nareszcie zaczęłam coś jeść i w końcu zaczęłam trzeźwo myśleć. To zadziwiające jak szybko dobrze się poczułam. Chodziłam po domku, myszkując wszędzie gdzie się dało. Szukałam map, książek, gazet, jakichkolwiek poszlak. Mieszkanie jednak było dobrze przygotowane. Ilekroć coś znajdowałam, było to w obcym języku i zupełnie tego nie rozumiałam.
Co jakiś czas jednak natrafiałam na wzmianki w polskim języku. Nie było to nic dla mnie interesującego, ale z nudów czytałam i to.


Opcje do wyboru:
A)    Eliza dowie się, gdzie jest;
B)    Eliza spędzi miesiąc w domku;
           C) Eliza zacznie tłumaczyć zachowanie Kosmy (syndrom sztokholmski);
D)    Na miejsce przyjedzie policja.

8 komentarzy:

  1. Krótko, choć ciekawie :3
    Wybieram opcje B i C, w sumie A też mogłoby być, ale bardziej wyobrażam sobie to jako jej domysły, nic czego mogłaby być pewna na 100%.
    Dobrze, że Kosma chociaż o nią zadbał, choć i tak to czyni, moim zdaniem, większego szaleńca z niego. Truł ją, aby tylko zatrzymać ją przy sobie i miał wszystko przygotowane, aby nie umarła przypadkiem.
    Dobrze, że Eliza lepiej nieco się poczuła, i że zaczęło się jej rozjaśniać w głowie. Ja na jej miejscu dłużej bym udawała taki stan, aby nie podawał więcej tej "używki", brrr.
    Myślę, że Elizie chyba udało się skontaktować z Kamilą, albo Leonem, którego mogła wziąć za siostrę jakoś. Oby tak było :o
    Ciekawe, czy Tomek się wybudzi :/ mam nadzieję, że niedługo. Bynajmniej wcześniej, niż uwolnią Elizę.
    Nie wiem, jak można wytłumaczyć jego zachowanie... może nie można? Może jest po prostu zakochanym szaleńcem?
    Czekam do następnego :) niecierpliwie.
    I wiesz? Fajnie, moim zdaniem, byłoby gdyby była narracja szkatułkowa, tj., z perspektywy Elizy i Tomka na przykład, może i Kosmy, chociaż to byłoby trudne z nim... I się tak zastanawiam, czy pojawi się perspektywa Tomka, lub Kamili, podczas gdy Eliza jest z Kosmą w jednym miejscu.
    Aczkolwiek tak jest anielsko, czekam :D

    Pozdrawiam, weny i inspiracji :)
    anielskie-dusze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie B i C. Choć mam nadzieję, że Eliza spędzi tam nawet więcej czasu i poczuje mocną więź z Kosmą. Niech się jej życie uczuciowe trochę skomplikuje.
    Pozdrawiam,
    Mary.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle biorę się za nadrabianie bo długo nic nie pisałam... Wybacz.
    Bardzo fajna część - Kosma jako niestabilny emocjonalnie palant wyszedł Ci idealnie. Bardzo podoba mi się cała akcja porwania i mam nadzieję, że potrwa ona jak najdłużej :)

    Cass

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedziałem, że nie uda jej się uciec, a przynajmniej nie tak szybko. To by było za banalne i za proste, a Kosma, tak jak zauważyłem wcześniej ma wiedzę. On nie porwał jej na łapu capy, on to przemyślał, poza tym skądś też ma wiedzę o narkotykach. Być może Eliza nie jest pierwszą.

    OdpowiedzUsuń