SYNDROM SZTOKHOLMSKI
Na policji złożyłam zeznania. Przynajmniej próbowałam, bo
ciężko mi było odpowiadać na te ich głupie pytania w stylu: w którym momencie
odzyskała Pani przytomność – tu w Polsce czy za granicą? Czy podejrzany Panią
zgwałcił? Jak często próbowała Pani uciec?
Byłam tak roztrzęsiona, że poprosiłam kilka razy o
przerwę, tylko po to, aby wymyślić linię obrony Kosmy. Przecież nie mogłam
powiedzieć im prawdy, bo rzeczywiście trafiłby do więzienia. Na pewno nie bez
znaczenia będzie miał fakt, że jego akta nie były czyste – w końcu już raz został
oskarżony o morderstwo i nawet jeśli był niewinny, policjanci to odkryją.
Kobieta nie rozstawała się ze mną od lotniska. Już
wcześniej wydedukowałam, że musi być jakimś psychologiem czy kimś takim, bo jej
pytania różniły się od tych rzeczowych zadawanych przez policjantów. Jej
pytania wcale pytaniami nie były, raczej jakimś zdaniami, które zmuszały mnie
do myślenia. Poprosiła mnie abym w głowie zamieniła rolei zapytała, czy
zrobiłabym Kosmie to, co on zrobił mnie. Moja odpowiedź brzmiała oczywiście,
ale to była tylko odpowiedź na potrzeby przesłuchania. Prawda jest taka, że oczywiście
bym tego nie zrobiła. Nie mogłabym uprowadzić kogokolwiek choć przyczyna mogła
być prozaiczna – w końcu nie dysponowałam wystarczającą siłą, funduszami, no i…
Tak, tu wkraczałam na płaszczyznę, która nie pomagała
Kosmie. Nie chciałabym kogokolwiek zmuszać do podróży ze mną. Nie mogłabym
komuś podać narkotyków, aby go porwać. Ja taka nie byłam. Więc milczałam jak
zaklęta, byle tylko nie chlapnąć tego co myślałam. Niech zadowolą się oczywiście.
Kobieta miała cierpliwy głos, kojący i wyrozumiały. Nie
chciałam dać się temu zwieść, ale po kilku godzinach wolałam odpowiadać jej niż
policjantom, którzy patrzyli na mnie jak na kryminalistkę, współwinnego. Ona
była inna, chyba naprawdę mnie rozumiała.
Ale podczas przerwy usłyszałam, jak mówi komuś pewnym
głosem, że jestem pod silnym wpływem Kosmy. Że to bez wątpienia syndrom
sztokholmski i że po kilku sesjach ze mną, uda jej się mnie złamać. Może nie
użyła tego słowa, ale takie miało to znaczenie.
Tak więc po powrocie z łazienki, oświadczyłam, że nie
wiem czego oni ode mnie chcą, że jestem po najwspanialszych wakacjach życia i
że mam ochotę pójść się wyspać. Omal się nie zagalopowałam, mówiąc, że mieszkam
z Kosmą, w końcu byłam w jego apartamencie, ale przecież musiałabym mieć
klucze.
Wypuścili mnie w końcu, choć byłam pewna, że to zasługa
tej psycholog. Kiedy odwoziła mnie do swojego mieszkania rozmyślałam, czy
dobrze to wszystko rozegrałam.Na kilka pytań w ogóle nie udzieliłam odpowiedzi,
na przykład, dlaczego posługiwaliśmy się fałszywymi paszportami,skoro za takie
coś również grozi więzienie. Wspomniałam mimochodem dla zabawy, ale w to
wiem, że nikt nie uwierzył. Albo to pytanie czemu dzwoniłam i mówiłam, że
jestem uprowadzona, skoro teraz twierdzę, że nie, zignorowałam.
– Wiesz, lepiej byś mu pomogła gdybyś powiedziała prawdę
– powiedziała kobieta po długich minutach ciszy.
Wciągnęłam głośno powietrze. Zaczyna się.
– Przecież mówię prawdę – zaperzyłam się, choć wykręciłam
głowę w stronę okna.
–Nie, to nie jest prawda. Choć ty byś chciała, żeby tak
było. Widzisz, to nie pierwszy przypadek w mojej karierze, kiedy stykam się z
czymś takim. I mówię ci i dla ofiar, i oprawców jest lepiej jak uświadomisz to
sobie wcześniej.
Przygryzłam wargę. A w przeciwnym razie to co? Kobieta
jakby czytała mi w myślach, bo zaraz dodała.
– Wiem, że czujesz się rozdarta. Chcesz mu pomóc, bo go
lubisz, ale to mógł być byle jaki chłopiec, mógł ci to zrobić ktoś inny. Czy wtedy
też byłabyś taka wyrozumiała? Nie chcę cię straszyć, bo to nie o to chodzi, ale
jeżeli nie będziesz współpracować, znajdą sposób, aby go ukarać. Chociażby
posiadanie i używanie fałszywych dokumentów, posiadanie broni…
Skąd oni to wiedzieli? Kiedy wysiadałam z auta, udawałam,
jakbym nie wiedziała o czym ona mówi. Zrobiłam przemądrzałą minę.
– Guzik pani wie. Ja go kocham, a nie lubię i to nie byle
jaki chłopak, bo mój chłopak. Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby go stamtąd
wyciągnąć.
Jednego nie wiedziała. Ja i Kosma nie byliśmy typowym,
książkowym przykładem zakładnika i prześladowcy. Ja z Kosmą miałam przecież
więź przed porwaniem. Zatrzasnęłam drzwi z całej mocy. Ja jej jeszcze pokażę
Syndrom Sztokholmski.
Co będzie dalej?
A)
Eliza poprosi
Kamilę, aby dla niej skłamała;
B)
Eliza złoży
prawdziwe zeznania;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz