wtorek, 8 sierpnia 2017

Eliza: Rozdział 8, część 3, Eliza

Kosma jechał szybko. Zdecydowanie za szybko jak na mój gust. Zmarszczyłam brwi z obawy, choć nie śmiałam nic powiedzieć. Złapałam się rączki nad drzwiami próbując jednym okiem zerknąć jaką mieliśmy prędkość. Na pewno przekroczyliśmy tę dozwoloną.
Nikt już nie jechał na drodze więc mógł pozwolić sobie na brawurę. Ja jednak drżałam modląc się w duchu by gdzieś na poboczu czaił się radiowóz policyjny. Aby ktoś nas złapał zanim uderzymy w jakieś drzewo.
Znów z ukosa spojrzałam na deskę rozdzielczą. Chyba było ponad sto dwadzieścia a Kosma był tak spokojny jakby jechał czterdzieści na godzinę. O nie, tego było za dużo.
– Co robisz? – zapytałam cienkim głosem, mrużąc oczy kiedy on wzruszył ramionami.
– Chyba usiłuję nas zabić – powiedział jakby tłumaczył mi ile to dwa plus dwa. Zaczęłam szybciej oddychać. Siedziałam w jednym samochodzie z szaleńcem.
– Przestań! – chyba chciał mnie zdenerwować bo zamiast posłuchać tego co do niego mówiłam jeszcze przyspieszył. 
Nie mogłam nic na to poradzić, ale ze stresu oczy zaszły mi mgłą a kiedy samochód wskoczył w dziurę i podskoczyłam dotykając dachu głową, rozpłakałam się jak dziecko. Wierzyłam mu. Jak nigdy mu wierzyłam, że chciał nas zabić tylko po to abym umierając myślała, że to moja wina. Że nie powinnam od niego uciekać.
– Co robisz? Chcesz usłyszeć, że mi przykro? Tak, przykro mi!
Już nie patrzyłam na licznik. Bałam się tego, co tam zobaczę. Nigdy w życiu nie jechałam tak szybko, tego byłam pewna, a on nawet nie myślał zwolnić.
– Przestań, słyszysz?! Przestań!
Głuchy na moje prośby i błagania patrzył tylko na drogę przed siebie. Wystarczyło aby jeszcze tylko zamknął oczy… Nawet przy tych rumuńskich chłopakach nie byłam tak bliska śmierci.
– Więcej tego nie zrobię! – krzyknęłam gdy znów podskoczyłam w siedzeniu przez kolejną dziurę. – Obiecuję! – próbowałam przypomnieć sobie jakieś szczęśliwe chwile z życia, ale moja wyobraźnia wciąż pokazywała mi wizję wypadku.
Krzyknęłam kiedy zobaczyłam malutkiego pieska wbiegającego akurat przed naszą maskę samochodu. Kosma odbił pojazdem w prawo i chyba go ominął. Przyłożyłam rękę do czoła. Miał więcej szczęścia niż rozumu.
– Załóż opaskę – rozkazał mi.
Choć minęło tylko dziesięć minut od wyjazdu z miasta, miałam wrażenie, że nasza podróż trwała wieki. Wydawało mi się, że czas stanął w miejscu.
Wyciągnęłam opaskę ze schowka i sama założyłam ją na głowę. Czułam się jeszcze gorzej niż kiedy widziałam, co się działo, bo jak osoba która czeka na stracenie…
Przez kolejne minuty jednak uspokajałam się. Może dlatego, że Kosma zwolnił, wyraźnie czułam jak wjechaliśmy na jakąś polną ścieżkę. Pod kołami samochodu słyszałam żwir.
Pomyślałam o Tomku i o tym co robi. Czy to prawda, że był w śpiączce, czy to wymysł Kosmy? A może wrócił do Baśki?
Serce załomotało mi w klatce piersiowej gdy samochód wreszcie stanął a Kosma wyjął kluczyki ze stacyjki. Myślałam, że już nigdy tu nie dojedziemy, że wrócę do Polski w trumnie.
Zaczęłam płakać. Trochę ze szczęścia, że jednak nie zginęłam, trochę z żalu. Może gdybyśmy się rozbili i jakimś cudem bym przeżyła, trafiłabym do szpitala, zidentyfikowała mnie rodzina i zawiozła do Polski? Tak, to był możliwy scenariusz, ale ja za bardzo chciałam żyć by na niego liczyć.
W domu Kosma dalej się boczył. Pierwsze co zrobił to zdjął mi opaskę a potem przywiązał mocno do łóżka, tak jakby bał się, że i tu mogę wywinąć mu jakiś numer. Osuszyłam sobie policzki dłonią. Chciałam zmusić go do rozmowy, zrozumieć jego punkt widzenia.
– Musiałam spróbować – zaczęłam tłumacząc na wstępie swoje zachowanie. Zerknął na mnie jak na robaka, którego należy rozgnieść. Chyba go zdenerwowałam tym zdaniem. – Przecież wiesz, że nie jestem tu ze swojej woli… – znów faux pas, oczywiście, byłam nietaktowna, ale on nie może zacząć myśleć, że będę tu chciała spędzić resztę życia.
Dalej się nie odzywał, więc głośno westchnęłam. Musiałam spróbować z innej beczki. Kosma podszedł do lodówki i wyjął sobie piwo.
– Okłamałeś mnie. Jednak jesteśmy w Rumunii.
Pokiwał głową, otwierając butelkę. Twarz miał nieprzeniknioną. Wiele bym dała by poznać co działo się teraz w jego głowie. Dalej był zły czy może rozczarowany moim impertynenckim zachowaniem?
Upił łyk piwa, krzywiąc się jakby to była nalewka z piołunu.
– Powiesz mi jakie miasto zwiedzaliśmy? – zapytałam nie łudząc się, że poznam odpowiedź. O dziwo, zaskoczył mnie, nie omieszkując mi wypomnieć mojego dzisiejszego występku.
– Kluż-Napoka, jeśli cokolwiek ci to mówi, choć nie nazwałbym tego zwiedzaniem z twojej strony.
Niestety miasto nic mi nie mówiło. Nie miałam bladego pojęcia, w której części Rumunii się znajdowało.
Kosma spojrzał na mnie lubieżnym wzrokiem. Przyglądał się mojemu ciału, co bardzo mnie wstydziło. Nie chciałam aby tak na mnie patrzył. Nie należałam do niego, choć on chyba tak nie sądził.
Co ty do mnie czujesz? Kochasz mnie? – zapytałam go spoglądając na niego wyzywająco.
Chyba nie spodziewał się mojego pytania, ale ja musiałam poznać prawdę i dowiedzieć się, po co wywiózł mnie aż do Rumunii. Właśnie zdałam sobie sprawę, że Rumunia znana była z wampira, który pił krew i aż ścierpłam kiedy pomyślałam, że Kosma był moim hrabią Drakulą.
– Tak, ale ty chyba tego nie odwzajemniasz – powiedział, akurat kiedy oczyma wyobraźni widziałam go przyssanego do mojej szyi.
Zastanowiłam się chwilę, kiedy mógł zdążyć się we mnie zakochać. Przecież wcale tak dużo czasu nie spędziliśmy razem a nawet i tamte momenty nie trwały długo, przez co nie wydawały mi się racjonalnymi powodami do miłości.
– Nie wyglądałeś na zaangażowanego – przypomniałam mu pociągając nosem. – Ani po weselu, ani po wyjeździe do Gdańska nie okazywałeś mi zainteresowania – tak się stresowałam, że złapałam prześcieradło przed sobą, miętosząc je rękami. Chyba nie powinnam nic dodawać, ale po prostu był hipokrytą. – Mam uwierzyć, że mnie kochasz? Tylko przez Tomka tak ci się wydaje. A prawda jest w rzeczywistości inna, rywalizujesz z nim, to nie o mnie chodzi…
Co mogłam poradzić skoro rzeczywiście tak myślałam. Nagle udawał bardzo przejętego, akurat kiedy  moje życie osobiste rozkwitało. Ten jego wybuch miłości był spowodowany tym, że zaczęłam spotykać się z jego kuzynem, niczym innym.
– Napisałem do ciebie a ty nie odpisałaś – powiedział cicho.
Prawda, ale zrobił to kiedy już wiedział o mnie i o Tomku. Prychnęłam niczym napuszona kotka.
– I co, poczułeś się tak urażony, że musiałeś mnie za karę porwać?
Mój sarkazm go uderzył. Wyraźnie widziałam zmianę w jego twarzy. Nie był już zły, był jakby smutny.
Podszedł do mojego łóżka. Z niecierpliwością oczekiwałam co się wydarzy. Złapał moje przewiązane nadgarstki i zaczął je odwiązywać.
– Masz do mnie tyle żalu – mruknął gdy były już wolne. – Ale możesz to zakończyć.
Wyjął pistolet z kieszeni i włożył mi go w dłonie. Byłam przerażona tym, co robił. Przesunął moim palcem po spuście mówiąc: – Wystarczy, że naciśniesz.
Czy tego chciałam? Czy mogłabym to zrobić? Serce tłukło mi się jak oszalałe jakby w ogóle nie zwalniało tempa dzisiejszego dnia. Zaskoczył mnie. Po raz pierwszy dał mi władzę, której nagle nie chciałam.
– Jeżeli tego nie zrobisz – dotarło do mnie, że jeszcze mówił – już nigdy nie pozwolę ci uciec. Rozumiesz, co do ciebie mówię? Rozumiesz, co to znaczy nigdy?
Wiedziałam, co to nigdy. Ale JA nie mogłam decydować o jego życiu. Jego towarzystwo było dla mnie teraz codziennością. Odseparowanie go byłoby dla mnie nie tylko trudne, ale i psychicznie dewastujące. A zabicie? Nie, o tym nie chciałam nawet myśleć. Jego trzeba było ubezwłasnowolnić a nie zabić.
Uchyliłam usta żeby mu odpowiedzieć żeby zabrał broń, ale nie mogłam tego zrobić bo mnie pocałował. Złapał moją twarz w dłonie całując namiętnie i choć wiedziałam, że powinnam go odepchnąć, nie zrobiłam tego.
To, co działo się w środku mojej głowy podczas pocałunku nie mógłby nikt ogarnąć. Przyłączyłam się, co mile zaskoczyło Kosmę.
Mogłam tłumaczyć przed sobą swoje zachowanie tym, że chciałam dobrze wejść w rolę. Że musiałam sprawić żeby mi uwierzył, jeśli kiedykolwiek miałam mieć jeszcze szansę na ucieczkę. Ale to nie była prawda. Po prostu tego chciałam.
Położył się na mnie, tylko na moment odrywając się od moich ust. A potem zdrętwiał.
Cwana jesteś – uśmiechnął się. – Ale nie dam się podejść – musiał pomyśleć, że chciałam zaciągnąć go do łóżka i tak uśpić jego czujność…
Świdrował mnie na wylot, kiedy ja nic nie mówiłam. Chyba zaczerwieniłam się na to oskarżenie, ale nawet chciałam by w nie wierzył. Przecież nie mogłabym zdradzić Tomka, dobrze, że to zakończył. Odwróciłam wzrok przekręcając głowę.
Poczułam piekące łzy upokorzenia. A miałam szansę go zabić i nie skorzystałam…
To może w zamian powiesz mi co ty do mnie czujesz? – zapytał wciąż nie podnosząc się. Czerpał satysfakcję z mojego stanu.
Nie wiem – pragnęłam tylko aby wstał.


Opcje do wyboru:
A)    Eliza ucieknie z domu;
B)    Eliza dowie się w jakim stanie jest Tomek;
C)    Eliza podejmie decyzję, że już nie ucieknie od Kosmy;
D)    Eliza porozmawia szczerze z Kosmą.

4 komentarze:

  1. Bardzo fajny pomysł że poznaliśmy obie perspektywy - Kosmy i Elizy. W następnych częściach mogłaby być kolejna taka opcja, ale tym razem wolałabym przeczytać perspektywę Kamili, siostry Elizy, ciekawe co się dzieje u niej :)
    Czy mogę wybrać B, C i D? Bo jakoś nie mogę wyobrazić sobie opcji C więc chętnie bym ją przeczytała - w jaki sposób Eliza postanowi, że jednak zostanie z Kosmą.
    Bardzo mi się podoba, a końcówka to już zupełnie cudowna!
    Czekam na kolejną część i pozdrawiam.
    Cass

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jestem fanem pisania tego samego z dwóch perspektyw. Cieszę się, że w końcówce było coś więcej, więc tylko do niej się odniosę. Jeśli chodzi o pocałunek z kimś złym, z kimś kogo się kobieta boi, w jakiś sposób obawia, to zdaniem mojej żony ten medal ma dwie strony (kiedyś z nią rozmawiałem o ofiarach przemocy co bez mrugnięcia okiem całują swoich katów, rozkładają przed nimi nogi i czują przy tym też jakieś spełnienie, szczęście seksualne). Pierwszy medal to ten, który dla wielu ludzi z zewnątrz jest normalny, to taki objaw obrzydzenia, lęku, generalnie pocałunek się wtedy nie podoba. Drugi medal to pod wpływem skrajnych i mocnych emocji ten pocałunek działa, działa w sposób pozytywny, pobudza po prostu. Ponoć można to porównać do seksu po kłótni, gdy emocje są jeszcze świeże, nie do końca opadły nerwy, ma się do siebie wzajemnie żal, a nawet żywi agresję, taką silną złość do drugiej osoby. Wtedy seks smakuje zupełnie inaczej, często lepiej, bo wyraźniej, intensywniej.

    OdpowiedzUsuń