NOWA
RODZINA
Leticia
podniosła się i szybko wyszła z pomieszczenia na zewnątrz. Ruszyłam za nią,
czując napływ świeżego powietrza w swoich nozdrzach, jak tylko przeszłam przez
rozdygotane drzwi.
–
Bruno, chodź! – krzyknęła do jednego z chłopców pilnujących mojego samochodu i
machnęła na niego ręką. Nastolatek ruszył biegiem w naszym kierunku. Poznałam
go, to właśnie on wytłumaczył mi, gdzie mieszka dziewczyna.
Przeszliśmy
chwilę wzdłuż ulicy a następnie weszliśmy do kolejnej ciemnej izby, gdzie na
wielkim palenisku znajdował się gar. Stała przy nim szczupła brunetka, która
mieszała wielką łyżką zupę. Czułam się jakbym przeniosła się w czasie do
początków XX wieku, na wieś.
–
Dzień dobry – rzekłam na przywitanie, wchodząc do gorącej kuchni.
Kobieta
schyliła służalczo głowę, mrucząc pod nosem powitanie. Była ewidentnie
zmieszana tym najściem i zdziwiona tym, że mówię na głos.
–
Proszę mi wybaczyć, ale dowiedziałam się, że szuka pani pracy – powiedziałam
niemal od razu tłumacząc swoje niespodziewane wtargnięcie.
–
Zgadza się, szuka – odpowiedział za kobietę wielki mężczyzna, który właśnie
wyszedł z pomieszczenia znajdującego się po prawej stronie od wejścia. Miał
około czterdzieści lat, wielki brzuch i bujną rudą brodą. Spojrzałam na pana
Stanisława, którego czerwona twarz wyrażała niechęć. Idąc naprzód lekko się
zataczał, jak gdyby skończył właśnie pić. Kobieta wlepiła we mnie swój pytający
wzrok.
–
To świetnie się składa – uśmiechnęłam się do ciotki Leticii, by dodać jej
odwagi. – Chciałabym zatrudnić panią jako pomoc w swoim domu – rzekłam,
próbując nie okazać tego jak bardzo jest mi duszno w izbie. Pragnęłam jak
najszybciej wydostać się z parnego pokoju.
–
Och, to bardzo miło z pani strony – oznajmiła nieśmiało. – A ile godzin
dziennie? Bo mam małe dziecko i nie mogę je na długo zostawić… – zaczęła
dopytywać, ale jej mąż nie dał jej dokończyć.
–
Idź, zostawisz bachora Leticii do pilnowania – stwierdził uradowany, siadając
na plastikowe krzesło z głośnym stęknięciem. Oczami wyobraźni już widziałam jak
stary mebel załamuje się pod jego ciężarem, przez co mężczyzna spada na ziemię.
Rudowłosa
spojrzała z obrzydzeniem na swojego wujka.
–
Nie ma mowy! – krzyknęła, rumieniąc się na twarzy. – Jeszcze tego brakowało,
żebym kolejne twoje dziecko niańczyła! Było ich tyle nie robić! – wrzasnęła, na
co mężczyzna uderzył mocno pięścią w stół. Chyba chciał wstać i odpyskować
nastolatce, ale zanim rozpętała się karczemna awantura pospieszyłam szybko z
wyjaśnieniami.
–
Nie ma takiej potrzeby, spokojnie – wysunęłam się naprzód by stanąć między
brodaczem a Leticią. Mimowolnie przypomniała mi się podobna scena, kiedy
Anthony odgrodził mnie i dziewczynę w Lagunie. Rudowłosa była tak samo wściekła,
lecz wtedy to ja byłam źrodłem kłótni. A dokładniej rzec ujmując – fakt, że
umiałam mówić.
Wbiłam
paznokcie w zaciśnięte pięści by powrócić do teraźniejszości i skupić się na
obecnym problemie.
–
Nie dołożymy Leticii kolejnego obowiązku bo przeprowadzi się pani z dziećmi do
mnie. Zapomniałam wspomnieć, że to posada z zamieszkaniem – rzekłam, na co
niemal wszyscy w pomieszczeniu zamarli. Tylko Bruno rozradował się a jego
chłopięce oczy błysnęły, jakby nagle dostrzegł niespodziewaną szansę na
wyrwanie się z tego miejsca.
–
One też będą tam pracować? – zadała pytanie cicho ciotka Leticii, nie
rozumiejąc co jej pociechy miałyby z nią tam robić.
No właśnie, co?
– zapytałam siebie, próbując na prędko wymyślić powód zabrania dzieci ze sobą.
