poniedziałek, 26 sierpnia 2019

Cichy Świat: Rozdział 45


CZEKANIE


Było południe, a ja byłam bardzo podekscytowana. Czekałam na ten dzień od kiedy Ariana powiedziała mi, że chce zabić mordercę Anthony’ego i pozwoliła sobie pomóc. Czasem zdawało mi się, ma wątpliwości czy dobrze robi, więc starałam się mówić jej, że to jedyna opcja. Przecież podjęła decyzję, więc niech się jej trzyma. To jej powinno na tym zależeć najbardziej, nie mi. Gdybym była na jej miejscu, już dawno bym go zabiła, a nie czekała na jakieś głupie zezwolenie…
            – Musimy już iść – rzuciłam pośpieszając ją z holu.
Westchnęła ciężko. Wyczułam opór z jej strony, ale posłusznie wzięła do ręki torbę z krzesła i ruszyła do mnie. Zrobiła kilka kroków, gdy usłyszałyśmy, jak woła ją jakiś chłopak.
– Ariana... – nawet nie zauważyłam, że znalazł się za nami, pojawił się znikąd. Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami, zastanawiając się, dlaczego ją zatrzymał.
Jeśli odwiedzie ją od naszego planu, uduszę go we śnie i zakopię jego ciało w kupie gnoju – pomyślałam mściwie, mrużąc podejrzliwie oczy.
  Tak? – zapytała, oglądając się do tyłu. Ona chyba też nie wiedziała, czego od niej chce, bo wyglądała na mocno zdziwioną.
Przez moment nie odzywał się, patrzył na nią jedynie tak potępiająco, jakby dokładnie wiedział, co ma zamiar zrobić. Sam by się nie domyślił, że za kilka godzin popełni morderstwo z pełną premedytacją, musiała mu o tym powiedzieć…
Odetchnął powoli i zamknął na chwilę oczy. Wyglądał na zrezygnowanego.
  Powiedz mu… – zwrócił na nią wzrok z wysiłkiem – że został skazany na śmierć za zdradę Państwa Podziemnego. Będzie wiedział co to oznacza, przez co nie powiadomi policji –powiedział to jakby zmuszał się, żeby nam pomóc. Nie odpowiedziała mu, kiwnęła tylko głową i odwróciła się prędko, żeby do mnie dołączyć.
– Wygadałaś mu? – zapytałam zgrzytając ze złości zębami, kiedy stanęła koło mnie.
– Błagam cię Leticia, gdybym miała komuś zdradzić nasz plan, to na pewno nie jemu. To José, sam musiał się domyślić – powiedziała, oglądając się do tyłu, gdzie jeszcze przed chwilą stał ponury chłopak. Już go tam nie było. – Najważniejsze, że nam nie przeszkodzi. Chodź, idziemy – odezwała się, a ja z ochotą przytaknęłam.

***

Weszłam pewnym krokiem do szkoły, w której uczył zabójca Anthony’go i Halszki. Miałam na sobie perukę, która sprawiła, że byłam teraz posiadaczką czarnych, krótkich włosów. Na nosie opierały mi się olbrzymie okulary, sugerujące ludziom, że nie miałam pieniędzy, aby wszczepić chip korygujący moją wadę wzroku. W rzeczywistości były zwykłą atrapą, którą Leticia kupiła na straganie. Miałam nadzieję, że to wystarczy w razie gdybym natknęła się na Ernę, z którą niegdyś rozmawiałam i która mogłaby mnie rozpoznać, lub co gorsze Kamala.
Przerwa trwała krótkie pięć minut. Miałam więc tylko chwilę by zejść po schodach i wejść do łazienki naprzeciwko gabinetu Kamala. Ruszyłam prędko, przedzierając się przez tłum uczniów na korytarzu. Kilka osób dosyć mocno popchnęło mnie, kiedy i oni śpieszyli pod sale. Nie odnotowali, że nie byłam jedną z nich, co bardzo poprawiło mój nastrój.
  Jego klasa już zbiera się przed salą – usłyszałam dość wyraźnie Leticię, mimo tego, że mówiła cicho, niemal szeptała. W moim uchu znajdowała się mikrosłuchawka, dzięki której dostawałam jej wiadomości. Nie miałam, jak przekazać jej, że usłyszałam to co powiedziała, ale poczułam się lepiej z myślą, że rudowłosa obserwuje jego uczniów. Używałyśmy prostej mikrosłuchawki, bo postanowiłam, że nie będziemy posługiwać się telepatią. W razie gdybym została złapana nikt nie będzie mógł zarzucić nastolatce, że mi pomagała, bo nie będzie miał na to żadnych dowodów. Pewnie mogłam poprosić José, aby wykasował naszą rozmowę z tego dnia, ale nie chciałam i jego w to mieszać. Nie ufałam mu na tyle, by zdradzić co zamierzam zrobić z członkiem podziemia, do którego niegdyś i on należał. Już i tak bałam się, że za dużo się domyślił, w czym utwierdziły mnie jego słowa przed wyjściem z rezydencji.
Weszłam do toalety. Dwie uczennice stały przy lustrze i malowały się, ale nawet nie zwróciły na mnie uwagi. Właśnie dokładnie o to mi chodziło, miałam być niewidoczna w tłumie i taka teraz się stałam. Poszłam prosto do kabiny i zabarykadowałam się w niej. Usiadłam na desce klozetowej.
Czekanie było znacznie gorsze od działania. Pociłam się ze zdenerwowania, ale kto w mojej sytuacji byłby spokojny? W torbie koło moich nóg leżały trzy strzykawki z trucizną nazywaną Kropla Snu. Gdyby ktoś teraz chciał mnie przeszukać, musiałabym uciekać, bo nie mogłam dać się złapać. I tak miałam szczęście, że ta szkoła nie wprowadziła jeszcze bramki identyfikacyjnej, jak większość szkół, bo w ogóle nie mogłabym tu wejść…
Cały czas miałam w głowie to, że postępuję nierozsądnie, nie ze względu na mnie, lecz na Victora.
Co się z nim stanie, gdy Kamal mnie zaatakuje? Jak mnie zabije? – zadawałam sobie pytania, na które nie chciałam znać odpowiedzi.
Potrząsnęłam głową. Nie, nie mogłam o tym myśleć, musiałam skupić się na zadaniu. To w tym momencie było najważniejsze. A wszystko powinno pójść zgodnie z planem, więc nie było się czym martwić na zapas. Przecież Leticia sprawdziła przy mnie działanie Kropli Snu na rannym gołębiu i rzeczywiście wystarczyła minimalna dawka, żeby zdechł. Z Kamalem poradzę sobie na pewno podobnie.
Dobiegł mnie okropny, głośny dźwięk dzwonka, oznajmiający koniec przerwy. Jeśli myślałam, że moje serce nie mogło bić jeszcze szybciej, to się pomyliłam. W tym momencie dudniło mi tak silnie, lecz nierówno, jakbym właśnie przechodziła zawał. Raz zwalniało a raz przyśpieszało i z trudnością łapałam oddech. Panika to okropne uczucie, pochłaniające doszczętnie całe ciało, a zwłaszcza umysł.
 – Jest – Leticia wydawała się być spokojna. Jej głos był niewzruszony, bezwzględny. Od samego początku wiedziałam, że lepiej się do tego nadaje. – Możesz iść – wyszeptała, zmuszając mnie do opuszczenia kryjówki.
Kamal zaczął właśnie prowadzić ostatnią dzisiaj godzinę lekcyjną. To był czas, żebym mogła przedostać się do jego gabinetu. Po czterdziestu pięciu minutach skończy ostatnie już na dzisiaj zajęcia i ponownie wróci do pokoju, a tam będę czekać na niego ja.
Zwlekałam chwilę, by ucichł tupot nóg na korytarzu i wyszłam z kabiny. Miałam na sobie wygodne trampki, dzięki którym mogłam poruszać się w bezszelestny sposób. Uchyliłam drzwi. Na korytarzu nikogo już nie było, zresztą niewiele kręciło się osób na tym piętrze. Przeszłam szybko hol, wiedząc, że nie muszę martwić się kamerami – wyłączyłyśmy je ponad dziesięć minut temu. Włożyłam klucz do zamka, który razem z rudowłosą ukradłyśmy woźnej przedwczoraj, i przekręciłam go. Zamek puścił od razu, a ja odetchnęłam z ulgą. Na razie wszystko szło jak z płatka.
Weszłam do środka i zamknęłam za sobą pokój na klucz. Rozejrzałam się prędko po pomieszczeniu. W ułamku sekundy serce podeszło mi do gardła ze strachu. Zaczęły się pierwsze problemy.
– O nie… wyjąkałam na głos.
Nigdy wcześniej nie byłam w gabinecie Kamala, ale mój plan zakładał, że znajdzie się tu jakaś przestrzeń, gdzie będę mogła się schować. Za biblioteczką, w szafce lub gdziekolwiek indziej. Niestety, pokój był bardzo mały. Posiadał dwie niewielkie komody, lecz sporą katedrę na środku. Nie było żadnego okna, żadnej zasłonki, niczego. Był zupełnie pusty.
– Uważaj, on wychodzi z klas…. – Leticia przesłała mi wiadomość i nagle urwała w połowie. W jej głosie dopiero teraz usłyszałam zdenerwowanie.
Rzuciłam jeszcze raz okiem po pokoju.
Co mam robić? – w przerażeniu zaczęłam wyliczać jakie mam opcje.


Co ma zrobić Ariana?
A)   Wydostać się na korytarz;
B)    Zostać w pokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz