sobota, 27 maja 2017

Cichy Świat: Rozdział 24

PUŁAPKA


W przeciągu chwili poczułam paraliżujący mnie strach, lecz zmobilizowałam się na tyle by cofnąć się w kierunku samochodu. Do Laguny miałam kilkanaście metrów, ale wiedziałam, że nie dobiegnę tam w wysokich szpilkach, które miałam na nogach. Zdawałam sobie sprawę również z tego, że auto nie zapewni mi bezpieczeństwa. Nie mogłam się już bowiem do niego dostać – zamykało się ono automatycznie, z chwilą gdy pasażer wychodził na zewnątrz.
            – Nic ci nie jest? – zapytałam Anthony’ego, kiedy Kamal ruszył naprzód, a za nim jak cienie podążyli jego znajomi.
– Nie – usłyszałam lekko zaniepokojony głos przyjaciela, który był dalej w Lagunie. – Ochroniarza nigdzie nie mogę znaleźć, ale z gabinetu nic nie zginęło – chłopak musiał pomyśleć, że ktoś chciał włamać się do biura. – Zostań w samochodzie – polecił, kiedy przełknęłam głośno ślinę.
Za późno – wyrzuciłam sobie, opierając się plecami o auto, gdy mężczyźni zaczęli obchodzić mnie dookoła. Czułam się jak zwierzę otoczone przez watahę wilków; nie miałam dokąd uciec.
– Czego chcesz? – wysapałam, uznając, że zanim powiadomię mojego przyjaciela, kto znajduje się przed dyskoteką, lepiej zrobię jak się dowiem, po co tu właściwie przyszedł.
– A co? Myślałaś, że po ciebie nie przyjdę, ciebie nie zabiję, jak tamtą? – zakpił, jakby objaśniał mi coś oczywistego. Przełknęłam nerwowo ślinę, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam. Poczułam jak nagle odpłynęła mi cała krew z twarzy. Halszka nie żyła, a Kamal przyznał się właśnie sam do zbrodni, przesyłając mi myśli telepatycznie. Z tego, co mówił José nasza rozmowa mogła być śledzona; chyba pierwszy raz miałam nadzieję, że tak jest w istocie.
Rzuciłam wzrokiem na wejście do klubu. Było tak daleko!
Mężczyzna zrobił jeszcze kilka małych kroków i stanął przede mną. Przez zasłaniającą jego twarz kominiarkę mogłam zobaczyć tylko jego czarne oczy, które teraz przeszywały mnie na wylot. Miałam wrażenie, że był podekscytowany tym, że złapał mnie w potrzasku. Możliwe, że straszenie ludzi rzeczywiście sprawiało mu dziką radość. Szarpnął mnie za rękę tak, że wpadłam na niego z impetem.
Próbowałam skontaktować się z rodzicami czy wujostwem i prosić ich, żeby przysłali pomoc, ale nie mogłam ich uchwycić. Mój obszar telepacyjny zwiększył się odkąd stałam się współwłaścicielem Laguny, ale w tym momencie jakby się zablokował... Nie mogłam zrozumieć, dlaczego nikt nie odpowiada.
Poczułam ręce mężczyzny na swoim pośladku. Mężczyzna zaczął mnie obmacywać, a reszta jego znajomych poczęła się beztrosko śmiać, jak gdyby oglądali właśnie jakąś dobrą komedię.
Spróbowałam się skupić, żeby przesłać Anthony’emu, że jest tu Kamal, ale byłam tak spanikowana, że nie mogłam się uspokoić. Jednym ruchem ręki mężczyzna rozerwał górę mojej sukienki, odsłaniając tym samym moje ramię.
– Zostaw mnie – syknęłam w myślach, próbując się od niego odepchnąć. Podparłam się rękami o jego tors, by odsunąć od niego jak najdalej, a następnie kopnęłam w nogę.
– Głupia suka! – ryknął gwałtownie w mojej głowie i popchnął mnie na samochód. Uderzyłam plecami w bok auta tak mocno, że przez moment nie mogłam się wyprostować. – Broni się. Wszystkie są takie same – zarechotał Kamal, zwracając się do swoich kolegów, którzy pokiwali z radochy głowami. Nie zdążyłam nawet pomyśleć o blondynce i o tym, co musiała przejść przez swojego byłego, gdy on podszedł do mnie i uderzył z taką mocą, że upadłam na ziemię. Poczułam metaliczny smak krwi w ustach i pulsujący ból na policzku.
Co tu się do diabła dzieje? – zapytał chwilę potem Anthony. Uniosłam wzrok z momencie, gdy chłopak zmierzał w naszym kierunku, zmuszając Kamala, żeby się odrobinę odsunął.
Zauważyłam, że był wściekły. Nachylił się w moją stronę i chwycił mnie aby mnie podnieść. Niemal od razu poczułam się bezpieczniej.
– Zawiadomiłaś policję? – zapytał, przesyłając myśli tylko mi.
– Nie. Za to spróbowałam skontaktować się z rodzicami, ale nie mogę się do nich przebić – oznajmiłam, chowając się za chłopaka.
Znajdowaliśmy się bardzo blisko samochodu Anthony’ego. Zastanowiłam się czy nie dalibyśmy rady wejść do niego, ale uznałam, że zanim byśmy wsiedli, mężczyźni już by nas dopadli. Czaili się dookoła nas jak hieny, nie pozwalając na jakikolwiek ruch.
– Koleś, do ciebie nic nie mam. Więc spadaj – warknął Kamal, podchodząc blisko mojego przyjaciela. Świta mężczyzny postąpiła krok naprzód, jakby w obawie, że Anthony zrobi krzywdę ich guru. – Teraz – wychrypiał, po czym zawarczał jakby rzeczywiście był jakimś zwierzęciem.  
            – Czego od niej chcecie? – wysłał pytanie szatyn do wszystkich obecnych.
            – Policzyć rachunki – odrzekł prosto z mostu Kamal. Wydawało mi się, że się uśmiechnął, ale nie miałam pewności przez kominiarkę, która skrywała niemal całą twarz, nawet jego usta.
            – Powiedział, że zabił Halszkę – wysłałam przyjacielowi, łapiąc go za ramię.
Anthony zacisnął mocno pięści. Czułam, że był spięty, ale miałam nadzieję, że to mu nie przeszkodzi w koncentracji i chociaż on będzie w stanie zawiadomić policję o tym ataku.
– Spróbuj dostać się do samochodu, jest już otwarty – przesłał do mnie polecenie. Zdziwiłam się jak on może dalej panować nad sobą, skoro ja trzęsłam się jak osika.
Wysunął się przede mnie, jakby chciał mi zapewnić tym samym choć częściową osłonę. Skorzystałam więc z okazji i zaczęłam się powoli cofać do samochodu.
– Mówię po raz ostatni. Zejdź mi z drogi – wysłał kolejne ostrzeżenie Kamal.
Anthony pokiwał przecząco głową na znak, że nie myśli ustąpić.
Do auta dzieliły mnie tylko dwa małe kroki w tył, ale musiałam to zrobić tak, żeby nikt nie zauważył moich poczynań. Zastanowiłam się czy dobrze postępuję, słuchając rozkazów chłopaka. Zostanie on sam naprzeciwko czterech mężczyzn, dopóki nie przybędzie policja. Tylko… czy oni na pewno odpowiedzą na to wezwanie?
Przeszły mnie po plecach ciarki, gdy uświadomiłam sobie, że pominęłam istotny fakt. Kamal ma rodzinę w komendzie, dzięki czemu policjanci zatuszowali śmierć Halszki i znaleźli mu stosowne alibi. Czy możliwym było, że mężczyzna powiadomił kogo trzeba, aby nikt nam dzisiaj nie pomógł?
– Jak myślisz, kto namówił Halszkę, a potem zawiózł ją na policję żeby na ciebie doniosła? – zapytał Anthony, a ja poczułam, że z twarzy odpływają mi wszystkie kolory. Zrozumiałam to, co zamierza zrobić mój przyjaciel. Chciał zdenerwować Kamala jeszcze bardziej, żeby skupił tylko na nim swoją uwagę, a nie na mnie. – Ja. Więc jak chcesz kogoś winić za to wezwanie, to mnie. Przekonałem ją, że powinieneś siedzieć.
– Błagam, nie prowokuj go – przesłałam przerażona, zastygając w bezruchu. Nie wiedziałam co robić – nie chciałam wsiadać do samochodu, będąc pewna, że tym samym nie będę mogła mu pomóc. Ociągałam się za długo, a Kamal najwidoczniej wydał inne polecenia, których nie słyszeliśmy.
Mężczyźni stojący dookoła nas ruszyli naprzód. Dwóch z nich podeszło szybko do szatyna i choć zaczął się szarpać to nic nie wskórał, bo złapali go mocno za ramiona. Trzeci z nich odciągnął mnie od samochodu i przytrzymał w pasie. Nawet nie zdążyliśmy zareagować. Krzyknęłam, kiedy zobaczyłam, że Kamal uderzył Anthony’ego z całych sił, aż krew popłynęła mu z ust. Mój przyjaciel uśmiechnął się krzywo. Zaczęłam walczyć, wierzgać nogami, ale mężczyzna, który mnie trzymał nie przejmował się moim zachowaniem, tak jakby trzymał dziecko, a nie osiemnastolatkę. W międzyczasie Kamal zamachnął się jeszcze kilkakrotnie i trafił szatyna w twarz i brzuch. Z początku Anthony próbował się wyrwać, ale po pewnym czasie było już jasne, że to na nic, mężczyźni, którzy go trzymali byli zbyt silni.
– Nieprawda, on kłamał. To ja powiedziałam Halszce, żeby na ciebie doniosła! – wyznałam, bojąc się o los przyjaciela.
Kamal podrapał się po głowie. Wyglądał jak wielki goryl, który nie wie, co ze mną zrobić.
– Nie odzywaj się – usłyszałam zezłoszczony głos Anthony’ego.
Szatyn patrzył na mnie tak, jakby miał ochotę mnie zamordować. Myślałam, że za moment zacznie nawet zgrzytać zębami. Mimo to, ja nie przejęłam się jego reakcją. Przecież nie mogłam pozwolić, żeby to na nim odreagował Kamal będąc współwinną – ja również namawiałam Halszkę do pójścia na policję. Mężczyzna odwrócił się znowu do Anthony’ego i zaczął go dalej okładać, jak gdyby moje słowa nie zrobiły na nim wrażenia.
– A potem śledziłam cię w szkole! – krzyknęłam. Mój przyjaciel spojrzał na mnie z wymalowanym na twarzy szokiem. No tak, przecież zapomniałam mu o tym powiedzieć... Pokiwał nieznacznie głową, pewnie chciał, żebym teraz to ja przestała prowokować Kamala.
– Wiem o tym – syknął mężczyzna, przymrużając mściwie oczy. – Ale tobą zajmę się za chwilę, tak jak planowałem – wysłał mi ostrzeżenie, co zbyłam milczeniem.
– Proszę, nic już nie mów – wysłał mi ponownie Anthony. – Nie wiem co jest grane, ale nikt nie odpowiada, ani nasi rodzice, ani znajomi z przyjęcia, ani nawet policja. Kamal musiał wyłączać prąd, więc już sam nie wiem kim on u licha jest. Tylko Państwo Podziemne wie jak to zrobić – szatyn wyraził swoje obawy, zanim ponownie dostał cios w twarz. Szarpnęłam się do przodu, ale to nic nie dało – byłam zbyt słaba, żeby dać radę osobnikowi, który mocno trzymał mnie w swoich ramionach.
– Policja zaraz tu będzie – skłamałam, nie przewidując reakcji Kamala, który roześmiał się w głos.
– A ty myślisz, że przyjadą? Wiedzą, że mają nie reagować – wyznał zaśmiewając się do rozpuku i potwierdzając tym samym moje najgorsze obawy. Mężczyzna złapał nas w pułapkę, dobrze wiedząc, że policja nam nie pomoże.
Anthony wyglądał na załamanego. Spuchła mu już twarz, a z nosa i z ust sączyła się krew, ale to nie to zwróciło moją uwagę. Jego przybity wzrok mówił za siebie – tak jakby wiedział, że Kamal mówi prawdę i nikt nie będzie w stanie dotrzeć tu na czas.


Opcje do wyboru:
A) Kamal mówi prawdę i policja nie przybędzie na ratunek Arianie i Anthony’emu;
B)    Kamal kłamie i policja przybędzie na ratunek Arianie i Anthony’emu;
C)    Arianę i Anthony’ego uratuje Pierre.

10 komentarzy:

  1. O nie, nie, nie, nie!!! Nie chcę widzieć triumfującego uśmieszku Pierra, kiedy ich uratuje, więc nie. C nie wybieram! Wolę opcję A i taką też wybieram. Może rodzice dostaną sygnał, czy coś i to oni coś zrobią.
    Bardzo ciekawy rozdział i zdecydowanie dużo wyjaśnił. Mam nadzieję, że nikt nie ucierpi, znaczy... nie bardziej, niż teraz. Biedny Anthony :c
    Nie wiem, co sądzić o zachowaniu Ariany w tym rozdziale, choć z pewnością należy się jej ode mnie pochwała za to, że nie wsiadał do samochodu i nie zostawiła narzeczonego samego. Bardzo mi się to spodobało, można nawet powiedzieć, że urzekło :)
    I nie pochwalam, że tak wyskoczyła, że to ona namawiała Halszkę do tego wszystkiego, ale w akcie przerażenia i paniki oraz strachu, że to jej narzeczony, który Bogu ducha winny, zostanie poturbowany, nie myśli się racjonalnie. Wszystko jest na większych obrotach i w ogóle. Moim zdaniem ogólnie wyszło bardzo realistycznie. Nawet chyba to paplanie Kamala, choć nigdy nie rozumiem, dlaczego ci źli tyle gadają zamiast działać i zdradzają o sobie informacje. Każda książka, film, serial... nigdy chyba tego nie ogarnę xD. Ale mimo wszystko rozdział był ciekawy i emocjonujący, BARDZO.
    Mam nadzieję, że nikt nie umrze, oprócz Kamala rzecz jasna c: hehe. Jako towarzysza do Piekła może zabrać też Pierre'a c:
    Czekam do następnego :)
    I to jest ten moment, kiedy by się chciało już teraz mieć kolejną cześć do czytania, heh. Głupi czas! xD

    Pozdrawiam, weny i inspiracji :)
    anielskie-dusze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie A. Ja z kolei chciałabym, żeby coś się stało i Anthony trafił do szpitala w krytycznym stanie, może nawet stracił pamięć.
    Pozdrawiam,
    Mary

    OdpowiedzUsuń
  3. Nienawidzę Kamala! Wiem, że w opowiadaniu muszę być złe postaci ale dawno nie czytałam o tak podłym człowieku.
    Zastanawia mnie kim on jest, skoro jest z Podziemia, to Ariana ma przechlapane...

    Cass

    OdpowiedzUsuń
  4. Stawiam na to, że albo uratuje ich Francuz, albo nikt. Chyba nawet bym wolał, by nie uratował ich nikt. Ja lubię, gdy w opowiadaniach dzieją się złe rzeczy, bo wtedy jest ciekawie.
    Natomiast kobietka jest głupia. Jeśli facet stawia czoła zbirom, to jest mu o wiele trudniej, gdy w takiej sytuacji musi jeszcze ochraniać ją, więc naprawdę lepiej dla niej by było, gdyby uciekła i zamknęła się w samochodzie, a mu pomagała, bo takie pomaganie tylko przeszkadza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz całkowitą rację, jednak myślę, że zachowanie Ariany można tłumaczyć tym, że działa i myśli pod presją.
      Dziękuję w imieniu siostry :)

      Usuń