wtorek, 19 marca 2019

Eliza: Rozdział 13, część 2

Lot samolotem do spokojnych nie należał. Jak nigdy dotąd, były duże turbulencje i pamiętam dobrze, że pomyślałam jakie to byłoby groteskowe gdybyśmy się rozbili i nigdy do Polski bym nie doleciała.
Pasażerami szarpało jak marionetkami, słyszałam niepokojące szepty i piski. Kobieta obok mnie już wyznawała miłość mężczyźnie swojego życia, ale o dziwo, większość osób siedziała na baczność, byli niewzruszeni. Wreszcie, byli i tacy, którzy grali na komórkach a nawet roześmiani prowadzili dialogi. W obliczu niebezpieczeństwa każdy zachowywał się inaczej.
A ja? Ja po prostu zamknęłam oczy i przypominałam sobie szczęśliwe chwile w życiu. Do takich należały te wszystkie z Tomkiem. Ale nie on tu prowadził prym. Górę zdecydowanie brały momenty z Kosmą, nie mogę zaprzeczyć, że moje serce krwawiło po naszym rozstaniu i zamiast uczepić się Tomasza, wolałam rozdrapywać świeże rany jak masochistka. Ilekroć myślałam o radosnych chwilach z Kosmą, powracałam jak bumerang do dzisiejszego pożegnania a to szczęśliwe w żadnym wypadku nie było.
Turbulencje trwały piętnaście długich minut. W powietrzu wyobraźnia działa na zwiększonych obrotach, wystarczy jedno odchylenie od normalności, by siedzieć jak na szpilkach w obawie o swoje życie. Te turbulencje traktowałam jednak metaforycznie. Tak jakbym drżąc na ciele co wydarzy się w Polsce, przeniosła drżenie na cały statek powietrzny.
Po kilku godzinach już lądowaliśmy, samolot bez najmniejszych problemów dotknął ziemi, ograniczając prędkość do zbędnego minimum. Wyszliśmy rękawem. Musiałam jeszcze poczekać na bagaż i byłam wolna. Tylko co dalej? Gdzie ja miałam iść? Do mojego mieszkania, do Tomasza, czy może na policję?
Mój bagaż jako jeden z ostatnich wylądował na taśmie. Musiałam więc odczekać dobrych kilka minut. Zwinnym ruchem zdjęłam go i nie czekając na pozostałych towarzyszy podróży ruszyłam naprzód. Nie musiałam się zresztą na nikogo oglądać, nie dość, że większość już dawno się rozeszła, to jeszcze kobieta z mężczyzną, którzy siedzieli obok mnie w samolocie, migdalili się przy pustej taśmie i nawet nie zwrócili uwagi, gdy powiedziałam im: „do widzenia”.
Kontrolę paszportową też przeszłam szybko. Nie wiem, ile Kosma zapłacił więc za fałszywe dokumenty, ale nikt nawet mnie nie zatrzymał, choć bardzo się tego bałam.
Zawsze, kiedy wychodzę z przylotów na halę lotniska, spoglądam na twarze osób, którzy czekają w niecierpliwości na ujrzenie bliskich, nawet jeśli wiem, że na mnie nikt nie czeka.  Odruchowo więc i dziś przeleciałam wzrokiem po nieznanych mi osobach, ale jakież było moje osłupienie, gdy jedna twarz do nich nie należała.
– Co tu robisz? – podeszłam do mężczyzny.
– Czekam na ciebie – odparł.
Uśmiechnął się do mnie i wyciągnął rękę. Przytuliłam się do niego wdychając znany mi zapach.


Kto to będzie?
a)     Tomasz
b)     Kosma

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz