środa, 15 marca 2017

Cichy Świat: Rozdział 20

WYZNANIE

Od tamtego dnia minął ponad miesiąc. Mój przyjaciel co jakiś czas jeździł na komisariat, by dowiedzieć się, co ze sprawą Halszki. Krew, która znajdowała się na podłodze należała do blondynki, ale ja wciąż nie traciłam wiary w jej powrót. Dopóki jej nie znaleźli, miałam wciąż nadzieję, że żyje.
Wywiesiliśmy ogłoszenia w każdym możliwym zakamarku miasta, a dzięki znajomemu Pierre’a przeczesaliśmy cały monitoring w mieście. Bez skutku. Przesłuchano również Kamala – stwierdzono, że ma stosowne alibi. Podobno w sobotę feralnego dnia od godziny czternastej do osiemnastej siedział w klubie i pił alkohol. Widziało go prawdopodobnie z tuzin osób plus utrwaliła kamera. Trudno było to podważyć. Halszkę musiał zatem porwać ktoś inny. Tylko… kto? Kto działał na zlecenie Kamala? Tego miał dowiedzieć się prywatny detektyw, którego wynajął Anthony. Miał on śledzić Kamala dzień i noc, dopóki czegoś nie znajdzie.
Przez ten czas mieliśmy dużo załatwień związanych z przejęciem przez nas firmy. Rodzice przeszkolili nas jak zarządzać ich wieloletnim interesem, jednak ja najbardziej cieszyłam się z umiejętności wyłączania prądu. Anthony dał się bowiem namówić, żeby nauczyć mnie odcinać zasilanie w dowolnym momencie. Oczywiście, kazał sobie obiecać, że nie będę wykorzystywać nowej umiejętności bez niego, ale to mi nie przeszkadzało. I tak, nie ruszałam się już nigdzie sama.
Moja rodzina ustaliła, że przejęcie firmy podpiszemy w dniu oficjalnych zaręczyn, czyli w tą niedzielę. Zostały więc nam jeszcze tylko dwa dni beztroski, gdyż był piątek. Wkrótce Anthony i ja będziemy zarządzać kilkutysięczną firmą J&J, a za miesiąc odbędzie się nasz ślub.
Leżałam na kanapie w salonie, oglądając wiadomości, gdy przyszedł Anthony i władował się koło mnie na sofę. Położył się za mną, narzucając jedną rękę na mój brzuch. Niemal natychmiast spięłam się, kiedy uświadomiłam sobie, że nie znajdowałam się tak blisko niego od kilku tygodni. Chłopak zaczął błądzić ręką po mojej skórze, wywołując przyjemne dreszcze.
– Nie zaczynaj – przesłałam. Od porwania Halszki szatyn nie robił mi żadnych aluzji i nie podchodził do mnie bliżej, niż to było konieczne. Znowu byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, a ja chciałam, żeby tak zostało.
– Ariana, czy możemy przestać udawać? – przesłał mi telepatycznie, niby zagniewanym głosem. Wiedziałam, że nie jest na mnie zły, mogłam poznać to po jego oczach, jako że przewrócił mnie na plecy. Zawstydziłam się, kiedy odrobinę pochylił się nade mną.
Sięgnęłam ręką za głowę i wyszarpnęłam poduszkę, by położyć ją sobie na twarz i tym samym odgrodzić się od niego. Pewnie wyglądałam niesamowicie infantylnie, ale nie obchodziło mnie to, bo zdawałam sobie sprawę, o co mu chodzi. Przez tygodnie udawaliśmy, że nic się między nami nie zmieniło. Wiedziałam jednak, że było to oszustwo. Bałam się nowych doznań i tego, co działo się między mną, a moim przyjacielem. Ale nie mogłam dużej zaprzeczać faktom, nie przed samą sobą – Anthony rzeczywiście miał rację, a ja nie zdawałam sobie sprawy z własnych uczuć. Dzisiaj byłam już jednak pewna, że kochałam go na każdy możliwy sposób. I byłam tym śmiertelnie przerażona.
Ilekroć patrzyłam na Anthony’ego widziałam w nim wszystko, czego pragnęłam niegdyś w swoim wymarzonym facecie. Troskliwy, zabawny, pomocny, jego zalety mogłam wymieniać bez końca. Co dziwne, znałam też zapewne jego wszystkie wady i jakoś nauczyłam się je akceptować. Tylko z nim wiązałam swoją przyszłość.
Szatyn wyszarpnął delikatnie poduszkę z mojej dłoni i rzucił ją na fotel.
– Więc? – podniósł pytająco brew. Czekał na moją odpowiedź. Ale co powinnam odrzec teraz? Że miał rację, ale nie przyznam się do tego, bo boję się o naszą przyjaźń? Czy może chciał usłyszeć, że moje uczucia względem niego uległy zmianie? Martwiłam się, że nie skleję choć jednego logicznego zdania, a co dopiero kilka.
Anthony miał jednak rację. Powinnam przestać udawać, skoro pojutrze odbędzie się nasze przyjęcie zaręczynowe, a za miesiąc ślub. Pragnęłam wyjść za niego. Więc kogo ja chciałam oszukać? Nie chciałam wiązać się z Pierrem, więc czy nie powinnam być teraz szczera?
Chociaż było to dla mnie strasznie trudne, a serce biło mi jak oszalałe, postanowiłam wyszeptać coś, na co tak długo czekał.
– Miałeś rację – wydusiłam na bezdechu, wpatrując się w oczy Anthony’ego. Jego spojrzenie odzwierciedlało moje własne emocje. Był zdziwiony, ale również niewiarygodnie szczęśliwy. 
– Wiedziałem wymruczał, po czym złożył delikatny pocałunek na mojej szyi. Poczułam sensacje w żołądku, kiedy tym razem jego wargi dotknęły łagodnie mojego policzka. Nie powinnam pozwolić na tak intymne chwile, wiedząc, że moi rodzice są w kuchni razem z Victorem. Aczkolwiek nie umiałam racjonalnie myśleć, czując oddech chłopaka tak blisko siebie. Szatyn spojrzał na mnie z uczuciem, by po chwili pochylić się nade mną raz jeszcze i natrafić na moje usta.
Tak długo pragnęłam jego atencji, nawet o tym nie wiedząc. Chciałam mieć w nim nie tylko przyjaciela, ale i oparcie przez całe życie. Gdybym była z Pierrem, musiałabym utracić Anthony’ego w pewnym sensie. A na to nigdy bym nie pozwoliła. Okazuje się, że rodzice mieli co do nas rację. Nasza miłość opierała się na przyjaźni, to był nasz fundament, a resztę budowaliśmy z czasem.
Całowaliśmy się tylko chwilę, ale i tak była to jedna z kilku najbardziej intymnych przeżyć w moim życiu. Nieświadomie założyłam mu ręce na szyję, zbliżając go tym samym do siebie jeszcze bardziej. Obawiam się, że cała sytuacja nie była bardzo dyskretna, bo w głowie usłyszałam komentarz Victora, że migdalimy się na kanapie. Musieliśmy nie zauważyć, kiedy brat Anthony’ego wszedł do salonu i złapał nas na całowaniu się.
Przerwaliśmy zatem pocałunek i udaliśmy się do kuchni, by zastać bardzo zadowolonych z życia moich rodziców i chichoczącego z nas chłopca. Przyjaciel poczochrał blondynka po włosach i zapytał czy pomóc z kolacją. Mama z tatą poprosili nas żebyśmy nakryli do stołu, bo zaraz miało przyjść wujostwo. Wyszłam z kuchni zaczerwieniona jak burak. Chyba jeszcze nigdy dotąd nie czułam takiego wstydu. A Anthony olał docinki brata i zachowywał się tak, jakby nic się nie stało.
Od zawsze zazdrościłam mu stoickiego spokoju.
Kiedy skończyliśmy nakrywać stół, szatyn skradł mi małego buziaka, zanim wrócił do kuchni. A ja znowu potrzebowałam chwili, żeby się uspokoić, chociaż przyjaciel stwierdził, że uroczo się rumienię.
Zasiedliśmy do stołu, kiedy zjawili się moi przyszli teście. Nie mogłam się doczekać, kiedy za miesiąc staniemy się w końcu pełnoprawną rodziną. Co prawda to była już tylko formalność, żyliśmy przecież w przyjaźni od kilkunastu lat, ale i tak cieszyłam się, że zostaniemy skoligaceni. 
Mama zapytała mnie jakie chcę kwiaty na przyjęciu weselnym, na co wdałam się w nią w dyskusję. Chyba pierwszy raz wyraziłam zainteresowanie zbliżającym się weselem i każdy był z tego faktu zadowolony. Wyczułam ciepłą dłoń Anthony’ego, kiedy chwycił mnie pod stołem. Przesłałam mu szybki uśmiech, obserwując powoli zebranych. Każdy z nich był w dobrym nastroju i chyba nic nie mogło im go zepsuć. W przeciwieństwie do mnie – wystarczyło, że pomyślałam o Halszce.
Do pełni szczęścia brakuje tylko mojej druhny – wyrzuciłam gorzko.


Opcje do wyboru:
A)    Ariana dowie się wkrótce, co stało się z Halszką;
B)    Ariana nie pozna prawdy przez długi czas;
C)    Anthony dowie się o losie Halszki, ale nie powie o tym Arianie.

7 komentarzy:

  1. A lub C, ale chyba wolę jednak A. Anthony musi być szery z przyszłą żoną :)
    Rozdział świetny - wreszcie pokazał prawdziwe uczucia bohaterki. Akcja ruszyłą do przodu i przez miesiąc wydarzyło się sporo, więc zaczęłam sie zastanwiać czy opowiadanie zmierza do końca?
    Oficjalne zaręczyny za kilka dni, ślub wkrótce, a Halszki dalej nie ma, toteż myślę co będzie dalej. Czyżby końcówka wskazywała na to, że Halszka się znajdzie chwilę przed ślubem?
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.

    Cass

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, opowiadanie zmierza do punktu kulminacyjnego, ale on nie jest końcem opowiadania.
      Dziękuję ja i siostra :)

      Usuń
  2. Nie wybiorę C, gdyż może okazać się, iż znów się pokłócą i dojdzie do kilku niechcianych słów. Dlatego też stawiam na A, bo B by mi się za bardzo dłużyło :P
    Rozdział, zgodzę się z Cass Dagmarą, iście świetny, epicki, anielski :D
    W końcu Ariana poznała swoje uczucia, uwierzyła w nie. A scena z przyłapaniem na pocałunku mega urocza haha.
    Ciekawe czy Halszka znajdzie się przed ślubem. I, czy, jeśli nie znajdzie się do dnia ślubu, przełożą go? Druhna być musi.
    Myślę, że w kolejnym coś się stanie, albo coś odkryją - odnośnie Halszki.

    Pozdrawiam ciepło i weny :)
    anielskie-dusze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wkrótce całe opowiadanie zmieni swój bieg, także masz dobre przeczucia.
      Dziękujemy :)

      Usuń
  3. Stawiam na to, że Anthony się dowie, ale Ariadnie nie powie i będzie afera xD
    Wiesz, że cały czas zapominam, że to opowiadanie pisze Twoja siostra, a nie ty.
    Trochę wyjdę na marudę, ale Anthony jest za bardzo idealny. Momentami postępuje tak jakby był jakimś robotem i miał za zadanie spełniać oczekiwania kobiety. Nie ma w nim emocji, a jeśli są to szybko gasną i nie mają odzwierciedlenia w zachowaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anthony... Cóż, moja siostra powiedziała, że ma on do wykonania misję w tym opowiadaniu, więc jego zachowanie bierze się pewnie z tego.
      Czyli wydaje Ci się, że ja z siostrą mamy podobny styl? A ja całe życie myślałam, że zupełnie różny od siebie :)
      Dziękujemy.

      Usuń
    2. W pewien sposób tak, wydaje mi się jakbyś Ty pisała to opowiadanie, ale po dłuższym namyśle da się zauważyć, że Ty piszesz bogatszym słownictwem, a jednocześnie w prostszy sposób. Ona się rozwodzi, dużo rzeczy opisuje, które momentami wydają się być zbędne. Za to Ty często wyjaśniasz jak krowie na rowie, a ona idzie w tajemnice i liczy na inteligentnych odbiorów, których umysłów akurat nie zaćmi zmęczenie. Przynajmniej ja mam takie odczucia i mam nadzieję, że żadna z Was się za to, że je opisałem, nie obrazi.
      Mnie ostatnio wytknięto, że mam styl pisania podobny do TM, kiedyś, że do Migotki. Ja sam zauważam, że łączy nas tematyka i inspiracja podobnymi książkami i serialami, ale nie poglądy i sposób przedstawiania tych historii.
      Wracając do Ciebie i Twojej siostry, to ona robi to co ja robiłem w "Jabłkach i śniegach" - świadomie przedłuża akcje i buduje tajemnice na tajemnicy, tak że czytelnicy w końcu zaczną się gubić. Wielu uzna to za coś złego i błąd, ale jak dla mnie, to jeśli pod koniec wszystko się wyjaśni i ułoży w logiczną całość, to tylko działa na plus, bo element zaskoczenia zostanie uzyskany.

      Usuń