czwartek, 11 sierpnia 2016

Cichy Świat: Rozdział 7

PAŃSTWO PODZIEMNE

Po przespanej nocy i przepysznym śniadaniu, które przygotowała dla nas Sasza, usiadłam z Halszką i Anthonym u mnie w pokoju. Od jakiegoś czasu toczyliśmy zażartą dyskusję, co powinniśmy zrobić dalej z Kamalem. Ja z moim przyjacielem zarządziliśmy jednogłośnie, że pobicie musimy zgłosić na policję, by funkcjonariusze prawa zajęli się mężczyzną.
            – Nie uwolnisz się od niego – powtórzyłam ponownie swój argument, zgodnie z którym Kamal nie pozwoli odejść dziewczynie. – A nie możesz być z mężczyzną, który cię bije! Co będzie później, jak urodzisz mu dzieci? Je też będzie bił!
            – Ariana ma rację – poparł mnie Anthony, głaszcząc nerwowo baranka, który leżał u mnie na łóżku. W dalszym ciągu nie zdecydowałam jak nazwę króliczka. José stwierdził, że to samiczka, ale żadne imię nie pasowało mi do niej. Rozważałam Bunię, bądź Perełkę, ale dalej nie byłam przekonana czy powinnam tak nazwać niewidomego baranka. Anthony stwierdził, że dla niego będzie to „Tusia”, choć nawet nie potrafił wytłumaczyć skąd wziął taką nazwę. Nie potrafiliśmy dojść do porozumienia, dlatego póki co mówiłam na baranka „króliczek”.
            – Dobrze, ale musicie pojechać tam ze mną – uległa namowom Halszka po niespełna dwóch godzinach.
            Mój przyjaciel zabrał nas na najbliższy posterunek policji, który znajdował się na obrzeżach miasta, a był oddalony tylko trzy kilometry od mojej rezydencji. Był to dosyć spory, ale niewiarygodnie obskurny z zewnątrz budynek. Zakładam, że komisariat nie został jeszcze odbudowany po wojnie, która miała miejsce ponad czterdzieści lat temu.
            Weszliśmy do środka, stwierdzając zgodnie, że wewnątrz komisariat wcale nie przypominał zaniedbanej kamienicy. Przeciwnie, był świetnie wyposażony – nowoczesne monitory, pokazujące na bieżąco zaginione, uprowadzone bądź poszukiwane osoby, przeszklone szyby, zza których mieściły się gabinety, wygodne biurka, na których leżały małe komputery, zalet można było mnożyć.
            Już na wejściu zostaliśmy zaczepieni przez młodego chłopaka, który zapytał, w czym może nam pomóc, a następnie wytłumaczył, gdzie się udać, by zgłosić pobicie. Pojechaliśmy zatem ruchomymi schodami na górę, na pierwsze piętro.
Halszkę poproszono by weszła do osobnego pokoju w celu złożenia zeznań. Dziewczyna spojrzała na mnie z przerażeniem, ale zapewniłam ją, żeby się nie martwiła, bo wszystko będzie dobrze. Wstała więc posłusznie z krzesła i poszła za policjantem, który wskazał jej drzwi, przez które powinna wejść. Zostałam z Anthonym sama na korytarzu, mając nadzieję, że Halszka wykaże się odwagą i zgłosi przestępstwo.
– Czekałem na ciebie – odezwał się głos w mojej głowie, którego się tutaj kompletnie nie spodziewałam. Rozejrzałam się na boki, stwierdzając, że nigdzie nie widzę Pierre’a. – Jestem za tobą – podsunął mi chłopak, dzięki czemu odwróciłam się i go ujrzałam. Rzeczywiście, był tam. Uśmiechał się do mnie szelmowsko, siedząc na krześle za biurkiem, naprzeciwko mnie. Tak samo pociągający, jak go zapamiętałam.
– Co tu robisz? – zapytałam go, zaklinając w myślach by odpowiedział, że przyszedł do znajomego. Moja wytłumaczenie było małe prawdopodobne – chłopak siedział z czwórką funkcjonariuszy w jednym gabinecie, ale mimo to łudziłam się, że Pierre nie okaże się sympatykiem Rządu.
– Nie widać? Jestem policjantem – wytłumaczył mi, ziszczając moje najgorsze obawy. Zlustrował mnie bezczelnie z góry na dół. Widziałam go za szybą, ale dokładnie mogłam dostrzec, co robił.
Działa na rzecz Ciszy – przeszło mi przez myśl. Niezależnie od swojej woli poczułam delikatne ukłucie zawodu, tak jakbym oczekiwała od niego aprobaty na temat swojego postępowania. Niestety, byłam pewna, że mówił prawdę – to dlatego zauważył sińce Halszki, a mnie rozczytał tak łatwo – każdy funkcjonariusz prawa zostaje podobno wyszkolony w zakresie psychiki ludzkiej.
Odwróciłam się do dawnego Francuza tyłem, żeby Anthony nie zauważył, że się w niego wgapiam. Nie chciałam też, żeby mój przyjaciel zauważył bruneta, bo obawiałam się, że zdenerwuje go wiedza, że Pierre tu pracuje.
– Skąd wiedziałeś, że tu przyjdę? – zagadnęłam nieufnie. Chłopak chyba wyczuł podejrzliwość w moim głosie, dlatego szybko pospieszył z wyjaśnieniami:
Kiedy zauważyłem pobicie, a potem zobaczyłem, że przyjaźnisz się z tą dziewczyną miałem nadzieję, że tu przyjdziesz. To jest twój najbliższy komisariat, nie trudno było zgadnąć. Co prawda nie sądziłem, że zjawicie się już dziś, ale i tak się cieszę. Spotkała mnie miła niespodzianka. Bardzo miła – dopowiedział na koniec, ewidentnie próbując mnie sprowokować do dalszej konwersacji.
– Skąd wiesz tyle na mój temat? Wiesz gdzie mieszkam? – zadałam mu kolejne pytanie, odwracając się, by dostrzec jego reakcję. Nie przejął się moim wyrzutem, odpowiadając z dziecinną łatwością.
– Zdążyłem już sprawdzić, kim są właściciele „Laguny”, także tak, wiem, gdzie mieszkasz – Anthony zaczął się wiercić na krześle, chyba zauważył, że oglądam się ciągle do tyłu. Potoczył wzrokiem po pomieszczeniu, w którym znajdowało się pięciu mężczyzn, nieruchomiejąc przy dawnym Francuzie.
Nie sądziłem tylko, że przyjdziesz z nim – przesłał mi z wyrzutem brunet, kiedy Anthony rzucił mu chrapliwe „cześć”. Mogłam poznać po minach obojga, że żaden z nich nie był zachwycony obecnością drugiego.
– Coś dużo ciebie ostatnio – usłyszałam w głowie komentarz przyjaciela, wypowiedziany w kierunku Pierre’a. – Śledzisz nas, czy co? – chyba pierwszy raz usłyszałam tak wielką niechęć w jego głosie.
Brunet wstał z krzesła, powoli przemierzając pokój, w którym siedział i wyszedł do nas na korytarz. Zwlekał z odpowiedzią, podając nam ją dopiero wtedy, gdy znalazł się naprzeciwko Anthony’ego.
– Po co miałbym śledzić ciebie? Ona, to co innego – odezwał się zuchwale, czekając na reakcję mojego przyjaciela.
– A co to ma znaczyć? – zapytał mój przyjaciel, wyraźnie rozjuszony. Wstał z krzesła w bojowym nastawieniu, zaciskając mocno pięści. Był odrobinę wyższy od Pierre’a, ale dawny Francuz na pewno pobijał chłopaka technikami walki – w końcu dostał się do policji.
– Nie słuchaj go. On chce cię sprowokować – przesłałam spanikowanym głosem szatynowi – nie chciałam, żeby chłopcy zaczęli się bić z mojego powodu. Złapałam Anthony’ego za ramię, prosząc, by się uspokoił.
– To, że mi się podoba i tego nie ukrywam. Nie widzę, żebyście byli w sobie szaleńczo zakochani, także zakładam, że zaręczyny zostały zaaranżowane bez waszej aprobaty. Pomyślmy teraz, kto nakazał wam wziąć ślub – Pierre zrobił krótką pauzę, udając, że intensywnie główkuje nad postawionym przez siebie pytaniem. – Nie trudno zgadnąć. Zapewne wasi ojcowie, którzy prowadzą razem firmę. Czyżbym trafił? – zapytał, ukazując rząd równych zębów. Poczułam, że odpływa mi krew z twarzy, kiedy Anthony ruszył do przodu by przyprzeć bruneta do ściany. Dawny Francuz chyba był na to przygotowany, gdyż nawet nie wyglądał na zdumionego, ani nie zamierzał się bronić. Poruszyłam się niespokojnie, rzucając krótkie spojrzenie za siebie. Na szczęście, żaden z policjantów na nas nie patrzył. Podeszłam do przyjaciela, błagając by puścił Pierre’a.
– Coś dużo zebrałeś o nas informacji, jak na jeden dzień. Pewnie przybiegłeś tu z samego rana i szperałeś, póki nie dowiedziałeś się wszystkiego. Jeśli myślisz, że Ariana zostawi mnie dla ciebie, to jesteś w błędzie. Nigdy nie zrozumiesz tego, co nas łączy, także nie próbuj zgadywać – odpowiedział Anthony, popychając bruneta tak mocno, że ten przywalił głową w ścianę. Może mój przyjaciel został sprowokowany i zareagował spontanicznie, ale i tak wolałabym, aby obeszło się bez przemocy. Pierre potarł ręką swoją potylicę – widziałam, że uderzenie sprawiło mu ból.
– Już idę – stwierdził po chwili, kiedy zobaczyliśmy korpulentnego mężczyznę z bujną brodą, stojącego na końcu korytarza. Brodacz miał może z pięćdziesiąt lat, choć nie zdziwiłabym się gdyby był o wiele młodszy, bowiem wieku zapewne dodawał mu zarost. Dawny Francuz włożył leniwie ręce do kieszeni i wygiął kąciki ust w geście grymasu.
Szef mnie woła, więc już się dzisiaj nie zobaczymy, ale pojawię się niedługo w klubie. Mam nadzieję, że będziesz chciała mnie jeszcze zobaczyć po tym, co ci nagada o mnie twój ukochany narzeczony – ostatnie słowa wypluł niemal z jadem, zezując na Anthony’ego. Tymi słowami pożegnał się ze mną, nie racząc nimi mojego przyjaciela.
– Co ci powiedział? – zapytał mnie szatyn, kiedy usiadłam ponownie na krześle.
– Musiałeś? – rzuciłam z naganą, spoglądając w drugą stronę, byle tylko nie patrzeć na przyjaciela.
– Musiałem – odrzekł, naburmuszając się jak małe dziecko. Siedzieliśmy w ciszy jakiś czas, pogrążeni we własnych myślach.
Przeanalizowałam zaistniałą sytuację od nowa i doszłam do jednego konkretnego wniosku. Musiałam choć trochę spodobać się Pierre’owi skoro szukał o mnie informacji, co bardzo mi schlebiło. Ja nie widziałam nic podejrzanego w tym, że sprawdził kim jestem, przez łatwy dostęp do bazy. Jakbym miała taką samą możliwość co on, sama wyszukałabym wiadomości odnośnie dawnego Francuza. Dodatkowo, wbrew logice, cieszyłam się, że zobaczę go jeszcze w klubie.
– Lubisz go? – miałam wrażenie, że Anthony wiedział dokładnie, o czym myślę. Chłopak poruszył się niespokojnie na krześle, po czym wstał i zaczął przechadzać się po korytarzu.
– Nie będę ci się tłumaczyć – ucięłam rozmowę, nie wiedząc co mu odpowiedzieć. Sama nie wiem czy lubiłam Pierre’a, bo go nawet dobrze nie znałam. Lepsze pytanie brzmiałoby: ”Czy ci się podoba?”, na co musiałabym odrzec twierdząco, ale wiem, że mój przyjaciel mógłby się poczuć przez to niekomfortowo.
            – Chyba powinnaś, skoro to za mnie, a nie za niego wychodzisz za mąż – usłyszałam zirytowany głos szatyna. Podszedł do mnie szybko, kucając przy krześle, na którym siedziałam. – Czemu nie możesz być ze mną szczera? Ja powiedziałem ci już wszystko – wybąknął na koniec z upomnieniem. Wiedziałam, że nawiązywał do wyjawienia swojego sekretu o udziale w opozycji.
– Bo sama nie wiem, co ja w nim widzę – zakomunikowałam, nie śmiąc patrzeć chłopakowi w oczy. To była prawda, coś dostrzegłam w Pierze, skoro tak mnie zafascynował. Ale co to było i czy chciałabym z nim być, tego nie byłam pewna.
– Gdzie on właściwie polazł? – zadał pytanie Anthony po chwili, podążając w kierunku schodów, znajdujących się na końcu korytarza. W tamtą stronę poszedł bowiem dawny Francuz. Po chwili szatyn stanął jednak przy którejś z sal, powoli skradając się by podejść bliżej okna. Zerknął przez szybę i odwrócił się do mnie. Dał mi jakiś dziwny znak głową. Z początku nie wiedziałam, o co mu chodzi, dopiero po tym, jak machnął ręką w moją stronę, zorientowałam się, że chciał abym do niego podeszła. Powoli zaczęłam podążać w jego stronę. Kiedy stanęłam już koło niego, on cofnął się do tyłu, popychając mnie delikatnie, żebym ruszyła naprzód i wyjrzała przez szybę.
– Uważaj – syknął mi w ucho, pouczając mnie na głos. Zachciało mi się śmiać, kiedy uświadomiłam sobie, że ilekroć robimy coś nielegalnego Anthony mówi, a nie telepatuje się ze mną, mimo że uparcie twierdzi, iż José myli się na temat inwigilacji naszych rozmów przez Rząd.  
Wychyliłam się ukradkiem do przodu, żeby zobaczyć, co chciał pokazać mi Anthony. Zobaczyłam Pierre’a i brodacza, którzy stali na pierwszym planie, odwróceni do nas tyłem. Za nimi na ekranie nowoczesnego monitora migały obrazy naszego miasta. Przyjrzałam się uważniej, wiedząc, że przyjaciel nie zawołał mnie po to, bym popatrzyła sobie jeszcze raz na bruneta.
Na każdym slajdzie pojawiał się biało-czerwony sztandar z czarnym znakiem pośrodku. Symbol ten był dwoma literami P, które z wyglądu przypominały kotwicę. Byłam pewna, że nie widzę tego znaku po raz pierwszy. Na każdym slajdzie flaga powiewała na wietrze na tle budynków. Zobaczyłam chorągiew utwierdzoną przy iglicy kościoła, inny sztandar znalazł się za szyldem sklepu, a kolejny w otwartym oknie szkoły. Wycofałam się do tyłu, a Anthony szepnął do mnie „później”.
Wróciliśmy na swoje miejsca. Zastanowiłam się czy w komisariacie nie ma kamer, ale nigdzie żadnej nie dostrzegłam. Mój przyjaciel pewnie też o tym pomyślał, gdyż zaczął wodzić wzrokiem od góry do dołu, przeczesując tym sposobem całe pomieszczenie.
Po kilku minutach Halszka wyszła z gabinetu za muskularnym policjantem. Była dosyć zadowolona, a co najważniejsze uspokojona. Podziękowała nam, że przywieźliśmy ją na policję, dodając, że Kamal dostanie wezwanie na posterunek.
Byłam szczęśliwa, że dziewczynie ulżyło. W drodze powrotnej cały czas główkowałam jednak nad flagą i zagadkowym symbolem. Byłam w stawnie stwierdzić, że na pewno o nim czytałam, kiedy sama uczyłam się historii. Dodatkowo znak kojarzył mi się z wojną. Nie byłam pewna, ale z tego co pamiętam, dawno temu istniało państwo, które posługiwało się tym symbolem jako tajny ruch oporu.
Ruch oporu.
Państwo Podziemne.
Polska. Tak, to było to!
Polskie Państwo Podziemne jeszcze za czasów II wojny światowej! Wreszcie na to wpadłam. Uśmiechnęłam się triumfalnie, szczerząc jak głupia do Anthony’ego, na co ten zmarszczył brwi. Nie wiedział, co spowodowało u mnie taką radość. Mimo tego, że bardzo chciałam podzielić się z nim swoim spostrzeżeniem nie zamierzałam mu wyjaśniać tego teraz, dlatego cierpliwie czekałam by móc porozmawiać w rezydencji.
Przez dalszą drogę zastanawiałam się nad ukrytym ruchem oporu. Skoro policjanci posiadali materiały na temat państwa podziemnego, czy oznaczałoby, że takowe naprawdę może istnieć?

***

            – Tak, masz rację. To znak Polski walczącej, P jak Polska, te odnogi, to znak kotwicy, walki, którą staczali mieszkańcy kraju z Hitlerowcami – wyjaśnił mi Anthony, kiedy usiedliśmy na kanapie u niego w salonie. Wujostwa i Victora jak zwykle nie było, dlatego mogliśmy pozwolić sobie na głośną rozmowę. – Za czasów II wojny światowej posługiwano się tylko jedną literą, teraz mamy dwie, co oznacza, że to już nie jest znak jednego państwa, jak wtedy, a zespół ludzi, posługujących się tą nazwą.
– Jaką nazwą? – zapytałam, drapiąc po grzbiecie Lotkę, suczkę, którą uratowaliśmy z laboratorium. Wyglądała już całkiem dobrze, była odżywiona i zadbana, jedynie rana na łbie, która pozostała po operacji, jeszcze się całkowicie nie zagoiła. Młode pieski spały na swoim legowisku, które usytuowane zostało koło kominka. Lotka zerkała na nie od czasu do czasu, leżąc na kanapie i trzymając swój pysk na kolanach Anthony’ego.
            – Dwie litery P, Państwo Podziemne – odpowiedział chłopak, na co wywróciłam w duchu oczami, bluzgając na siebie, że jestem mało domyślną osobą.
Jeden z piesków zaskomlał cicho, na co suczka podniosła łeb, ale nie zdecydowała się do niego podejść. Szczeniaczki były oczkiem w głowie ciotki Claire, która uwielbiała je, twierdząc, że wyrosną na najpiękniejsze kundelki na świecie. Czasami zachowywała się niedorzecznie, traktując je jakby były noworodkami, choć pieski miały już ze dwa miesiące. Nie mniej jednak byłam zadowolona, że trafiły na kogoś, kto będzie traktował je niemal po królewsku. Wujek również był nimi zauroczony, tylko Victor podchodził do nich nieufnie, tak jakby był zazdrosny o okazywane im uczucie.
– Musimy uważać na Pierre’a, może dowiedział się, że włamanie do laboratorium to nasza sprawka i postanowił nas śledzić... – przemówił Anthony, kierując swój wzrok na mnie. Zagryzłam dziąsło, wyczuwając metaliczny smak krwi. Chciałam zaprzeczyć i wytłumaczyć mu, że się myli, ale nie mogłam tego uczynić. W głębi siebie zdawałam sobie sprawę z celności jego słów. Chłopak, który tak nagle i tak nachalnie się mną zainteresował… Sprawdził, kim jestem, gdzie mieszkam, zdawał się wiedzieć o mnie praktycznie wszystko. Nie mogłam zanegować istnienia teorii jakoby policja chciała nas sprawdzić, chociaż marzyłam o tym, żeby Anthony się mylił.



Niestety, moja siostra zadecydowała, że zaskoczy Was i wybrała inną opcję, mam nadzieję, że tak też będzie się Wam podobało. Kolejne opcje do wyboru:
a)    Szef Pierre’a kazał mu zbliżyć się do Ariany, ale dziewczyna rzeczywiście wpadła mu w oko;
b)      Pierre’owi spodobała się Ariana;
c)      Pierre udaje zainteresowanie Arianą.

10 komentarzy:

  1. Nie lubię Pierre. Opcja C zdecydowanie!!!
    Ciekawy rozdział, cieszę się, że Halszka zdecydowała się zgłosić na policję. Zaskoczył mnie fakt, że Pierre znajdował się na komisariacie a już w ogóle fakt, iż jest policjantem! Coś czuję, że będzie ciekawie ;3
    Państwo Podziemne zapewne istnieje a Pierre wraz z jego szefem zapewne badają poszlaki itd. Niezmiernie intryguje mnie jak akcja się rozwinie i mam nadzieję na rozlew krwi (wiem, że jestem straszna XD). Nie wiem czemu, ale historia kojarzy mi się nieco z Igrzyskami Śmierci. Nie dlatego, że mają wspólne wątki, lecz zapewne dlatego, że w opowiadaniu Twojej siostry również pojawia się państwo totalitarne itp. (chyba już o tym wspominałam...). Podoba mi się również postać Anthony'ego. Jest naprawdę super wykreowana. Ariana, choć czasami mnie irytuje (ale ja odczuwam irytację do wszystkich głównych bohaterów z książek prowadzonych w 1os. więc nie przejmuj się tym :P ) jej postać również jest ciekawie wykreowana i dostarcza wielu ciekawych sytuacji przez co fabuła nabiera ciekawości... nie wiem czy istnieje takie sformułowanie, ale jakoś brak mi dziś ,,normalnych'' słów XD
    Także nie wiedząc co mam dalej napisać życzę mnóstwa weny i czekam do następnego :)
    Pozdrawiam!

    anielskie-dusze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Najbardziej iintrygującymi opcjami wydają mi się a bądź c, więc najchętniej poprosiłabym o którąś z nich :)
    Bardzo fajny rozdział, jestem zadowolona z tego, że Halszka doniosła na swojego chłopaka - żaden facet nie ma prawa bić...
    Interesuje mnie rozwój relacji Ariany i Anthony'ego - może z czasem ich przyjaźń przerodzi się w coś innego? Chyba bym nawet tego chciała :)
    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznaję, tutaj przyciągło mnie inne opowiadanie ( Lamiae ) i jestem wprost oczarowana Twoim stylem pisania. Lamiae z pewnością skomentuje jeszcze jak je w całości przeczytam. Niestety powyższego opowiadania nie miałam okazji jeszcze przeczytać, ale wkrótce to się zmieni 😉
    A na dzień dzisiejszy mam dla Ciebie małą niespodziankę ---> http://the-best-friends-are-in-my-soul.blogspot.com/2016/08/liebster-blog-award.html 😘

    OdpowiedzUsuń
  4. Po dość długiej przerwie mam wreszcie czas, żeby nadrobić zaległości na blogach :), także:
    Zazwyczaj nie poprawiam jakiś błędów, ale ten dziwnie mnie uderzył po oczach: 'legowisku, który' - powinno być 'które'.
    A poza tym rozdział jak zawsze na wysokim poziomie. Od razu powiem, że jestem za opcją a. Wydaje mi się, że daje więcej możliwości, niż pozostałe opcje.
    Co do bohaterów, to baardzo fajnie, że poznajemy coraz więcej ich cech. Anthony z początku zdawał mi się troszkę płytki. Ot taki niezbyt skomplikowany charakter, postać do lubienia. A teraz, kiedy poznaliśmy go trochę bliżej, to zyskuje dużo - pojawiają się cechy, jakich wcześnie nie było widać i postać nabiera nieco drugiego dna. Mam nadzieję, że potem będzie to jeszcze bardziej podkreślone; postać ma duuży potencjał. (nadmiar słowa postać :|) Jeśli chodzi o Arianę, to momentami wydaje mi się ona taka miałka, troszkę bez charakteru. Jakoś zdarza jej się zachowywać bezradnie, jak dziecko, po czym robi coś baaardzo odważnego. Przez to w sumie nie wiem co o niej myśleć. Zmaczy, zdaje się, że ta bezradność to raczej maniera po tym, jak wszyscy troszczyli się o nią, kiedy była ślepa, ale w sumie to nie wiem. Czekam, jak ta postać się rozwinie.
    Koniec dywagacji, już nie przynudzam ;)
    Pozdrawiam gorąco,
    Poss
    ps. Zapraszam też - tradycyjnie - do mnie, na nowy rozdział
    pps. Przepraszam za wszystkie błędy - piszę z telefonu ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję w imieniu siostry. Ja również piszę z telefonu, także błąd poprawię na weekendzie, gdy dodam kolejny rozdział.
      Oczywiście, wpadnę niebawem :)

      Usuń
  5. Myślę, ze on się naprawdę nią zainteresuje, ale to nie przeczy temu, że z początku może się z nią zacząć spotykać, by się czegoś dowiedzieć, a uczucie, choćby to miała być tylko namiętność, przyjdą potem, z czasem.

    OdpowiedzUsuń