czwartek, 6 października 2016

Cichy Świat: Rozdział 10

NAGŁA NAPAŚĆ

Podeszłam do baru, przy którym siedział Pierre, z zamiarem przeproszenia go.
– Wybacz, że byłam niemiła – zaczęłam na wstępie, sadowiąc się koło niego, na drugim stołku. Odniosłam wrażenie, że brunet był zadowolony, że to ja przyszłam sama do niego.  – Trochę się zezłościłam, bo to dla mnie i Halszki naprawdę ważne – przybrałam strapiony wyraz twarzy, modląc się w duchu, by chłopak nie zwęszył podstępu.
– Teraz ty się nie przejmuj – odesłał, nawiązując do mojej wcześniejszej wypowiedzi. Przekręcił się na obrotowym stołku w moją stronę, po czym pstryknął mnie palcem żartobliwie w nos. – Myślałem, że się pogniewałaś.
– Nie, musiałam tylko to przemyśleć – zaprzeczyłam, pochylając się lekko naprzód. Poczułam, że dotknęliśmy się kolanami, ale w dalszym ciągu prowadziłam tą farsę. – I dalej nie rozumiem, jak mogli to umorzyć. Tyle dowodów…
Bałam się, że w pewnym momencie przesadzę i Pierre zorientuje się, że czegoś od niego chcę. W końcu to policjant, więc dostrzega więcej niż przeciętni ludzie. Na razie jednak był tak podekscytowany, że zupełnie nie widział mojej uknutej intrygi. Zakręciłam na palcu pasemko włosów, obserwując jego reakcję.
– Nie powinienem ci tego mówić… – zaczął, przybliżając się do mnie, jakby chciał wyjawić mi jakąś tajemnicę. – Nie powtarzaj nikomu, ale okazało się, że wuj Kamala to zastępca komendanta…
A więc mieliśmy rację... – pomyślałam strapiona, choć poczułam również coś na kształt zadowolenia z siebie, skoro udało mi się tak łatwo dowiedzieć tego, czego chciałam. – Skorumpowana policja nie pomoże nam, bo niektórzy mogą pozwolić sobie na więcej... – myślałam dalej, pomstując w duszy na niesprawiedliwość Ciszy.
– I dlatego… – rozpoczęłam zdanie, zacinając się. Szukałam odpowiednich słów, ale nie umiałam ich znaleźć. Informacja, jaką zdobyłam wytrąciła mnie kompletnie z równowagi.
– Dokładnie. Nic ci nie jest? – zmiana mojego nastroju była aż taka widoczna, że zaniepokoiła dawnego Francuza. Położył swoją rękę na mojej i delikatnie ją ścisnął. Podniosłam wzrok, zerkając w jego magnetyczne oczy.
– Nie – odesłałam, w momencie, gdy wyczułam w głowie inny, donośny głos. Od razu rozpoznałam, że należy on do Leticii.
– Widzisz, jak twoja narzeczona podrywa tego typka? Chyba cię zdradza – nastolatka stała przy drugim końcu baru, chwiejąc się na nogach. Anthony schodził właśnie po schodach z piętra. Rzucił wzrokiem w moją stronę, gdy wyrwałam rękę z uścisku Pierre’a. Jego spojrzenie było surowe, jakby chciał mi przekazać, że właśnie się na mnie zawiódł. On nie wiedział tego, co ja – że kokietowałam przyszłego policjanta w celu zdobycia poufnych informacji.
– Kto jej dał alkohol? Przecież wam zakazałem – przesłał pracownikom Anthony. Otaksował wściekłym spojrzeniem wszystkie kelnerki, stojące przy barze.
– Obstawiam Sanaę, później wytłumaczę, dlaczego – udzieliłam mu odpowiedzi. Wstałam z krzesła i przepchałam się przez tłum, by dojść do przyjaciela.
– Z tobą teraz nie rozmawiam – odesłał mi wiadomość szatyn, czym wprawił mnie w totalne zdumienie. Zatrzymałam się kilka metrów od chłopaka, czując mrowienie w nosie, zwiastujące napływające do oczu łzy. – Chodź – Anthony chwycił Leticię za ramię, ale zaparła się obiecując, że więcej się nie napije. – Wychodzisz – przesłał komunikat, ciągnąc nastolatkę naprzód. Dziewczyna zmieniła zatem taktykę – odwróciła się do szatyna przodem, przytulając do niego całym ciałem.
– To jak ona puszcza się z innym, to ty też możesz – wyraziła swoją opinię Leticia. Następnie przyciągnęła głowę Anthony’ego, całując go namiętnie. Mój przyjaciel próbował się na początku wyrwać, ale ona przyssała się do niego, nie pozwalając na przerwanie pocałunku. Po chwili chyba zrezygnował, przestając się z nią szamotać.
Odwróciłam wzrok, czując cisnące się do oczu łzy. Zobaczyłam managerkę klubu, która patrzyła na mnie z wyższością. Sanaa triumfowała, usatysfakcjonowana, że miała rację. Zawróciłam, przeciskając się przez korytarz pełen ludzi, by przejść głównym wyjściem na zewnątrz.
Przed klubem stały grupki przyjaciół, którzy palili używki bądź pili alkohol w samochodach. Odeszłam na pobocze, w kierunku lasu, żeby nikt nie mógł mnie zobaczyć. Oparłam się o drzewo, rozpamiętując to, co się właśnie wydarzyło. 
Czy byłam zła na Anthony’ego? Nie, tego byłam stuprocentowo pewna. Zerwał z Leticią tylko przez naszych rodziców, a jak widziałam, w dalszym ciągu bardzo się o nią troszczył. To, że sprawił mi ból tym pocałunkiem, nie było jego winą. Poczułam za to wstręt do nastolatki, choć wiedziałam, że to nie jej wina, iż tak potoczyły się nasze losy.
Stałam tak sama pewnie z dziesięć minut, do czasu aż nie zobaczyłam jasnych reflektorów dwóch motocykli. Jeden z nich podjechał bardzo blisko mnie, a kolejny mnie minął. Oba miały obrzydliwie wielkie napisy: „HARLEY” na tylnych siedzeniach, oprofilowanych w dziwny sposób. Motory sprawiały wrażenie jednoosobowych.
            Ze zgrozą przyjęłam fakt, że drugi mężczyzna zsiada z pojazdu, rozkłada boczną nóżkę i opiera na niej swój motor, po czym zaczyna się zbliżać w moim kierunku. Miał spory zarost i czarne, agresywne oczy.
– Szukam Halszki, ale jak jesteś ty, to jeszcze lepiej – mężczyzna przesłał mi wiadomość. To był głos Kamala, a więc musiał to być on. Kilka razy znalazłam się w jego pobliżu, ale byłam wtedy niewidoma, więc nie zdawałam sobie sprawy, jak wygląda.
– Zgadnij, gdzie byłem niedawno? – trzydziestodwulatek był już niebezpiecznie blisko mnie, dlatego cofnęłam się, wchodząc w las. Bałam się, czego Kamal może ode mnie chcieć, bo zdawałam sobie sprawę, że nie przychodzi do mnie w pokojowych zamiarach. Wyglądał niczym wariat, który właśnie uciekł z zakładu dla obłąkanych. – Na policji! – wrzasnął w mojej głowie, na co podskoczyłam z przerażenia. Krzyk jest zabroniony w moim państwie jako narzędzie mogące uszkodzić mózg ludzki.
Oddaliłam się od niego jeszcze bardziej, ze strachem brnąc dalej w las, aż wpadłam na jakieś drzewo, torujące mi dalszą ucieczkę.
Zdziwiona? Jak widać, nie. Halszka wygadała mi, że przyjaciele doradzili jej by na mnie doniosła, na pewno mówiła o tobie! – mężczyzna doskoczył do mnie, przesyłając swoje zarzuty. Nie wiem skąd znalazłam w sobie siłę, by mu odpysknąć i zakomunikować coś, co cisnęło mi się właśnie na język.
– Powinieneś trafić za kratki, za to, co jej zrobiłeś. Tam jest twoje miejsce.
– Co powiedziałaś, szmato? – jego oczy rozszerzyły się w dzikiej furii, kiedy złapał mnie za ramiona. Zaczął mną trząść i uderzać o pień drzewa. Próbowałam się wyrwać, ale on był o wiele silniejszy, trzymał mnie zbyt mocno bym mogła sama się uwolnić. Postanowiłam zatem wezwać apel o ratunek, błagając Anthony’ego, żeby mi natychmiast pomógł. Niestety, nie usłyszałam żadnej odpowiedzi; chłopak był poza moim zasięgiem.
Kamal złapał mnie za szyję, czym ograniczył mi dostęp do powietrza. Chwyciłam rękami jego głowę, próbując go uderzyć lub podrapać, ale on zdawał się tym nie przejmować. Tylko pogorszyłam swoją sytuację, gdyż mężczyzna wzmocnił uścisk.
Zabraniam ci się do niej zbliżać, słyszysz? – słowa Kamala ledwo do mnie docierały. Próbowałam skupić się jeszcze raz i wysyłać wiadomość tym razem do Pierre’a lub pozostałych osób na parkingu, choć w tym momencie było to bardzo trudne. Nie potrafiłam myśleć o niczym innym jak o tym, że muszę coś zrobić, bo motocyklista zaraz mnie zadusi. Świat zaczynał tracić na ostrości, a ja pomału przestawałam wierzyć w sukces komunikacji z ludźmi. Żałowałam, że weszłam w las i nikt nie zobaczył tego, co się stało.
– Pewnie to przez ciebie chciała ze mną zerwać! – zagrzmiał oskarżycielsko. Poczułam obrzydliwy odór z jego ust, kiedy chuchnął mi w twarz, biorąc oddech. Tak jakby w środku siebie posiadał coś martwego. Mężczyzna uderzył jeszcze raz moją głową w korę drzewa, a ja zachwiałam się, tracąc powoli kontakt z rzeczywistością. 
            – Puść ją albo odstrzelę ci łeb – usłyszałam jakby w oddali głos Pierre’a. Ostatkiem woli zmusiłam się, by podnieść oczy i przekonać się czy wyobraziłam sobie dawnego Francuza. Okazało się, że nie – naprawdę tam był. Stał za Kamalem i trzymał broń wycelowaną w jego głowę. Mężczyzna zwolnił uścisk z mojej szyi, a ja łapczywie wciągnęłam powietrze do płuc. Zaczęłam się krztusić i kasłać na przemian. Gdy tylko motocyklista mnie puścił osunęłam się po drzewie, klękając na kolanach. Kręciło mi się w głowie. Nie wiedziałam, co Pierre zrobił z Kamalem, bo nie słyszałam ich rozmowy, ale miałam cichą nadzieję, że policjant nie wahał się i go zabił.
            Po jakimś czasie brunet kucnął przy mnie i spojrzał na mnie z troską. Zapytał czy nic mi nie jest.
– Raczej nie – odesłałam mu w odpowiedzi.
Nie wiem, w którym dokładnie momencie napłynęły mi do oczu łzy. Już po ułamku sekundy spływały po policzkach, podczas gdy ja nawet nie próbowałam ich wycierać. Pierre usiadł koło mnie i objął mnie ramieniem. Przytuliłam się do niego, pozwalając sobie na chwilę słabości. Siedzieliśmy tak przez kilka minut, a może kilkanaście godzin, nie wiem, bo straciłam rachubę czasu. Chłopak starał się mnie uspokoić, cały czas wysyłając pokrzepiające słowa.
– Teraz na pewno posadzimy go już za kratki. Byłem świadkiem, damy radę – powtarzał jak mantrę, gładząc mnie pocieszająco po ramieniu.
– Dziękuję – przesłałam z wdzięcznością, spoglądając na dawnego Francuza.
Chyba pierwszy raz znalazłam się tak blisko niego. Dzisiaj nie dostrzegłam zarostu na jego twarzy, był gładko ogolony, co odejmowało mu lat. Chłopak uśmiechnął się do mnie, po czym zaproponował powrót do rezydencji.
– Odwiozę cię do domu, okej? – zapytał, na co pokiwałam głową.
– Skoczę tylko do łazienki, ogarnę się i jedziemy – odesłałam Pierre’owi, wstając z klęczek. Sama nie dałabym chyba rady się podnieść, ale dzięki chłopakowi, który podał mi swoją rękę i podciągnął do góry, już po chwili stanęłam na nogach. Dzięki jego pomocy wyszłam z lasu na parking, znajdujący się przed Laguną.
– Będę na ciebie czekał przy tym samochodzie – zakomunikował, pokazując ręką na szarego MES-a, kiedy wchodziłam z powrotem do klubu.
Dotarcie do łazienki zajęło mi około dwóch minut. Kiedy jednak zobaczyłam się w lustrze, omal się nie poznałam. Wyglądałam jak obraz nędzy i rozpaczy. Miałam oczy zapuchnięte od płaczu oraz zarumieniony nos. Moje włosy pozostawały w bezładzie, a na szyi wykwitły czerwone plamy, w miejscach, gdzie znajdowały się silne dłonie Kamala.
Opukałam zbolałą twarz i wytarłam ją papierowym ręcznikiem. Przeczesałam palcami włosy, usiłując je wygładzić. Nic więcej nie mogłam zrobić, dlatego zmarnowanym krokiem udałam się z powrotem do Pierre’a.
Wyszłam głównym wejściem, szukając wzrokiem chłopaka. Tak jak obiecał, stał przy swoim samochodzie, machając do mnie ręką, bym się zbliżyła. Zauważyłam również Anthony’ego, który znajdował się naprzeciwko dawnego Francuza. Mój przyjaciel pozostawił włączone auto na poboczu, vis-a-vis Pierre’a. Prawdopodobnie telepatowali się chwilę wcześniej, gdyż szatyn miał zawzięty wyraz twarzy.
– Jedziemy do rezydencji? – zaczął mój przyjaciel, gdy tylko mnie dostrzegł. Zbliżyłam się do chłopaków, podchodząc do dawnego Francuza, który wyglądał, jakby wygrał właśnie jakąś nagrodę. Anthony zmarszczył czoło, dumając pewnie nad tym, dlaczego wyglądam tak mizernie. – Płakałaś? – zapytał i ruszył naprzód, w moim kierunku, ale podniosłam rękę, zatrzymując go. Nie chciałam, aby się do mnie zbliżał.
Wołałam cię – przesłałam mu, czując wzbierające ponownie łzy. – Gdzie byłeś?
Założyłam ramiona na krzyż, dygocząc lekko z zimna. Miałam żal do przyjaciela o to, że nie przyszedł mi z pomocą. Nie wiadomo, co zrobiłby ze mną Kamal, gdyby nie zjawił się Pierre.
– Odwiozłem Leticię, bo była zbyt pijana, żebym puścił ją samą. Coś się stało? – zapytał zmieszany, patrząc raz na mnie, raz na bruneta.
Pokiwałam twierdząco głową, czując jak po policzku spływa mi łza. Otarłam ją szybko, odwracając się do dawnego Francuza.
– Jedźmy – przesłałam mu wiadomość, robiąc krok w tył, na co Pierre uśmiechnął się z wyższością do Anthony’ego i otworzył przede mną drzwi od strony pasażera.
Mój przyjaciel zbliżył się do mnie, wyraźnie zagniewany.
– Wyjaśnij mi, co się stało – wysłał żądanie, zatrzymując mnie.
– Wołałam cię, a ciebie nie było – wyrzuciłam mu jeszcze raz z goryczą. – Jesteś taki pomocny dla Leticii, a kiedy ja potrzebowałam pomocy, to cię nie było – podniosłam wzrok do góry, napotykając niebieskie oczy przyjaciela. Tyle razy patrzyłam w nie, ale nigdy nie widziałam tego, co dziś. Strach przed tym, że się na nim zawiodłam. 
– Ariana, ruszamy? – zadał pytanie Pierre. Odwróciłam się do niego, mówiąc, żeby poczekał jeszcze chwilę. Widziałam, że był niezadowolony – rozmawiałam z Anthonym prywatnie, dlatego nie mógł nas usłyszeć.
– Jakiej pomocy? Czy możesz mi to wyjaśnić? – poprosił, podchodząc do mnie na wyciągnięcie ręki. Mimo że czułam rozżalenie w stosunku do przyjaciela, że mi nie pomógł, podzieliłam się z nim przeżytym niedawno doświadczeniem.
– Kamal mnie zaatakował. Był pewny, że to ja wysłałam Halszkę na policję. Zaczął mnie szarpać i… zająknęłam się, drżąc na całym ciele. Anthony otworzył szeroko oczy, zaskoczony tym, co usłyszał. – Mógłby mnie zadusić, gdyby nie Pierre – dokończyłam, streszczając historię do maksimum.
Spojrzeliśmy oboje na dawnego Francuza w tym samym czasie. Brunet był zniecierpliwiony, przestępując co chwilę z nogi na nogę. Drzwi od strony pasażera były ciągle otwarte, gotowe bym wsiadła do samochodu.
– Nie wiedziałem, przepraszam. Powinienem był zostać – przyjaciel położył dłonie na moich policzkach i podniósł moją twarz, czym zmusił mnie do spojrzenia mu w oczy. Patrzyliśmy się przez moment na siebie w milczeniu, do momentu aż nie usłyszeliśmy wymownego chrząknięcia Pierre’a.
– Wróć ze mną do domu – wysłał mi cichą prośbę Anthony, w momencie, gdy usłyszałam również głos dawnego Francuza w swojej głowie:
– Jedziemy? Pytam po raz ostatni – ostrzegł. Zerknęłam za ramię, by rzucić jeszcze raz na niego okiem. Mogłam dostrzec irytację na jego twarzy, że tak długo zwlekam z powrotem.
Nie wiedziałam, którego z nich wybrać. Zapewne powinnam jechać z brunetem, w podzięce za ratunek przed Kamalem. Jednakże, przyjaciel patrzył na mnie w taki sposób, że nie potrafiłam mu odmówić.


Trzy opcje do wyboru:
A)    Ariana pojedzie z Anthonym;
B)    Ariana pojedzie z Pierrem;
C)    Ariana wróci sama do rezydencji.

8 komentarzy:

  1. Baaardzooo mnie kusi, aby wybrać opcję C.
    Nie, jednak A ;)
    Może Ariana będzie sama chciała wrócić, ale Anthony jej nie pozwoli. I pojadą razem, dlatego też decyduję się na A

    Ariana według mnie... Nie. JA na miejscy Ariany nie kokietowałabym Pierra, ale wiadomo, jak się dziewczyna facetowi podoba, to mini flircik prawie zawsze zadziała ;)
    I bardzo, ale to bardzo bardzo podobały mi się jej przemyślenia, że to nie była wina Anthony'ego ani Leticii, że tak się zachowali itd. Było to mądre i dojrzałe :)
    Wiedziała i przedewszystkim rozumiała to, że byli niegdyś razem, a ona została zmuszona przez rodziców do ożenku z Anthonym, który musiał zerwać z Leticią.
    Także no... Bardzo mi się spodobało to :)
    Natomiast Pierre strasznie mnie irytował. Niby jej pomógł i uratował od uduszenia, ale jak dla mnie zachowywał się jakby chciał ją za wszelką cenę zdobyć na wszelakie sposoby. Nie zdziwiłabym się, gdyby to on nasłał Kamala na nią i pojawił się jako super hero XD I zadaje się rywalizować z Anthony, pewnie tak jest, ale to wygląda tak jakby Pierre rywalizował z nim o Arianę, ale sam Anthony jakby tego nie robił, po prostu denerwuje się, kiedy widzi jak się koło niej kręci. Kto by się nie wnerwiał?

    Rozdział cudowny!!! :P
    Czekam na kolejny c:
    Pozdrawiam, weny, inspiracji ;)

    anielskie-dusze.blogspot.com
    cieniste-senne-marzenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś ten rozdział nie powalił mnie na kolana. Oczywiście nie mówię, że jest zły - styl jest dobry, jak zawsze, całość jest na bardzo wysokim poziomie.
    Jednak jakoś brakuje mi tu 'tego czegoś'. Nie umiem dokładnie określić co to :')
    Leticii jak nie lubiłam, tak nie lubię. Denerwuje mnie jej zachowanie. Wychowała się w złych warunkach, a zachowuje się momentami jak rozbestwione dziecko. Anthony też mnie jakoś nie przekonał tutaj. Odnoszę wrażenie, że diametralnie zmienił się od pierwszych rozdziałów.
    Pierre mnie za to wkurzył. Z początku 'nawet' zaczął budzić sympatię. Odrobinkę, bo odrobinkę, ale jednak. Po czym wyskoczył z tą zaborczością, popędzaniem i zirytowaniem. No nie no. Nie lubię go jednak. ;)
    Chociaż cała ta "walka samców" na końcu spodobała mi się - fajnie opisana i czuć napięcie nawet większe niż to w scenie z Kamalem, mimo, że niby nic takiego się nie działo :)
    Co do opcji mimo wszystko jednak wybieram b. Nie chciałabym, żeby teraz tak po prostu pojechała z Anthonym. (Poza tym lubię utrudniać życie ludziom :'])

    Pozdrawiam gorąco (szczególnie gorąco, bo pogoda coraz podlejsza ;|),
    Poss
    ps. No i oczywiście zapraszam też do mnie http://all-just-a-dream-in-the-end.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy, a ja niebawem wpadnę. Zbliża się weekend, także będę mieć więcej czasu :)

      Usuń
  3. Absolutnie opcja A! Musi być, nie zniosę myśli, że Ariana miałaby jechać w zadufanym w sobie Pierrze. To miło, że jej pomógł, btw. scena z Kamalem wywołała u mnie aż gęsią skórkę, ale Pierre ma w sobie coś odpychającego. Niech wybierze Anthony'ego, proszę :)
    Leticia w dalszym ciągu irytująca, ale ciekawa postać.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja stawiam na to, że wróci z byłym Francuzem. Anthony ją zawiódł, choć w sumie nie chciał i nie jest winny. Nie ma przecież obowiązku pilnować swoją kobietę 24 na dobę, bo to nie jest niemowlę czy szczenię porzucone przez matkę. Kobiety jednak są emocjonalne i muszą na kogoś zrzucić winę, dlatego stawiam na to, że pojedzie z policjantem i wyniknie z tego coś więcej.
    Nie uznaję też twojego opowiadania za romans, bardziej za fantastykę, pomieszaną z sensacją, ale z odrobiną romansu w tle.
    Pozdrawiam... was obie pozdrawiam :)
    No i tu też jakbyście mogły, to informujcie mnie o kolejnych rozdziałach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za komentarz i pozdrowienia. My również pozdrawiamy :)
      Oczywiście, jak już wspomniałam, będę Cię informować o rozdziałach.

      Usuń