KOSMA
Następnego
dnia rano miałam wyrzuty sumienia. W sumie nie zrobiłam niczego złego, a jednak
czułam się jakbym zdradziła przyjaciółkę. Jak gdybym wczorajszego dnia nie
tylko przytuliła się do Tomka, ale go pocałowała, jakbym poszła na całość i
odsłoniła moje uczucia bez względu na to, czy były odwzajemnione.
Sama
przed sobą przyznałam się do tego, że podobał mi się chłopak mojej najlepszej
przyjaciółki. Nie tylko z charakteru, ale i z wyglądu. Nieśmiało stwierdzałam,
że był on moim ideałem pod każdym względem. Pragnęłam go dotykać w sposób jaki
robiła to Basia, chciałam z nim rozmawiać tak, jak to ona robiła. Zazdrościłam
jej nawet najmniejszego gestu, który mogła wykonać; ot, głupie odgarnięcie
kosmyka włosów… Dla mnie Tomasz był nietykalny, nieosiągalny i niedozwolony.
Tak musiało już zostać i ten fakt bolał najbardziej.
Problem
pojawił się, gdy postanowiłam skonfrontować z Basią. Musiałam powiedzieć jej,
że zadłużyłam się w Tomku, bo w głębi duszy po prostu chciałam aby mi
nawrzucała za to, jak mogłam być taką okropną przyjaciółką. Liczyłam na to, że
jej złość wybiłaby mi go z głowy, bo dłużej nie mogłam już ukrywać tego, co
działo się z moim ciałem i umysłem. Byłam chora z ekscytacji ilekroć on pojawiał się na horyzoncie.
Wszystko
miałam przygotowane. Całą moją wypowiedź starannie sobie ułożyłam w myślach,
kiedy szłam do mieszkania Basi. Miałam powiedzieć, że jakoś tak się stało, że
nie spostrzegłam, kiedy przestałam lubić Tomasza i moje uczucie zamieniło się w
coś silniejszego. Czy to była miłość, tego nie wiedziałam i tego z całą
pewnością nie chciałam sugerować Basi. Chciałam tylko dać do zrozumienia, że
jej chłopak nie był przy mnie bezpieczny. Ja byłam drapieżnikiem, bo część mnie
chciała go zdobyć, choć za nic na świecie nie chciałam być rywalką mojej
przyjaciółki, to przecież tak właśnie się zachowywałam.
Nie
przewidziałam tego, że Basia mnie uprzedzi.
–
Ja tam twoja platoniczna miłość do Tomka? – zapytała, witając mnie przy
drzwiach.
Uniosłam
wysoko brwi ze zdziwienia, dając sobie czas do namysłu, kiedy ona bez ogródek
ciągnęła dalej:
–
Chyba nie sądziłaś, że nic nie wiedziałam. Nie jestem idiotką. Przecież widzę
te twoje maślane oczka, kiedy na niego patrzysz.
Nie
miałam pojęcia, co jej na to odpowiedzieć. Z jednej strony poczułam ulgę; Basia
wiedziała co czułam, z drugiej jednak odczułam strach. Czy oni o tym
rozmawiają? Co jeśli ona i Tomek podśmiewują się z moich uczuć? Poczułam się
słabo, więc poszłam do kuchni i nalałam sobie szklankę wody z kranu. Zawsze
zachowywałam się u niej swobodnie.
–
Nie jesteś zła? – zapytałam, popijając wodę.
–
Nie, bo on na całe szczęście nic do ciebie nie czuje – odparła, wzruszając
ramionami.
Zobaczyłam
mroczki przed oczami. Tomek nic do mnie nie czuje, te słowa wciąż
brzmiały w moich uszach.
–
Pytałaś go o to? – byłam zdziwiona, ale nie na tyle by w to nie uwierzyć.
–
Oczywiście – mruknęła jakby to było bardziej pewne od najprostszego zadania
matematycznego. – Był u mnie przed tobą.
Moje
serce zabolało. Zawsze dawało o sobie znać, gdy dowiadywałam się, że właśnie
minęłam się z Tomkiem i już go dzisiaj nie zobaczę.
–
No to super – bąknęłam zmieszana. – Już się bałam, że coś między wami popsuję.
Basia
skrzyżowała ramiona. Nie była usatysfakcjonowana. Miała mocno ściągnięte brwi i
usta.
–
Dalej możesz to zrobić – warknęła. – Po prostu nie mieszaj się i nie spotykaj się
z nim za moimi plecami.
Nie
mogłam zaoponować. To właśnie przez imprezę urodzinową Basi zbliżyłam się do
Tomka, podczas gdy ona nic nie wiedziała o naszych spotkaniach.
–
Dobrze, rozumiem – przyznałam jej rację. – Cieszę się, że masz do nas zaufanie.
–
Do niego mam – poprawiła mnie. – Po tobie nie wiem czego się spodziewać.
Znów
mnie zaskoczyła. Zrobiło mi się jakoś nagle bardzo smutno. Przełknęłam głośno
ślinę, modląc się abym się nie rozkleiła.
–
Na tobie zależy mi najbardziej – zapewniłam. – Nie będę się z nim spotykać,
obiecuję. Nawet na sobotę umówiłam się z kolegą, żeby nie myśleć o… – urwałam, bo
zrobiło się niezręcznie. Oczywiście kłamałam, choć właśnie tak chciałam zrobić.
Wyjść na zewnątrz i obdzwonić wszystkich mężczyzn jakich posiadałam w telefonie
komórkowym. Zapomnieć. To było lekarstwo na wszystko.
–
Tak? Z kim? – na moje nieszczęście Basia nagle ożywiła się.
–
Nie znasz – odparłam szybko. – Ma na imię… Boguś.
Cholera jasna, skąd
akurat takie imię wpadło mi do głowy? – pomyślałam, kiedy moja
przyjaciółka zaśmiała się z imienia mojego wyimaginowanego, być może przyszłego
chłopaka.
Tego
dnia nie siedziałam długo u Basi. Znalazłam pretekst aby wrócić do siebie do
mieszkania. Podczas spaceru nie dzwoniłam jednak do nikogo – nie miałam na to
siły. Zamiast tego rozmyślałam skąd mogłam ubzdurać sobie, że Tomasz może coś
do mnie czuć. Właściwie nigdy nie dał mi tego po sobie poznać. Tyle godzin
siedzieliśmy razem i rozmawialiśmy, nigdy nie okazał mi większego
zainteresowania niż zwykłej koleżance. Oczywiście, wpuszczał mnie zawsze
przodem, troszczył się najpierw o mnie w restauracji, żeby mi niczego nie
brakowało, ale zachowywał się tak, bo on zwyczajnie był kulturalny. Taki
wymierający na tym świecie prawdziwy dżentelmen. Tylko wczoraj, podczas tych
krótkich sekund poczułam coś innego. Taką chemię.
Ktoś
złapał mnie za ramię i przez chwilę myślałam, że to może Tomek. Ale nie, to nie
on. Bandyta właśnie wyrwał mi torebkę.
–
Oddawaj! – krzyknęłam i puściłam się pędem za mężczyzną. Niestety biegł o wiele
za szybko. Przebierałam nogami jak tylko mogłam, ale dystans między nami
zwiększał się niesamowicie.
–
Złodziej! Ukradł mi torbę! – krzyczałam w panice, mając nadzieję, że ktoś się
zainteresuje. Niestety, był wieczór i mało ludzi w pobliżu. – Zatrzymajcie go!
– zawołałam, dalej biegnąc przed siebie.
Poczułam
panikę. Nie dość, że w środku miałam dokumenty, komórkę i pieniądze, to jeszcze
i klucze, które otwierały moje mieszkanie. Jako że moja siostra, Kamila, i jej
narzeczony Leon wyjechali na wakacje, nie miałam jak dostać się do środka.
–
Niech to szlag! – warknęłam do siebie, ledwo nadążając za złoczyńcą. Wtem
zauważyłam jak jakieś sto metrów przede mną, mężczyzna, który ukradł mi torebkę,
wpada na innego.
–
Moja torebka! – krzyknęłam, pokazując palcem na bandytę.
Poskutkowało.
Kiedy mężczyzna zrozumiał sytuację, złapał złodziejaszka i porządnie uderzył
pięścią w jego brzuch. Bandyta zgiął się w pół łapiąc się za obolałe miejsce,
przez co wypuścił torebkę na ziemię.
Mój
pomocnik od razu ją złapał. Powiedział coś do złodzieja, czego nie usłyszałam i
bandyta pierzchnął, trzymając się za żebra.
–
Dziękuję – powiedziałam pomiędzy łapaniem oddechu i wyciągnęłam rękę po torbę.
Wysoki
mężczyzna z niewielkim zarostem spojrzał na mnie cały w skowronkach.
–
Nie powiedziałem, że ci ją dam – zaśmiał się, choć kiedy spojrzał na moją
surową minę, która wyrażała irytację, skapitulował.
–
Żartowałem, ale jesteś poważna – rzekł, wywracając oczami, po czym podał mi
moją torbę, którą złapałam jakby ktoś oddał mi moje dziecko. Mój największy
skarb.
–
Właśnie zostałam okradziona, sorry, że z tego nie żartuję – warknęłam, po czym
odwróciłam się na pięcie. Podziękowałam mu, więc nie czułam się winna. Chociaż
może on czekał na jakieś pieniądze?
Zerknęłam
na niego jeszcze raz przez ramię. Nie wyglądał na menela, choć nie był też
schludnie ubrany. Wyglądał jak typowy motocyklista. Skóra i glany. Totalnie nie
moja bajka. Na jego dłoniach widziałam tatuaże.
–
Eee – mruknęłam. – Potrzebujesz czegoś? Może jakiejś rekompensaty?
–
Oferujesz mi pieniądze? – zapytał wesołym głosem. – Wybacz, ale za takie usługi
nie biorę – podniósł sugestywnie jedną brew do góry.
Oblech
– pomyślałam, po czym nic nie mówiąc zaczęłam iść przed siebie, mocno ściskając
mój tobołek.
Po
chwili usłyszałam, że ktoś idzie za mną, więc odwróciłam się z obawy, że
złodziej wrócił. Bandyty jednak nie było. Był za to on.
–
Śledzisz mnie? – zapytałam ze zdumieniem. – Nie jestem małą dziewczynką, umiem
dać sobie radę.
Dopiero
kiedy to powiedziałam zdałam sobie sprawę, że ze mnie zakpi. Dałam mu idealny
pretekst.
–
Tak, widziałem – nie pomyliłam się.
Policzyłam
w myślach do dziesięciu. Powinnam być wdzięczna mężczyźnie i tylko dlatego nie
wybuchłam. W końcu dzięki niemu odzyskałam torebkę.
–
Potraktuj mnie jak ochroniarza, jakby mnie tu nie było – powiedział, po czym
zamilkł.
Szliśmy
tak dobrych kilka minut. Ja z przodu, on z tyłu. Potem jakoś tak mnie dogonił i
zanim się obejrzałam szliśmy ramię w ramię.
–
Ochroniarze trzymają się blisko – wyjaśnił szepcząc.
Nie
bałam się go. Wyglądał jak gangster, a mimo to nie bałam się go. Nie miałam też
problemów, żeby wiedział w którym bloku mieszkam, bo przecież i tak nie znał
piętra i numeru mieszkania.
–
To tu – stanęłam, cierpliwie czekając aż pójdzie. Musiałam go spławić, żeby nie
widział jaki kod wpisuję do domofonu.
–
Właściwie to potrzebuję czegoś – wyglądał na zamyślonego.
–
Wiedziałam, ile chcesz? – zaczęłam grzebać w torebce w poszukiwaniu portfela,
ale on się zaśmiał.
–
Aż tak źle wyglądam?
Nie
odpowiedziałam, ale spojrzałam na niego wyczekująco.
–
W sobotę jest ślub mojej siostry, nie mam osoby towarzyszącej. Nosisz sukienki?
–
Oczywiście, że noszę – wybuchłam, unosząc się. Jak śmiał pomyśleć, że ich nie
noszę.
–
Świetnie, to jesteśmy umówieni.
–
Nie zgodziłam się – zaoponowałam. Nawet jeśli czułam się bezpiecznie, nie byłam
kretynką. Nie zgodzę się w ciemno pojechać gdzieś z nieznaną sobie osobą.
–
Pytałaś czy czegoś potrzebuję – jego czarne oczy wyrażały zdumienie. –
Potrzebuję przysługi, a ty mi takową wisisz.
Poczułam
się przyparta do muru. Miał rację, za co teraz zganiłam swój długi język.
Mogłam o nic nie pytać.
–
No dobra – zgodziłam się, ale bardziej dlatego, że musiałam gdzieś pójść w
sobotę, niż dlatego, że powinnam się zrewanżować. Dalej pamiętałam o tym, co skłamałam
Basi. – To w którym kościele się umawiamy?
–
Przyjadę tu po ciebie o piętnastej – odparł głosem nie znoszącym sprzeciwu.
Puściłam
wiązankę przekleństw w myślach.
–
Może masz jeszcze na imię Bogusław? – zapytałam z drwiną, ale on tym razem nie
zaśmiał się.
–
Nie, Kosma – podał mi rękę, nawet nie pytając o moje.
–
Kosma? – zapytałam z powątpiewaniem.
–
Tak – przyznał, oddalając się. – Nie naśmiewaj się, to piękne imię, które czyni
mnie kimś wyjątkowym.
–
Nie wątpię – odparłam, po czym wpisałam kod do domofonu, gdy on był już daleko.
Trzy warianty:
A) Eliza
nie pójdzie na wesele z Kosmą;
B) Eliza
pójdzie na wesele z Kosmą, ale będzie się źle bawić;
C)
Eliza
pójdzie na wesele z Kosmą i będzie się tam dobrze bawić.
Witaj. Ja obstawiam wariant "C". Dzięki za część. Pozdrawiam Wiktor
OdpowiedzUsuńWitaj jeszcze raz. Zapomniałem jeszcze dodać, że jeszcze jest wariant "D". Czyli tak kopnie swoją koleżankę w cztery litery, aż się w budzi woda zagotuje. Co za rozpieszczone babsko. Zrobić imprezę niespodziankę źle i ciągle jakieś zarzuty. Po co Eliza się z nią zadaje, chyba jedynie by robić za sługusa wielmożnej pani Barbarze. Pozdrawiam Wiktor
UsuńHaha, zobaczę może uda mi się połączyć C i D :) Dziękuję.
UsuńWariant C i D :)
OdpowiedzUsuńRównież dziękuję :) Jak powyżej, skoro chcecie aby była opcja D, coś z tego wymyślę.
UsuńWg mnie wariant B lub C
OdpowiedzUsuńChociaż bardziej skłaniam się ku C :)
W końcu wzięłam się w garść i zaczęłam czytać o Elizie. Jakoś nie mogłam się za to wziąć bo nie jest w moim guście (wole fantasy i paranormalne) ale nie pożałowałam ;)
Fajnie opisane i całkiem rzeczywiste :)
Zastanawia mnie czy przyjaciółki nadal nimi będą.
Coś czuję, że Basia trochę okłamała Elizkę ;3
A co do Kosmy (fajne imie, szczeze nigdy o takim nie słyszałam... No chyba że to ksywa).
Ciekawi mnie też czy po tamtej imprezie Basia z Bartkiem rzeczywiście się przespali czy może coś innego co mogłoby zaliczać się do zdrady.
I może dlatego powiedziała Elizce, że Tomek nic do niej nie czuje. Skłaniam się również ku opcji, że Tomek jednak coś czuje do Elizy, ale z obawy o reakcje Basi zapewnił ją , iż do Elizy nic nie czuje.
To chyba wszystkie teorie XD
Czekam na następny :3
Pozdrawiam i weny c:
fantastyka-raja-kalpana.blogspot.com
Dziękuję za komentarz. Imię Kosma istnieje, znałam chłopaka, który je nosił :)
UsuńHej :) Cieszę się, że wygrała opcja 3, jest najlepsza. Eliza trochę namieszała z tym Bogusiem:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPójdzie i będzie się dobrze bawić, ale być może trafi tam też na Tomka, bo w końcu prawdopodobnie ten drugi też jest motocyklistą. - Tak zgaduję, bo już wiem, że dalsze części są opublikowane :) Jak widzisz z moich obietnic wpadania tutaj częściej nic nie wyszło, za co mocno cię przepraszam, ale życie mnie ostatnio bardzo mocno nie lubi i kopie po dupieee. Podoba mi się bezpośredniość Kosmy i jego zamiłowanie do wyjątkowego, własnego imienia. Chciałbym mieć jak on, bo ja swojego nie lubię, ale z drugiej strony nie jest wyjątkowe.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz :) Nie przejmuj się, że wpadasz raz na jakiś czas - u mnie ostatnio również krucho z czasem, także Cię rozumiem.
Usuń