CZTERY TYGODNIE
Kosma pogłaskał mnie po policzku. Pistolet wżynał się
w mój brzuch, a wiedza o tym, że był naładowany i mógł lada moment wystrzelić
napawała mnie strachem. Tylko ta spluwa nas rozdzielała. Znów byłam bliska
śmierci, strzał z pistoletu, nawet ten niekontrolowany, mógł zabić zarówno mnie
jak i jego.
Podniósł
się. Chyba pomyślał o tym samym bo sięgnął po broń i chwilę się nią bawił. Usiadł
obok mnie i gorzko westchnął.
Ja wciąż
leżałam sztywno a kolejne wylane łzy wsiąkały w kołdrę. Czułam się tak jakby
mnie odtrącił a może nawet i zgwałcił. Byłam z jednej strony zła, że mnie już
nie całował, z drugiej wdzięczna. Psychicznie czułam się jak wrak człowieka.
Nie, ja byłam tym wrakiem bo omal nie zdradziłam człowieka, którego kochałam.
Tomek walczył o życie w szpitalu a ja całowałam się z osobą, która to
spowodowała…
Podniosłam się po kilku minutach choć Kosma nie ruszył
się nawet o centymetr. Rozmyślał. Twarz miał skupioną. Jego bliska obecność nie
działała na mnie dobrze. Pomyślałam, że był bardzo przystojny z tymi rozwianymi
włosami. Wbiłam sobie paznokcie w skórę – zadając sobie ból chciałam skarcić się
za kosmate myśli. Nie wiedziałam co się ze mną działo.
– Tomek wyszedł ze szpitala – powiedział nagle, przez
co odpłynęły mi wszystkie kolory z twarzy.
– Co? – wyjąkałam z trudem. – To wyzdrowiał?
Na to nie odpowiedział. Znów westchnął, po czym
niechętnie kiwnął głową. Spojrzał na mnie i moją reakcję.
Moja mina musiała bez bezcenna bo zaśmiał się widząc
jak warga drga mi ze wzruszenia. Ale ja… po prostu byłam szczęśliwa, że Tomkowi
się polepszyło, że jednak nie walczył już o swoje być albo nie być. Nie
musiałam się o niego już martwić.
Byłam tak zadowolona, że nawet miałam ochotę przytulić
się do Kosmy, czego oczywiście jednak nie zrobiłam z oczywistych względów. Nie
chciałam aby sobie pomyślał, że informacja o dobrym stanie zdrowia mojego
chłopaka mogła zmienić coś w naszej relacji.
– Daj mi kilka tygodni – poprosił znienacka.
Zmarszczyłam brwi. Nie pojmowałam o co teraz może mu
chodzić.
– Nie bardzo rozumiem – mruknęłam pod nosem.
Kosma złapał mnie za dłoń.
– Proszę cię o to abyś przez cztery tygodnie nie
próbowała uciec – szepnął klękając obok łóżka.
Dziwnie się czułam. Poczułam jakieś motylki w brzuchu.
Z jakiegoś powodu nigdy nie doświadczyłam bardziej romantycznej sytuacji i,
choć tego nie chciałam, bardzo mi się ona podobała.
– Dalej nie pojmuję. Powiedziałeś…
– Tak i teraz zmieniam zdanie – przywarł ustami do mojej
dłoni. – Puszczę cię wolno jeżeli po tych czterech tygodniach będziesz dalej
chciała wrócić do Polski.
O nie – jęknęłam
w myślach. Wizja możliwości swobodnego powrotu do kraju była bardzo kusząca,
ale właśnie proponował mi abym przestała być jego zakładnikiem. Wolałam określać
się w myślach jako porwana, dzięki
temu było mi łatwiej widzieć w Kosmie potwora. Nie dość, że właśnie
dowiedziałam się, że Tomek jest zdrowy, nie dość, że zrozumiałam, że czuję do
Kosmy pożądanie, to jeszcze miałam tu zostać dobrowolnie?
– A co jeśli się nie zgodzę? – odparłam wymijająco. –
Co jeśli nawet zaraz spróbuję uciec? Zabijesz mnie?
– Nie – zaczął głaskać moją dłoń, po czym spojrzał na
mnie z namiętnością. – Zabiję siebie.
