sobota, 9 kwietnia 2016

Nemezis: Rozdział 19

JAKUB LEWIS

- Proszę wybaczyć, ja nie mogę poczęstować jabłkiem, skoro go nie posiadam – zripostowała Lena, patrząc wyzywająco na mężczyznę. – Ale jestem pewna, że gdyby tylko pan funkcjonariusz zechciał się rozejrzeć po tym pomieszczeniu, znalazłby i ciekawsze owoce do zebrania na posterunek…
Jakub Lewis zmarszczył się. Pojedyncza żyłka wykwitła na jego czole – musiał pomyśleć, że faktycznie znajdowali się w niekoniecznie dogodnym dla niego miejscu i gdyby tylko policjant zalecił się do rady dziewczyny, on, jako przedsiębiorca, miałby za dużo do stracenia. W końcu wyprowadził funkcjonariusza na zewnątrz, nie omieszkując wyprosić także Lenę.
Wyszła, po trochu zła za swoją niedołężną próbę zdobycia informacji na temat machlojek Lewisa, po części na to, że mężczyzna tak szybko domyślił się prawdy i zobaczył w niej Tannenberga z krwi i kości. Nie pomyślała o oczywistym, czyli o przestępstwie, którego się dopuściła, a także o ewentualnej karze.
- Co robiłaś w gabinecie pana Jakuba? – zapytał podejrzliwie policjant, gdy wracali do salonu. – Wiesz, że za takie coś grozi grzywna?
- Zabłądziłam – odparła niewinnie dziewczyna, ale Jakub Lewis był innego zdania:
- Już mówiłem, że myszkowała; to umie najlepiej.
Już miała zaprzeczyć dodając obelgę pod adresem mężczyzny, gdy dotarł do niej kolejny głos Lewisa z tym, że tym razem młodszej wersji ojca.
- Zdziwiłbym się gdyby było inaczej – Lena spojrzała najpierw na Sebastiana, potem na jego wrogo nastawionego rodzica, a potem znów na Sebastiana. Oczywiście, że mogła się tego spodziewać. Chłopak jak zwykle będzie chciał się popisać ojcu, więc jak zwykle odbije się to na niej. Poczuła się jak w samym środku potężnego tornado. Ona sama przeciw ich dwoje. To nie może skończyć się dobrze.
- Wiem co chcecie osiągnąć – powiedziała jakby zdziwiona swoim odkryciem. – Chcecie ze mnie zrobić jakiegoś złodzieja, od początku to planowałeś? – zarzuciła Sebastianowi mimo że w głębi ducha sama nawet nie podejrzewała chłopaka o tak zacną intrygę. – Zdradziłeś mu moją tożsamość żebyście razem śmiali się jak mnie zakują w kajdanki…
W duchu zaczęła mocno histeryzować choć policjant nawet do niej nie poszedł aby ją obezwładnić. W głowie dziewczyny, niczym w kalejdoskopie, pojawiły się obrazy z jej życia, które doprowadziły ją do tego momentu. Wyobraziła sobie, że Lewisowie uknuli z motocyklistami czarny scenariusz – że cały ten alarm, kostnica, to wszystko było fikcją.
A może to był sen? Może ocknie się na początku tego roku szkolnego z ulgą stwierdzając, że to tylko koszmar, bo Sebastian nie pojawił się w jej życiu po raz drugi, a Marta z Krystianem nigdzie nie wyjechali.
Alicja w krainie czarów... Była taką Alicją, która wkroczyła w świat dziwów z chwilą gdy wyrzuciła kluczyk od boksu szatni. Wszystko co działo się potem było przecież tak mało realne.
Jedyne co mogła zrobić, to uciec. Tak po prostu; brunetka odwróciła się na pięcie i już jej nie było. Wybiegła przez fontowe drzwi pomimo krzyków policjanta. Nawet myślała, że mężczyzna zaraz zacznie strzelać, bo na pewno posiadał przy siebie broń, ale tak się nie stało. Nie upadła postrzelona na ziemię. Nie skonała w kałuży swojej krwi. Żyła, bo czuła ból – z nadmiaru wysiłku dostała kolki, więc musiała na chwilę zatrzymać się pod drzewem, uspokajając dudniące serce.
Kiedy tak stała, oddychając łapczywie świeżym powietrzem, dotarło do niej dlaczego tak nagle uciekła z domu Lewisów. Nie bała się przecież konfrontacji z policjantem – nie jeden raz w tym roku szkolnym złamała prawo, więc sztukę robienia z siebie ofiary przed funkcjonariuszem prawa miała opanowaną do perfekcji. Nie obawiała się też Jakuba Lewisa – jego opinia nie liczyła się dla Leny w żadnym stopniu, toteż wcale nie obchodziło ją jak mężczyzna będzie ją postrzegał. Powodem jej ucieczki z rezydencji był Sebastian.
Gdzieś w głębi niej, daleko na dnie serca tliła się do dziś dzień niewielka nadzieja na rozejm. Uczucie to było oczywiście stłamszone przez jej ego, zdeptane przez chorą ambicję zemsty i przekonanie, że ludzie typu Sebastiana nigdy się nie zrewolucjonizują. Że są niczym krowy, które nie zmieniają zdania i poglądów. Była to bowiem niewielka iskierka, ale jednak była.
Działając razem na rzecz przyjaciół, Lena sądziła, że zyskała sojusznika. Niestety okazało się inaczej i ten zawód był tak ogromny, że nie była w stanie znieść towarzystwa chłopaka. Dlatego wybiegła; to dziecinne, ale po prostu nie chciała przebywać w jednym pomieszczeniu z Sebastianem. Poczuła się jak na początku roku szkolnego – kiedy zobaczywszy go w jej klasie, poczęła go unikać. Dzisiaj zrobiła więc to samo.
Nie wróciła od razu do mieszkania babci. Błąkała się po ulicach i po parkach, po których jeszcze w zeszłe wakacje spacerowała beztrosko wraz z Martą i jej psem. Pomyśleć, że to działo się tylko kilka miesięcy temu. Jak jeden dzień potrafi wszystko zmienić. Dzień, w którym zobaczyła Sebastiana…
Nic nie trzymało ją w szkole. Tak naprawdę mogła z nowym rokiem szkolnym przenieść się do innego liceum – wszystkie palcówki przyjęłyby ją z otwartymi ramionami. Tylko po co? Aby dalej uciekać? Czy życie polegało tylko na ciągłym chowaniu głowy w piasek, czy może trzeba stawiać czoła problemom? Marta z Krystianem uciekli… Ona nie chciała robić podobnie. Nie chciała też przysparzać kłopotu rodzinie, którą kochała nad życie. Nie chciała aby matka z ojcem martwili się o nią. Bywają większe dramaty niż te, w które ona została uwikłana.
Kiedy weszła do babci do mieszkania, kobieta już na nią czekała, uprzedzona telefonicznie o przyjściu wnuczki. Jak zwykle rumiane policzki staruszki stały się dwoma piłeczkami pinpongowymi gdy tylko kobieta się uśmiechnęła.
- Głodna jesteś kochanie? – zapytała, ale Lena zaprzeczyła, kręcąc głową.
- Nie, babciu, jadłam – kłamała, ale nie miała apetytu, a to był jedyny sposób, aby kobieta nie drążyła dalej tematu.
Szybko odpuściła. Staruszka kiwnęła głową, znowu uraczając wnuczkę uśmiechem.
- Ktoś na ciebie czeka w pokoju – szepnęła, jakby przekazywała tajną informację rządową, która wymagała dyskrecji. – Jakiś chłopiec – dodała, cała w skowronkach.
Lena przygryzła wargę. Nie spodziewała się nikogo; mało osób wiedziało, że w tygodniu pomieszkiwała u babci na ulicy Jedności Narodowej. Odpowiedź kto to był, była więc oczywista. To Krystian musiał przekazać Sebastianowi adres, który z kolei on wyciągnął od Marty. 
Babcia dostrzegła zawahanie na twarzy wnuczki, bo popchnęła ręką dziewczynę w stronę pokoju. Faktycznie, Lena już wymyślała, jak ulotnić się z mieszkania, gdy kobieta wzięła sprawę w swoje ręce.
- Idź, czeka od ponad godziny, ale nie chciał, żebym po ciebie dzwoniła – mruknęła staruszka, na co dziewczyna wywróciła oczami.
Oczywiście, że nie chciał; gdyby babcia powiedziała wnuczce, że chłopak jest w mieszkaniu i czeka na nią, w ogóle by tu nie przyszła, tylko pojechała wprost do Sobótki.
- Nie powinnaś była wpuszczać obcą osobę do mieszkania – zreflektowała się Lena, choć na reprymendy było za późno.
Babcia zrobiła przepraszającą minę, ale  i tak nakazała dziewczynie otworzenie drzwi.
Miałaś nie uciekać – pomyślała do siebie Lena, w momencie naciśnięcia klamki. Już nie była pewna siebie; gdy w głowie odtwarzała scenariusz, co powie Sebastianowi na temat jego dwulicowości miała w sobie coś z ducha rycerskiego i ułańskiej fantazji. W rzeczywistości stała się szarą myszką.
Sebastian siedział na jej kanapie i bawił się telefonem, którego dobrze pamiętała z „kostnicy”. Był przebrany; po tym jak wyglądał wywnioskowała, że musiała długo błąkać się po mieście. Nie dość, że czekał tu ponad godzinę, to jeszcze zapewne zdążył się wykąpać. Oszacowała swój spacer na dwie, a może trzy godziny.
Przeniósł na nią wzrok, gdy weszła. Babcia zamknęła drzwi do pokoju, więc chcąc nie chcąc, nie miała już drogi ucieczki, jeśli nie licząc skoku przez okno z szóstego piętra…
- Co tu robisz? – zapytała niemiło.
Nagle, przy jego schludnym ubiorze poczuła się brudna i śmierdząca. Chciała go wyprosić, chociaż tylko po to, aby i ona mogła się umyć.
Podeszła do swojego biurka, lustrując co zostawiła na blacie i czy mógł to przeczytać. Na szczęście, znajdowały się tam jedynie zeszyty i książki ze szkoły. Jak to dobrze, że nie umiała rysować i nie szkicowała kreskówek jak to zabija chłopaka mieczem. Kolejny dowód aby pokazać policjantowi, że jest szalona.
- Chciałem porozmawiać – odparł, wzruszając ramionami. Schował telefon do kieszeni, po czym wstał.
W którymś momencie telewizor dobiegający z salonu został pogłośniony na chyba największą możliwą skalę; tak jakby babcia za wszelką cenę chciała dać młodzieży prywatność. Lena pomyślała, że nie sądziła, iż ma tak nowoczesną babcię.
- Ojciec umorzył twoje wejście do gabinetu – wyjaśnił Lenie Sebastian, na co ze zdumienia aż na niego spojrzała. Wydawało jej się to niemożliwym – starszy Lewis sam, z nieprzymuszonej woli jej pomógł? To tak jakby wyznał jej, że właściwie Jakub zamierza lada dzień wstąpić do klasztoru… – Powiedział, że byłaś w szoku, dlatego tam weszłaś i dlatego też uciekłaś z jego domu.
- Dlaczego to zrobił? – zapytała nieufnie. Czyżby kolejna pułapka? Może chciał aby była mu dłużna?
- Powiedzmy, że… – zawahał się Sebastian, uważnie cedząc słowa. – Zrobił to pod lekkim przymusem.
- Lekkim? – wychwyciła. Dalej nie rozumiała po co przyszedł – czyżby czekał na moment, w którym to Lena jemu dziękuje za wspaniałomyślność i pomoc?
- To nie ja wyjawiłem ojcu twoje nazwisko – podjął chłopak, dalej ciągnąc rozmowę, która wyraźnie się nie kleiła. – Policjant już je znał i zaczął mówić, że potrzebuje pannę Tannenberg i mnie do złożenia zeznań.
- Nie obchodzi mnie to – warknęła. W sumie nie wiedziała dlaczego wciąż była taka zła; przecież fakt, że jej nie zawiódł powinien być lepszy do zaakceptowania niż jego zdrada, którą sobie wmówiła.
Chłopak patrzył na nią z wyrzutem.
- Co? – zapytała widząc jego minę. – Powiedziałeś co chciałeś, możesz już wyjść… – machnęła ręką w stronę drzwi, ale Sebastian nigdzie się nie ruszył. Skrzywił się odrobinę.
- Jesteś niesprawiedliwa – rzekł.
- Że co, proszę? – zapytała, przedrzeźniając go. – Ja jestem niesprawiedliwa. A ty co, niewiniątko? Wybacz, że nie padam na kolana z zachwytu co zrobiłeś – jej słowa przesiąknięte były sarkazmem.
Sebastian był daleki do uniesienia się gniewem, choć ona coraz bardziej się gotowała. Chyba to, że był spokojny było gorsze niż gdyby krzyczał.
- Owszem, pomogłeś mi, ale jeden dzień nie wymaże lat krzywdy! – wypluła niemalże z jadem. Zaczęła trząść się z gniewu; chciała zarówno go uderzyć jak i się popłakać.
- Nie liczyłem na to – mówił głośniej, żeby zagłuszyć odgłosy z telewizora, ale dalej nie krzyczał. – Ale przyznam, że liczyłem na większą pomoc z twojej strony. Nie widzisz tego, że się staram? Staram się załagodzić jakoś ten konflikt…
- Załagodzić? Tego się nie da zrobić! Nie rozumiesz? W każdym twoim dziwnym słowie szukam drugiego dna.
Gdyby wzrok mógł zabijać, prawdopodobnie Sebastian już leżałby martwy. Lena przymrużała wściekle powieki, dając upust swojej negatywnej energii.
- Ja też sobie odpuściłam, ale dalej nie mogę… Dalej nie mogę z tobą normalnie rozmawiać i ten twój ojciec… – wzdrygnęła się z obrzydzenia, gdy przypomniała sobie dzisiejszą wizytę w domu Lewisów. – To co robiłeś, nie tylko w gimnazjum, ale i teraz…
- Co robiłem? – przerwał jej, podchodząc do niej. – Co robiłem, bo chyba wiesz lepiej niż ja.
Zastanowiła się chwilę, cofając w stronę okna. Nie chciała aby był blisko.
- Pierwsza lekcja matematyki, zdradziłeś nauczycielce datę.
- No i? – spojrzał na nią z niezrozumieniem. – Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że uknułem to celowo, po pierwszym dniu już wiedząc jaki masz numer w dzienniku i już wiedząc, że ta babka wzywa do tablicy numery związane z datą?
- To możliwe – obruszyła się, już myśląc nad kolejnymi przykładami. Ten faktycznie był nie do udowodnienia – mógł być przypadkiem. – Ale na pewno uderzyłeś mnie piłką w tym samym dniu na WF-ie.
- To była gra – odparł, marszcząc czoło. – To nie moja wina, że nie odpadłaś wcześniej, mieliście słabszą drużynę… Pewnie zaraz mi powiesz, że w tym samym dniu zamknąłem cię w szatni, bo też słyszałem takie domysły…
- Nie, to mogła być faktycznie Zuza – odparowała. – Ale na pewno zgłosiłeś mnie do sztuki.
- Ty zgłosiłaś mnie najpierw – podniósł ręce w geście obrony.
- Wrzuciłeś petardy hukowe do szatni damskiej.
Sebastian uśmiechnął się.
- Poprawka, nie ja, a Karol Murlikowski, choć przyznaję, że wiedziałem o tym.
Lena zmieszała się. Na każdy jej zarzut miał przygotowaną odpowiedź.
- Wypracowanie. Napisałeś wypracowanie z pozytywizmu o mnie – tego nie mógł negować. Uśmiechnęła się zwycięsko, na co chłopak przytaknął:
- Masz rację, ale zrobiłem to, bo byłem wściekły na te twoje ataki. Zapominasz, że do tamtego momentu zdążyłaś zamknąć na klucz w boksie moje rzeczy, potem wyrzuciłaś ten klucz, była też bójka w dyskotece i ukradłaś mi komórkę, z której napisałaś wiadomość o bombie. Więc tak, napisałem wypracowanie o zbrodni.
- No dobra, a co z trucizną? – zapytała, zakładając ręce na krzyż. – Przecież omal nie umarłam, co z przykrością mi wytknąłeś przy pierwszym spotkaniu. Na dodatek to mnie oskarżyłeś o usiłowanie morderstwa…
- Przecież to wyjaśniliśmy – jęknął. – Oskarżyłem cię, bo nie wiedziałem, że wszystko ukartowała Monika. To ona dała ci proszek niby na rozwolnienie dla mnie, podczas gdy mi powiedziała, żebym nie pił przypadkiem niczego co mi podasz w dniu sztuki, bo to będzie trucizna. Nie do końca wierzyłem w to co mówi, ale kiedy podałaś mi kubek, trochę się zdziwiłem i go odstawiłem. Sama go wypiłaś.
- Nie przeszkodziłeś mi.
- Nie, bo jak mówiłem, nie wierzyłem Monice.
- Ale sam nie wypiłeś.
Nic nie odpowiedział. Patrzył chwilę w jej oczy, po czym westchnął zrezygnowany.
- To się chyba nigdy nie skończy.
- Chyba nie – zaczęła z pozoru obojętnie. – Wiesz czemu? Bo nawet jeśli przeszedłeś jakąś cudowną przemianę, to ja wciąż widzę w tobie tego chłopaka z gimnazjum, który ucina mi włosy i wymyśla wiersz o nich. Przez ciebie nienawidziłam samą siebie! Wstydziłam się swoich okularów, swojej rodziny…
- Ty nie chcesz o tym zapomnieć – powiedział Sebastian, uśmiechając się gorzko. – Gdyby moje przeprosiny cokolwiek znaczyły, wierz mi, przeprosiłbym cię, ale ty jednak wolisz to roztrząsać, wolisz żyć w przeszłości niż ruszyć naprzód. Wolisz widzieć we mnie wroga, kogoś kto zawsze będzie ci szkodził.
Tak, miał rację. Sama też powoli dochodziła do tego wniosku. Jej umysł był tak mocno zatruty zepsutym Sebastianem, że nie mogła zobaczyć w nim dobra. Lojalność, próba odkupienia win i wizerunku, mimo że to wszystko stało przed nią, było jakby we mgle – rozmazane. Nie chciała tego dojrzeć. Znów poczuła się brudna, ale tym razem nie doskwierał jej brud na ciele, była zanieczyszczona wewnętrz. To czyniło też z niej złego człowieka.
- A, zapomniałbym – już miał wychodzić, gdy nagle zawrócił. – W skrzynce znalazłem wiadomość od Krystiana – mruknął, wyciągając z kieszeni jakąś kartkę papieru. Podszedł do Leny, wręczając jej do ręki pożółkłą stronicę wyrwaną z jakiegoś zeszytu. – To adres do skrzynki w Norwegii. Podobno mają tam zaglądać raz na tydzień. Możesz więc napisać do Marty list.
Pokiwała głową.
- Dzięki – szepnęła, czując że się rumieni. Nie przywykła mu dziękować.
Po raz któryś tego dnia na nią spojrzał. Niczego nie oczekiwał, tego była pewna. Musiał zastanawiać się czy kiedyś ich relacja znormalnieje, czy Lena nauczy się traktować go jak zwykłego kolegę z klasy i czy on będzie traktował ją jak koleżankę. Chyba doszedł do wniosku, że długa droga przed nimi, bo odchrząknął lekko i z uśmiechem dodał:
- Nie nienawidź mnie, proszę. Możesz w to nie wierzyć, ale uwielbiam akceptację.
Podniosła brwi ze zdziwieniem, na co dodał pewniej.
- Naprawdę, zawsze chodziło tylko o akceptację – zakończył, po czym zrobił coś, czego zupełnie się nie spodziewała. Cmoknął ją w policzek, po czym czmychnął z pomieszczenia na wypadek, gdyby mu się za to oberwało.
Lena otworzyła usta z osłupienia, po czym dotknęła ręką piekący policzek. Po raz pierwszy odczuła coś więcej niż tylko gniew spowodowany zachowaniem Lewisa. Było to rozchodzące się ciepło; nadzieja, która znowu odżyła na to, że ona z Sebastianem dojdą kiedyś do pojednania.
Dziewczyna spojrzała na adres, który wręczył jej chłopak – z pewnością napisze do Marty list.

8 komentarzy:

  1. Witaj!!!. Bardzo fajna część. Jednak Sebastian dąży do pogodzenia. Ciekawe czy Lena mu wybaczy i zostaną przyjaciółmi. Pozdrawiam Wiktor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz, Epilog już w czwartek. Zapraszam :)

      Usuń
  2. Ostatnio czas mi się tak skraca, że niemal nie mam czasu na czytanie, ale postanowiłam sobie, że muszę w końcu dokończyć to opowiadanie i poznać zakończenie, bo inaczej nie wytrzymam...
    Długo czekałam na rozmowę Leny z Sebastianem, ale w końcu się jej doczekałam ;-)
    Rozmowa wyjaśniła co nieco między Leną a Sebkiem, no i brawa dla babcinki xD. Szkoda tylko trochę, że tak do końca jeszcze nie wiadomo co się dzieje z Martą i Krystianem, dlaczego tak naprawdę uciekli i jak im się wiedzie.
    Lecę do epilogu, póki jeszcze mam chwilkę czasu.

    OdpowiedzUsuń
  3. No i na podstawie rozmowy Leny z Sebastianem, wyszło to czego się spodziewałem. Nawet jeśli ona umie wybaczyć, to nie potrafi zapomnieć i nie dziwi mnie to ani trochę. Natomiast on oczekuje, że ponownie wkraczając w jej życie miał czystą kartę, ale tak nie ma nigdy, bo przeszłość nie znika, ona ciągnie się za nami.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowna końcówka, taka ciepła!
    Polubiłam Sebastiana w tym opowiadaniu dużo bardziej niż Lenę, co samo w sobie jest dziwne. W liceum zachował się o wiele bardziej dojrzale niż dziewczyna, mimo, że kiedyś jej dokuczał.

    OdpowiedzUsuń