Pasażerami szarpało jak marionetkami, słyszałam niepokojące
szepty i piski. Kobieta obok mnie już wyznawała miłość mężczyźnie swojego życia,
ale o dziwo, większość osób siedziała na baczność, byli niewzruszeni. Wreszcie,
byli i tacy, którzy grali na komórkach a nawet roześmiani prowadzili dialogi. W
obliczu niebezpieczeństwa każdy zachowywał się inaczej.
A ja? Ja po prostu zamknęłam oczy i przypominałam sobie
szczęśliwe chwile w życiu. Do takich należały te wszystkie z Tomkiem. Ale nie
on tu prowadził prym. Górę zdecydowanie brały momenty z Kosmą, nie mogę
zaprzeczyć, że moje serce krwawiło po naszym rozstaniu i zamiast uczepić się
Tomasza, wolałam rozdrapywać świeże rany jak masochistka. Ilekroć myślałam o radosnych
chwilach z Kosmą, powracałam jak bumerang do dzisiejszego pożegnania a to szczęśliwe
w żadnym wypadku nie było.
Turbulencje trwały piętnaście długich minut. W powietrzu
wyobraźnia działa na zwiększonych obrotach, wystarczy jedno odchylenie od
normalności, by siedzieć jak na szpilkach w obawie o swoje życie. Te
turbulencje traktowałam jednak metaforycznie. Tak jakbym drżąc na ciele co
wydarzy się w Polsce, przeniosła drżenie na cały statek powietrzny.
Po kilku godzinach już lądowaliśmy, samolot bez
najmniejszych problemów dotknął ziemi, ograniczając prędkość do zbędnego
minimum. Wyszliśmy rękawem. Musiałam jeszcze poczekać na bagaż i byłam wolna. Tylko
co dalej? Gdzie ja miałam iść? Do mojego mieszkania, do Tomasza, czy może na
policję?
Mój bagaż jako jeden z ostatnich wylądował na taśmie. Musiałam
więc odczekać dobrych kilka minut. Zwinnym ruchem zdjęłam go i nie czekając na pozostałych
towarzyszy podróży ruszyłam naprzód. Nie musiałam się zresztą na nikogo
oglądać, nie dość, że większość już dawno się rozeszła, to jeszcze kobieta z
mężczyzną, którzy siedzieli obok mnie w samolocie, migdalili się przy pustej taśmie
i nawet nie zwrócili uwagi, gdy powiedziałam im: „do widzenia”.
Kontrolę paszportową też przeszłam szybko. Nie wiem, ile
Kosma zapłacił więc za fałszywe dokumenty, ale nikt nawet mnie nie zatrzymał,
choć bardzo się tego bałam.
Zawsze, kiedy wychodzę z przylotów na halę lotniska,
spoglądam na twarze osób, którzy czekają w niecierpliwości na ujrzenie bliskich,
nawet jeśli wiem, że na mnie nikt nie czeka. Odruchowo więc i dziś przeleciałam wzrokiem po
nieznanych mi osobach, ale jakież było moje osłupienie, gdy jedna twarz do nich
nie należała.
– Co tu robisz? – podeszłam do mężczyzny.
– Czekam na ciebie – odparł.
Uśmiechnął się do mnie i wyciągnął rękę. Przytuliłam się
do niego wdychając znany mi zapach.
Kto to będzie?
a)
Tomasz
b)
Kosma
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz