poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Eliza: Rozdział 9, część 1

CZTERY TYGODNIE


Kosma pogłaskał mnie po policzku. Pistolet wżynał się w mój brzuch, a wiedza o tym, że był naładowany i mógł lada moment wystrzelić napawała mnie strachem. Tylko ta spluwa nas rozdzielała. Znów byłam bliska śmierci, strzał z pistoletu, nawet ten niekontrolowany, mógł zabić zarówno mnie jak i jego.
            Podniósł się. Chyba pomyślał o tym samym bo sięgnął po broń i chwilę się nią bawił. Usiadł obok mnie i gorzko westchnął.
            Ja wciąż leżałam sztywno a kolejne wylane łzy wsiąkały w kołdrę. Czułam się tak jakby mnie odtrącił a może nawet i zgwałcił. Byłam z jednej strony zła, że mnie już nie całował, z drugiej wdzięczna. Psychicznie czułam się jak wrak człowieka. Nie, ja byłam tym wrakiem bo omal nie zdradziłam człowieka, którego kochałam. Tomek walczył o życie w szpitalu a ja całowałam się z osobą, która to spowodowała…
Podniosłam się po kilku minutach choć Kosma nie ruszył się nawet o centymetr. Rozmyślał. Twarz miał skupioną. Jego bliska obecność nie działała na mnie dobrze. Pomyślałam, że był bardzo przystojny z tymi rozwianymi włosami. Wbiłam sobie paznokcie w skórę – zadając sobie ból chciałam skarcić się za kosmate myśli. Nie wiedziałam co się ze mną działo.
– Tomek wyszedł ze szpitala – powiedział nagle, przez co odpłynęły mi wszystkie kolory z twarzy.
– Co? – wyjąkałam z trudem. – To wyzdrowiał?
Na to nie odpowiedział. Znów westchnął, po czym niechętnie kiwnął głową. Spojrzał na mnie i moją reakcję.
Moja mina musiała bez bezcenna bo zaśmiał się widząc jak warga drga mi ze wzruszenia. Ale ja… po prostu byłam szczęśliwa, że Tomkowi się polepszyło, że jednak nie walczył już o swoje być albo nie być. Nie musiałam się o niego już martwić.
Byłam tak zadowolona, że nawet miałam ochotę przytulić się do Kosmy, czego oczywiście jednak nie zrobiłam z oczywistych względów. Nie chciałam aby sobie pomyślał, że informacja o dobrym stanie zdrowia mojego chłopaka mogła zmienić coś w naszej relacji.
– Daj mi kilka tygodni – poprosił znienacka.
Zmarszczyłam brwi. Nie pojmowałam o co teraz może mu chodzić.
– Nie bardzo rozumiem – mruknęłam pod nosem.
Kosma złapał mnie za dłoń.
– Proszę cię o to abyś przez cztery tygodnie nie próbowała uciec – szepnął klękając obok łóżka.
Dziwnie się czułam. Poczułam jakieś motylki w brzuchu. Z jakiegoś powodu nigdy nie doświadczyłam bardziej romantycznej sytuacji i, choć tego nie chciałam, bardzo mi się ona podobała.
– Dalej nie pojmuję. Powiedziałeś…
– Tak i teraz zmieniam zdanie – przywarł ustami do mojej dłoni. – Puszczę cię wolno jeżeli po tych czterech tygodniach będziesz dalej chciała wrócić do Polski.
O nie – jęknęłam w myślach. Wizja możliwości swobodnego powrotu do kraju była bardzo kusząca, ale właśnie proponował mi abym przestała być jego zakładnikiem. Wolałam określać się w myślach jako porwana, dzięki temu było mi łatwiej widzieć w Kosmie potwora. Nie dość, że właśnie dowiedziałam się, że Tomek jest zdrowy, nie dość, że zrozumiałam, że czuję do Kosmy pożądanie, to jeszcze miałam tu zostać dobrowolnie?
– A co jeśli się nie zgodzę? – odparłam wymijająco. – Co jeśli nawet zaraz spróbuję uciec? Zabijesz mnie?
– Nie – zaczął głaskać moją dłoń, po czym spojrzał na mnie z namiętnością. – Zabiję siebie.
Kolejny szantaż. Tylko że takiego szantażu się nie spodziewałam, choć wiedziałam, że był spowodowany tym, co zobaczył. Nie byłam w stanie go zabić, więc to znaczyło, że jego życie było dla mnie ważne; że żywiłam do niego jakieś serdeczne uczucie.
Po moim ciele przebiegły ciarki. Nawet nie wiedziałam, że dłoń była tak podatna na czułości. Wyrwałam rękę.
Cztery tygodnie to nie było dużo. Cztery tygodnie to dwadzieścia osiem dni. Jeżeli to miała być moja szansa, mogłam na nią przystać. Nie musiałam już próbować uciekać, Kosma sam otworzy mi drzwi za miesiąc. Zgodziłam się.
– Okej – mruknęłam. – Cztery tygodnie, ani dnia dłużej. Cztery tygodnie i wracam do domu.
– Zobaczymy – uśmiechnął się z wyższością.
Zastanowiłam się. Jeżeli miałam przestać być zakładnikiem, chyba mogłam już z kimś porozmawiać.
– Czy to oznacza, że mogę dostać swoją komórkę? – podejrzewałam, że chłopak gdzieś ją przy sobie miał, albo chociaż kartę SIM. Jego wzrok nie napawał jednak optymizmem.
– Nie – potwierdził moje przypuszczenia, po czym wstał z grobową miną.
Jako że nic nie chciał dodać, wzięłam sprawy w swoje ręce.
– Jeżeli mam już nie uciekać, musimy być ze sobą szczerzy – wiedziałam, że o czymś nie chciał mi mówić, ale byłam nieubłagana. – Kosma?
– Od tego nie ma powrotu – zaczął. – Za cztery tygodnie albo ze mną zostaniesz i pojedziemy dalej, albo wrócisz sama do Polski.
Ściągnęłam brew w jedną linię. Czemu nie mogliśmy wrócić razem?
– Będziesz podróżować dalej?
– Będę musiał – jego kąciki ust były podniesione, ale wypowiedział to z bólem, mogłam to dobrze poznać.
– To znaczy?
Toczył ze sobą wewnętrzną walkę o to czy mówić dalej, czy milczeć. Wiedział jednak, że aby zdobyć zaufanie trzeba też na nie zapracować. 
– Nie mogę wrócić do kraju. Policja mnie szuka.
Na początku chciałam zapytać co takiego naskrobał, że tak zalazł funkcjonariuszom za skórę a nawet zakpić pytaniem czy już sylwetki z jego podobizną wiszą na każdym rogu z podpisem ścigany. Potem się zreflektowałam, że chodziło przecież o moje porwanie.
– Och – wyrwało mi się. – Jak się dowiedzieli? Przecież zostawiłeś list…
– Tak – przyznał. – Ale kiedy zadzwoniłaś do Kamili, ta powiadomiła służby o twoim uprowadzeniu.


Co wydarzy się dalej?
A)    Kosma zabierze Elizę na wycieczkę;
B)    Kosma z Elizą zmienią państwo;
C)    Eliza spróbuje jednak uciec;
D)    Kosma z Elizą pójdą na imprezę.

6 komentarzy:

  1. Poproszę A i B.

    OdpowiedzUsuń
  2. No niestety się spóźniłam z wybieraniem opcji, ale tak jest super :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przekonuje mnie trochę myślenie Elizy, jest takie... ciężko mi je kupić. Jest trochę tak jakby w sposób medyczny tłumaczyła samą siebie. Wydaję mi się, że osoba z syndromem przyzwyczajania się do oprawcy myśli w nieco inny sposób, a już z pewnością nie tłumaczy tak swoich zachowań, raczej po prostu coś odczuwa, wydaje jej się to takie i powstałe z takiego powodu i tyle. Odnoszę wrażenie, że tłumaczysz bardziej dla czytelników, przez to tak dokładnie, ale przez to postać traci na realizmie, zwłaszcza, że piszesz w pierwszej osobie, co innego gdybyś pisała w trzeciej.
    Zaś jeśli chodzi o propozycje Kosmy to układ czterech tygodni... nie sądzę, by po tym ich minięciu tak po prostu Elizę wypuścił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zwróciłam na to uwagi, a pewnie masz rację.
      Dziękuję za komentarz! :)

      Usuń