Nie mogłam przecież ich tu zostawić z ojcem, musiałam wyciągnąć ich z rąk
pijaka.
Czy
jednak nie chciałam dać Victorowi nową rodzinę? Szansa stała właśnie przede mną
otworem, byle tylko kuzyn nie był na mnie o to zły...
–
Nie – odpowiedziałam jej po chwili namysłu. – Oczywiście mogą pani pomagać, ale
tylko w takim zakresie, jaki uzna pani za słuszne. Muszą się również uczyć –
odrzekłam, całkiem zadowolona ze swojego planu, który coraz wyraźniej klarował
mi się w głowie.
Upewnię
się, że mój kuzyn pokocha nową rodzinę i ruszy dalej po tragedii jaka go
spotkała, przepiszę fimę na niego, a formalną opiekę powierzę kobiecie stojącej
przede mną. Zemszczę się. A następnie dokończę to, w czym przeszkodził mi
Pierre. Samobójstwo jawiło mi się jak wyzwolenie.
–
Co one miałyby tam robić? – zapytała niedowierzająco kobieta, kiwając śmiesznie
głową, jakby przestraszona moim pomysłem. – Będą pracować, jak ja.
–
Niekoniecznie – zaprzeczyłam. Teraz zaczynało się najtrudniejsze dla mnie
zadanie. Uświadomienie obecnym, że od teraz kobieta i jej dzieci całkowicie
zmienią swoje życie. – Dostanie pani takie wynagrodzenie, że nie będę musiały.
Będą dotrzymywały towarzystwa mojemu bratu, Victorowi i to wystarczy –
widziałam jak Leticia marszczy twarz. Zapewne wiedziała, jak ma na imię brat
Anthony’ego. – Dostanie pani ludzi do pomocy, lecz to pani zadanie żeby ich
zatrudnić. Kogoś do sprzątania, gotowania i tak dalej, ja się na tym kompletnie
nie znam. Ale proszę się tym na razie nie przejmować, na miejscu dopracujemy
szczegóły.
Gdy
tylko skończyłam wyjaśnienia, mąż kobiety zaprotestował wstając z krzesła i
wymachując dziko rękami.
–
Zaraz, zaraz! – warknął. – Myślisz, że wyrażę na to zgodę? A kto będzie tutaj
na miejscu żeby mi gotować i sprzątać?! – ryknął zacięcie, po czym plunął
niedbale śliną na ziemię.
Spojrzałam
w jego wściekłe, brązowe oczy. Poczułam lekki strach, który próbowałam mu nie
pokazać, pomieszany z pogardą. Temu mężczyźnie nie jest żal, że zabieram mu
rodzinę, on nie chce stracić służących...
–
Z panem porozmawiam za chwilę – stwierdziłam przymrużając lekko oczy. – Bo do
pana mam również sprawę. Ale teraz proszę nie przeszkadzać – miałam nadzieję,
że zabrzmiałam ostro. Ze złości jego czerwona twarz nabrała odcień purpury, ale
dostosował się do mojej prośby i zamilkł.
–
A więc wracając do tematu będzie pani główną gospodynią domu. Jest to wielka
rezydencja więc spadnie na panią sporo obowiązków – kontynuowałam. – Mnie
często nie będzie, więc będzie pani zarządzać całym budynkiem. Oczywiście,
ochrona będzie na miejscu całą dobę. Nikt nie wejdzie niepostrzeżony – dodałam,
rzucając wyzywającym wzrokiem w kierunku wujka Leticii, aby zdawał sobie
sprawę, że nie będzie mógł odwiedzać żony i dzieci.
–
Chwileczkę – burknął groźnie podchodząc w moim kierunku i wskazując na mnie
palcem. – Myślisz laleczko, że się na to zgodzę?
Kiedyś
skuliłabym się w sobie na takie słowa i nic nie odrzekła, bo nie potrafiłabym walczyć
o tę rodzinę. Teraz czułam w sobie siłę i złość, która niemal ze mnie emanowała.
Musiałam wykazać się powściągłością by nie prychnąć mu w twarz bądź nie
spoliczkować. Nie byłam głupią nastolatką za jaką mnie brał. Nie miał też prawa
tak się do mnie odnosić i postanowiłam go o tym uświadomić.
–
Po pierwsze, nie jesteśmy na ty, więc proszę się pilnować i odzywać z
szacunkiem, bo zapewne nie zdaje sobie pan sprawy z kim pan rozmawia –
ostrzegłam go, czując swoje dudniejące z emocji serce. – Po drugie, myślę, że
tak, zgodzi się pan na to, bo będzie pan dostawał ode mnie co miesiąc
pieniądze, z tytułu tego, że pozbawiłam pana towarzystwa żony i dzieci. Będzie
to suma dostatnia na to, aby pan mógł przeżyć bez pracy. Ale więcej panu nie
dam, więc z góry zaznaczam, że jakiekolwiek szantaże, nachodzenie w domu nie
wchodzą w grę bo proszę mi wierzyć, zostanie pan z niczym – zrobiłam na moment
krótką pauzę, żeby mężczyzna przetrawił moje słowa. – Od dzisiaj pańska żona i
dzieci stają się częścią mojej rodziny. Jeśli tylko kamera zarejestruje pana w
pobliżu naszej rezydencji nie ręczę za konsekwencje, bo mam znajomości, których
w razie potrzeby nie zawaham się użyć. Oczywiście, jeśli żona lub dzieci
przyjdą do pana same, tutaj, wtedy nie będę mieć nic przeciwko temu, w
przeciwnym razie proszę pamiętać, uprzedzałam – dokończyłam, bacznie obserwując
zmianę na twarzy mężczyzny. Gdy tylko wspomniałam mu o pieniądzach jego oczy
straciły na zawziętości i nawet finalna wypowiedź nie wywołała kolejnego napadu
wrogości.
–
Nie sądziłem, że dożyję dnia, w którym jakaś małolata będzie mi grozić – rzekł
śmiejąc się pod nosem. – Ale skoro zapłacisz mi na tyle, że nie będę musiał
pracować, to jestem za. Zabieraj tę babę i bachory z mojego domu – mruknął
znowu zasiadając na trzeszczącym krześle.
Westchnęłam
z rozdrażnieniem, rzucając mężczyźnie ostrzegawcze spojrzenie.
–
A ja nie sądziłam, że będę musiała się powtarzać – odpowiedziałam ze stoickim
spokojem, choć w duszy gotowałam się ze złości. – Nie życzę sobie jakichkolwiek obelg. Czy chce pan coś jeszcze dodać? – zapytałam
pogardliwie.
–
Nie, panienko – odpowiedział już w miarę uprzejmym tonem.
Masz szczęście
– rzekłam do siebie, zastanawiając się dlaczego tacy ludzie jak on chodzą cali
i zdrowi po naszym świecie. Dobre osoby umierają każdego dnia, moja rodzina
została potraktowała z brutalnością, podczas gdy on jest, wegetuje dalej...
–
Zatem żegnam państwa. Proszę się spakować, jutro przyjedzie po panią i dzieci samochód
– oznajmiłam i szybko odwróciłam się by wyjść przed izbę.
Z
chwilą gdy świeże powietrze owiało moją twarz, do moich nozdrzy doleciał zapach
świński. Skrzywiłam się czując odór zwierzęcy i rozejrzałam na boki żeby
zobaczyć świnie. Odeszłam kawałek w stronę pobliskiej szopy. Nigdy nie
widziałam zwierząt hodowlanych na żywo i byłam, muszę przyznać, pierwszy raz od
dłuższego czasu zaintrygowana.
–
Nie jesteś taka, jak myślałam – rzekła Leticia, która musiała opuścić dom
wujostwa zaraz po mnie. Wzdrygnęłam się, słysząc jej głos. Stanęłam w miejscu i
odwróciłam się by stanąć do niej przodem. Nie mogłam szukać dalej świń, bo
jakby to wyglądało...
–
Czyli jaka? – zapytałam przekrzywiając z zaciekawieniem głowę.
–
Niezaradna, niesamodzielna. Sądziłam że... Nieważne... – machnęła ręką jakby
rzeczywiście było to już nieważne. – Jesteś inna. W innych okolicznościach
mogłabym cię nawet polubić – stwierdziła krzywo się uśmiechając.
Rzuciłam
na nią przelotne spojrzenie i westchnęłam przeciągle. Miała rację. Może w
innych okolicznościach nie odkryłabym nawet tego, że kocham Anthony’ego, a on
byłby dalej z nią. Może byśmy się przyjaźniły. Może nie byłoby przyjęcia
zaręczynowego, a wszyscy moi bliscy dalej byliby przy mnie.
–
Do zobaczenia – rzuciłam na pożegnanie, czując jakby coś ciężkiego usiadło mi
właśnie na sercu. Ruszyłam do samochodu, którego pilnowali w dalszym ciągu
chłopcy. Włożyłam ręce do kieszeni, gdzie miałam już przygotowane dla nich
banknoty.
Co
będzie dalej?
a) Ariana
przypomni sobie swój „sen proroczy”;
b) Victor
zachoruje;
c) Leticia
odmówi przyjęcia Laguny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz