PAŃSTWO
PODZIEMNE
Po
przespanej nocy i przepysznym śniadaniu, które przygotowała dla nas Sasza, usiadłam
z Halszką i Anthonym u mnie w pokoju. Od jakiegoś czasu toczyliśmy zażartą
dyskusję, co powinniśmy zrobić dalej z Kamalem. Ja z moim przyjacielem
zarządziliśmy jednogłośnie, że pobicie musimy zgłosić na policję, by funkcjonariusze
prawa zajęli się mężczyzną.
–
Nie uwolnisz się od niego – powtórzyłam ponownie swój
argument, zgodnie z którym Kamal nie pozwoli odejść dziewczynie. – A nie możesz być z mężczyzną, który cię
bije! Co będzie później, jak urodzisz mu dzieci? Je też będzie bił!
–
Ariana ma rację – poparł mnie Anthony, głaszcząc nerwowo baranka, który
leżał u mnie na łóżku. W dalszym ciągu nie zdecydowałam jak nazwę króliczka.
José stwierdził, że to samiczka, ale żadne imię nie pasowało mi do niej.
Rozważałam Bunię, bądź Perełkę, ale dalej nie byłam przekonana czy powinnam tak
nazwać niewidomego baranka. Anthony stwierdził, że dla niego będzie to „Tusia”,
choć nawet nie potrafił wytłumaczyć skąd wziął taką nazwę. Nie potrafiliśmy
dojść do porozumienia, dlatego póki co mówiłam na baranka „króliczek”.
–
Dobrze, ale musicie pojechać tam ze mną – uległa namowom
Halszka po niespełna dwóch godzinach.
Mój przyjaciel zabrał nas na
najbliższy posterunek policji, który znajdował się na obrzeżach miasta, a był
oddalony tylko trzy kilometry od mojej rezydencji. Był to dosyć spory, ale
niewiarygodnie obskurny z zewnątrz budynek. Zakładam, że komisariat nie został
jeszcze odbudowany po wojnie, która miała miejsce ponad czterdzieści lat temu.
Weszliśmy do środka, stwierdzając
zgodnie, że wewnątrz komisariat wcale nie przypominał zaniedbanej kamienicy. Przeciwnie,
był świetnie wyposażony – nowoczesne monitory, pokazujące na bieżąco zaginione,
uprowadzone bądź poszukiwane osoby, przeszklone szyby, zza których mieściły się
gabinety, wygodne biurka, na których leżały małe komputery, zalet można było
mnożyć.
Już na wejściu zostaliśmy zaczepieni
przez młodego chłopaka, który zapytał, w czym może nam pomóc, a następnie
wytłumaczył, gdzie się udać, by zgłosić pobicie. Pojechaliśmy zatem ruchomymi
schodami na górę, na pierwsze piętro.
Halszkę
poproszono by weszła do osobnego pokoju w celu złożenia zeznań. Dziewczyna
spojrzała na mnie z przerażeniem, ale zapewniłam ją, żeby się nie martwiła, bo
wszystko będzie dobrze. Wstała więc posłusznie z krzesła i poszła za
policjantem, który wskazał jej drzwi, przez które powinna wejść. Zostałam z
Anthonym sama na korytarzu, mając nadzieję, że Halszka wykaże się odwagą i zgłosi
przestępstwo.
– Czekałem na ciebie
– odezwał się głos w mojej głowie, którego się tutaj kompletnie nie
spodziewałam. Rozejrzałam się na boki, stwierdzając, że nigdzie nie widzę
Pierre’a. – Jestem za tobą – podsunął
mi chłopak, dzięki czemu odwróciłam się i go ujrzałam. Rzeczywiście, był tam.
Uśmiechał się do mnie szelmowsko, siedząc na krześle za biurkiem, naprzeciwko
mnie. Tak samo pociągający, jak go zapamiętałam.
– Co tu robisz?
– zapytałam go, zaklinając w myślach by odpowiedział, że przyszedł do
znajomego. Moja wytłumaczenie było małe prawdopodobne – chłopak siedział z
czwórką funkcjonariuszy w jednym gabinecie, ale mimo to łudziłam się, że Pierre
nie okaże się sympatykiem Rządu.
– Nie widać? Jestem
policjantem – wytłumaczył mi, ziszczając moje
najgorsze obawy. Zlustrował mnie bezczelnie z góry na dół. Widziałam go za
szybą, ale dokładnie mogłam dostrzec, co robił.
Działa na rzecz Ciszy –
przeszło mi przez myśl. Niezależnie od swojej woli poczułam delikatne ukłucie
zawodu, tak jakbym oczekiwała od niego aprobaty na temat swojego postępowania.
Niestety, byłam pewna, że mówił prawdę – to dlatego zauważył sińce Halszki, a
mnie rozczytał tak łatwo – każdy funkcjonariusz prawa zostaje podobno
wyszkolony w zakresie psychiki ludzkiej.
Odwróciłam
się do dawnego Francuza tyłem, żeby Anthony nie zauważył, że się w niego wgapiam.
Nie chciałam też, żeby mój przyjaciel zauważył bruneta, bo obawiałam się, że zdenerwuje
go wiedza, że Pierre tu pracuje.
– Skąd wiedziałeś, że
tu przyjdę? – zagadnęłam nieufnie. Chłopak chyba
wyczuł podejrzliwość w moim głosie, dlatego szybko pospieszył z wyjaśnieniami:
–
Kiedy zauważyłem pobicie, a potem
zobaczyłem, że przyjaźnisz się z tą dziewczyną miałem nadzieję, że tu
przyjdziesz. To jest twój najbliższy komisariat, nie trudno było zgadnąć. Co prawda
nie sądziłem, że zjawicie się już dziś, ale i tak się cieszę. Spotkała mnie
miła niespodzianka. Bardzo miła – dopowiedział na koniec, ewidentnie próbując
mnie sprowokować do dalszej konwersacji.
– Skąd wiesz tyle na
mój temat? Wiesz gdzie mieszkam? – zadałam mu kolejne
pytanie, odwracając się, by dostrzec jego reakcję. Nie przejął się moim
wyrzutem, odpowiadając z dziecinną łatwością.
– Zdążyłem już
sprawdzić, kim są właściciele „Laguny”, także tak, wiem, gdzie mieszkasz
– Anthony zaczął się wiercić na krześle, chyba zauważył, że oglądam się ciągle
do tyłu. Potoczył wzrokiem po pomieszczeniu, w którym znajdowało się pięciu mężczyzn,
nieruchomiejąc przy dawnym Francuzie.
–
Nie sądziłem tylko, że przyjdziesz z nim
– przesłał mi z wyrzutem brunet, kiedy Anthony rzucił mu chrapliwe „cześć”.
Mogłam poznać po minach obojga, że żaden z nich nie był zachwycony obecnością
drugiego.
– Coś dużo ciebie
ostatnio – usłyszałam w głowie komentarz przyjaciela,
wypowiedziany w kierunku Pierre’a. – Śledzisz
nas, czy co? – chyba pierwszy raz usłyszałam tak wielką niechęć w jego
głosie.
Brunet
wstał z krzesła, powoli przemierzając pokój, w którym siedział i wyszedł do nas
na korytarz. Zwlekał z odpowiedzią, podając nam ją dopiero wtedy, gdy znalazł
się naprzeciwko Anthony’ego.
– Po co miałbym śledzić
ciebie? Ona, to co innego – odezwał się zuchwale, czekając
na reakcję mojego przyjaciela.
– A co to ma znaczyć?
– zapytał mój przyjaciel, wyraźnie rozjuszony. Wstał z krzesła w bojowym
nastawieniu, zaciskając mocno pięści. Był odrobinę wyższy od Pierre’a, ale
dawny Francuz na pewno pobijał chłopaka technikami walki – w końcu dostał się
do policji.
– Nie słuchaj go. On
chce cię sprowokować – przesłałam spanikowanym głosem szatynowi
– nie chciałam, żeby chłopcy zaczęli się bić z mojego powodu. Złapałam Anthony’ego
za ramię, prosząc, by się uspokoił.
– To, że mi się podoba
i tego nie ukrywam. Nie widzę, żebyście byli w sobie szaleńczo zakochani, także
zakładam, że zaręczyny zostały zaaranżowane bez waszej aprobaty. Pomyślmy teraz,
kto nakazał wam wziąć ślub – Pierre zrobił krótką
pauzę, udając, że intensywnie główkuje nad postawionym przez siebie pytaniem. – Nie trudno zgadnąć. Zapewne wasi ojcowie,
którzy prowadzą razem firmę. Czyżbym trafił? – zapytał, ukazując rząd
równych zębów. Poczułam, że odpływa mi krew z twarzy, kiedy Anthony ruszył do
przodu by przyprzeć bruneta do ściany. Dawny Francuz chyba był na to
przygotowany, gdyż nawet nie wyglądał na zdumionego, ani nie zamierzał się
bronić. Poruszyłam się niespokojnie, rzucając krótkie spojrzenie za siebie. Na
szczęście, żaden z policjantów na nas nie patrzył. Podeszłam do przyjaciela,
błagając by puścił Pierre’a.
– Coś dużo zebrałeś o
nas informacji, jak na jeden dzień. Pewnie przybiegłeś tu z samego rana i
szperałeś, póki nie dowiedziałeś się wszystkiego. Jeśli myślisz, że Ariana
zostawi mnie dla ciebie, to jesteś w błędzie. Nigdy nie zrozumiesz tego, co nas
łączy, także nie próbuj zgadywać – odpowiedział Anthony,
popychając bruneta tak mocno, że ten przywalił głową w ścianę. Może mój
przyjaciel został sprowokowany i zareagował spontanicznie, ale i tak wolałabym,
aby obeszło się bez przemocy. Pierre potarł ręką swoją potylicę – widziałam, że
uderzenie sprawiło mu ból.
– Już idę
– stwierdził po chwili, kiedy zobaczyliśmy korpulentnego mężczyznę z bujną
brodą, stojącego na końcu korytarza. Brodacz miał może z pięćdziesiąt lat, choć
nie zdziwiłabym się gdyby był o wiele młodszy, bowiem wieku zapewne dodawał mu
zarost. Dawny Francuz włożył leniwie ręce do kieszeni i wygiął kąciki ust w
geście grymasu.
–
Szef mnie woła, więc już się dzisiaj nie
zobaczymy, ale pojawię się niedługo w klubie. Mam nadzieję, że będziesz chciała
mnie jeszcze zobaczyć po tym, co ci nagada o mnie twój ukochany narzeczony – ostatnie
słowa wypluł niemal z jadem, zezując na Anthony’ego. Tymi słowami pożegnał się
ze mną, nie racząc nimi mojego przyjaciela.
– Co ci powiedział?
– zapytał mnie szatyn, kiedy usiadłam ponownie na krześle.
– Musiałeś?
– rzuciłam z naganą, spoglądając w drugą stronę, byle tylko nie patrzeć na
przyjaciela.
– Musiałem –
odrzekł, naburmuszając się jak małe dziecko. Siedzieliśmy w ciszy jakiś czas,
pogrążeni we własnych myślach.
Przeanalizowałam
zaistniałą sytuację od nowa i doszłam do jednego konkretnego wniosku. Musiałam
choć trochę spodobać się Pierre’owi skoro szukał o mnie informacji, co bardzo
mi schlebiło. Ja nie widziałam nic podejrzanego w tym, że sprawdził kim jestem,
przez łatwy dostęp do bazy. Jakbym miała taką samą możliwość co on, sama
wyszukałabym wiadomości odnośnie dawnego Francuza. Dodatkowo, wbrew logice,
cieszyłam się, że zobaczę go jeszcze w klubie.
– Lubisz go?
– miałam wrażenie, że Anthony wiedział dokładnie, o czym myślę. Chłopak
poruszył się niespokojnie na krześle, po czym wstał i zaczął przechadzać się po
korytarzu.
– Nie będę ci się
tłumaczyć – ucięłam rozmowę, nie wiedząc co mu
odpowiedzieć. Sama nie wiem czy lubiłam Pierre’a, bo go nawet dobrze nie
znałam. Lepsze pytanie brzmiałoby: ”Czy ci się podoba?”, na co musiałabym
odrzec twierdząco, ale wiem, że mój przyjaciel mógłby się poczuć przez to niekomfortowo.
–
Chyba powinnaś, skoro to za mnie, a nie za niego wychodzisz za mąż – usłyszałam
zirytowany głos szatyna. Podszedł do mnie szybko, kucając przy krześle, na
którym siedziałam. – Czemu nie możesz być
ze mną szczera? Ja powiedziałem ci już wszystko – wybąknął na koniec z upomnieniem.
Wiedziałam, że nawiązywał do wyjawienia swojego sekretu o udziale w opozycji.
– Bo sama nie wiem, co
ja w nim widzę – zakomunikowałam, nie śmiąc patrzeć chłopakowi
w oczy. To była prawda, coś dostrzegłam w Pierze, skoro tak mnie zafascynował.
Ale co to było i czy chciałabym z nim być, tego nie byłam pewna.
– Gdzie on właściwie
polazł? – zadał pytanie Anthony po chwili, podążając w
kierunku schodów, znajdujących się na końcu korytarza. W tamtą stronę poszedł
bowiem dawny Francuz. Po chwili szatyn stanął jednak przy którejś z sal, powoli
skradając się by podejść bliżej okna. Zerknął przez szybę i odwrócił się do
mnie. Dał mi jakiś dziwny znak głową. Z początku nie wiedziałam, o co mu
chodzi, dopiero po tym, jak machnął ręką w moją stronę, zorientowałam się, że
chciał abym do niego podeszła. Powoli zaczęłam podążać w jego stronę. Kiedy
stanęłam już koło niego, on cofnął się do tyłu, popychając mnie delikatnie,
żebym ruszyła naprzód i wyjrzała przez szybę.
–
Uważaj – syknął mi w ucho, pouczając mnie na głos. Zachciało mi się śmiać,
kiedy uświadomiłam sobie, że ilekroć robimy coś nielegalnego Anthony mówi, a nie telepatuje się ze mną, mimo że
uparcie twierdzi, iż José myli się na temat inwigilacji naszych rozmów przez
Rząd.
Wychyliłam
się ukradkiem do przodu, żeby zobaczyć, co chciał pokazać mi Anthony.
Zobaczyłam Pierre’a i brodacza, którzy stali na pierwszym planie, odwróceni do
nas tyłem. Za nimi na ekranie nowoczesnego monitora migały obrazy naszego
miasta. Przyjrzałam się uważniej, wiedząc, że przyjaciel nie zawołał mnie po
to, bym popatrzyła sobie jeszcze raz na bruneta.
Na
każdym slajdzie pojawiał się biało-czerwony sztandar z czarnym znakiem
pośrodku. Symbol ten był dwoma literami P, które z wyglądu przypominały
kotwicę. Byłam pewna, że nie widzę tego znaku po raz pierwszy. Na każdym
slajdzie flaga powiewała na wietrze na tle budynków. Zobaczyłam chorągiew
utwierdzoną przy iglicy kościoła, inny sztandar znalazł się za szyldem sklepu,
a kolejny w otwartym oknie szkoły. Wycofałam się do tyłu, a Anthony szepnął do
mnie „później”.
Wróciliśmy
na swoje miejsca. Zastanowiłam się czy w komisariacie nie ma kamer, ale nigdzie
żadnej nie dostrzegłam. Mój przyjaciel pewnie też o tym pomyślał, gdyż zaczął
wodzić wzrokiem od góry do dołu, przeczesując tym sposobem całe pomieszczenie.
Po
kilku minutach Halszka wyszła z gabinetu za muskularnym policjantem. Była dosyć
zadowolona, a co najważniejsze uspokojona. Podziękowała nam, że przywieźliśmy
ją na policję, dodając, że Kamal dostanie wezwanie na posterunek.
Byłam
szczęśliwa, że dziewczynie ulżyło. W drodze powrotnej cały czas główkowałam jednak
nad flagą i zagadkowym symbolem. Byłam w stawnie stwierdzić, że na pewno o nim
czytałam, kiedy sama uczyłam się historii. Dodatkowo znak kojarzył mi się z
wojną. Nie byłam pewna, ale z tego co pamiętam, dawno temu istniało państwo,
które posługiwało się tym symbolem jako tajny ruch oporu.
Ruch
oporu.
Państwo
Podziemne.
Polska.
Tak, to było to!
Polskie
Państwo Podziemne jeszcze za czasów II wojny światowej! Wreszcie na to wpadłam.
Uśmiechnęłam się triumfalnie, szczerząc jak głupia do Anthony’ego, na co ten
zmarszczył brwi. Nie wiedział, co spowodowało u mnie taką radość. Mimo tego, że
bardzo chciałam podzielić się z nim swoim spostrzeżeniem nie zamierzałam mu
wyjaśniać tego teraz, dlatego cierpliwie czekałam by móc porozmawiać w rezydencji.
Przez
dalszą drogę zastanawiałam się nad ukrytym ruchem oporu. Skoro policjanci posiadali
materiały na temat państwa podziemnego, czy oznaczałoby, że takowe naprawdę
może istnieć?
***
– Tak, masz rację. To znak Polski
walczącej, P jak Polska, te odnogi, to znak kotwicy, walki, którą staczali
mieszkańcy kraju z Hitlerowcami – wyjaśnił mi Anthony, kiedy usiedliśmy na
kanapie u niego w salonie. Wujostwa i Victora jak zwykle nie było, dlatego
mogliśmy pozwolić sobie na głośną rozmowę. – Za czasów II wojny światowej
posługiwano się tylko jedną literą, teraz mamy dwie, co oznacza, że to już nie
jest znak jednego państwa, jak wtedy, a zespół ludzi, posługujących się tą
nazwą.
–
Jaką nazwą? – zapytałam, drapiąc po grzbiecie Lotkę, suczkę, którą uratowaliśmy
z laboratorium. Wyglądała już całkiem dobrze, była odżywiona i zadbana, jedynie
rana na łbie, która pozostała po operacji, jeszcze się całkowicie nie zagoiła.
Młode pieski spały na swoim legowisku, które usytuowane zostało koło kominka. Lotka
zerkała na nie od czasu do czasu, leżąc na kanapie i trzymając swój pysk na
kolanach Anthony’ego.
– Dwie litery P, Państwo Podziemne –
odpowiedział chłopak, na co wywróciłam w duchu oczami, bluzgając na siebie, że
jestem mało domyślną osobą.
Jeden
z piesków zaskomlał cicho, na co suczka podniosła łeb, ale nie zdecydowała się
do niego podejść. Szczeniaczki były oczkiem w głowie ciotki Claire, która
uwielbiała je, twierdząc, że wyrosną na najpiękniejsze kundelki na świecie.
Czasami zachowywała się niedorzecznie, traktując je jakby były noworodkami,
choć pieski miały już ze dwa miesiące. Nie mniej jednak byłam zadowolona, że
trafiły na kogoś, kto będzie traktował je niemal po królewsku. Wujek również
był nimi zauroczony, tylko Victor podchodził do nich nieufnie, tak jakby był
zazdrosny o okazywane im uczucie.
–
Musimy uważać na Pierre’a, może dowiedział się, że włamanie do laboratorium to
nasza sprawka i postanowił nas śledzić... – przemówił Anthony, kierując swój
wzrok na mnie. Zagryzłam dziąsło, wyczuwając metaliczny smak krwi. Chciałam
zaprzeczyć i wytłumaczyć mu, że się myli, ale nie mogłam tego uczynić. W głębi
siebie zdawałam sobie sprawę z celności jego słów. Chłopak, który tak nagle i
tak nachalnie się mną zainteresował… Sprawdził, kim jestem, gdzie mieszkam,
zdawał się wiedzieć o mnie praktycznie wszystko. Nie mogłam zanegować istnienia
teorii jakoby policja chciała nas sprawdzić, chociaż marzyłam o tym, żeby
Anthony się mylił.
Niestety,
moja siostra zadecydowała, że zaskoczy Was i wybrała inną opcję, mam nadzieję,
że tak też będzie się Wam podobało. Kolejne opcje do wyboru:
a) Szef
Pierre’a kazał mu zbliżyć się do Ariany, ale dziewczyna rzeczywiście wpadła mu
w oko;
b) Pierre’owi
spodobała się Ariana;
c) Pierre
udaje zainteresowanie Arianą.
Nie lubię Pierre. Opcja C zdecydowanie!!!
OdpowiedzUsuńCiekawy rozdział, cieszę się, że Halszka zdecydowała się zgłosić na policję. Zaskoczył mnie fakt, że Pierre znajdował się na komisariacie a już w ogóle fakt, iż jest policjantem! Coś czuję, że będzie ciekawie ;3
Państwo Podziemne zapewne istnieje a Pierre wraz z jego szefem zapewne badają poszlaki itd. Niezmiernie intryguje mnie jak akcja się rozwinie i mam nadzieję na rozlew krwi (wiem, że jestem straszna XD). Nie wiem czemu, ale historia kojarzy mi się nieco z Igrzyskami Śmierci. Nie dlatego, że mają wspólne wątki, lecz zapewne dlatego, że w opowiadaniu Twojej siostry również pojawia się państwo totalitarne itp. (chyba już o tym wspominałam...). Podoba mi się również postać Anthony'ego. Jest naprawdę super wykreowana. Ariana, choć czasami mnie irytuje (ale ja odczuwam irytację do wszystkich głównych bohaterów z książek prowadzonych w 1os. więc nie przejmuj się tym :P ) jej postać również jest ciekawie wykreowana i dostarcza wielu ciekawych sytuacji przez co fabuła nabiera ciekawości... nie wiem czy istnieje takie sformułowanie, ale jakoś brak mi dziś ,,normalnych'' słów XD
Także nie wiedząc co mam dalej napisać życzę mnóstwa weny i czekam do następnego :)
Pozdrawiam!
anielskie-dusze.blogspot.com
Dziękuję za komentarz w imieniu siostry :)
UsuńNajbardziej iintrygującymi opcjami wydają mi się a bądź c, więc najchętniej poprosiłabym o którąś z nich :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział, jestem zadowolona z tego, że Halszka doniosła na swojego chłopaka - żaden facet nie ma prawa bić...
Interesuje mnie rozwój relacji Ariany i Anthony'ego - może z czasem ich przyjaźń przerodzi się w coś innego? Chyba bym nawet tego chciała :)
Czekam na kolejny rozdział.
Dziękujemy :)
UsuńPrzyznaję, tutaj przyciągło mnie inne opowiadanie ( Lamiae ) i jestem wprost oczarowana Twoim stylem pisania. Lamiae z pewnością skomentuje jeszcze jak je w całości przeczytam. Niestety powyższego opowiadania nie miałam okazji jeszcze przeczytać, ale wkrótce to się zmieni 😉
OdpowiedzUsuńA na dzień dzisiejszy mam dla Ciebie małą niespodziankę ---> http://the-best-friends-are-in-my-soul.blogspot.com/2016/08/liebster-blog-award.html 😘
Dziękuję i ja, i moja siostra :)
UsuńPo dość długiej przerwie mam wreszcie czas, żeby nadrobić zaległości na blogach :), także:
OdpowiedzUsuńZazwyczaj nie poprawiam jakiś błędów, ale ten dziwnie mnie uderzył po oczach: 'legowisku, który' - powinno być 'które'.
A poza tym rozdział jak zawsze na wysokim poziomie. Od razu powiem, że jestem za opcją a. Wydaje mi się, że daje więcej możliwości, niż pozostałe opcje.
Co do bohaterów, to baardzo fajnie, że poznajemy coraz więcej ich cech. Anthony z początku zdawał mi się troszkę płytki. Ot taki niezbyt skomplikowany charakter, postać do lubienia. A teraz, kiedy poznaliśmy go trochę bliżej, to zyskuje dużo - pojawiają się cechy, jakich wcześnie nie było widać i postać nabiera nieco drugiego dna. Mam nadzieję, że potem będzie to jeszcze bardziej podkreślone; postać ma duuży potencjał. (nadmiar słowa postać :|) Jeśli chodzi o Arianę, to momentami wydaje mi się ona taka miałka, troszkę bez charakteru. Jakoś zdarza jej się zachowywać bezradnie, jak dziecko, po czym robi coś baaardzo odważnego. Przez to w sumie nie wiem co o niej myśleć. Zmaczy, zdaje się, że ta bezradność to raczej maniera po tym, jak wszyscy troszczyli się o nią, kiedy była ślepa, ale w sumie to nie wiem. Czekam, jak ta postać się rozwinie.
Koniec dywagacji, już nie przynudzam ;)
Pozdrawiam gorąco,
Poss
ps. Zapraszam też - tradycyjnie - do mnie, na nowy rozdział
pps. Przepraszam za wszystkie błędy - piszę z telefonu ;p
Dziękuję w imieniu siostry. Ja również piszę z telefonu, także błąd poprawię na weekendzie, gdy dodam kolejny rozdział.
UsuńOczywiście, wpadnę niebawem :)
Myślę, ze on się naprawdę nią zainteresuje, ale to nie przeczy temu, że z początku może się z nią zacząć spotykać, by się czegoś dowiedzieć, a uczucie, choćby to miała być tylko namiętność, przyjdą potem, z czasem.
OdpowiedzUsuńTo okaże się z czasem, dziękujemy - ja i siostra :)
Usuń