wtorek, 5 grudnia 2017

Eliza: Rozdział 10, część 2

Do Serbii wjechaliśmy jakieś trzy i pół godziny później. Nie mieliśmy żadnego, nawet najmniejszego problemu z przejechaniem przez granicę. Przyznam szczerze, że trochę się tego obawiałam, w moich myślach wyobrażałam sobie obławę na Kosmę; już widziałam policję obstawiającą cały teren przejścia granicznego, polującą na nas… a raczej na niego.
Nie wiem czy się zawiodłam czy może wręcz przeciwnie, odczułam ulgę.
Do Belgradu jechaliśmy jeszcze kolejne dwie godziny tylko z krótkim przystankiem na tankowanie i łazienkę. Przez to, że spałam w samochodzie na początku drogi, teraz czułam się bardzo wypoczęta i rześka. Nawet brzuch przestał mnie boleć.
Wpatrywałam się w krajobrazy za oknem, zastanawiając się jak to możliwe by Kosma nie zapytał mnie nawet kim była dziewczyna, która rozpoznała mnie na zamku. Przecież nie wiedział jak blisko byłam z Magdą i czy nie znała się ona z moją siostrą czy jej narzeczonym. Na jego miejscu po prostu byłabym ciekawa… Ale na jego miejscu zapytałabym też grzecznie czy nie miałabym ochoty jechać na Bałkany, zamiast od razu mnie porywać. Cóż, mężczyźni kobiet nie zrozumieją i vice-versa.
– Nie zostaniemy w Serbii długo – zarządził nagle Kosma.
Po kilkugodzinnym milczeniu podczas jazdy jego głos był tak niespodziewany, że aż podskoczyłam ze stresu, że coś się stało.
– Słucham? – wydusiłam, próbując uspokoić kołatające serce.
Kosma chrząknął.
– Belgrad jest najbardziej oczywistym miejscem. Widziano nas w Hunedoarze, wiadomo, że po niej przekroczyliśmy granicę.
Rozumiałam, co mówił i musiałam się z nim zgodzić.
– Jakie jest prawdopodobieństwo, że twoja koleżanka rozmawiała już z Kamilą? – zapytał z pozoru spokojnie.
Teraz to ja chrząknęłam. Nie widziałam powodu aby kłamać, więc rozmyślałam na głos:
– Cóż, jest to możliwe. Miała jej numer... Z drugiej strony pewnie bardziej zadzwoniła na mój telefon, żeby zobaczyć czy odpowiem.
Spojrzałam na Kosmę z boku. Chyba go nie doceniałam. To oczywiste, że spędził ostatnie minuty, jak nie godziny, na opracowywanie strategii co dalej.
– Przecież nic się nie stało. Ona nie ma pewności…
– Ma – przerwał mi w połowie słowa. Widząc, że jeszcze niewiele z tego rozumiem, zabrał się za wyjaśnienia.
– Na stacji wyciągnąłem z walizki twoją komórkę, kiedy byłaś w toalecie. Koleżanka napisała wiadomość, że jest pewna, że cię widziała, tylko nie rozumie czemu nie odpowiedziałaś.
– Bo niepotrzebnie udawałeś, że to nie ja! – fuknęłam obrażona. Nawet nie zapytał mnie o zdanie, tylko podjął ją za mnie. – Mogłam zwyczajnie powiedzieć jej, że jestem na wakacjach i tyle.
– Trudno, stało się. Muszę teraz znaleźć bezpieczne miejsce. Jak tylko dotrzemy za pół godziny do Belgradu, zostawimy samochód i weźmiemy taksówkę na lotnisko.
– Kolejna podróż? – jęknęłam. Miałam dość podróży po jednym dniu.
– Nie marudź, wciąż mamy jeszcze kilkanaście dni przed sobą. Nie zamierzam odpuścić walkowerem.
Jego oczy świdrowały mnie przez kilka sekund, po czym zmuszone były powrócić na jezdnię, jeżeli nie chciał spowodować wypadku. On naprawdę wierzył, że ja z nim zostanę za te trzy tygodnie.
– Dobrze, już nic nie będę mówić, tylko… Może byśmy się tu gdzieś przenocowali, zwiedzili miasto nocą, a jutro wyruszyli dalej? – o dziwo moja propozycja spotkała się z jego aprobatą.
Wynajęliśmy mieszkanie na fałszywy dowód. Oczywiście, że dowody tożsamości miał przygotowane zarówno dla siebie, jak i dla mnie. Według nowych dokumentów byłam panią Rychlik, a Kosma był moim mężem. Eliza i Kosma Rychlik.
Nasz apartament (Kosma nie szczędził pieniędzy, a ku mojemu jeszcze większemu zdziwieniu miał ze sobą dinary serbskie, żeby zapłacić gotówką) był wielkości jakiś stu metrów. Mieliśmy własne jacuzzi i łóżko, na którym zmieściłyby się jakieś pięć osób. Do tego oddzielną kuchnię i barek oraz salon. Jak na mój gust, trochę zbyt wiele ekstrawagancji jak na jedną noc, ale udawałam, że mnie nie obchodzi co on robi ze swoimi pieniędzmi.
Wieczorem, po kolacji którą zjedliśmy w hotelu, w apartamencie czekało już na nas przygotowane jacuzzi. Widocznie obsługa tym się zajęła podczas naszej nieobecności. Do moich nozdrzy doleciał przyjemny zapach aromatycznych olejków. Oczywiście, Kosma nie pytał mnie w ogóle o zdanie, czy mam ochotę spędzić z nim wieczór w wannie, poprosił personel o nalanie wody, gdy tego nie słyszałam.
Rozważyłam za i przeciw kąpieli z Kosmą. W końcu uznałam, że skoro nie musiałam przy nim paradować nago (w walizce znalazł dla mnie kostium), to mogłam pozwolić sobie na to szaleństwo, jeżeli tylko będziemy rozmawiać i nie będzie się do mnie zbliżał. Zaakceptował te warunki, nie miałam więc powodów do obaw.
Kiedy poszłam przebrać się do toalety, natknęłam się jednak w salonie na walizkę. Nie byłabym sobą gdybym nie przeszukała jej. Zgodnie ze słowami Kosmy, znalazłam w jej środku swój telefon. Dobrze, że on zajmował się kąpielą, gdyby znalazł mnie z komórką w ręku, pewnie od razu utopiłby mnie w tym jacuzzi, dlatego pobiegłam do łazienki pod przykrywką zamiany stroju.
Serce zaczęło tłuc się jak oszalałe. Włączyć, nie włączyć. Włączyć. Naładowana bateria czy też nie?
Dopóki nie zobaczyłam wyświetlacza, myślałam, że śnię. Ale jednak, po minucie żmudnego oczekiwania, zobaczyłam małą, różową świnkę, którą odkąd pamiętam zawsze miałam na tapecie. Przełknęłam głośno ślinę, czułam się jakbym znalazła się na pustyni i nie miała czym zwilżyć ust.
Wiedziałam, że nie mam wiele czasu. Nie miałam go na pewno na czytanie wiadomości, dlatego od razu weszłam w spis kontaktów.
Teoretycznie nie mogłam do nikogo zadzwonić, ustalenia z Kosmą były ściśle określone. Ale gdybym tylko usłyszała głos Tomka….
Wybrałam jego numer. Oczekiwanie na połączenie było czymś najgorszym, czego doświadczyłam w życiu. Tym bardziej, że usłyszałam zza ściany naglący głos Kosmy:
– Chodź już, wszystko gotowe…
– Chwila – wychrypiałam, jedną ręką szukając kostiumu, żeby zaraz, jak tylko się rozłączę, błyskawicznie w niego przebrać, a drugą przytrzymując telefon.
– Słucham? – już chyba przy ostatnim sygnale odezwał się głos.
Nie był on jednak tym, który oczekiwałam.
– Słucham? – powtórzył kobiecy głos, kiedy ja zamarłam w bezruchu. Odstawiłam telefon, z niedowierzaniem sprawdzając czy wybrałam dobry numer. Nie było mowy o pomyłce. Rozłączyłam się.
Schowałam telefon za kratką wentylacyjną; to było jedyne miejsce które przyszło mi do głowy i mieściło mój ceglasty telefon. Przebrałam się z prędkością światła, starając się zachowywać normalnie.
Kiedy poszłam za ścianę obok, Kosma już siedział w jacuzzi, skutecznie sprowadzając mnie na ziemię:
– No, no, z takimi wymiarami to mogłabyś startować na miss…
Zawstydziło mnie to co powiedział. Nigdy nie miałam powodów aby ukrywać swoje ciało, ale ten komentarz spowodował, że najchętniej wolałabym dostać kostium jednoczęściowy. Tym bardziej, że nie przejrzałam się w lustrze, zbyt zaaferowana telefonem, więc nie wiedziałam czy żartował, czy mówił poważnie.
Miałam na sobie bikini, raczej skąpe, ale chociaż o dobrym rozmiarze. Było jednokolorowe z czarną obwódką dookoła.
– Przecież już mnie widziałeś – przypomniałam mu.
Nasz początek znajomości nie był czymś, z czego była dumna, więc zarumieniłam się jak piwonia.
– Wskakuj – zmienił temat pokazując na wodę, sam zamykając oczy z rozkoszy.
Albo zrobił to celowo żeby mnie bardziej nie krępować, albo po prostu było mu tak dobrze, że cieszył się tym stanem, ale byłam mu wdzięczna, że nie gapił się jak gramoliłam się do gorącej wody.
Jacuzzi mnie trochę uspokoiło. Przynajmniej mogłam spokojnie myśleć bo i Kosma się nie odzywał.
Na pewno przejęłam się faktem, że słyszałam głos kobiecy. Ale najbardziej przejęłam się tym, że nie był to nieznany dla mnie głos. Głos należał nie do kogo innego, jak do Basi, mojej przyjaciółki, ale i byłej Tomka.
Co ona u niego robiła? Przecież jeszcze miała być na wakacjach – myślałam, rozpaczliwie próbując wytłumaczyć Tomasza jakoś z tej sytuacji, ale nie widziałam możliwości. Sam fakt, że odebrała jego komórkę wiedząc, że ja dzwoniłam, był dziwny. I to pytanie, słucham? Na pewno wiedziała od Kamili, że zostałam porwana, powinna prędzej zapytać gdzie jestem, w końcu dzwoniłam ze swojego numeru…
Coś się stało? – zapytał Kosma, węsząc już coś niedobrego. Przybliżył się do mnie, żeby pewnie jeszcze bardziej móc ze mnie „czytać”.
– Martwię się – musiałam bardzo szybko wymyślić historię na poczekaniu, żeby przestał tropić. Zarzekanie się, że wszystko gra, byłoby pozbawione kompletnego sensu. – Znowu ucieczka, moglibyśmy tu zostać dłużej.
Przymrużył oczy niczym detektyw. Z wolna pokiwał głową.
– Wiem, ale kwestie bezpieczeństwa muszę zachować.
– W porządku – udałam zawiedzioną. A może…
Poczułam skręt w żołądku. A może Tomasz z Basią się zeszli? Może wyjaśnili sobie nieporozumienia? Jak inaczej interpretować zaistniałą sytuację?
Byłam tak zamyślona, że nawet nie spostrzegłam, co knuł Kosma. Dopiero kiedy poczułam jego usta, zrozumiałam, że mnie pocałował.


