piątek, 23 lutego 2018

Cichy Świat: Rozdział 35

NOWA RODZINA


Leticia podniosła się i szybko wyszła z pomieszczenia na zewnątrz. Ruszyłam za nią, czując napływ świeżego powietrza w swoich nozdrzach, jak tylko przeszłam przez rozdygotane drzwi.
– Bruno, chodź! – krzyknęła do jednego z chłopców pilnujących mojego samochodu i machnęła na niego ręką. Nastolatek ruszył biegiem w naszym kierunku. Poznałam go, to właśnie on wytłumaczył mi, gdzie mieszka dziewczyna.
Przeszliśmy chwilę wzdłuż ulicy a następnie weszliśmy do kolejnej ciemnej izby, gdzie na wielkim palenisku znajdował się gar. Stała przy nim szczupła brunetka, która mieszała wielką łyżką zupę. Czułam się jakbym przeniosła się w czasie do początków XX wieku, na wieś. 
– Dzień dobry – rzekłam na przywitanie, wchodząc do gorącej kuchni.
Kobieta schyliła służalczo głowę, mrucząc pod nosem powitanie. Była ewidentnie zmieszana tym najściem i zdziwiona tym, że mówię na głos.
– Proszę mi wybaczyć, ale dowiedziałam się, że szuka pani pracy – powiedziałam niemal od razu tłumacząc swoje niespodziewane wtargnięcie. 
– Zgadza się, szuka – odpowiedział za kobietę wielki mężczyzna, który właśnie wyszedł z pomieszczenia znajdującego się po prawej stronie od wejścia. Miał około czterdzieści lat, wielki brzuch i bujną rudą brodą. Spojrzałam na pana Stanisława, którego czerwona twarz wyrażała niechęć. Idąc naprzód lekko się zataczał, jak gdyby skończył właśnie pić. Kobieta wlepiła we mnie swój pytający wzrok.
– To świetnie się składa – uśmiechnęłam się do ciotki Leticii, by dodać jej odwagi. – Chciałabym zatrudnić panią jako pomoc w swoim domu – rzekłam, próbując nie okazać tego jak bardzo jest mi duszno w izbie. Pragnęłam jak najszybciej wydostać się z parnego pokoju.
– Och, to bardzo miło z pani strony – oznajmiła nieśmiało. – A ile godzin dziennie? Bo mam małe dziecko i nie mogę je na długo zostawić… – zaczęła dopytywać, ale jej mąż nie dał jej dokończyć.
– Idź, zostawisz bachora Leticii do pilnowania – stwierdził uradowany, siadając na plastikowe krzesło z głośnym stęknięciem. Oczami wyobraźni już widziałam jak stary mebel załamuje się pod jego ciężarem, przez co mężczyzna spada na ziemię.
Rudowłosa spojrzała z obrzydzeniem na swojego wujka.
– Nie ma mowy! – krzyknęła, rumieniąc się na twarzy. – Jeszcze tego brakowało, żebym kolejne twoje dziecko niańczyła! Było ich tyle nie robić! – wrzasnęła, na co mężczyzna uderzył mocno pięścią w stół. Chyba chciał wstać i odpyskować nastolatce, ale zanim rozpętała się karczemna awantura pospieszyłam szybko z wyjaśnieniami.
– Nie ma takiej potrzeby, spokojnie – wysunęłam się naprzód by stanąć między brodaczem a Leticią. Mimowolnie przypomniała mi się podobna scena, kiedy Anthony odgrodził mnie i dziewczynę w Lagunie. Rudowłosa była tak samo wściekła, lecz wtedy to ja byłam źrodłem kłótni. A dokładniej rzec ujmując – fakt, że umiałam mówić.
Wbiłam paznokcie w zaciśnięte pięści by powrócić do teraźniejszości i skupić się na obecnym problemie.
– Nie dołożymy Leticii kolejnego obowiązku bo przeprowadzi się pani z dziećmi do mnie. Zapomniałam wspomnieć, że to posada z zamieszkaniem – rzekłam, na co niemal wszyscy w pomieszczeniu zamarli. Tylko Bruno rozradował się a jego chłopięce oczy błysnęły, jakby nagle dostrzegł niespodziewaną szansę na wyrwanie się z tego miejsca.
– One też będą tam pracować? – zadała pytanie cicho ciotka Leticii, nie rozumiejąc co jej pociechy miałyby z nią tam robić.
No właśnie, co? – zapytałam siebie, próbując na prędko wymyślić powód zabrania dzieci ze sobą. Nie mogłam przecież ich tu zostawić z ojcem, musiałam wyciągnąć ich z rąk pijaka.
Czy jednak nie chciałam dać Victorowi nową rodzinę? Szansa stała właśnie przede mną otworem, byle tylko kuzyn nie był na mnie o to zły...
– Nie – odpowiedziałam jej po chwili namysłu. – Oczywiście mogą pani pomagać, ale tylko w takim zakresie, jaki uzna pani za słuszne. Muszą się również uczyć – odrzekłam, całkiem zadowolona ze swojego planu, który coraz wyraźniej klarował mi się w głowie.
Upewnię się, że mój kuzyn pokocha nową rodzinę i ruszy dalej po tragedii jaka go spotkała, przepiszę fimę na niego, a formalną opiekę powierzę kobiecie stojącej przede mną. Zemszczę się. A następnie dokończę to, w czym przeszkodził mi Pierre. Samobójstwo jawiło mi się jak wyzwolenie.
– Co one miałyby tam robić? – zapytała niedowierzająco kobieta, kiwając śmiesznie głową, jakby przestraszona moim pomysłem. – Będą pracować, jak ja.
– Niekoniecznie – zaprzeczyłam. Teraz zaczynało się najtrudniejsze dla mnie zadanie. Uświadomienie obecnym, że od teraz kobieta i jej dzieci całkowicie zmienią swoje życie. – Dostanie pani takie wynagrodzenie, że nie będę musiały. Będą dotrzymywały towarzystwa mojemu bratu, Victorowi i to wystarczy – widziałam jak Leticia marszczy twarz. Zapewne wiedziała, jak ma na imię brat Anthony’ego. – Dostanie pani ludzi do pomocy, lecz to pani zadanie żeby ich zatrudnić. Kogoś do sprzątania, gotowania i tak dalej, ja się na tym kompletnie nie znam. Ale proszę się tym na razie nie przejmować, na miejscu dopracujemy szczegóły.
Gdy tylko skończyłam wyjaśnienia, mąż kobiety zaprotestował wstając z krzesła i wymachując dziko rękami.
– Zaraz, zaraz! – warknął. – Myślisz, że wyrażę na to zgodę? A kto będzie tutaj na miejscu żeby mi gotować i sprzątać?! – ryknął zacięcie, po czym plunął niedbale śliną na ziemię.
Spojrzałam w jego wściekłe, brązowe oczy. Poczułam lekki strach, który próbowałam mu nie pokazać, pomieszany z pogardą. Temu mężczyźnie nie jest żal, że zabieram mu rodzinę, on nie chce stracić służących...
– Z panem porozmawiam za chwilę – stwierdziłam przymrużając lekko oczy. – Bo do pana mam również sprawę. Ale teraz proszę nie przeszkadzać – miałam nadzieję, że zabrzmiałam ostro. Ze złości jego czerwona twarz nabrała odcień purpury, ale dostosował się do mojej prośby i zamilkł.
– A więc wracając do tematu będzie pani główną gospodynią domu. Jest to wielka rezydencja więc spadnie na panią sporo obowiązków – kontynuowałam. – Mnie często nie będzie, więc będzie pani zarządzać całym budynkiem. Oczywiście, ochrona będzie na miejscu całą dobę. Nikt nie wejdzie niepostrzeżony – dodałam, rzucając wyzywającym wzrokiem w kierunku wujka Leticii, aby zdawał sobie sprawę, że nie będzie mógł odwiedzać żony i dzieci.
– Chwileczkę – burknął groźnie podchodząc w moim kierunku i wskazując na mnie palcem. – Myślisz laleczko, że się na to zgodzę?
Kiedyś skuliłabym się w sobie na takie słowa i nic nie odrzekła, bo nie potrafiłabym walczyć o tę rodzinę. Teraz czułam w sobie siłę i złość, która niemal ze mnie emanowała. Musiałam wykazać się powściągłością by nie prychnąć mu w twarz bądź nie spoliczkować. Nie byłam głupią nastolatką za jaką mnie brał. Nie miał też prawa tak się do mnie odnosić i postanowiłam go o tym uświadomić.
– Po pierwsze, nie jesteśmy na ty, więc proszę się pilnować i odzywać z szacunkiem, bo zapewne nie zdaje sobie pan sprawy z kim pan rozmawia – ostrzegłam go, czując swoje dudniejące z emocji serce. – Po drugie, myślę, że tak, zgodzi się pan na to, bo będzie pan dostawał ode mnie co miesiąc pieniądze, z tytułu tego, że pozbawiłam pana towarzystwa żony i dzieci. Będzie to suma dostatnia na to, aby pan mógł przeżyć bez pracy. Ale więcej panu nie dam, więc z góry zaznaczam, że jakiekolwiek szantaże, nachodzenie w domu nie wchodzą w grę bo proszę mi wierzyć, zostanie pan z niczym – zrobiłam na moment krótką pauzę, żeby mężczyzna przetrawił moje słowa. – Od dzisiaj pańska żona i dzieci stają się częścią mojej rodziny. Jeśli tylko kamera zarejestruje pana w pobliżu naszej rezydencji nie ręczę za konsekwencje, bo mam znajomości, których w razie potrzeby nie zawaham się użyć. Oczywiście, jeśli żona lub dzieci przyjdą do pana same, tutaj, wtedy nie będę mieć nic przeciwko temu, w przeciwnym razie proszę pamiętać, uprzedzałam – dokończyłam, bacznie obserwując zmianę na twarzy mężczyzny. Gdy tylko wspomniałam mu o pieniądzach jego oczy straciły na zawziętości i nawet finalna wypowiedź nie wywołała kolejnego napadu wrogości.
– Nie sądziłem, że dożyję dnia, w którym jakaś małolata będzie mi grozić – rzekł śmiejąc się pod nosem. – Ale skoro zapłacisz mi na tyle, że nie będę musiał pracować, to jestem za. Zabieraj tę babę i bachory z mojego domu – mruknął znowu zasiadając na trzeszczącym krześle.
Westchnęłam z rozdrażnieniem, rzucając mężczyźnie ostrzegawcze spojrzenie.
– A ja nie sądziłam, że będę musiała się powtarzać – odpowiedziałam ze stoickim spokojem, choć w duszy gotowałam się ze złości. –  Nie życzę sobie jakichkolwiek obelg. Czy chce pan coś jeszcze dodać? – zapytałam pogardliwie.
– Nie, panienko – odpowiedział już w miarę uprzejmym tonem.
Masz szczęście – rzekłam do siebie, zastanawiając się dlaczego tacy ludzie jak on chodzą cali i zdrowi po naszym świecie. Dobre osoby umierają każdego dnia, moja rodzina została potraktowała z brutalnością, podczas gdy on jest, wegetuje dalej...
– Zatem żegnam państwa. Proszę się spakować, jutro przyjedzie po panią i dzieci samochód – oznajmiłam i szybko odwróciłam się by wyjść przed izbę.
Z chwilą gdy świeże powietrze owiało moją twarz, do moich nozdrzy doleciał zapach świński. Skrzywiłam się czując odór zwierzęcy i rozejrzałam na boki żeby zobaczyć świnie. Odeszłam kawałek w stronę pobliskiej szopy. Nigdy nie widziałam zwierząt hodowlanych na żywo i byłam, muszę przyznać, pierwszy raz od dłuższego czasu zaintrygowana.
– Nie jesteś taka, jak myślałam – rzekła Leticia, która musiała opuścić dom wujostwa zaraz po mnie. Wzdrygnęłam się, słysząc jej głos. Stanęłam w miejscu i odwróciłam się by stanąć do niej przodem. Nie mogłam szukać dalej świń, bo jakby to wyglądało...
– Czyli jaka? – zapytałam przekrzywiając z zaciekawieniem głowę.
– Niezaradna, niesamodzielna. Sądziłam że... Nieważne... – machnęła ręką jakby rzeczywiście było to już nieważne. – Jesteś inna. W innych okolicznościach mogłabym cię nawet polubić – stwierdziła krzywo się uśmiechając.
Rzuciłam na nią przelotne spojrzenie i westchnęłam przeciągle. Miała rację. Może w innych okolicznościach nie odkryłabym nawet tego, że kocham Anthony’ego, a on byłby dalej z nią. Może byśmy się przyjaźniły. Może nie byłoby przyjęcia zaręczynowego, a wszyscy moi bliscy dalej byliby przy mnie.
– Do zobaczenia – rzuciłam na pożegnanie, czując jakby coś ciężkiego usiadło mi właśnie na sercu. Ruszyłam do samochodu, którego pilnowali w dalszym ciągu chłopcy. Włożyłam ręce do kieszeni, gdzie miałam już przygotowane dla nich banknoty.


Co będzie dalej?
a)      Ariana przypomni sobie swój „sen proroczy”;
b)      Victor zachoruje;
c)      Leticia odmówi przyjęcia Laguny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz