Próbuję
uciec. Biegnę przez gęsty las, co chwila potykając się o konary drzew, które
wystawały z ziemi. Błyskawica przeszywa niebo, a w oddali słyszę huk
rozrywającego się sklepienia. Wokół panuje nieprzenikniona ciemność, przez co
już dawno straciłam pojęcie gdzie jestem.
Choć
krzyczę, nikt nie śpieszy mi na ratunek. Liście na drzewach szeleszczą
złowrogo, skutecznie zagłuszając mnie i zatrzymując krople deszczu. Czuję, że
nikt nie przyjdzie mi z pomocą, jestem zdana tylko na siebie. Strach dodaje mi
sił, choć znów się potykam i ląduję w błocie, szybko wstaję i biegnę dalej. On
jest tuż za mną.
Gałąź uderza mnie w twarz i, choć oczy
zachodzą mi łzami, muszę uciekać dalej. Jest przeraźliwie zimno, moje ubrania
lepią się do ciała, biegnie mi się coraz ciężej. Drzewa, którymi szarpie wiatr,
kiwają się niebezpiecznie, jakby za chwilę miały na mnie runąć. Zaraz mnie
dogoni, depcze mi po piętach niczym mój własny cień. Skręcam w bok, po czym
ślizgam się i ląduję na plecach. Tracę na moment przytomność. Gdy się budzę, on
już tu jest. Podchodzi do mnie powoli delektując się faktem, że złapał swoją
ofiarę. Wie, że teraz mu nie ucieknę.
Łapie mnie
brutalnie za ramiona i przyciska do ziemi. Jego dziki wzrok wędruje po moim
ciele. Próbuję go szczypać, kopać, gryźć, wszystko na nic, on jest o wiele
silniejszy. To koniec.
Obudziłam się z krzykiem.
Przestraszona, machałam rękami by odgonić napastnika, aż uświadomiłam sobie, że
to był tylko zły sen. Westchnęłam z ulgą, łapiąc się za czoło.
To było
nawet gorsze od rzeczywistości – pomyślałam.
Ręką zaczęłam wyszukiwać zegarka,
który stał na stoliku nocnym. Opuszkami palców wyczułam, że jest po 2.
Jutro miał być najważniejszy dzień w
moim osiemnastoletnim życiu. Operacja, albo zacznę widzieć, albo nie ma już na
co liczyć.
Czekałam na ten moment ponad dekadę.
Dziesięć lat, trzy miesiące i dwadzieścia dni w mroku.
Miesiąc temu na rynek wprowadzono
specjalne chipy wzrokowe, które działają poprawnie u niemal każdego. Jest to
bezpieczny sposób odzyskania wzroku, wystarczy tylko poddać się operacji, podczas
której lekarze wszczepiają implanty. Mówią, że nie ma gwarancji czy się uda,
ale powinnam myśleć pozytywnie.
Próbowałam ukryć swój strach przed
wszystkimi, jednak samej siebie nie dam rady okłamać.
Boję się. Bardzo. Tego, co będzie,
jeśli za jakiś czas pożałuję swojej decyzji. Tego, że mogę się rozczarować. Że
okaże się, iż wszystko jest inne, od tego, co znałam i gdzie czułam się
bezpiecznie. Że świat pełen barw nie jest mi potrzebny do szczęścia. A
najbardziej boję się tego, że operacja nie powiedzie się, a ja dalej będę żyć w
całkowitej ciemności...
***
Zanim otworzyłam oczy usłyszałam
dość, by wywnioskować, że moi najbliżsi zebrali się wokół mnie. Do tej pory,
jako osoba niewidoma, operowałam wszystkimi zmysłami oprócz wzroku, oczywiście.
Właśnie dlatego byłam pewna, że moja rodzina znajduje się przy mnie, jeszcze zanim
postanowiłam sprawdzić czy naprawdę tak jest.
Powoli otworzyłam oczy. Niewyraźne
kształty w zaciemnionym pokoju zdawały się ruszać. Jakaś osoba powoli zbliżyła
się do łóżka. Chyba nie chciała, żebym się jej przestraszyła. Odgarnęła czule
moje włosy z czoła i zapytała:
–
I jak, kochanie? – przełknęłam nerwowo ślinę, słysząc mamę.
–
Widzę – przesłałam im tylko jedno słowo.
W
mojej głowie usłyszałam hałas, na który nie zwróciłam uwagi. Każdy mi
gratulował, każdy coś do mnie mówił. Podniosłam się do pozycji półleżącej i
zaczęłam rozglądać po pokoju. Znajdowałam się w jednej z sali szpitalnych, tej,
do której przyjechałam z rodzicami kilka dni temu. Była jednak zupełnie inna
niż ją sobie wyobrażałam. Brązowy stolik, na którym znajdowały się chrupki i
woda, wyglądał inaczej niż ten w mojej głowie. Moje łóżko zyskało na wielkości,
jak również cały świat.
– Widzę – powtórzyłam
do siebie, opadając na poduszki.
–
Coś się stało? – spytała mama, zaalarmowana siadając na rogu łóżka.
– Nie, jest tylko inaczej niż sądziłam – powiedziałam do obecnych,
którzy nie zwracali już na mnie uwagi, dyskutując między sobą, jednak nie
dzieląc się tym ze mną.
Znów spojrzałam na mamę. Postarzała
się, ale nie straciła dawnego piękna. Miała krótkie brązowe włosy i przepiękne
czarne oczy, które podobno po niej odziedziczyłam, w których teraz gościły łzy.
Nie płakała, ale mogłam się domyślić, że jest bardzo wzruszona.
– Jest dobrze, nie martw się – poprosiłam ją, łapiąc za rękę i
uspokajająco głaszcząc. – Szybko się przyzwyczaję.
– Nawet nie wiesz, jak się cieszę – mama powiedziała, przytulając
mnie mocno.
– Dość tego obściskiwania się – przerwał mój tata, podchodząc do
łóżka.
Tata był postawnym mężczyzną z
kilkoma kilogramami nadwagi. Nie miał ich, kiedy byłam mała, ale wiedziałam, że
przytył. Przez tyle lat zdążyłam to wyczuć, kiedy mnie przytulał lub sadzał na
kolana. Z radością wziął moją rękę w swoją i pocałował ją.
– Jesteś bardzo dzielna, skarbie – uśmiechnął się, na co ja
odwzajemniłam gest. Dopiero po chwili przyglądania się mojemu ojcu,
przypomniałam sobie, że są jeszcze dwie osoby, które bardzo chciałabym
zobaczyć.
– Gdzie są Anthony i Victor? – spytałam się, nie mogąc dojrzeć ich w
tłumie z powodu mojego rosłego taty, który zasłaniał mi widok.
– Tutaj – usłyszałam głos Anthony’ego, lecz ujrzałam go dopiero, gdy
mój ojciec odsunął się, robiąc miejsce chłopakom. Victor podszedł nieśmiało do
łóżka, popychany przez starszego brata. Dziesięciolatek nie był wysoki jak na
chłopca w swoim wieku. Wyglądał za to jak aniołek, z delikatnymi blond włosami.
Wiedziałam jednak, że to tylko pozory, potrafi pokazać trudny charakter, gdy ma
zły humor.
–
Wyglądasz jak amorek – rzuciłam mu, wyciągając do niego ręce i ściskając go
mocno.
–
A ja? Jak wyglądam? – Anthony uśmiechał się zadziornie.
Straciłam wzrok jako ośmiolatka z
powodu groźnego wypadku samochodowego. Victora nie widziałam nigdy wcześniej, a
Anthony, choć starszy ode mnie o dwa lata, zmienił się nie do poznania. Nie
jest już chłopcem, a mężczyzną, o ciemnych włosach, śniadej karnacji i
niebieskich oczach. Wysoki, dobrze zbudowany, wyrósł na bardzo przystojnego
młodzieńca.
– Obaj jesteście idealni – rzuciłam, patrząc na niego ze łzami w
oczach.
Potoczyłam wzrokiem wokół zebranych.
Wujostwo (rodzice Victora i Anthony’ego) uśmiechało się do mnie, moja lekarka
przesłała całusa w powietrzu, a dziadek mrugnął okiem. Byli wszyscy, na których
zawsze mogłam liczyć i każdy z nich cieszył się moim szczęściem. Już teraz
wiem, że nigdy nie pożałuję decyzji o odzyskaniu wzroku. Niepotrzebnie się
obawiałam.
Życie w ciemności jest jednak nie
dla mnie.
Witaj. Podoba mi się prolog. Nie mów tylko, że teraz po operacji straci słuch. Czekam na następne części opowiadania i zakończenie nemezis. Pozdrawiam Wiktor
OdpowiedzUsuńHehe, nie, aż tak źle nie będzie :) Dziękuję w imieniu siostry.
UsuńNastępny rozdział Nemezis wklejam za tydzień.
Przeczytałem dziś wszystko twoje pod rząd w pracy i doszedłem do wniosku, że błędem było odstawianie komentowania na powrót do domu, bo teraz już te emocje we mnie wygasły, które podczas czytania mi towarzyszyły. Z pewnością zdziwił mnie świat jaki stworzyłaś, bo nigdy nie spodziewałem się po tobie Since-Fiction (pewnie źle napisałem). Szczerze to powiem, że nie przepadam za tym gatunkiem, ale w twoich opowiadaniach odbiega on od Matrixa i jest taki... subtelny.
OdpowiedzUsuńA no właśnie, to już wyjaśniliśmy, ale powtórzę, to opowiadanie siostry, więc dobrze poznałeś, że to nie mój styl pisania. Gratuluję spostrzegawczości :)
UsuńPostanowiłam znowu trochę pokomentować jako, że wszystko czytam, a nie opisuję. Wiem, że dla autora to nie jest przyjemne gdy ktoś robi tak jak ja, dlatego znowu czynię rekompensatę:)
OdpowiedzUsuńProlog mroczny, tajemniczy, nie wiem czemu ale polubiłam z misjca Victora.
Bardzo się cieszę, że komentujesz i dziękuję za każdy komentarz :)
UsuńOjej, dopiero teraz wchodze na Twojego bloga. Musze nadrobic Nemezis, bo spodobalo mi sie to opowiadanie, lecz dlugo nie bylo mnie w blogosferze.
OdpowiedzUsuńWchodze na bloga a tu nowe opowiadanie. W dodatku vardzo oryginalne i zaciekawiajace. Zaczelam od streszczenia, i teraz przeczytalam prolog. Podoba mi sie, chociaz nim powiem cos wiecej musze przeczytac wiecej.
Poczatek prologu trzymal w napieciu. Piekny opis przerazenia, a ja kocham opisy i chocby dlatego zamierzam czytac dalej.
Pozdrawiam goraco i lece do 1 rozdzialu!
Igrajaca ze Smiercia
swiatlomrok.blogspot.com
PS. Przepraszam za brak polskich znakow, pisze konentarz z angielskiego telefonu ;)
Dziękuję w imieniu siostry :)
OdpowiedzUsuńBardzo obiecujące
OdpowiedzUsuń