PROPOZYCJA
W
niedzielę wieczorem pojechałam do Leticii. Na szczęście pamiętałam gdzie
mieszka, gdyż przed śmiercią Anthony podał mi nazwę ulicy, która była podobno
istnym gettem biedoty i szerzącej się na niej patologii.
Kiedy wysiadałam z samochodu na
zatęchłej ulicy, zastanawiałam się czy będę miała czym wrócić z obrzeż miasta.
Ponad tuzin młodzieniaszków w łachmanach przyglądał się zwykłemu MES-owi, jakby
właśnie zobaczyli statek kosmiczny. Ja również wzbudziłam niemałą sensację w
ołówkowej zielonej spódnicy i kremowej bluzce z długim rękawem. Wyglądałam na
pewno nietypowo w tych rejonach. Ulica była poorana wielkimi dziurami, przez co
z trudem szłam naprzód w jasnych szpilkach – mimo wszystko nie żałowałam, że
założyłam elegancki strój. Przyszłam bowiem złożyć ofertę Leticii i chciałam,
żeby dziewczyna potraktowała ją poważnie.
Ludzie na ulicy mówili na głos.
Wszyscy, bez wyjątku, nawet małe dzieci. Ja postanowiłam na razie nie chwalić
się swoją umiejętnością. Na pewno znalazłyby się tu chętne osoby, które w
zamian za pieniądze szybko by na mnie doniosły. Podeszłam do młodzieniaszków,
stojących przy wyrwanej bramie.
–
Będziecie tak uprzejmi i powiecie mi, gdzie mieszka Leticia? – zapytałam,
mając nadzieję, że samo imię wystarczy. Nie miałam pojęcia, jakie nastolatka posiadała
nazwisko.
W
Ciszy nazwiska były rzadkością. Po wojnach nie było już tylu ludzi, a wszystkie
nacje zmieszały się, przez co używano jedynie imion, których nie zmieniano na
jeden konkretny język. Każde imię mogło różnie przecież brzmieć, skoro
pochodziło z dawnych państw – Tom, Thomas, Tommaso, Tomasz, Tomás itd., więc
ono zazwyczaj nam wystarczało.
– Tam – odpowiedział na głos jakiś
dwunastoletni rudzielec, pokazując ręką w lewą stronę. Po chwili rozwinął swoją
wypowiedź w myślach, jakby sam nie wiedział jak ma się ze mną kontaktować, na
głos czy telepatycznie. – Trzecie drzwi.
– Dziękuję
– odesłałam chłopcom, uśmiechając się przyjaźnie. Spojrzałam na ich porozrywane
spodnie i brudne koszule. Większość z nich była starsza od Victora, jeden
chłopiec mógł mieć nawet szesnaście lat, ale wszyscy byli bardzo zaniedbani. – Czy przypilnujecie mi samochodu w zamian
za banknot dla każdego z was? – zapytałam, knując w głowie mały plan. Nie
mogłam dać chłopcom pieniędzy ot tak, gdyż obawiałam się, że poczuliby się
urażeni, traktując to jako jałmużnę. Wymyśliłam zatem, żeby zrobili mi
przysługę w zamian za pieniądze. Byłaby to obustronna korzyść, gdyż ja również
potrzebowałam samochodu, by wrócić do rezydencji i nie musiałabym obawiać się,
że ktoś go ukradnie. Dzieci zaczęły szeptać między sobą, jakby zszokowane taką
propozycją.
–
Jasne – odrzekł piegaty chudzielec naprzeciwko, który był najwidoczniej
przywódcą tego stada. Kiwnęłam głową i odrobinę uśmiechnęłam się. Nie było
trudno ich przekonać, ale teraz czekało mnie cięższe zadanie.
Odwróciłam
się w przeciwną stronę i zaczęłam iść w stronę drzwi, gdzie miała mieszkać
Leticia. Musiałam wyglądać dość dziwnie, krocząc dostojnie, lecz niewiarygodnie
powoli. Bałam się, że gdy przyspieszę mogę się przewrócić, dlatego stawiałam
małe kroki. Nie miałam wprawy w chodzeniu na obcasach, czego teraz pożałowałam.
Po kilkunastu sekundach, które trwały dla mnie jak nieskończoność, stanęłam
przed chyboczącymi się drzwiami, które sprawiały wrażenie, jakby zaraz miały na
mnie runąć.
Zapukałam dwa razy, odsuwając się w
prawą stronę na wypadek gdyby drzwi naprawdę wyleciały z zawiasów. Nie minęła
nawet minuta, gdy w wejściu ukazała się nastolatka. Nie miałam pewności czy
dziewczyna będzie pamiętać kim jestem, ale Leticia szybko rozwiała moje
wątpliwości.
–
Ty? Co ty tu robisz? – zapytała, rozpoznając mnie od razu. Dała mi odczuć, że
nie spodziewała się mojej wizyty.
–
Przepraszam, że cię nie uprzedziłam – zaczęłam na głos, zdając sobie sprawę, że
nikt mnie nie widzi, a dziewczyna wie, że umiem mówić, lecz jak dotąd mnie nie
wydała. – Czy mogę wejść? – zapytałam uprzejmie, ściskając mocno swoje ręce.
Nie wiedziałam co zrobiłabym, gdyby zatrzasnęła mi drzwi przed nosem. Na
szczęście, nie zrobiła tego. Co prawda nie odpowiedziała też na pytanie, ale
cofnęła się w głąb pomieszczenia, przytrzymując mi rozbujane wejście.
Weszłam do środka, próbując
przyzwyczaić wzrok do panującej ciemności, gdy dziewczyna zamknęła za nami
drzwi. Byłyśmy w małej izdebce, nie mającej więcej niż piętnaście metrów.
Zauważyłam, że w rogu pokoju stał stół, na którym leżały książki szkolne, jakby
dziewczyna była w trakcie odrabiania pracy domowej. To stamtąd dolatywało nikłe
światło, jedyne, jakie było w pomieszczeniu.
–
Słyszałam, co się stało – zaczęła rudowłosa, widząc, że rozglądam się po
pokoju. Zapewne chciała mnie pośpieszyć, a pomyślała, że przyszłam w związku ze
śmiercią Anthony’ego. Przeniosłam na nią wzrok. – Kto to zrobił? – zapytała
ostro.
Co zrobi Ariana?
A) Zdradzi
Leticii, co wie o śmierci Anthony’ego;
B) Powie,
że nie przyszła o tym rozmawiać i powie o ofercie;
C)
Skłamie na temat śmierci Anthony’ego.
To ostatnio jakaś Wasza moda, by pisać tak krótko?
OdpowiedzUsuńMyślałem, że przed nowym rokiem już tutaj nie zajrzę, a jednak bezsenność trzeba było jakoś wykorzystać.
O rozdziale za dużo nie powiem, może jedynie tyle, że sytuacja z Ciszy skojarzyła mi się z klimatami Rio i tym podobnymi, tam też nie ma klasy średniej, zresztą u nas też w końcu zaniknie, już powoli świat zaczyna się dzielić na dwie grupy - biednych nędzarzy i bogatych ponad stan. Tak więc to co przedstawione w tym opowiadaniu, to smutne, ale jednak prawdziwe.
Adrianna zachowa profeskę i powie, że przyszła z propozycją, a nie w sprawie śmierci Antośka.
Ariana :P
UsuńDziękuję w imieniu siostry za komentarz :)
B, zdecydowanie :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że możemy znowu poczytać o Leticii, bo jest ona inna od pozostałych bohaterów, przez co czekam na kolejną część z niecierpliwością :)
Czy jest opcja żeby dziewczyny się zaprzyjaźniły? Tragedia zbliża do siebie, więc może?
Dziękujemy obie - ja z siostrą :)
Usuń