czwartek, 20 lipca 2017

Eliza: Rozdział 8, część 3, Kosma

Przyjrzałem się Elizie w samochodzie. Była niespokojna. Nie wiedziała jak się zachowam po powrocie do domu.  I dobrze.
            Przyspieszyłem, dodając gazu. Nie zaprotestowała, a jednak widziałem jak jej dłoń wędruje w stronę rączki nad drzwiami pasażera. Tak jakby w razie wypadku uchwyt miał jej jakoś pomóc… Wskaźnik na tablicy rozdzielczej wskazywał ponad sto kilometrów na godzinę a ja nadal przyspieszałem.
Było bardzo późno w nocy więc byliśmy jedynym autem w okolicy. Mogłem rozpędzić się więc nawet do dwustu kilometrów na godzinę lecz niosłoby to ze sobą pewne niebezpieczeństwo ze względu na dziury w drodze. A jednak, moja noga nie schodziła z gazu.
– Co robisz? – zapiszczała w końcu, nie wytrzymując napięcia. Patrzyła na mnie od dłuższego czasu.
Wzruszyłem ramionami.
– Chyba usiłuję nas zabić – odparłem szczerze niewzruszony wskaźnikiem, który przekraczał już sto pięćdziesiąt.
– Przestań! – zażądała jakby myślała, że od samego jej rozkazu zwolnię. Uśmiechnąłem się sztywno i jak gdyby na jej złość przyspieszyłem do stu osiemdziesięciu.
Samochód wpadł w jakąś dziurę, co oboje odczuliśmy niemiłym podskokiem. Eliza krzyknęła i już po chwili zaczęła płakać. W spazmach zaczęła łamiącym się głosem:
– Co robisz? Chcesz usłyszeć, że mi przykro? Tak, przykro mi!
Nie wierzyłem jej. Oczywiście, że mówiła to tylko po to abym zwolnił. Byłem tak wściekły, że nie myślałem o tym, co może się zdarzyć. W pewnym sensie chciałem abyśmy umarli. Oboje, razem.
– Przestań, słyszysz?! Przestań!
W amoku zerknąłem na deskę rozdzielczą. Dwieście. Samochód powoli przestawał mnie słuchać, wyraźnie czułem, że tracę panowanie nad pojazdem i sam na to pozwalałem.
– Więcej tego nie zrobię! – wrzasnęła akurat w momencie kiedy znów wpadliśmy w dziurę i znów podskoczyliśmy na siedzeniach. – Obiecuję! – wyłkała.
W oddali zobaczyłem jakieś zwierzę i usłyszałem krzyk Elizy. Nie naciskałem hamulca, to najgłupsze co mógłbym w tym wypadku zrobić. Wymanewrowałem tak samochodem, że udało mi się uniknąć potrącenia. Nawet nie bardzo widziałem co to było. Kot, pies, zając?
Trochę zwolniłem po tym incydencie. A może to przez obietnicę Elizy?
– Załóż opaskę – wypaliłem do niej wiedząc, że jesteśmy już blisko domu. Jakieś piętnaście minut i będziemy na miejscu.
Nie zaprotestowała, wciąż przełykając łzy ze stresu.
Dojechaliśmy już spokojnym tempem, ale ona tego już nie widziała. Mogła jedynie czuć, że prędkość się zmniejszyła, lecz stan emocjonalny zapewne przeszkadzał jej w trzeźwym kalkulowaniu sytuacji.
Gdy zatrzymałem samochód, ulżyło jej. Nie była już taka spięta, jednak, z jakiegoś powodu, zaczęła jeszcze mocniej płakać.
W domu zdjąłem Elizie opaskę, uważając żeby jej przy tym nie dotknąć. Gdy na nią patrzyłem z bliska miałem ochotę ją zabić za to, że mi dzisiaj uciekła.
Przywiązałem ją do łóżka. Tak po prostu, by pokazać jej, że to co zrobiła dzisiaj nie było fair. Dałem jej widocznie za dużo swobody i ona to wykorzystała przeciwko mnie. Nagle stała się bardzo rozmowna, kiedy akurat chciałem żeby się zamknęła.
– Musiałam spróbować – wyłkała. Szybko się uspokajała. Widocznie dobrze znane jej miejsce działało na nią kojąco. Siedziała oparta wygodnie na łóżku. Miałem ochotę wyrwać jej poduszkę, żeby nie było jej tak miękko, żeby opierała się o deski. Albo udusić ją tą poduszką, na to zasługiwała… – Przecież wiesz, że nie jestem tu ze swojej woli… – dodała, jakbym był skończonym idiotą i o tym nie wiedział.
Była zirytowana moim milczeniem. Nie obchodziło mnie to. Podszedłem do lodówki, w której znalazłem butelkę piwa. Rzadko piłem ten rodzaj alkoholu, ale po dzisiejszym dniu tego właśnie było mi trzeba.
Pociągnęła przeraźliwie nosem.
– Okłamałeś mnie. Jednak jesteśmy w Rumunii – paplała dalej.
Kiwnąłem głową. Tylko głupiec by się nie domyślił. Widziała w mieście wiele znaków i przecież słyszała język rumuński.
Otworzyłem piwo i upiłem łyk. Skrzywiłem się jakby napój był przeterminowany. Miał dziwny smak. A może to Eliza coś wsypała do środka bo chce mnie zatruć?
– Powiesz mi jakie miasto zwiedzaliśmy? – zapytała z nadzieją, że jej odpowiem. Ramieniem wytarła sobie policzki jeszcze nie tak dawno mokre od płaczu.
– Kluż-Napoka, jeśli cokolwiek ci to mówi, choć nie nazwałbym tego zwiedzaniem z twojej strony – odparłem z zarzutem.
Po raz pierwszy zamilkła. Widocznie zastanawiała się czy coś kojarzy. A ja spokojnie sączyłem swoje piwo, myśląc z kolei nad tym, że ubrania które miała dzisiaj założone, były na nią za duże.
Już miesiąc temu kupiłem jej zestaw sukienek, spodni, bluz, bluzek, bielizny i kosmetyki, które miały ułatwić jej adaptację do nowego otoczenia. Nie wszystko jednak pasowało idealnie, a na kosmetyki Eliza dostała reakcji uczuleniowej. Myślałem, że w najbliższym czasie będziemy mogli pojechać do sklepów aby wybrała to co lubi, ale po dzisiejszym dniu sam już nie wiedziałem co myśleć. Nie zanosiło się na to. Trudno, będzie więc chodzić w szmatach jeżeli nie doceniła tego, co dla niej robiłem.
– Co ty do mnie czujesz? Kochasz mnie? – zapytała nagle.
Byłem zdziwiony jej pytaniem. Tyle zachodu zadałem sobie z wywiezieniem jej z Polski, z odizolowaniem od społeczeństwa, rodziny i znajomych, potem z jej nastawieniem do nowego środowiska a dzisiaj i z poszukiwaniem, że odpowiedź powinna być dla niej oczywista. Dalej nie mogłem dojść do siebie. Bałem się, że mogłem ją stracić i już więcej nie pozwoliliby mi ją oglądać.
– Tak, ale ty chyba tego nie odwzajemniasz – odparłem, spoglądając na nią z wyrzutem. Nie speszyła się.
Mogłem wyjść z pomieszczenia zostawiając ją samą z myślami albo dalej to ciągnąć, wiedząc, że nasza rozmowa brnęłaby w kierunku, w którym Eliza by tego chciała. Eliza. Dokładnie pamiętam kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem. Miała w oczach to samo co dzisiaj, kiedy otoczyła ją banda napalonych Rumunów. Zawsze była bardzo nieporadna i dlatego potrzebowała stałej opieki.
– Nie wyglądałeś na zaangażowanego – zaperzyła się, pociągając znów nosem. – Ani po weselu, ani po wyjeździe do Gdańska nie okazywałeś mi zainteresowania – jej twarz płonęła a oczy lśniły. Dłońmi mięła prześcieradło, na którym siedziała. – Mam uwierzyć, że mnie kochasz? Tylko przez Tomka tak ci się wydaje. A prawda jest w rzeczywistości inna, rywalizujesz z nim, to nie o mnie chodzi…
Tylko ja wiedziałem, że to nieprawda. Że słowa, które powiedziała były oszczerstwem. Że przecież poniżyłem się na tyle, że poszedłem do Tomasza po jej numer, kiedy sam go straciłem. I że to wtedy dowiedziałem się, że nam nie wyszło. Od Tomasza dowiedziałem się, że ja i Eliza to przeszłość, choć wcale tak nie było!
Jej słowa znów mnie rozwścieczyły. Wierzyła tylko w to, co chciała wierzyć.
– Napisałem do ciebie a ty nie odpisałaś – przypomniałem jej cicho choć w środku się gotowałem.
Prychnęła.
– I co, poczułeś się tak urażony, że musiałeś mnie za karę porwać?
Przecież to nie był pierwszy raz. Porwałem ją już wcześniej, do Gdańska. I wtedy jej się podobało. Nie przypuszczałem, że ten wyjazd będzie się różnił daleko od tego pierwszego. Myślałem, że sama będzie chciała tu zostać.
Podszedłem do niej. Czy tego właśnie chciała? Wolności? Złapałem ją za nadgarstki i patrząc jej w twarz zacząłem odwiązywać sznury, oplatające jej dłonie.
– Masz do mnie tyle żalu – szepnąłem. – Ale możesz to zakończyć.
Wyjąłem pistolet, który zawsze nosiłem przy sobie. Włożyłem jej go w ręce, instruując jak go użyć.
– Wystarczy, że naciśniesz – przesunąłem jej palcem po spuście, aby była pewna, że to do niej należy decyzja.
Mogła mnie zabić w tym momencie. Wystarczył jeden strzał z broni i zaraz leżałbym w kałuży własnej krwi.
– Jeżeli tego nie zrobisz – zacząłem szantażując ją. Tak bardzo chciałem przekonać się jej reakcji, że zapomniałem, że stawka toczy się o moje życie. Tak jakbym chciał aby nacisnęła spust – już nigdy nie pozwolę ci uciec. Rozumiesz, co do ciebie mówię? Rozumiesz, co to znaczy nigdy?
Była zaskoczona. W szoku, nie uczyniła żadnego ruchu. Ani mnie nie zabiła, ani nie odłożyła broni. Źrenice jej się poszerzyły a usta rozchyliła i już je nie zamknęła. Sam je zamknąłem swoimi. Jeżeli miałem zaraz zginąć, chciałem wziąć coś ostatniego z życia. 


Opcje:
A)  Eliza wyzna Kosmie, że sama nie wie co do niego czuje;
B) Eliza odwzajemni pocałunek, po czym zostanie w domu razem z Kosmą;
C) Eliza odwzajemni pocałunek, po czym opuści dom za pozwoleniem Kosmy;
D)   Eliza zabije Kosmę.

8 komentarzy:

  1. Witaj autorko!!!. Chciałem od razu przeprosić że mnie tyle części nie było w komentarzach,ale jestem na bieżąco. To taka chwilka dla mnie. Usiąść wyluzować się i czytać. Ja stawiam na A i C. Zabicie Kosmy odpada. Eliza nie jest taka. Jak ktoś ma już zabić to raczej jej " kolezanka" Baśka. Ona była by do tego zdolna. Pozdrawiam Wiktor

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja z kolei wolałabym A i B, z pewnością nie C bądź D bo chciałabym żeby porwanie jeszcze trochę potrwało skoro jest przez to tak ciekawie :)
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudownie, że wreszcie poznaliśmy punkt widzenia Kosmy! Jest tak jak myślałam, lekko jakby zbzikował na punkcie Elizy, ale on sam nie uważa porwania za coś złego...

    OdpowiedzUsuń
  4. Po tym rozdziale utwierdziłem się, że Kosma ma coś z głową. Choć z drugiej strony patrząc - który facet nie dostaje na łeb, jak mu kobita daje dyla? Przepraszam, ale mam dzisiaj specyficzne poczucie humoru.
    A poważnie, to jeśli naprawdę chce mu uciec, mieć na to szansę, móc z nim w jakiś sposób wygrać, to przede wszystkim powinna uzbroić się w cierpliwość i nie brać nóg za pas przy każdej, pierwszej lepszej nadarzającej się okazji.

    OdpowiedzUsuń