środa, 26 września 2018

Eliza: Rozdział 12, część 2


Poszliśmy do malutkiej lokalnej restauracji, bo bardzo się na to uparłam. Dotychczas jadaliśmy w ekskluzywnych miejscach, gdzie stołowali się najmożniejsi, nie miałam więc szansy zobaczyć, jak jadają zwyczajni ludzie. Na marginesie – jedzenie w Dubaju było bardzo drogie. Nawet w galeriach handlowych przechodząc obok fast foodów widziałam horrendalne ceny hamburgerów, nie wspominając ile pieniędzy Kosma codziennie zostawiał w restauracjach.
Już od wejścia przywitał nas kelner. Nawet nie pytając zaprowadził nas do innej części pomieszczenia, za parawan; jako kobieta nie mogłam widocznie jeść z mężczyznami w głównej części restauracji. Kosma trochę się najeżył z tego powodu, ale żeby nie narobił zamieszania, wdałam się z nim w dyskusję.
– Jak wyobrażasz sobie swoją przyszłość? – zapytałam go znienacka, gdy zajęliśmy miejsce. Kelner podał nam wyświechtane menu w nieznanym nam języku. Na szczęście było ono częściowo z ilustracjami, dlatego zaczęliśmy przeglądać zdjęcia dań. 
Kosma wzruszył ramionami.
– Albo w pudle, albo w piachu.
Chyba to miał być żart, ale wcale mnie nie rozbawił. Tym razem to ja się najeżyłam.
– Ty tak na serio? Żadna dziewczyna nie będzie chciała takiego faceta…
– Nie masz racji. Dla większości dziewczyn liczą się tylko pieniądze. Poza tym – zaciął się, wpatrując intensywnie w kartkę przed sobą. – Nie muszę mieć żadnej, skoro ty mnie nie chcesz.
Przygryzłam wargę do krwi. Już o tym rozmawialiśmy. Przecież ja go chciałam, tylko to on zmarnował okazję. Mógł o mnie pomyśleć miesiące temu. Gdyby to zrobił nigdy nie musiałby mnie porwać; wszystko dostałby dobrowolnie.
Wiedziałam, że dziewczyny lubią pieniądze. Nie znałam osoby, która by nie lubiła. Zdawałam sobie też sprawę, że Kosma znajdzie kiedyś jakąś harpię, która go usidli, nawet jeśli teraz zarzeka się, że to niemożliwe. Niestety, taka kolej rzeczy.
– To nie fair co mówisz – szepnęłam. – Przecież wiem, że nie zostaniesz księdzem, bo dałam ci kosza… – było mi go żal, ale czułam, że zrzuca całą odpowiedzialność na mnie. Że to ja go nie chcę. Że to ja chcę wracać. Tylko, że z naszej dwójki to ja jedna nie miałam wpływu na tę „wycieczkę”.
Nie odezwał się do czasu, kiedy podszedł kelner po zamówienie. Kosma wybrał jakieś żeberka w sosie a ja kawałki panierowanego kurczaka, które okazały się tak ostre, że pochłonęłam z daniem całą colę. Podczas obiadu rozmawialiśmy o naszych marzeniach. Kosma powiedział, że chciałby tak pokierować swoim życiem by móc spędzać zimę w ciepłych krajach. Nie musiałby tego zawsze robić, ale chciałby zarabiać tak dużo w ciepłych sezonach, aby stać go było na wakacje w inne.
Ja powiedziałam, że chciałabym być specjalistą w dziedzinie neurochirurgii. Chciałabym być szanowanym lekarzem z tytułem profesora habilitowanego.
Oboje wiedzieliśmy, że moja i jego wizja przyszłości kolidowały się ze sobą. Albo ja musiałabym zrezygnować z pracy, aby spełnić jego marzenie, albo on musiałby nigdzie nie wyjeżdżać, by móc spędzać ze mną czas.
Wiedzieliśmy, że ten związek nie miałby racji bytu. A mimo to, kiedy kelner przyniósł nam wielką bułę ulepioną w kształcie serca, nawet nie mruknęłam, aby go za to zganić. I dodatkowo zrobił nam piękne zdjęcie.


Co będzie dalej?
A)   Eliza spóźni się na samolot;
B)    Samolot nie wyleci z powodu warunków atmosferycznych;
C)    Lotnisko zostanie ewakuowane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz