niedziela, 16 października 2016

Cichy Świat: Rozdział 11

KŁÓTNIA

Dziękuję jeszcze raz za pomoc i przepraszam za zawracanie głowy – przesłałam wiadomość telepatycznie tylko Pierre’owi. – Anthony też jedzie do rezydencji, więc pojadę z nim – zadecydowałam, wybierając powrót z przyjacielem.
Nie odczytałam nic ze wzroku dawnego Francuza. Zachował pokerową twarz do momentu, gdy minęłam przyjaciela i wsiadłam do jego samochodu. Chłopcy chyba również stelepatowali się, ale nie podzielili się ze mną wymianą zdań.
Zobaczyłam, że brunet zatrzaskuje ze złością drzwi pasażerskie i żołnierskim chodem idzie, by wsiąść do swojego auta. Anthony również zasiadł za kółkiem, wyjeżdżając z parkingu zaraz po Pierze.
– Dziękuję – powiedział na głos, spoglądając na mnie z wdzięcznością, kiedy „Laguna” zniknęła nam z oczu.


***

Anthony zaparkował w garażu pod swoim domem. Przez całą drogę powrotną milczeliśmy, dając sobie czas do namysłu.
Szatyn oparł się o kierownicę samochodu, zerkając na mnie z boku. Czułam, że jest rozeźlony, zapewne z powodu niespodziewanego ataku Kamala. Pewnie wyrzucał sobie, że to Pierre pomógł uporać mi się z mężczyzną, a nie on.
– Jeszcze raz przepraszam, że mnie nie było – rzekł po pewnym czasie, niewątpliwie skruszony, utwierdzając mnie w przypuszczeniach, że rozpamiętywał niedawne zdarzenie.  
  Cóż, była twoją dziewczyną – wychrypiałam, czując nieprzyjemne pieczenie w gardle podczas mówienia. – Rozumiem, że chciałeś ją odwieźć – wzruszyłam ramionami. Wysiliłam się na grzeczność, choć ciągle czułam w sercu rozgoryczenie. Gdyby nie Leticia, wróciłabym z Anthonym do mieszkania wcześniej, a cała sytuacja nie miałaby miejsca. Nie czułabym bólu za każdym razem, kiedy chciałam coś powiedzieć. Jednakże, co się stało, to się nie odstanie, jak mawiają starsi Ciszaninie. Trzeba patrzeć na jasne strony – przynajmniej teraz wiem, że Kamal jest bardzo niebezpieczny i musimy na niego uważać.
– Przestań – syknął Anthony. Zamknął oczy, po czym położył się niemal na kierownicy. Sprawiał wrażenie osoby, która była bardzo zmęczona dniem dzisiejszym i mogłaby usnąć nawet w tak dziwacznej pozycji, w jakiej się znajdowała. – Bardzo ją lubię, chcę jej pomóc, ale to wszystko. Ona to już przeszłość. A ja nie mam żadnego usprawiedliwienia. Żałuję, że nie zostałem z tobą – westchnął przeciągle. Pomyślałam, że nie powinnam chyba kłamać i mówić, że nic się nie stało, skoro podzielałam jego zdanie, dlatego postanowiłam udać się do rezydencji. Chwyciłam za klamkę, gotowa by ją pociągnąć i wydostać się na zewnątrz. A jednak tego nie uczyniłam, coś pchnęło mnie, by poruszyć jeszcze jeden temat, który ewidentnie nie dawał mi spokoju.
– Całowałeś się z nią – zaskrzeczałam niczym jakaś staruszka. Złapałam się za szyję, bojąc się, że stracę niedługo głos.
Anthony podniósł głowę, wbijając puste spojrzenie przed siebie, w wiatę garażu. Nie odpowiedział mi, wobec czego pomyślałam, że nie ma zamiaru się tłumaczyć i powinnam zostawić go samego. Nacisnęłam uchwyt klamki, w momencie, gdy doleciały mnie jego słowa:
– Tak. Pocałowała mnie twierdząc, że będziesz przez to zazdrosna, więc jej na to pozwoliłem – wyrzucił na bezdechu, opadając ponownie na oparcie fotela. – Zachowałem się jak zdesperowana baba – wyrzucił krytycznie, kręcąc mocno głową. Nie sądziłam, że Anthony jest zdolny do przyznania się do błędu. A dzisiaj wyraził skruchę już nie raz, co tym bardziej mnie zaskoczyło.
Uśmiechnęłam się pod nosem. To prawda, to było czysto kobiece zachowanie. Tylko, po co Anthony to zrobił...? Po co chciałby wzbudzać we mnie zazdrość?
– Nie byłam – zaoponowałam, odwracając spojrzenie. Zacisnęłam zęby, myśląc o tym, że Leticia łatwo teraz nie odpuści. Była pewna swego, kiedy wysnuła bezsensowne oskarżenia jakoby miałabym zdradzać przyjaciela. Jestem przekonana, że nastolatka chciała nas skłócić ze sobą i nie spocznie, póki nie osiągnie celu.
Anthony roześmiał się, choć był to bardziej wymuszony śmiech, niż szczery. Nie rozumiałam, co go tak rozbawiło, dlatego wbiłam w niego zaskoczone spojrzenie.
– Czemu nie widzisz tego, co ja? – zapytał, wiercąc się na siedzeniu. Wiedziałam, że był zły, choć nie zdawałam sobie sprawy, co wywołało jego ponury nastrój. Przez moment zapanowała cisza, którą szybko przerwałam, dopytując, co miał na myśli.
 – To, że byłaś i jesteś o nią zazdrosna – odpowiedział pewnie, patrząc się na mnie sugestywnie. Prychnęłam pod nosem, wywracając oczami. Chciałam uświadomić go, że jest w błędzie.
Prawdą było to, że nie podobało mi się to, co widziałam. Anthony jest oficjalnie moim narzeczonym, a każdy mógł zauważyć jak obściskuje się z inną dziewczyną. Nigdy nie zapomnę usatysfakcjonowanej miny Sanay, która zmusiła mnie do opuszczenia klubu. Mimo wszystko nie czułam zazdrości, jedynie niezadowolenie, że wyszłam na zdradzaną kretynkę… Anthony kontynuował dalej, ignorując mój ironiczny uśmieszek.
– I ja to rozumiem. Bo ja też nie mogę znieść, kiedy jesteś z Pierrem – jego słowa zbiły mnie z pantałyku. Sugerował, że byliśmy o siebie zazdrośni, choć nie mieliśmy ku temu żadnych powodów, nie byliśmy prawdziwą parą.
– Coś ci się pomieszało, Anthony – zaczęłam, kiwając na boki głową.
– Nie, właśnie dopiero teraz widzę wszystko jasno – zaprzeczył, podczas gdy jego oczy rozszerzyły się z ekscytacji. – Wcześniej, w gabinecie, nie dałaś mi wyjaśnić. Od początku, kiedy ten głupek się pojawił, irytował mnie, złościł, ale dopiero po pewnym czasie zorientowałem się dlaczego. Ja po prostu jestem o ciebie cholernie zazdrosny, i to nie jak brat. A ty też czułaś dzisiaj to samo.
– Nieprawda! – fuknęłam. Zrobiłam na moment pauzę, kojąc moje zbolałe gardło. Byłam wzburzona postawą Anthony’ego – od kiedy przyjął za pewnik to, że czujemy do siebie więcej ponad przeciętną przyjaźń? – To rodzice chcieli z nas zrobić parę, ale my nigdy nią nie będziemy. Nie będziemy również typowym małżeństwem z gromadką dzieci i nigdy się w sobie nie zakochamy! – znowu się uniosłam, lekceważąc piszczący ton swojego głosu.
On jednak miał inne zdanie na ten temat.
– Już dawno się zakochaliśmy. Tylko ty bardzo tego nie chcesz przyznać – warknął gniewnie, po czym chwycił mocno obiema rękami kierownicę. Wzbiłam oczy w sufit samochodu, próbując się uspokoić, by znowu nie naskoczyć na przyjaciela i przypadkiem nie zedrzeć sobie gardła. Jak mógł nawet pomyśleć, że coś się zmieniło? – Dlatego muszę ci w tym pomóc – dokończył, podnosząc mi jeszcze bardziej ciśnienie.
– Nie chcę twojej pomocy – zazgrzytałam zębami. Zacisnęłam mocno ręce, czując wbijające się w skórę paznokcie.
Czemu nie słuchał moich wyjaśnień, tylko uparcie drążył temat? Jeśli miałabym być w kimś zakochana, to byłby to Pierre, a nie Anthony, chłopak, którego znam całe życie! Od dziecka on zawsze był, dlatego traktowałam go jak brata i nie widziałam w nim swojego przyszłego męża. Moje uczucia nie zmienią się, bo on nagle poczuł się zagrożony swoją pozycją i coś mu się pomieszało…
Wzięłam głęboki oddech, jeszcze raz próbując mu wyjaśnić, że nie ma racji:
– Słuchaj, mylisz się, ja…
Anthony wysiadł z samochodu, nawet nie próbując mnie wysłuchać do końca. Otworzyłam buzię w niemym szoku. Chłopak obszedł swoje auto z przodu i otworzył mi drzwi, abym mogła wydostać się z napełnionej negatywnymi emocjami maszyny.
– Dobranoc – rzekł, kiedy ruszyłam przed siebie, poddenerwowana do granic możliwości. Nie miałam zamiaru mu odpowiadać. Nie miałam ochoty w ogóle z nim rozmawiać ani teraz, ani w najbliższej przyszłości.
Przeszłam przez działkę wujostwa, odprowadzana wzrokiem Anthony’ego. Sarknęłam gniewnie, kopiąc wystający z ziemi kamyk. Czyżby bał się, że nie trafię sama do domu? Chyba potrafię przejść kilkanaście metrów bez żadnego nadzoru…!
W ciemności dojrzałam utkwione we mnie ślepia kota. Zwierzę siedziało na werandzie, machając zamaszyście ogonem.
– Chodź, Płomyk – wyszeptałam cicho, żeby rodzice nie usłyszeli, jak mówię. Byłam raczej pewna, że mama z tatą już śpią, ale na wszelki wypadek wolałam zachować ostrożność.
Kot podszedł niepewnie, czając się przy moich nogach, aby wpuścić go do rezydencji. Przyłożyłam rękę do chipownika, czytnika zaprogramowanego tylko dla domowników, i weszłam do środka. Od razu udałam się do kuchni, nasypując pełną miskę karmy dla Płomyka. Opukałam również jego naczynie z wodą i nalałam świeżej kranówki. Próbowałam pogłaskać kota po grzbiecie, ale on położył się na posadzce, unikając mojego dotyku i pokazując mi, że nie ma ochoty na czułości. Generalnie mój zwierzak nie lubił towarzystwa i przychodził do willi tylko wtedy, gdy zgłodniał. Dałam za wygraną, oddalając się odrobinę od futrzaka.
Zerknęłam na jego poparzony bok grzbietu. Jakim trzeba być skrzywionym psychicznie człowiekiem, żeby podpalać żywcem jakiekolwiek stworzenie i oglądać jego reakcję na ból… Otrząsnęłam głowę, niezdolna wyobrazić sobie, jak to wyglądało.
Przez te kilka miesięcy, odkąd odzyskałam wzrok, widziałam tyle cierpienia, ile nie zdążyłam zobaczyć przez całe swoje życie. Okrucieństwo ludzi wobec innych istot, traktowanie ich jakby nie mieli żadnych uczuć, jakby nie doświadczali bólu czy krzywdy...
Czułam się źle przez sam fakt nazywania siebie człowiekiem.
Zostawiłam kota na dole, wiedząc, że jeśli będzie chciał wydostać się do lasu, który stał się jego ulubionym zakątkiem, wyjdzie przez klapę w kuchni. Rodzice zainstalowali bowiem specjalnie dla niego drzwiczki, żeby Płomyk mógł wchodzić i wychodzić z willi, kiedy będzie miał na to ochotę.

***

Następnego dnia była niedziela. Już z samego rana rodzice zakomunikowali mi, że jemy obiad u wujostwa, co przyjęłam z niezadowoleniem. Dzień z Anthonym...


Trzy opcje do wyboru:
A)    Ariana zbuntuje się i nie pójdzie do sąsiadów;
B)     Ariana pójdzie do sąsiadów i zostanie do końca;
C)    Ariana pójdzie do sąsiadów, ale wróci wcześniej.

9 komentarzy:

  1. Zdecydowanie opcja B.
    Nie lubię zamieszania, a tym bardziej mieszania uczuciowego. On w niej, ona w tamtym, tamtem w innej, a ta inna w nim co kocha ją... XD
    Nie lubię romansów, a zwłaszcza takich mieszanek hehe
    Opowiadanie podoba mi się ze względu na poruszane tematy :)
    I życzę wydania książki, Tobie jak i siostrze :3

    Jak zawsze Ariana i jej zachowanie nie zirytowało mnie. W ogóle bardzo podobał mi się rozdział i rozmowa narzeczonych. Mam nadzieję, że Ariana w końcu ogarnie, że kocha Anthony'ego, bo według mnie to widać, że go kocha.
    Zgiń w odmentach Mordoru Pierre!!! >;3 muahahaha
    Naprawdę. Pierre działa na mnie niczym płachta na byka XD
    Czuję wewnętrznie, że on coś kombinuje, a że to ojciec Ariany wymyślił chipy do telepacji to właśnie jej do czegoś potrzebuje, i wiem, że dzięki chipom państwo inwigiluje w społeczeństwo. Podsłuchuje itd. itp.
    Ach... Ja i te moje teorie spiskowe •-•

    Podsumowując:
    Rozdział fajny i porządny, kibicuje Arianie i Anthony'emu, czekam na śmierć Pierre'a XD

    PS: I tam chyba winno być Ciszanianie, a nie Ciszaninie ;)

    Pozdrawiam, inspiracji, weny :3

    anielskie-dusze.blogspot.com
    cieniste-senne-marzenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogóle.
      Kiedy Eliza?! :0
      Czyżby szykował sie dłuższy rozdział?
      :D
      Czekam :3

      Usuń
    2. Dziękuję w imieniu siostry za komentarz :)
      Eliza już dziś, niestety rozdział będzie raczej krótki, gdyż przez problemy rodzinne nie byłam w stanie więcej napisać. Postaram się, aby kolejny rozdział był dłuższy.

      Usuń
  2. "Zobaczyłam, że brunet zatrzaska ze złością drzwi pasażerskie" powiedziałabym raczej "zatrzaskuje".

    Anthony nieco denerwuje mnie ostatnio - trochę widać brak logiki w jego zachowaniach. Do tego jest natarczywy i uparty. (Prawdopodobnie ma rację w tym co mówi, ale ciągle, trochę zbyt napiera na Arianę moim zdaniem)

    Mimo to jednak wybieram odpowiedź b. Ciekawi mnie jak się Antoś (przepraszam, musiałam) zachowa w zaistniałej sytuacji.

    Co do Pierra, nie budzi on u mnie jakiś negatywnych odczuć :') Nie jest co prawda pozytywną postacią i raczej jego zamiary nie są w stu procentach czyste, ani dobre, ale myślę, że nie może być tak zupełnie wyrachowany. Chociaż z drugiej strony może właśnie jest skrajnie wyrachowany i pogrywa sobie z Arianą przez cały ten czas (tym bardziej go lubię *evil venom's smile*)

    W każdym razie czekam na nowy rozdział, dużo weny życzę i pozdrawiam cieplutko,
    Poss :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście - zatrzaskuje, zaraz poprawię. Dziękujemy :)

      Usuń
  3. Ten kot, to imię to on ma straszne. To niemal tak, jakby nazwać ślepego królika "ślepy" albo "niedowidzący". Podobała mi się ta kłótnia, ciekawie to wyszło. Wydaje mi się, że Ariana pójdzie do wujostwa, ale wróci wcześniej, wtedy pewnie trafi na Żabojada albo na Kemala i ten jej dołoży, ale któryś z panów ją uratuje - tak przewiduję przyszłość, a teraz idę spać, bo jestem po balandze, a dziś idę na nocną zmianę i cholernie mi się nie chce ;(
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział przeczytałam już dawno, ale pamiętam, że mi się spodobał - ich kłótnia była piękna! :P Ariana wie swoje, a Anthony swoje :)
    Co do opcji to dla mnie albo A lub C.

    OdpowiedzUsuń