PREZENT
ŚLUBNY
W
sobotę, na dzień przed oficjalnymi zaręczynami i wydanym z tej okazji przyjęciem,
przymierzałam suknię ślubną. Do naszej rezydencji przybyła znana w Ciszy
projektantka, mademoiselle Marinette i jej krawcowa, która spełniała polecenia swojej
pracodawczyni bez mrugnięcia okiem. Znajdowałam się na środku swojego pokoju,
przed wiekowym, stojącym lustrem, które dostałam na osiemnaste urodziny od
rodziców. Uwielbiałam starocie – uważałam, że jest w nich zaklęta magia, a
każdy z przedmiotów posiada własną historię.
Suknia
była już prawie gotowa. Była jedyna w swoim rodzaju – romantyczna z ręcznie zrobioną
koronką do pasa. Posiadała również doczepiany tren, który ciągnął się na
długość dwóch metrów.
–
Piękna – powiedział Victor, który siedział koło swojej mamy
na łóżku w moim pokoju. Opierał swoją czuprynę na ramieniu ciotki, tak, że nie
sposób było odróżnić, gdzie kończyły się jego włosy, a zaczynały jego matki. Na
głowach mieli taki sam jasny kolor.
W
sypialni była cała moja rodzina, oprócz Anthony’ego, który został w swojej rezydencji,
żeby tradycji stało się zadość i przyszły pan młody nie widział swojej narzeczonej
ubranej w kreację przed ślubem. Podobno miało to sprzyjać nieszczęściu.
– To prawda, córcia.
Wyglądasz cudownie – zawtórował mu tata, na co
uśmiechnęłam się z zadowoleniem. Musiałam przyznać im rację – nawet ja podobałam
się sobie, a to była rzadkość, gdyż zazwyczaj byłam bardzo krytyczna względem
siebie. Miałam upięty niedbale kok na głowie i przypięty welon, który
przysłaniał mi twarz. Anthony będzie musiał go podnieść, żeby mnie pocałować.
Na samą myśl, że mój przyjaciel obdarzy mnie całusem przy wszystkich gościach,
zaczęłam się rumienić.
– Dobrze, idziemy, bo
Ariana zaczyna się krępować – przesłał komunikat wujek Jadran,
opacznie rozumiejąc moje zachowanie.
– Nie, nie
przeszkadzacie mi, naprawdę... – zaczęłam, wymachując
rękami, jakbym chciała zatrzymać przedstawicieli
płci męskiej, którzy gęsiego zaczęli wychodzić na zewnątrz. Po chwili już ich
nie było, zostawiając mnie z mamą, ciotką Claire, projektantką i krawcową. Zaczerwieniłam
się na twarzy jeszcze bardziej, czując się bardzo głupio, że swoim zachowaniem wypłoszyłam
mężczyzn.
– Tu chyba trzeba jeszcze
doszyć jeden guzik – stwierdziła twórczyni sukni,
obchodząc mnie dookoła i pokazując, że brakuje zapięcia na plecach. Poczułam
jej zimne palce na swoim ciele, kiedy szarpnęła sukienkę, jakby chciała coś
rozerwać.
Spojrzałam
za okno, patrząc na zielony ogród przed naszą willą. Fontanna tryskała w
powietrze, wyrzucając z siebie czystą wodę, a Zbyszek, nasz ogrodnik, przycinał
pięknie zieleniące się bukszpany, nadając im wymyślny kształt. Zobaczyłam
szaro-brązowego słowika, który usiadł na pobliskim drzewie. Byłam pewna, że
ptaszek śpiewa donośnie, lecz nie mogłam go usłyszeć – okna były zamknięte, a
dom był istną fortecą przed jakimikolwiek odgłosami z zewnątrz.
– Dobrze, skończyłyśmy.
Możesz zdjąć już suknię – przesłała mi projektantka. Kobieta
podparła się ręką pod brodę i spojrzała uważnie na tył sukni. Najwidoczniej nie
była jeszcze całkowicie zadowolona z rezultatów, bo pokiwała szybko głową,
wprowadzając swoją burzę loków w niezły nieład i zwróciła się do mojej mamy
oraz ciotki z prośbą. – Na dole mam jeszcze kilka projektów,
rzuciłybyście Panie na to okiem? Zastanawiam się czy nie lepiej byłoby gdybyśmy
zamiast guzików wstawiły tam pętelki...
Nie
rozumiałam, po co zmieniać cokolwiek w mojej kreacji, skoro już teraz była śliczna, no ale ja nie skupiałam się na detalach, jak inne kobiety.
– Rzeczywiście, może to
jest jakiś pomysł... Chodźmy je zobaczyć – stwierdziła moja
przyszła teściowa, ruszając za krawcową i projektantką na dół.
– Zaczekasz tu na mnie,
Ariano? Zaraz przyjdę pomóc ci się rozebrać – poprosiła
mnie mama wahając się czy iść z kobietami, czy zostać ze mną.
– Spokojnie, idź. Dam
sobie radę sama – wywróciłam oczami, widząc jej
niezdecydowanie.
– Na pewno?
– moja rodzicielka stanęła przy drzwiach. Włożyłam ręce pod welon i odpięłam
zapięcie, utwierdzające moje włosy do tkaniny.
– Tak, widzisz?
– zapytałam ją, ukazując zdjęty już welon. Następnie zajęłam się swoim kokiem i
wysunęłam z niego wsuwki, pozwalając by włosy opadły mi falami na ramiona. – Idź i przypilnuj, żeby moja suknia była
jeszcze piękniejsza niż jest teraz – mama nie potrzebowała dalszej zachęty.
Kiwnęła głową i oddaliła się prędko, podążając do salonu na dół. Mimo że byłam
pewna, iż suknia jest idealna – pozwoliłam kobietom ją jeszcze dopracować.
Prawdę mówiąc, nie spodziewałam się, że wyjdzie aż tak ładna. Przymierzając ją
dzisiaj po raz pierwszy bardzo się zdziwiłam, że pasuje na mnie niemal
perfekcyjnie. Mama z ciotką wykonały kawał dobrej roboty, wybierając odpowiadający
mojej sylwetce krój sukni ślubnej.
Położyłam
welon na łóżku, dumając nad tym, kogo poprosić, aby został moją druhną, na
wypadek, gdyby Halszka się nie znalazła. Podeszłam ponownie do starego lustra, które
mój ojciec przesunął na środek pokoju, by zrobić prowizoryczną przymierzalnię.
Było mi przykro, że blondynka nie może mnie teraz zobaczyć. Wiedziałam, że
byłaby tutaj, gdyby nie okoliczności. Spuściłam bezwiednie głowę, myśląc, że
prywatny detektyw niewiele pomógł. Sądziłam, że odkryje coś, co przeoczyła
nawet policja i wskaże im nowy trop. Póki co, były to płonne marzenia – Halszka
zapadła się jak kamień w wodę.
Usłyszałam
wymowne chrząknięcie, dlatego spojrzałam w lustro z przestrachem, będąc pewna,
że zaraz ujrzę w odbiciu Anthony’ego. Jakie było moje zdumienie, gdy zobaczyłam
w nim... Pierre’a. Opierał się nonszalancko o framugę drzwi i przyglądał, co
robię. Przez moment mogłam zobaczyć na jego twarzy rozdrażnienie, ale szybko
przybrał obojętny wyraz twarzy. Zastanowiłam się, jak długo tam stał i mnie
obserwował, zanim dał o sobie znać. Odwróciłam się do niego przodem, czekając
na wyjaśnienia, co tu robi.
– Twoja mama mnie wpuściła.
Chyba przychodzę nie w porę, ale prosiłaś, żebym dał znać, jak się czegoś
dowiem – wytłumaczył się. Przeszedł przez próg i zamknął za
sobą drzwi, czym wywołał u mnie jeszcze większe zdziwienie.
– Znaleźliście Halszkę?
–
zapytałam z głośno dudniącym sercem, podchodząc naprzód. Biło ono nierówno,
obawiając się najgorszego.
Byle tylko nie była
martwa... – błagałam w duchu. Suknia zaszeleściła pode mną,
kiedy zrobiłam kolejny krok. Stanęłam obok swojego drewnianego łóżka, który
został wykonany w poprzednim stuleciu.
–
W jednym z kominów fabrycznych znaleziono
dzisiaj rano szczątki jakiejś kobiety. Biegli ustalają czy to chip Halszki, ale
jest to raczej pewne – zakomunikował Pierre
z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Spuściłam
wzrok, nie mogąc dać wiary jego słowom.
W kominie? Nie, to
niemożliwe. Czemu akurat tam? Przecież fabryki znajdują się daleko za miastem.
To na pewno nie ona – pomyślałam, przystopowując swoje galopujące
w zawrotnym tempie myśli.
– Nie uwierzę, dopóki nie będzie to pewne – pokręciłam głową w amoku. – Czuję, że ona żyje. Pewnie ktoś sfabrykował jej
śmierć i… – moje funkcje telepatyczne nie pozwoliły mi na dodanie czegoś
jeszcze. Byłam zbyt zestresowana, żeby skupić się na rozmowie.
Złapałam
się poręczy łoża, żeby nie stracić równowagi. Wysokie szpilki na nogach, które
założyłam ponad godzinę temu, zaczęły mnie teraz mocno uwierać. Poczułam nagłą
falę gorąca, jakbym miała za chwilę zemdleć.
Pierre
podszedł do mnie i delikatnie odgarnął moje włosy na plecy.
–
Może usiądziesz? – jego głos był
cichy, wręcz kojący, jakby chciał wynagrodzić to, że wyprowadził mnie z
równowagi.
– Nie
– odesłałam, powoli się wyprostowując. Kąciki moich ust uniosły się odrobinę. –
Nic mi nie jest – stwierdziłam. Zrugałam siebie w myślach za zwątpienie
w to, że Halszka żyje. Nie przestanę jej szukać, aż nie będzie ewidentnego
dowodu na to, że ktoś ją zabił. Cały czas muszę trzymać się nadziei, że
znajdziemy ją całą.
Brunet stał bardzo blisko mnie. Dopiero teraz
poczułam skrępowanie tym, że znalazłam się z nim sama w pokoju. Chłopak potoczył
wzrokiem po sypialni, zatrzymując się na moment przy obrazie, który został
namalowany przez znajomego wujka Jadrana. Przedstawiał on mnie, Anthony’ego oraz
trójkę innych dzieciaków bawiących się na zewnątrz przed rezydencją. Dwie
pięcioletnie dziewczynki, które wyglądały niemal identycznie budowały zamek w
piaskownicy, a ja siedziałam na metalowej huśtawce, którą popychał Anthony. Brat
dziewczynek leżał rozłożony na drzewie, śmiejąc się beztrosko. Wspomnienie to
mam w swojej głowie ilekroć myślę o swoim dzieciństwie przed wypadkiem, który
zdarzył się pół roku później.
– Więc. A jednak... –
Pierre odwrócił się, ostatecznie na mnie skupiając swoją uwagę. Jego twarz
okazywała spokój, ale oczy biły jakimś dziwnym blaskiem. Pokazał na mnie ręką,
podziwiając mój strój. – Jesteś pewna
tego, co robisz? – zapytał kurtuazyjnie.
– Jestem – odesłałam natychmiast z
niezachwianą pewnością siebie. Z chwilą, gdy usłyszał moją odpowiedź,
dostrzegłam jakby ból w jego oczach, ale zniknął tak szybko, jak się pojawił. Nie
byłam nawet pewna, czy mi się nie przywidziało. Odetchnęłam mocno, czując, że
jestem mu winna wyjaśnienia. – Chyba powinnam
cię przeprosić, jeśli dałam ci nieświadomie jakąś nadzieję – nie byłam
przekonana, których słów powinnam użyć, żeby pozwoliły mi dokładnie
usprawiedliwić swoje postępowanie. Postawiłam jednak na prawdomówność. – Będę z tobą szczera. Przyznaję, jest w tobie
coś, co mnie przyciąga. Ale Anthony ma rację. Nigdy nie zrozumiesz naszej
relacji. Jakbym zrezygnowała z niego, to tak jakbym wyrzekła się samej siebie.
Znam go całe życie, razem się wychowywaliśmy, kształtowaliśmy swoje opinie. Byłabym
kimś zupełnie innym bez niego, nie tą samą Arianą, a inną. Mógłbyś mnie nawet
nie lubić… – dopowiedziałam na koniec. Kiedy przesłałam już mu swoje myśli,
doznałam uczucia ulgi, jakby było mi lżej na duszy.
– Żałuję, że nie
poznałem cię wcześniej – odesłał mi Pierre,
przekrzywiając odrobinę głowę, żeby móc zerknąć mi w oczy. Słysząc te słowa,
zrobiło mi się przykro. Rozważyłam czy był na mnie zły, ale sądząc po jego
minie, wydawał się być raczej pogodzony z losem. – Ale cóż, życie toczy się dalej – kontynuował, krzywiąc się przy
tym, jakby wcale nie chciał mi się zwierzać. Doszłam do wniosku, że może tak
było w istocie – pewnie trudno było mu ze mną gawędzić, kiedy stałam przed nim
w przepięknej białej sukni. – Czy mogę już
teraz dać ci podarunek z okazji zaślubin? – chłopak nagle się rozpogodził,
jakby dopiero co przypomniał sobie o upominku.
– Jeszcze pytasz? Pewnie
– odpowiedziałam nieśmiało, wdzięczna za to, że dawny Francuz nie zrobił mi
wymówek, że niepotrzebnie z nim flirtowałam. Wystarczyło, że ja sama biłam się
w piersi, że tak się z nim obeszłam. Mogłam na samym początku powiedzieć definitywnie,
że nie jestem nim zainteresowana. Nawet jeśli byłoby to kłamstwo. Tymczasem ja
go zachęciłam, kokietowałam, żeby wyciągnąć od niego informacje, a ostatecznie
i tak go odepchnęłam, kończąc na ślubnym kobiercu z Anthonym.
– Pamiętaj, że musisz go przyjąć, bo jest to mój
prezent na wesele. Innego już ci nie dam – zapowiedział Pierre, uśmiechając
się tajemniczo. Założył ręce z tyłu, jak gdyby właśnie tam coś dla mnie
trzymał.
– Dobrze, rozumiem – odesłałam, nawet nie
przypuszczając, co chłopak zamierza mi dać.
– Zamknij oczy – poprosił, zanim usłyszał
moją całą odpowiedź. Zmarszczyłam brwi, robiąc pytającą minę. – No już – zachęcił mnie, bym spełniłam
jego życzenie. Roześmiałam się cicho, widząc jego podekscytowanie i przymknęłam
powieki. Nie wiem czemu, ale od razu poczułam strach – jakbym nie była pewna,
jak Pierre się zachowa.
Wyczułam
delikatny zapach perfum kadzidlanych – musiały już dawno zwietrzeć, ale nadal
można było je rozpoznać. Chwilę potem jego usta przywarły do moich.
Dopiero
wtedy zrozumiałam, że to był jego prezent ślubny – pocałunek. Moje serce ze
strachu przyspieszyło bicie, bałam się, że zaraz ktoś wejdzie i nakryje nas w
jednoznacznej sytuacji. Przypomniałam sobie jednak słowa bruneta, który
zapowiedział, że to będzie jedyny jego dar z okazji zaślubin i muszę go
przyjąć. Postanowiłam zatem posłuchać jego rady, choć wiedziałam, że było to
bardzo głupie.
Pierre
miał miękkie wargi, lecz bardzo chłodne, ale w niczym mi to nie przeszkadzało. Ja
sama byłam rozpalona; wiedziałam, że postępuję źle, ktoś zaraz może nas nakryć,
a trwałam w tym czułym pocałunku, niechętna by go skończyć. Na szczęście,
chłopak zachował na tyle rozumu, że nie dał mi się cieszyć za długo swoim prezentem.
Odchylił głowę do tyłu, przytrzymując mnie za ramiona. Widziałam, że tylko siłą
woli powstrzymuje się, żeby znów się do mnie nie zbliżyć. Zamknął oczy,
próbując się uspokoić, podczas gdy ja znieruchomiałam. Oddychałam nerwowo,
niezdolna zrobić lub powiedzieć cokolwiek. Nie wiedziałam czy powinnam go zrugać,
przeprosić, czy może też uderzyć za zuchwalstwo...
Wreszcie
na mnie spojrzał. Odrzucił ręką włosy z czoła, zaczesując je do tyłu.
– Nie martw się, nie
będę ci się więcej naprzykrzał. Jutro złożę w komisariacie prośbę o przeniesienie
do innego miasta – uniosłam głowę, napotykając jego magnetyczne
oczy. Zaciskał szczękę, jak gdyby wysłanie tych kilku zdań kosztowało go wiele
wysiłku. Chciałam mu powiedzieć, że nie musi się przenosić, ale tego nie
zrobiłam. Ja też wiedziałam, że będzie to najrozsądniejsze wyjście z tej sytuacji.
– Obyś była z nim szczęśliwa, bo inaczej
będziemy oboje tego żałować – dodał, wycofując się do tyłu. Patrzyłam jak
odchodzi, nie mogąc nic zrobić.
Czy
właśnie dlatego, że wiedziałam, że poczuł on do mnie coś zbliżonego do miłości,
nie potrafiłam odmówić mu odrobiny przyjemności, sama będąc nim oczarowana?
Przez moment przyszło mi do głowy, że może ja również się w nim zakochałam, ale
to było z pewnością za mocne słowo. Lubiłam go, bardzo mi się podobał, intrygował
mnie, ale nie potrafiłam mu zaufać nawet w jednej dziesiątej tak, jak ufałam
Anthony’emu. Nie wiem, czym było to spowodowane. Może tym, że pracował dla
Rządu i spełniał ich rozkazy?
–
Wyglądasz nieziemsko – usłyszałam
jeszcze komplement w swojej głowie, zanim finalnie opuścił mój pokój. Puścił mi
oczko i wyszedł na zewnątrz. Uśmiech rozpromienił moją twarz, gdy zdałam sobie
sprawę, że mimo wszystko chłopak dał mi najlepszy prezent ślubny, jaki mógł tylko
wymyślić.
Opcje
do wyboru:
A) Ariana
zatai przez Anthonym informację, że Pierre ją pocałował;
B) Ariana
powie Anthony’emu, że Pierre ją pocałował;
C) Anthony
sam dowie się, że Pierre pocałował Arianę.
Jestem za B.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Mary
Dziękuję w imieniu siostry :)
UsuńA
OdpowiedzUsuńDziękujemy :)
UsuńNie widzę żadnego logicznego powodu, dla którego Ariana miałaby wyznać Anthony'emu tę straszną tajemnicę, więc raczej zdecyduję się na opcję A. Chyba, że będą ją zżerać wyrzuty sumienia przez to, że czerpała z tego pocałunku jakby radość, i powie mu chcąc być z nim szczerą. Obawiam się jednak, że w tej sytuacji przeniesienie Pierre'a do innego miasta nie pomogłoby mu uciec przed Anthonym xD
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podobał :) i, aż muszę zapytać, czy Twoja siostra bądź jej dzieci oglądają "Miracuolus Biedronka i Czarny Kot"? Projektantka Marinette sprawiła, że zaczęłam się nad tym zastanawiać xD
Nie wiem w sumie jak mam określić zachowanie Pierre'a. Z jednej strony dał jej, czego nie pochwalam, pocałunek jako prezent ślubny i można wywnioskować, że był to pierwszy i ostatni raz z jego strony. Ale moim zdaniem był nieco zuchwały i egoistyczny, całując ją, podczas gdy doskonale wiedział, że jest zaręczona i za chwilę się żeni. Była w sukni ślubnej!!! Ciekawe, czy poczuł się przez to jakby to on stał z nią na ślubnym kobiercu. Egoistyczny przez to, że pomyślał o sobie, o swoim pragnieniu "posiadania" jej i bezsilności w powstrzymaniu się przed pocałunkiem. Nie pomyślał, tak sądzę, o Arianie, jak ona się poczuje, czy nie zmąci jej w głowie i nie przyczyni się do zerwania narzeczeństwa. I jak w ogóle skutki będzie miał jego czyn, dla niej samej, lub otoczenia, jeśli ktoś się dowie.
Słusznie zrobiła i podziwiam ją za to, że powiedziała, że przeprasza, że dała mu nadzieję na coś. Jednakże utwierdziła go, że kłamała, mówiąc to, gdy nie odepchnęła go broniąc się przed pocałunkiem, a tym bardziej nie będąc niezadowoloną, a nawet w pewnym stopniu ucieszoną.
Widać też, że jej mama się bardzo cieszy, że w końcu nie strzela fochów" (przepraszam za dobór słów c: ) i zdecydowała się na małżeństwo z wyznaczonym przez nią i jej męża, narzeczonym. Zastanawiam się tylko, czy pomyślała, czy robi to z miłości (oczywiście, że tak :P), czy dla świętego spokoju. Wiem, że w Ciszy panują takie, a nie inne zasady, ale mogłaby jej o tym pomyśleć. Ojciec ojcem - wiadomo jacy mogą być, ale matka chyba bardziej powinna myśleć o takich sprawach jak uczucia bądź dobro córki.
Podsumowując rozdział był ciekawy z interesującym obrotem akcji, więc czekam na kolejny, tak jak i na Elizkę. Ciekawe jak tam się potoczą sprawy z Tomkiem i Kosmą i jej porwaniem oraz wypadkiem Tomka (nie mogę się doczekać tego combo xD).
Pozdrawiam, weny i inspiracji :)
anielskie-dusze.blogspot.com
Nie, moja siostra nie ma ani męża, ani dzieci więc na pewno tego nie ogląda :)
UsuńDziękuję za komentarz w imieniu siostry.
Elizę właśnie dodałam :)
Ja wolę B - chciałabym, żeby Ariana była szczera z Anthonym i powiedziała mu o pocałunku!.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem jednak dlaczego dziewczyna go nie odepchnęła i nie kazała spadać, aczkolwiek plus ma u mnie za to, że wybrała Antka :)
Rozdział jak zawsze kapitalny.
Pozdrawiam,
Cass
Dziękujemy :)
UsuńNie dziwię się, że wybrała to co znane, czyli przyjaźń i dogadywanie się, zamiast nagłej namiętności i przyciągania, które z czasem pewnie przyjełobu rozmiary zakochania, ale nic nie gwarantowaloby jej, że przeobraziloby się to potem w miłość, a już zwłaszcza, że byłaby to miłość dobra. Mogłaby być zła, zaborcza, zakłamana.
OdpowiedzUsuńNatomiast co do ślubnego prezentu i jej "nie mogłam odmówić" czy "to najlepszy prezent", to na miejscu przyszłego męża takiej panienki, lałbym i patrzył czy rownno puchnie. To zdrada. Pocałunek innego to zdrada i nic mnie nie przekona, że jest inaczej, bo jeszcze nie było ślubu i bo to tylko prezent oraz ze to tylko pocałunek a nie seks. Jak dla mnie jak kobieta potrafiła innego pocałować, to też dla innego potrafilaby nawet dupę do anala wypiąć.
Tym wulgarnym akcentem na dzisiaj kończę, jutro przeczytam ostatni rozdział. Przepraszam dz za błędy, ale ostatni komentarz pisałem z tel i ze słownikiem, nie zawsze patrząc na to jak pozmienial wyrazy. Mam nadzieję ze cos z tego rozczytacie.
Rozczytamy i dziękujemy :)
UsuńRzeczywiście - to jest zdrada i ja też tego nie pochwalam.