ZEMSTA
Mierzyliśmy
się chwilę wzrokiem, aż José uśmiechnął się kwaśno i pokazał ręką w lewą
stronę.
–
Drogę do pokoju znasz – wymamrotał mrużąc oczy jak gdyby próbował domyślić się
po co właściwie przyszłam. Poczułam tymczasową ulgę niczym olbrzymi kamień
spadający mi właśnie z serca. Odniosłam małe zwycięstwo, ale to był dopiero
początek.
Ruszyłam
przed siebie wąskim korytarzem prowadzącym do salonu. Rzeczywiście, wiedziałam
gdzie iść, gdyż najpierw niejednokrotnie przyjeżdżałam z Anthonym po mleko dla
psów uratowanych z laboratorium, a potem... No właśnie. Poczułam skurcze w
żołądku na myśl, że ostatnim razem byłam w tym domu z przyjacielem, rozmawiając
z José o porwaniu Halszki.
–
Kiedy będziesz znowu nawijać to podaj mi w tym choć jeden dobry powód, dlaczego
miałbym ci pomóc – powiedział złośliwie blondyn kiedy już spoczęliśmy na sofie.
Oczywiście zachował bezpieczny dla siebie dystans, siadając na jej brzegu.
Zastanowiłam
się przez moment czy chłopak wszystkich traktuje z taką pogardą czy jestem
wyjątkiem, ale niestety widziałam go jedynie rozmawiającego ze mną bądź
Anthonym. Mojego przyjaciela niejako szanował, ale może było to spowodowane
tym, że obaj byli przedstawicielami płci męskiej. Mnie wręcz nie znosił, ale
jako że nie widziałam go w towarzystwie innych kobiet, nie miałam porównania
jak odnosił się do nich.
Blondyn
zarzucił niedbale stopę na lewe kolano i oparł się lekceważąco o kanapę.
Pokiwałam z niedowierzaniem głową. Zapewne nie oglądał wiadomości, w których
była informacja o napaści na przyjęciu.
–
Czy ty naprawdę nie słyszałeś, co się stało? – zapytałam powściągliwie.
Obróciłam głowę w poszukiwaniu telewizora. Znalazłam kilka mebli, stół i
krzesła, ale tak jak się spodziewałam, żadnego telewizora.
–
Oświeć mnie – José wydawał się być znudzony naszą rozmową. Spojrzał na mnie z
rezerwą, opuszczając swoje dłonie na kolana.
Postanowiłam
nie owijać w bawełnę i powiedzieć wprost, co mnie spotkało.
–
Moja rodzina i rodzina Anthony’ego nie żyje, włącznie z nim samym. Zdziwiony? –
zapytałam sarkastycznie, wyczuwając, że drży mi głos.
–
Nie bardzo – odrzekł, przekrzywiając głowę w moim kierunku. Zmarszczyłam brwi,
ale zanim zdążyłam zastanowić się nad jego odpowiedzią, José dodał: – To co ty tu ciągle robisz?
Spuściłam
głowę, bojąc się, że za chwilę mogę się rozpłakać. Nie potrafiłam zrozumieć jak
blondyn może być tak okrutny i nie wykazywać jakiejkolwiek empatii. Nie
łudziłam się, że będzie mi współczuł, ale liczyłam na to, że przejmie się choć
w minimalnym stopniu śmiercią swojego kolegi.
–
Mnie też próbowano zabić i uwierz, najchętniej sama bym to zrobiła, więc daruj
sobie ironię – odburknęłam, ledwo opanowując szloch. Pociągnęłam rękaw bluzki
by ukryć wystający bandaż. – Z całego przyjęcia przeżył tylko Victor, brat
Anthony’ego, który nie ma teraz nikogo, oprócz mnie. Muszę się go adoptować i
zapewnić mu bezpieczeństwo.
–
Jasne, tylko nie becz, bo nie zrobi to na mnie wrażenia – zripostował zawzięcie
chłopak, ostrzegając mnie bym nie ważyła się rozpłakać. Zmełłam w ustach
przekleństwo, myśląc, że troszczy się on tylko o zwierzęta, a los ludzi w ogóle
go nie obchodzi...
Chyba
chciałam go zranić, bo wysapałam na bezdechu:
–
Lotka również zdechła.
Na
kilkanaście sekund zapadła niczym niezmącona cisza, po której spojrzałam na José
z niechęcią. Dopiero teraz zobaczyłam zmianę w jego twarzy. Był jakby… smutny?
Wzięłam kilka głębokich wdechów, próbując się uspokoić.
–
Wyłączono prąd zarówno w Lagunie, gdzie udaliśmy się z Anthonym, jak i w
pałacu, kiedy odbywało się nasze przyjęcie. Zaatakowali nas mężczyźni w
kominiarkach i tak jakoś pomyślałam, że to Państwo Podziemne, może się
pomyliłam, ale…
–
Nie pomyliłaś się, to oni – stwierdził z
przekonaniem chłopak, spoglądając na mnie z boku. Przez moment wyglądał na
kogoś, kto bije się z własnymi myślami, ale już po chwili znowu zmienił wyraz
twarzy na pogardliwy.
Przynajmniej
blondyn potwierdził moje przypuszczenia odnośnie napastników i wiedziałam teraz
z kim mam walczyć. Miałam choć jeden plus z tego, że do niego przyszłam. Skąd
jednak po kilku szczątkowych informacjach José mógł być tak pewny, że to oni?
Wiedział jak działali bo długo należał do tej organizacji, czy też może
odwrotnie – uciekł od nich szybko? Dziwnym było to, że kiedyś z nimi
współpracował, a teraz żyje jak odludek, nie ma kontaktu niemal z żadnym
człowiekiem.
–
To jak, pomożesz mi czy nie? – zapytałam odsuwając swoją dumę na bok. Błagałam
w duchu, by José zmiękł i zdradził mi jak mam się skontaktować z Państwem
Podziemnym.
Zmarszczył
delikatnie czoło, pochylając się naprzód.
–
Powiedzmy, że mógłbym dowiedzieć się jak do nich dotrzeć. Bo jak sama
zaobserwowałaś kiedyś miałem, ale teraz już nie mam z nimi kontaktu – zaczął
ogólnikowo. – Ale nic ci nie zdradzę dopóki nie powiesz mi, co zamierzasz dalej
zrobić.
Oczywiście,
że było jakieś „ale”, mogłam się spodziewać, że José nie pomoże mi za darmo.
Cóż i tak chciałam podzielić się z nim swoją wiedzą. Mój przyjaciel radził mi,
żeby mu zaufała, więc postanowiłam to zrobić.
–
Anthony’ego zabił Kamal, który również musiał działać dla Państwa –
powiedziałam pewnie, momentalnie smutniejąc. – Mnie uratował Pierre, ale dalej
nie jestem bezpieczna. Gdy Kamal dowie się, że żyję, spróbuje ponownie. A sam
wiesz, że on ma koneksje w policji. Za śmierć Halszki, bo sam mi się przyznał,
że ją zabił, nie pójdzie siedzieć, więc nigdzie nie mogę tego zgłosić –
stwierdziłam, przygryzając dolną wargę. – Zatem Kamal działa na dwa fronty, w
tym dla Państwa Podziemnego. Nie wiem, pewnie PP chciało wybić ważne
osobistości Ciszy – wyjawiłam swoje przypuszczenia na głos. – Byli tam wpływowi
ludzie, biznesmeni i...
–
Twój ojciec – dopowiedział José, podnosząc przy tym jedną brew.
–
Słucham? – zapytałam, nie bardzo pojmując dlaczego fakt, że mój tata był na
przyjęciu miał jakiekolwiek znaczenie.
–
Naprawdę tak ciężko to pojąć? – chłopak wydawał się nagle ożywić. Jego oczy
rozbłysły w ekscytacji. – Dzięki niemu wynaleziono telepatię, to jasne, że on
też był celem. Dodatkowo był jednym z właścicieli bardzo potężnej firmy, która
ma…
–
Teraz ja nim jestem – przerwałam mu wypowiedź, dalej nie rozumiejąc, w jakim
celu blondyn nawiązywał do mojego zmarłego taty.
–
I nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, co to oznacza, zdumiewające... – głos
chłopaka znowu przybrał sarkastyczny ton.
–
Nieważne, nie mam czasu się nad tym zastanawiać – syknęłam, łapiąc się za
czoło. José celowo próbował mnie zdenerwować, abym sama jak najszybciej wyszła,
ale nie mogłam mu dać tej satysfakcji. – Muszę dostać się do kogoś z nich, bo
jak już wspomniałam, kiedy się dowiedzą, że przeżyłam, spróbują ponownie. Nie
dbam o siebie, ale Victor wtedy zostanie sam. A ja nie mogę na to pozwolić.
Przysięgłam Anthony’emu, że się nim zajmę, nie mogę złamać tej obietnicy.
Blondyn
podniósł pytająco brwi.
–
Więc co? Chcesz zostać szpiegiem? Myślisz, że się nadajesz? – zadrwił ze mnie,
ale nie miałam zamiaru się tym przejmować. Stawka była za wysoka, bo było nią
życie jedynej rodziny jaka mi pozostała. Przyszłość Victora była dla mnie
najważniejsza, więc nie mogłam poddać się przez byle José.
–
Nie wiem, ale mogę być dla nich cenna – odpowiedziałam. – Jestem teraz jedynym
właścicielem firmy J&J, na pewno ucieszą się jak w zamian za bezpieczeństwo
się do nich zwrócę.
Kiwnął
głową, jakby przyznał mi w myślach rację. Pomyślałam, że dziwne jest to, że
zwierzam się osobie, której dobrze nie znam, a co gorsze, nawet nie lubię. Ale
czy miałam inną możliwość? Blondyn był moim jedynym łącznikiem z Państwem
Podziemnym.
–
I co? Zamierzasz dla nich pracować? – dopytał, niemal śmiejąc mi się w twarz.
Podejrzewam, że sądził, iż nie nadaję się do roli szpiega, ale ja byłam innego
zdania. Pierre miał rację – zmieniłam się. Byłam gotowa zrobić wszystko dla
Victora.
–
Tak. Żeby zdobyć ich zaufanie – oświadczyłam. Nie miałam zamiaru współpracować
z Państwem Podziemnym na stałe, tylko na czas aby ochronili mnie przed nasłanym
przez nich Kamalem.
–
A potem, co? – zagadnął mnie ponownie José.
No
właśnie, co potem? Jeśli to oni zabili moją rodzinę, to musiałam się na nich
zemścić, nie widziałam innej opcji.
–
Potem zniszczę całe Państwo Podziemne i tego, kto za to odpowiada – oznajmiłam
z mocą, sama nie będąc w pełni świadoma tego, że od dawna miałam przygotowaną
odpowiedź na to pytanie.
Czy
Ariania zemści się?
A) Ariana
zemści się na Kamalu;
B) Ariana
zemści się na Państwu Podziemnym;
C)
Ariana
zemści się na Kamalu i Państwie Podziemnym;
D) Ariana
nie zemści się.
Może C? Wydaje mi się to najbardziej logiczne :)
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu swoim i siostry :)
UsuńJa jestem realistą i wydaje mi się, że ona nie ma żadnych szans, by się zemścić. To słaba dziewczynka, która nie ma o niczym pojęcia. Jak więc miałaby ich np... powybijać? Jeszcze Kamala, ok, ale całe państwo podziemne... nie, to by było mocno nierealne i za kolorowe.
OdpowiedzUsuńTeż tego nie widzę, ale kto wie :) Może nie tyle powybijać, co zniszczyć od środka?
UsuńDziękujemy.