Co wydarzy się dalej?
A)    Okaże się, że Basia z Tomkiem są parą;
B)    Eliza z Kosmą polecą do innego kraju;
C)    Eliza odepchnie Kosmę i rozkaże mu nigdy więcej się do niej nie zbliżać;
D)    Kosma znajdzie telefon w łazience.

4 komentarze:

  1. Ja bym chciał aby znalazł telefon, bo chyba jestem spragniony dramatów. A poważnie, to takie coś by do niego pasowało, bo on myśli logicznie, zawsze stara się być o krok przed wszystkimi. Nie sądzę, by popełnił taką gafę i pozostawił walizkę z telefonem ot tak. Może chciał sprawdzić Elizkę, a może jest w zmowie z Baśką i może numer Tomka był tylko zatytułowany Tomasz, ale pod tą nazwą kryło się coś zupełnie innego.
    Uważam też, że Elizka jest głupia. Powinna wykorzystać czas na napisanie SMSa do siostry, Leona, na policje, na każdy numer jaki tylko jej się skądś kojarzy, że jest tu i tu, w takim hotelu i takim, z takim Kosmą co ją porwał i że zmierzają na lotnisko. To mogłoby ją uratować.
    Nie sądzę też, by Kosma ją utopił w wannie. Za bardzo mu zależy, za dużo już poświęcił, by sam się pozbyć tego o co tyle się starał.
    Dziwi mnie też, że fałszywy dowód wyrobiony został na inne nazwisko, ale na te same imiona. Zazwyczaj zmienia się wszystkie dane.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też jestem za opcją D, ale również myślę, że do Elizy pasowałoby C. Nawet jeśli jest zazdrosna o Tomka lub boi się, że go straciła wątpię by rzuciła się w ramiona Kosmy na pocieszenie.
    Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały! :)

    OdpowiedzUsuń