czwartek, 23 marca 2017

Eliza: Rozdział 6, część 3

Dni mijały bardzo szybko. To zapewne dlatego, że czułam się niesamowicie szczęśliwa – ani się obejrzałam a Basia wyjechała do Azji ze swoim chłopakiem, ja z Tomaszem oficjalnie zaczęliśmy ze sobą chodzić, a Kamila z Leonem zaczęli planować ślub.
Nareszcie los się do mnie uśmiechnął i zaczęłam cieszyć się nawet z najmniejszych rzeczy. Czasem tylko nawiedzały mnie straszne myśli – kiełkująca depresja, że mogłabym to wszystko stracić, że nie mogę być aż tak szczęśliwa, bo przecież w przyrodzie zawsze musi być balans. Płakałam w te dni. Nie chciałam nigdzie wychodzić, miałam napady melancholii. To irracjonalne, ale bałam się jak wiele od życia dostałam.
Dostałam Tomasza i on był tym wszystkim. Musiałam słyszeć jego głos choć raz dziennie. Byłam od niego uzależniona. Kiedy nie dzwonił, sama to robiłam i zawsze rozmawialiśmy po kilkadziesiąt minut. Wystarczyła jedna wiadomość od niego, a miałam idealny humor na cały dzień. Nic nie było w stanie go zmącić, nawet kiepskie oceny na uczelni. A było ich sporo. Fakt, zaniedbałam przedmioty. Skończyłam semestr z kilkoma poprawkami we wrześniu.
Moje studia zaczęłam co prawda z wielkiego poziomu – w wolnych chwilach niegdyś czytałam książki medyczne więc jeszcze przed rozpoczęciem pierwszego roku miałam wiedzę teoretyczną większą od rówieśników. Na drugim roku ta różnica bardzo się zatarła. Na trzecim, nie było jej wcale widać a nawet odstawałam od reszty, bo zamiast się skupiać na egzaminach myślałam o niebieskich migdałach, które zawsze przybierały kształt Tomasza.
Było mi poniekąd wstyd z powodu ocen – rodzice też na pewno nie byli dumni, ale nareszcie, po miesiącach cichego wzdychania, mogłam wyznawać Tomaszowi miłość. Mogłam powiedzieć mu kocham Cię ilekroć miałam na to ochotę i pocałować go kiedy tylko chciałam. Zawsze odwzajemniał.
No i… Zrobiliśmy to. Po dwóch miesiącach spotykania poszliśmy do łóżka u niego w mieszkaniu. Wiedzieliśmy, że jego współlokatorzy wyjechali na weekend i że nikt nam nie przeszkodzi. Tomasz przygotował kolację. Pierwszy raz jadłam przyrządzone przez niego danie – był to zraz wołowy zawijany z cebulką, boczkiem i ogórkiem. Do tego ryż i surówka z białej kapusty.
Nie było to wyszukane danie, ale uważam, że jak na mężczyznę i tak poradził sobie wyśmienicie. Napiliśmy się też po kieliszku wina. W moim przypadku było to na odwagę, Tomasz z kolei wzniósł toast za nas i wcale nie wyglądał jakby się krępował.
Szykując się na spotkanie wybrałam najlepszą bieliznę i ogoliłam okolice intymne. Byłam bardzo podekscytowana samym faktem, że nasze zbliżenie miało nastąpić lada moment. Umalowałam się delikatnie i wyprostowałam włosy. Założyłam sukienkę a na nogi buty na koturnie.
Byłam nawet przed czasem. Jak na złość autobus którym miałam jechać przyjechał za wcześnie, więc stojąc z zegarkiem w ręku przed klatką (chciałam zadzwonić do domofonu punktualnie) rozkojarzona do granic możliwości bawiłam się komórką.
Pech chciał, że akurat w tamtym momencie napisał do mnie Kosma. Z natury jestem ciekawą istotą, więc mimo że powinnam od razu usunąć wiadomość, najpierw chciałam ją przeczytać. Kiedy weszłam do mieszkania pięć minut później żałowałam, że nie skasowałam SMS-a.
Kosma napisał niemalże rozprawkę zgodnie z którą długo zastanawiał się czy wypada odezwać się. W końcu postanowił to zrobić, by „nie dręczyć się dłużej”. Napisał, że tęskni, co poniekąd było słodkie. Napisał, że brakuje mu naszych rozmów i mojego miękkiego głosu – tekst idealny na podryw, ale jednak podziałał skoro pomyślałam, że w sumie mi też się z nim dobrze rozmawiało i szkoda byłoby jakbyśmy nigdy mieli się już nie spotkać. Pisał o swoich uczuciach, że nie wie co się z nim dzieje i że ma ochotę mnie porwać do jego ukochanych Indii (przypadek czy może dowiedział się o wyjeździe Basi?). Napisał też, że przeprasza, że pobił Tomka, ale furia jaka go owładnęła była nie do poskromienia. Nie sposób było ją okiełznać, więc zrobił to w najgłupszy możliwy sposób – pięściami.
Kosma sam sobie był winien, że nic mu nie odpisałam. Przypomniał mi przecież ową bójkę i to jak czekałam w niecierpliwości na Tomasza, który się spóźniał. To jak pijąc w dyskotece myślałam, że pogodził się z Baśką i to dlatego nie przychodził. Koniec końców stwierdziłam, że nie znosiłam mężczyzn którzy załatwiają sprawy rękoma i że rozmowy z Kosmą nie były czymś za czym mogłabym tęsknić.
Wchodząc do mieszkania Tomasza, cieszyłam się na jego widok, choć myślami jeszcze błądziłam gdzieś przy osobie Kosmy. Dopiero kiedy wypiliśmy wino zapomniałam o mężczyźnie zupełnie, bo wtedy to zaczęłam całować się z Tomkiem.
Jakoś tak szybko poszło, że z salonu, w którym konsumowaliśmy kolację znaleźliśmy się w jego pokoju. Ale nie przeszliśmy od razu do rzeczy choć namiętność nie pozwalała nam na zbyt wiele rozmowy. Byłam zafascynowana jego ciałem – nie było na nim widać wszystkich mięśni, ale z pewnością dbał o siebie i chodził na siłownię.
W jego oczach widziałam pożądanie i chyba tylko to nie spowodowało, że uciekłam z pokoju z płaczem. Bałam się moich kilku dodatkowych kilogramów, wiedząc, że przecież Basia ich nie miała. Obawiałam się, że nie będę aż taka dobra w łóżku – w końcu miałam do tej pory tylko dwóch partnerów łóżkowych…
Na szczęście przejął sprawy w swoje ręce, co bardzo mi odpowiadało. Nie był to seks nieprzemyślany, przypadkowy jak z Kosmą. Naprawdę tego chciałam a jego dotyk budził we mnie wszystkie możliwe emocje. Zabezpieczyliśmy się, trochę przy tym chichocząc. Za każdym razem gdy o tym myślę dostaję wypieków na twarzy. Nie jestem wielkim znawcą miłości francuskiej, ale jestem przekonana, że właśnie dzięki niej, seks który uprawialiśmy był najlepszym w moim życiu.
Przez następnych parę dni prawie w ogóle nie wychodziliśmy z łóżka, zmieniając tylko mieszkania kiedy były puste. Nawet zdarzało nam się to robić z Leonem i Kamilą za ścianą.
Fascynacja Tomkiem trwa do tej pory, nic więc dziwnego, że podczas wakacji nie mogę zmobilizować się na wrześniowych poprawkach czy praktykach. Czuję się jakbym wzięła najlepsze narkotyki świata.
Basia przesyła mi zdjęcia z wyjazdu. Ja odwdzięczam się tym samym, raz nawet udało mi przesłać jej nasze wspólne zdjęcie z Tomkiem. Przez to oczywiście nie odzywała się do mnie przez kilka dni i jej „foch” trwał aż do następnej słodkiej foteczki z Bartkiem.
Dzisiaj spotkałam się z Tomkiem. Zabrał mnie na motocykl i pojechaliśmy nad jezioro. Uwielbiam z nim jeździć, uwielbiam czuć wiatr we włosach i jego zapach. Przytulam się do niego mocno, rozkoszując sytuacją. Oczywiście boję się prędkości, jednak wiem, że z Tomkiem nic mi się nie stanie. Ufam mu bezgranicznie. Chciałabym się nigdy już z nim nie rozstać. Kamila mówi co prawda, że ten stan mi przejdzie. Że jestem na etapie uniesień, zauroczenia i noszę jeszcze różowe okulary. Ale ja wiem, że czuję się tak po raz pierwszy w życiu i że Tomasz jest tym jedynym.
– Jakie jest twoje największe marzenie? – zapytał mnie Tomek gdy siedzieliśmy już nad jeziorem, przytuleni.
Zastanowiłam się. Nie mogłam przecież palnąć, żebyśmy wzięli ślub, założyli rodzinę. Indie też odpadały skoro była tam Baśka.
– Chciałabym mieć dom pod lasem – mruknęłam w końcu. – Wiem, brzmi to jak wypowiedź starej kobiety, ale kiedy to prawda. Marzę o domku w samym środku niczego, z pięknym widokiem na wodę. Chciałabym móc mieć środki na podróże dookoła świata. Przynajmniej raz w roku bym wyjeżdżała w inne miejsce. I chciałabym jeszcze prowadzić szpital. Pomagałabym ludziom w beznadziejnych przypadkach, z zerowymi szansami na powrót do zdrowia. Bo wiesz… Ci ludzie bardzo często załamują się po diagnozie nowotworów, chorób, a ja zaczęłabym leczyć ich z psychicznej strony.  Z moich obserwacji wynika, że trzy czwarte chorób leży w naszej głowie. Jak sobie wmówisz coś bardzo mocno i w to uwierzysz, to jesteś w stanie zrobić rzeczy niemożliwe.
Tomek uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
– Właśnie takiej odpowiedzi się spodziewałem.


Co będzie dalej?
A)    Tomek z Elizą przeżyją pierwszą kłótnię.
B)    Tomek będzie miał wypadek.
C)    Kosma porwie Elizę.

10 komentarzy:

  1. :O
    Wszystkie trzy opcje. Jeśli to możliwe, to trzy na raz! Aż mnie kusi, aby samej coś takiego napisać :o
    Pokłócą się, Tomek będzie miał wypadek, a pod koniec jego kuracji Kosma porwie Elizę!
    Uwielbiam dramaty romantyczne xD
    Czułam się jakbym czytała ten rozdział w różowych okularach xD
    Był fajny, miły z lekkimi przejawami paranoi Elizy heheh. Znaycz paranoi, boi się po prostu. Ja chyba też bym się bała... Do tego Kosma się odezwał. Nie za wesoło, moim zdaniem.
    Końcówka była urocza :3 i z lekka mnie zaskoczyła, bo byłam pewna, że Eliza powie, że chciałaby z nim spędzić resztę życia hehe. Ale taka odpowiedź również jest satysfakcjonująca :P
    Chciało mi się śmiać jak przeczytałam, że Basia miała focha przez kilka dni z powodu przysłanego jej zdjęcia Tomka z Elizą. Skoro jest teraz z Bartkiem, to Na Anioła, po co się focha? Nigdy jej chyba nie ogarnę, ale cóż jest to taki typ osoby, którą mało kto jest w stanie zrozumieć...
    To chyba na tyle ;)
    PS: CŚ nadrobię, być może w przyszły weekend, jak resztę blogów... Chcę wakacje :v

    Pozdrawiam, weny i inspiracji :3
    anielskie-dusze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również jestem za wszystkimi opcjami, najpierw kłótnia, potem wypadek, pojednanie pary, a na końcu porwanie Elizki :P Coś czuję, że w następnym rozdziale będzie się działo :)
    Elizka powinna przysiąść do nauki, żeby nie oblała roku - ja wiem, że łatwo powiedzieć, trudniej zrobić skoro się ma nowego chłopaka, jednak nawet w takich chwilach trzeba myśleć o przyszłości. Chłopak teraz jest, ale czy będzie za 5 lat?...
    Tu również czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i gorąco pozdrawiam.
    Cass

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkie trzy, właśnie w tej kolejności A, B, C.
    Świetny blog!
    Pozdrawiam,
    Mary

    OdpowiedzUsuń
  4. Ilekroć czytam Twoje opowiadanie, to przychodzi mi do głowy, że miałem "Paulinę" pisać w pierwszej osobie, ale poległem już na jakiś początkowych rozdziałach i zmieniłem styl narracji. Jednak jak czytam wypowiedzi Twojej Elizy i jej zauroczenie Tomaszem, to normalnie jakbym widział tę moją blond idiotkę co jest tak zauroczona, że stawia człowieka na boski piedestał bez wad. Dlatego stawiałbym na kłótnie w dalszej części.
    Zgodzę się też z tym,że 3/4 chorób leży w głowie. Znam parę co nie mogła mieć dzieci, korzystali z lekarzy, inseminacji, nawet do znachora jakiegoś poszli. Wszystko było na nie, na invitro nie było ich stać. W końcu odpuścili i dziś mają trójkę niemal rok po roku. Uznali, że nie trzeba im lekarza, tylko zdrowszego trybu życia, zmiany diety, pasji. Wychodzi na to, że bardziej im to pomogło niż sterta proszków, którą łykali.
    A co do obiadu jaki przygotował Tomasz, to jak dla mnie było to wyszukane danie, tylko mało romantyczne, bardziej takie męskie, typowe do piwa i pod jakiś meczyk w TV albo grę w karty, ale nie było wcale tak źle.
    Natomiast jak wyczytałem o depilacji miejsc intymnych, to się zaśmiałem, bo ostatnio usłyszałem tekst pracownika, który opowiadał o dziewczynach i ich podejściu do dbania o siebie tak ogólnie. Padło "no i potem facet się czuje, jakby posuwał nielegalną małolatkę, jeszcze dziecko, to wcale nie działa podniecająco".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) Opcje już wybrane, ale Twoja również się pojawi.

      Usuń
  5. Tomek się stara, ale ciągle mam wrażenie, że zaraz coś spieprzy. Wiem, że spieprzy Kosma, ale odnoszę wrażenie, że ten pozornie lepszy w rzeczywistości okaże się tym gorszym.

    OdpowiedzUsuń