niedziela, 14 stycznia 2018

Cichy Świat: Rozdział 34

WIZYTA


Nie wiem – skłamałam, podświadomie wyczuwając, że Leticia również cierpi po stracie mojego przyjaciela. Nastolatka zmrużyła wściekle oczy, zagniewana moją odpowiedzią.
– Nie wciskaj mi kitu. Byłaś przy tym – warknęła cedząc słowa przez zęby. Ruszyła do stołu, by po chwili zasiąść na taborecie. Nie zaproponowała mi, żebym usiadła koło niej, gdyż nawet nie było takiej możliwości; był tylko jeden stołek i dosyć wąski materac, który służył pewnie za łóżko. W gardle poczułam wielką gulę, gdy uświadomiłam sobie, że Anthony mówił prawdę – warunki mieszkalne Leticii były bardzo skromne.
Zacisnęłam zęby. Musiałam być twarda, żeby dziewczyna nie uznała, że chcę jej pomóc z litości.
– Prawda, choć zastanawiam się kto ci o tym doniósł. Ale nie w tej sprawie przyszłam – zmieniłam temat, podnosząc dumnie głowę. Chciałam, żeby zrozumiała, że nic ode mnie nie usłyszy w związku z tragiczną śmiercią narzeczonego.
– Więc w jakiej? – zapytała znudzona, biorąc do ręki długopis i zaczęła coś pisać w zeszycie.
            – Słuchaj, to nie była wina Anthony’ego, że z tobą zerwał – wyznałam, mówiąc z trudnością imię przyjaciela. Zastanowiłam się jak ubrać słowa w sposób, który przekona nastolatkę, aby przystała na moją propozycję. Powinnam chyba zacząć od początku by dziewczyna nie miała pretensji do mojego przyjaciela. Chciałam żeby go wspominała z sympatią, a nie ze złością. – Zostaliśmy zmuszeni przez naszych rodziców, ale mimo wszystko, wiedział, że nie zachował się fair.
            – I co z tego? Nie chciał mnie, wybrał ciebie – przeniosła swoje błyszczące oczy znad notatek na mnie. Wyglądała jakby zbierało się jej na płacz, ale już po chwili przegryzła mocno wargi a napływające łzy zniknęły.
– Chcę spełnić jego ostatnie życzenie – wyszeptałam zgodnie z prawdą. Chciałam pomóc dziewczynie, gdyż Anthony pragnął tego samego, gdy jeszcze żył. Teraz kiedy już zobaczyłam gdzie mieszka nastolatka, tym bardziej nie dałaby spokoju mi myśl, że jej nie wspomogłam. – Ofiarowuję ci Lagunę – dodałam, wywołując niedowierzanie na jej twarzy.
– Że co? – zapytała potrząsając głową, jakby nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała.
Postąpiłam krok naprzód, by podejść bliżej niej. Deski zaskrzypiały złowrogo pod moimi stopami.
            – Przepiszę na ciebie Lagunę – powtórzyłam. – Staniesz się jej właścicielką za półtora roku, gdy ukończysz osiemnaście lat, do tego czasu będziesz jej managerką, mój prawnik powiedział, że możesz nią zarządzać pomimo niepełnoletniości. Da się to obejść – stwierdziłam rzetelnie.
Zapadła kilkuminutowa cisza, w ciągu której słyszałam jedynie bzyczenie much. Leticia wbiła we mnie podejrzliwe spojrzenie i nie odzywała się, dlatego ja również postanowiłam milczeć, dając jej czas do namysłu.
– Czemu miałabyś to robić? – zapytała wreszcie, przekrzywiając głowę w prawą stronę. – Dać mi coś, co jest pamiątką... po nim.
Westchnęłam z rozdrażnieniem, przestępując z nogi na nogę. Spodziewałam się takiego pytania, choć nie w takiej formie.
– Nie będę cię okłamywać – odrzekłam, odganiając się od muchy, która przeleciała blisko mojego nosa. – Skoro jesteś tak dobrze poinformowana, to pewnie wiesz, że właśnie na terenie Laguny Anthony zmarł. I rzeczywiście, ja przy tym byłam, więc nie chcę już nigdy więcej widzieć tego miejsca. Poza tym mam firmę do zarządzania, nie mam do tego głowy – miałam dodać, że Victor również zrzekł się praw do klubu, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język. To była niepotrzebna informacja, o której Leticia nie musiała wiedzieć.
Ostatnio postanowiłam skupić się na kontroli rozmów jakie przeprowadzam, bo czasem słowa, które wypowiadam są zbyt niepotrzebne, nierozważne. Jak mawiają: „mowa jest srebrem, a milczenie złotem”, uważam, że coś w tym jest. A ja muszę się nauczyć samokontroli skoro chcę grać nieczysto z Ciszą i podziemiem.
– Nie chcę twojej litości – wyrzuciła z pretensją, sięgając po książkę leżącą na stole.
– To nie litość – zapewniłam. – Zrobisz jak uważasz i tak przepiszę ją na ciebie. Możesz ją sprzedać za dwa lata, to będzie już twoja decyzja – wzruszyłam ramionami, dając jej znać jak niewiele troszczę się o przyszłość klubu.
– Nigdy nie mogłabym jej sprzedać. Nic po nim nie mam – wyrzuciła z siebie, jakby z żalem. Spuściła wzrok na swoje kolana.
– Zatem doszłyśmy wreszcie do porozumienia – odpowiedziałam, czując wielką ulgę. Przynajmniej jeden problem będę miała z głowy. – Do twojej pełnoletności jestem tylko właścicielem na papierze. Zarządzaj Laguną do woli. Funkcje telepatyczne powinnaś mieć wkrótce większe niż teraz. Skontaktuj się z byłymi pracownikami, a jak nie to znajdź nowych, masz moje pełne poparcie. Nie radzę jednak zatrudniać Saanay, bo nie przeżyje tego, że zajęłaś jej miejsce, jest ciężka we współpracy.
Wspomniałam moment gdy była managerka powiedziała mi, że Leticia jest w biurze. Była z siebie bardzo zadowolona sugerując, że Anthony mnie zdradza. A ja omal jej nie uwierzyłam... Odchrząknęłam nieznacznie.
– Ja nie będę się mieszać, właściwie nawet się tam nie pokażę. W razie potrzeby możesz zawsze na mnie liczyć, będę dostępna pod tym adresem – wyjęłam z kieszeni spódniczki wcześniej napisany adres nowego domu i ruszyłam w kierunku dziewczyny by położyć karteczkę na stole. Rzuciła na nią okiem i podniosła ze zdumienia brwi.
– Tam mieszkasz? – zapytała prychając z lekką pogardą, jakby sądziła, że kłamię.
Nowa rezydencja mieściła się w dzielnicy, która słynęła z bogatych biznesmenów, bogaczy i członków Rządu. Był to jeden z powodów, dlaczego wybrałam akurat to miejsce. Ciszaninie radzą, żeby przyjaciół trzymać blisko, ale wrogów jeszcze bliżej i to właśnie zamierzałam zrobić.
– Zgadza się – wyjaśniłam, cofając się do wyjścia.
– A nie potrzebna ci jakaś służąca? – zapytała nagle, z nadzieją podnosząc na mnie swój wzrok.
– Będziesz mieć wystarczająco na głowie... – stwierdziłam, marszcząc czoło, ale Leticia ponownie prychnęła, szybko mi przerywając.
– Chodzi o moją ciotkę. Szuka pracy i nigdzie nie może znaleźć roboty. Ma trójkę dzieci na utrzymaniu, bo ten cholerny pijak mój wuj nie pracuje. Mój ojciec chla, ale chociaż chodzi do roboty, a Stach tylko siedzi na kanapie i wali wódę – mówiła w dosyć prosty sposób, ale dopiero teraz zwróciłam na to większą uwagę. Nic dziwnego, że posługiwała się rynsztokowym słownictwem. Kto miał ją nauczyć manier, skoro wychowała się w takiej okolicy?
– Gdzie ona mieszka? – zapytałam, napotykając zaciekawione spojrzenie nastolatki. – Możesz mnie do niej zaprowadzić? – poprosiłam.


Co będzie dalej?
a)      Ciotka Leticii i jej dzieci przeprowadzą się do Ariany;
b)      Ciotka Leticii przeprowadzi się do Ariany;
c)      Wujek Leticii zabroni żonie przeprowadzki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz