niedziela, 30 lipca 2017

Cichy Świat: Rozdział 27

ZMIANA


Spojrzałam na Pierre’a jak na kogoś, kto właśnie postradał rozum.
– A jego krewni? – zapytałam, myśląc o tym, że jestem ostatnią osobą, która powinna się nim zająć. Myślałam o popełnieniu samobójstwa, a nie opiece nad dzieckiem.
– Wszyscy byli na przyjęciu, nie ma nikogo oprócz ciebie – wytłumaczył mi pozornie spokojnie. Wiedziałam, że chłopak martwi się o mnie, ale stara sie tego nie pokazywać. Niestety, zdradzały go ściągnięte brwi i ściśnięte mocno usta.
            Ja również bałam się, ale nie o siebie, a o los Victora. Nie byłam pewna czy dam radę o niego zawalczyć. Powinnam najpierw stoczyć bój z samą sobą – walkę o swoje życie, a następnie z państwem aby uratować Victora przed domem dziecka. Ale czy byłam w stanie to zrobić? Czy potrafiłam znaleźć w sobie siłę by zawalczyć o brata Anthony’ego, którego kochaliśmy oboje? Jak mogłam dalej żyć, wiedząc, że odebrano mi niemal całą rodzinę?
– Gdzie on jest? – wiedziałam, że chłopiec jest niedaleko mnie, ale nie chciałam na razie z nim rozmawiać. Musiałam najpierw wszystko dokładnie przemyśleć, by nie iść do niego będąc sama w takiej rozsypce.
– W sali obok – odesłał Pierre, opierając się o oparcie krzesła. Wydawał się trochę rozluźnić widząc, że ożywiłam się na myśl o kuzynie.
– Czy nic mu nie jest? – zapytałam, czując w sercu niepokój.
– Jest wystraszony, ale fizycznie jest zdrów – odrzekł brunet, uśmiechając się odrobinę jakby chciał mi tym czynem dodać nieco odwagi.
Oczywiście, że Victor był przerażony. To tylko dziecko, miał jedenaście lat i stracił wszystkich najbliższych.
NIE wszystkich – poprawiłam siebie, stwierdzając w myślach, że zostałam mu tylko ja.
Utraciliśmy każdego oprócz siebie. Musiałam zatem znaleźć w sobie siłę, bo nie mogłam go zawieźć, powinnam o niego walczyć. Nie tylko dla niego, ale również dla rodziców, wujostwa i Anthony’ego.
– Jaką mam pewność, że nie będą chcieli zabić mnie czy Victora? – zadałam inne pytanie, które nurtowało mnie już od jakiegoś czasu. Zerknęłam na Pierre’a, który nagle spoważniał.
Dzięki policjantowi cudem uniknęłam śmierci, więc istnieje możliwość, że Kamal znowu mnie nie zaatakuje, a tym samym narażę Victora na niebezpieczeństwo. Dodatkowo nie wiem w jakim celu uratowano chłopca z przyjęcia...
– Żadnej – usłyszałam w odpowiedzi. – Pilnowałem cię przez dwa dni, ale wkrótce musicie uciekać. Nie jesteście już tu bezpieczni.
Przespałam dwa dni? – pomyślałam, czując strach na myśl, że Kamal mógł w tym czasie zaatakować ponownie. Co prawda miałam ochronę w postaci dawnego Francuza, ale szalałam z niepokoju na myśl, że Kamal mógłby znaleźć się choćby w pobliżu Victora.
Nie spodobał mi się pomysł o ucieczce, bo nie takiego życia chciałam dla dziecka, które przeszło już więcej niż niejeden dorosły. Ale jeśli nie było innej rady, to musiałam posłuchać Pierre’a, otoczyć siebie i Victora tymczasową ochroną, adoptować chłopca, a następnie uciec w jakieś odosobnione miejsce.
– Kto wam to zrobił? – zapytał brunet, wybijając mnie z rozmyślań. Spojrzał na mnie z zaciekawieniem, a ja poczułam złość, że miał czelność o to zapytać.
– A dlaczego nikt z policjantów nie przyjechał? – odpowiedziałam  pytaniem na pytanie, marszcząc gniewnie brwi.
Pomyślałam o znienawidzonym przeze mnie Kamalu. Poczułam dziwną, silną potrzebę, żeby się na nim zemścić. Nigdy wcześniej nic takiego nawet nie przyszło mi do głowy. Teraz jednak myślałam tylko o tym, żeby zabić Kamala. Najpierw rozprawić się z nim, bo odebrał mi Halszkę i Anthony’ego, a następnie z tymi, którzy zabili moją i Victora rodzinę.
– Nie mogli. Pojechali do waszego pałacu bo dostali takie polecenie – Pierre zacisnął usta, wiedząc, że nie może zdradzić mi więcej. Jego przełożeni pewnie i tak dowiedzą się o naszej rozmowie.
– Więc chyba już znasz odpowiedź – odburknęłam, czując coraz większą złość na chłopaka. On naprawdę popierał to wszystko – popierał skorumpowanie policji i co więcej godził się na to.
Uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nawet nie wiem kto zaatakował moich rodziców. Pierre wyznał, że byli to mężczyźni w kominiarkach, a Kamal też ją miał, zaatakowali niemal jednocześnie, więc nie mógł to być wyłącznie przypadek. Anthony również woził w samochodzie kominiarkę na wypadek misji.
Czy to możliwe, żeby biznesmenów z Ciszy zlikwidowało zatem Państwo Podziemne? Poczułam ponowną falę złości, spowodowaną swoim odkryciem. Nie mogłam się jednak mylić, bo to było całkiem prawdopodobne. Państwu Podziemnemu jak najbardziej zależałoby na usunięciu biznesmenów znienawidzonej Ciszy. Ale to oznaczałoby, że Kamal z nimi współpracował, a mówiąc dokładniej – działał na dwa fronty, bo był przecież również chroniony przez policję?
– Mężczyźni w kominiarkach powiedziałeś? – upewniłam się, zaciskając mocno zęby. Pierre popatrzył na mnie z zaciekawieniem.
– Tak, a czemu pytasz?
– Bez powodu – mruknęłam posępnie, przegryzając wargę.
Musiałam dostać się do kogoś z Państwa Podziemnego, aby upewnić się czy dobrze myślę. Tylko kogo mogłabym poprosić o kontakt? Kto mógłby mi pomóc? Jedyną osobą, która zawsze wspierała mnie w misjach był Anthony.
NIE jedyną – znowu się poprawiłam, kiedy przypomniałam sobie pewnego blondyna, za którym nie przepadałam, a który pomógł mi podczas uwolnienia zwierząt. José, jak mogłam o nim zapomnieć...? – zapytałam samą siebie postanawiając, że muszę natychmiast z nim porozmawiać. Anthony mówił, żebym mu zaufała, a uważała na Pierre’a – przypomniałam sobie, obserwując kątem oka dawnego Francuza.
– Zbyszek zostaw proszę wszystko i jak najszybciej przyjedź po mnie jakimkolwiek samochodem do szpitala – przesłałam wiadomość do swojego ogrodnika. Jeśli główkowałam prawidłowo i zaatakowało nas Państwo Podziemne, musiałam jak najszybciej się do nich dostać i wyrazić chęć współpracy. Tylko w ten sposób będziemy z Victorem bezpieczni. – I weź ze sobą panią Helenę, żeby zaopiekowała się Victorem – miałam nadzieję, że Zbyszek spełni moje polecenie. Niestety, nie mogłam usłyszeć jego odpowiedzi. Mężczyzna nie mógł mi jej przesłać, jako że jego funkcje telepatyczne ograniczały się do kilkunastu metrów.
Odrzuciłam kołdrę na bok i przekręciłam się, żeby wstać z łóżka.
– Co robisz? – zapytał Pierre, wyraźnie zdziwiony, że nagle zaczęłam coś robić.
– Wstaję. Wypisuję się – odpowiedziałam, przesyłając po chwili lekarzowi żądanie, że pacjentka Ariana chce wyjść natychmiast ze szpitala.
Chłopak wydawał się być przerażony tym pomysłem. Podniósł się zmieszany z krzesła, nie wiedząc co robić. Chwyciłam złożone w kostkę świeże ubranie i skierowałam się do łazienki.
– Nie możesz... Będę cię pilnował, nic wam nie będzie, przyrzekam – próbował przekonać mnie do zmiany decyzji chłopak, kiedy zniknęłam za drzwiami. – Jesteś słaba. Odpocznijcie jeszcze kilka dni zanim wyjedziecie...
– Nie mam zamiaru uciekać. To jest mój dom – odpowiedziałam zakładając na siebie zielony T-shirt, który kupiła mi w zeszłym roku mama. Na myśl o niej ścisnął mi się żołądek, ale nie mogłam pozwolić sobie na chwilę słabości. Musiałam się pośpieszyć, żeby jak najszybciej stąd wyjść. Zastanowiłam się kto mógł przywieźć mi te ubrania i jedyna osoba, która przyszła mi do głowy to Sasha, nasza gosposia.
– Więc co zrobisz? – usłyszałam zmartwiony głos Pierre’a.  
– Muszę z kimś porozmawiać – odrzekłam szczerze, wciskając się w szare spodnie. – Ale naprawdę to już nie twój interes – stwierdziłam twardo.
Nie mogłam mu wyjawić co postanowiłam, gdyż żeby to zrobić musiałabym mu to powiedzieć. A tylko José umiał mówić na głos, zatem tylko z nim mogłam się skontaktować. Żeby zapewnić Victorowi i sobie bezpieczeństwo ja, tak jak Kamal, również będę musiała grać na dwa fronty – wejść zarówno w struktury Państwa Podziemnego i obiecać im, że nowy właściciel firmy J&J jest z nimi, jak i zwrócić się do pracowników Rządu, by wyrazić chęć współpracy.
Kiedy wyszłam z łazienki już w pełni ubrana, rzuciłam do bruneta stojącego dalej pośrodku sali:
– Przypilnuj proszę Victora, kiedy mnie nie będzie.
– Dobrze, ale… – zaczął, ale nie pozwoliłam mu dokończyć, podnosząc rękę, żeby się wstrzymał.
– Po to właśnie przecież jesteś, żeby chronić obywateli. A ja nie będę z tobą rozmawiać, Pierre – stwierdziłam, podchodząc do łóżka by założyć buty. – I nie myśl, że ci podziękuję za cokolwiek. Nie jestem ci nic winna, bo notorycznie kłamiesz. Słyszałam jak powiedziałeś, że obiecałeś Anthony’emu mnie ocalić. Dodatkowo wzywałam cię, a ciebie nie było w zasięgu, więc jakim cudem znalazłeś się w pałacu?
– Nie powiedziałem, że znalazłem. Przecież miałem wyjechać i to właśnie zrobiłem, ale dostałem telefon... – rozpoczął Pierre, ale już po chwili mu przerwałam.
– Stop! – uniosłam ręce, aby przestał wysyłać mi swoje myśli. – Myślisz, że obchodzą mnie twoje wyjaśnienia? Że chcę ich słuchać?! Przez policję straciłam właśnie narzeczonego bo nikt nam nie pomógł, a ty jesteś przecież jednym z nich! – krzyknęłam gniewnie, wiedząc, że robię to za głośno w jego głowie. Pierre się skrzywił, jakby nagle dostał czymś w twarz. Odetchnęłam głęboko i w miarę opanowanym już głosem dodałam: – Tępisz niby zło, ale sam pracujesz w skorumpowanej instytucji, wiesz o tym i jednocześnie się na to godzisz, co czyni cię hipokrytą. Twoje kłamstwa to twoje życie, mnie ono już nic nie obchodzi – zdawałam sobie sprawę, że policja będzie wiedziała co o nich myślę, ale nie zamierzałam udawać, że popieram to, co zrobili. Musiałam być lojalna względem Rządu, a nie policji.
Mając na nogach parę zawiązanych trampków, podeszłam do drzwi z zamiarem wydostania się na zewnątrz.
– Zmieniłaś się – usłyszałam cichy wyrzut chłopaka, kiedy miałam już nacisnąć ręką klamkę. Uśmiechnęłam się krzywo, zatrzymując na moment.
– Myślałam, że wyjaśniłam ci to dostatecznie jasno w sobotę – przesłałam mu swoje myśli, nawet nie odwracając się do niego przodem. – Mnie już nie ma. Tamta Ariana nie żyje, umarła razem z nim. Tą możesz nawet nienawidzić, mam to gdzieś – wyznałam, opuszczając pośpiesznie pomieszczenie.


Opcje do wyboru:
A)    José pomoże Arianie dostać się w szeregi PP;
B)    José odmówi pomocy, ale Ariana dostanie się do PP w inny sposób;
C)    José odmówi pomocy, ale PP samo zgłosi się do Ariany.

4 komentarze:

  1. Wybieram A. Myślałam nad B ale nie chcę ryzykować tego że to Pierre mógłby pomóc Arianie. Cieszę się, że potraktowała go tak ostro w tym rozdziale - zasłużył. Jakoś nie mogę mu zaufać po śmierci Anthony'ego, wbaczyć, że nie zdążył uratować ich oboje...
    Super rozdział, czekam na kolejny :)
    Cass

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałem, że zajmie się gówniarzem. Stawiam na to, że Józek (nawet nie wiem czy dobrze spolszczyłem) jej pomoże pomoże, bo nawet jeśli nie zrobi tego dla niej, bo jej nie lubi, to zrobi to dla Anthonego i jego brata.

    OdpowiedzUsuń