Kolejny szantaż. Tylko że takiego szantażu się nie
spodziewałam, choć wiedziałam, że był spowodowany tym, co zobaczył. Nie byłam w
stanie go zabić, więc to znaczyło, że jego życie było dla mnie ważne; że
żywiłam do niego jakieś serdeczne uczucie.
Po moim ciele przebiegły ciarki. Nawet nie wiedziałam,
że dłoń była tak podatna na czułości. Wyrwałam rękę.
Cztery tygodnie to nie było dużo. Cztery tygodnie to
dwadzieścia osiem dni. Jeżeli to miała być moja szansa, mogłam na nią przystać.
Nie musiałam już próbować uciekać, Kosma sam otworzy mi drzwi za miesiąc.
Zgodziłam się.
– Okej – mruknęłam. – Cztery tygodnie, ani dnia
dłużej. Cztery tygodnie i wracam do domu.
– Zobaczymy – uśmiechnął się z wyższością.
Zastanowiłam się. Jeżeli miałam przestać być
zakładnikiem, chyba mogłam już z kimś porozmawiać.
– Czy to oznacza, że mogę dostać swoją komórkę? –
podejrzewałam, że chłopak gdzieś ją przy sobie miał, albo chociaż kartę SIM.
Jego wzrok nie napawał jednak optymizmem.
– Nie – potwierdził moje przypuszczenia, po czym wstał
z grobową miną.
Jako że nic nie chciał dodać, wzięłam sprawy w swoje
ręce.
– Jeżeli mam już nie uciekać, musimy być ze sobą
szczerzy – wiedziałam, że o czymś nie chciał mi mówić, ale byłam nieubłagana. –
Kosma?
– Od tego nie ma powrotu – zaczął. – Za cztery
tygodnie albo ze mną zostaniesz i pojedziemy dalej, albo wrócisz sama do
Polski.
Ściągnęłam brew w jedną linię. Czemu nie mogliśmy
wrócić razem?
– Będziesz podróżować dalej?
– Będę musiał – jego kąciki ust były podniesione, ale
wypowiedział to z bólem, mogłam to dobrze poznać.
– To znaczy?
Toczył ze sobą wewnętrzną walkę o to czy mówić dalej,
czy milczeć. Wiedział jednak, że aby zdobyć zaufanie trzeba też na nie
zapracować.
– Nie mogę wrócić do kraju. Policja mnie szuka.
Na początku chciałam zapytać co takiego naskrobał, że
tak zalazł funkcjonariuszom za skórę a nawet zakpić pytaniem czy już sylwetki z
jego podobizną wiszą na każdym rogu z podpisem ścigany. Potem się zreflektowałam, że chodziło przecież o moje
porwanie.
– Och – wyrwało mi się. – Jak się dowiedzieli?
Przecież zostawiłeś list…
– Tak – przyznał. – Ale kiedy zadzwoniłaś do Kamili, ta
powiadomiła służby o twoim uprowadzeniu.
Co wydarzy się dalej?
A)
Kosma
zabierze Elizę na wycieczkę;
B)
Kosma z
Elizą zmienią państwo;
C) Eliza
spróbuje jednak uciec;
D) Kosma z
Elizą pójdą na imprezę.
Poproszę A i B.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wybranie opcji :)
UsuńNo niestety się spóźniłam z wybieraniem opcji, ale tak jest super :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńNie przekonuje mnie trochę myślenie Elizy, jest takie... ciężko mi je kupić. Jest trochę tak jakby w sposób medyczny tłumaczyła samą siebie. Wydaję mi się, że osoba z syndromem przyzwyczajania się do oprawcy myśli w nieco inny sposób, a już z pewnością nie tłumaczy tak swoich zachowań, raczej po prostu coś odczuwa, wydaje jej się to takie i powstałe z takiego powodu i tyle. Odnoszę wrażenie, że tłumaczysz bardziej dla czytelników, przez to tak dokładnie, ale przez to postać traci na realizmie, zwłaszcza, że piszesz w pierwszej osobie, co innego gdybyś pisała w trzeciej.
OdpowiedzUsuńZaś jeśli chodzi o propozycje Kosmy to układ czterech tygodni... nie sądzę, by po tym ich minięciu tak po prostu Elizę wypuścił.
Nie zwróciłam na to uwagi, a pewnie masz rację.
UsuńDziękuję za komentarz! :)