PANIC
Nie
był to mężczyzna, z którym tańczyła na parkiecie w dyskotece przed bójką.
Tamtego motocyklistę uważała nawet za atrakcyjnego, podczas gdy brodacz nie był
wcale pociągający. Jego widok budził za to respekt, ale oprócz respektu było
coś jeszcze. Strach. Obawiała się tego, co może im zrobić. Jego wzrok był
dziki, oczy błyszczały, a źrenice były maksymalnie zwężone.
Zobaczyła kątem oka jak Sebastian spiął wszystkie mięśnie.
Był zaskoczony widokiem mężczyzny w piwnicy, nie mniej niż Lena i wcale nie
zamierzał tego ukrywać:
- Co tu robisz? – warknął na przywitanie. Była
przekonana, że lada moment wstanie i wyjmie jakąś broń, jeżeli motocyklista
zacznie im ubliżać.
- Aleś ty agresywnie nastawiony – zaśpiewał brodacz,
jakby zupełnie nie rozumiał zachowania chłopaka.
- A jak mam być nastawiony? – odprysnął Lewis. – Może ci
przypomnę, ale ostatnim razem gdy się spotkaliśmy wylądowałem w szpitalu.
Jestem tylko zdziwiony, że policja was nie złapała. Chowacie się jak szczury w
tej norze? To wasz schron?
Lena chrząknęła znacząco, ale Sebastian nawet na nią nie
spojrzał, ciskając nienawistne spojrzenie w kierunku mężczyzny. Rozumiała
rozżalenie Sebastiana, choć sądziła, że biorąc pod uwagę ich pozycję w piwnicy,
nie powinien tyle mówić i przywoływać tematu rękoczyn. Motocyklistę przed nimi
musiały już świerzbić palce aby ich zaatakować, a ona nie widziała innej drogi
ucieczki niż z miejsca skąd przyszli. Nawet z fałszywą bronią nie uda im się
przejść na górę. Spróbowała więc załagodzić sytuację.
- Sebastian żartuje – zaśmiała się nerwowo, rzucając
gniewne spojrzenie w kierunku towarzysza. – Jesteśmy tylko ciekawi…
- To ja jestem ciekawy – przerwał jej w pół zdania
mężczyzna. Zazgrzytał zębami pokazując im czarne, krzywe zęby i pociągnął
przeraźliwie nosem. – Wy razem… Z tego co pamiętam, to Dominik mówił, że nie
darzycie się sympatią.
Lena otworzyła usta, ale zaraz je zamknęła. Imię Dominik
musiało należeć do przystojnego motocyklisty, z którym tańczyła.
- Przecież to ty sprowokowałaś bójkę – wyciągnął palec w
kierunku dziewczyny z diabelskim uśmiechem na twarzy. Od razu poznał, że trafił
w czuły punkt – Lena zmarszczyła brwi, w momencie gdy Sebastian spojrzał na nią
jakby właśnie dowiedział się o swojej śmierci. Jego twarz wyrażała
dezorientację.
- Ach, nie wiedziałeś? – zakpił mężczyzna świetnie bawiąc
się zaistniałą sytuacją. Był z siebie bardzo zadowolony, wypiął dumie pierś,
oczekując reakcji chłopaka.
Sebastian wzruszył po chwili lekko ramionami.
- Mogłem się tego spodziewać – zaczął ciągle patrząc w
oczy Lenie. Nie mogła poznać czy mówił to szczerze, czy aby pokazać mężczyźnie,
że nie może go zranić tą informacją. – Ona mnie nienawidzi – dodał na koniec,
przeciągając wzrok na motocyklistę.
Tannenberg poczuła się dziwnie. Z jednej strony ugodziło
ją poczucie winy, z drugiej niesprawiedliwość, że bawią się jej kosztem. Uczucie
winy zostało jednak w całości zdominowane niesprawiedliwością. W końcu przecież
bójka wydarzyła się jakiś czas temu, jeszcze zanim postanowiła dać sobie spokój
z zemstą. Sebastian mógł się więc przecież domyślić, że maczała palce w starciu
z motocyklistami i nie powinien mieć jej tego za złe. Co innego gdyby to dziś
miała być impreza w klubie. Dzisiaj nie miałaby wytłumaczenia, a wtedy… wtedy to co
innego.
Czy dalej nienawidziła Sebastiana? Chyba tak, na pewno w
dalszym ciągu czuła do niego wstręt i rozpamiętywała to, jak dokuczał jej w
gimnazjum. Prawdopodobnie nigdy się to już nie zmieni, on na zawsze pozostanie jej nemezis. Nie przypuszczała jednak za to, że Sebastian doskonale zdawał
sobie sprawę o jej uczuciach i tak łatwo przyjął je za pewnik. Nienawiść to
bardzo mocne słowo, a on użył je jakby nie miało żadnego znaczenia.
- Czego chcesz? – ciszę przerwał gniewny głos Lewisa.
- Hola, to wy przyszliście do mnie! – motocyklista
przymrużył podejrzliwie powieki. Wytarł palcami nos, jakby miał katar, ale nie
obchodziło go zaopatrzenie się w chusteczki. – Co oznacza, że mieliście adres,
a wierzcie mi, nieczęsto się nim chwalę.
Lena wolała milczeć. W końcu nie bez powodu milczenie
jest złotem, choć Sebastian chyba nie słyszał o tym powiedzeniu, bo wypalił od
razu:
- Krystian nam go dał.
Wystawiał cierpliwość mężczyzny na próbę, zapewne chcąc
zyskać jakiś benefit w formie informacji. Jego taktyka przyniosła rezultat –
motocyklista połknął haczyk, paplając:
- Przysłał was zamiast siebie. Co za pieprzony tchórz –
pokiwał głową z dezaprobatą. – Macie pieniądze? – zapytał po chwili, jakby
uświadamiając sobie cel ich wizyty.
- Nie przy sobie – brnął dalej w kłamstwo Lewis. Lena
milczała jak zaklęta, zastanawiając się jak daleko pociągnie tą farsę i w
którym momencie rozleci się ich bańka mydlana, ale skoro mogli pozyskać
informacje, to dla nich, warto było zaryzykować.
- Po co przyszedłeś jak nie masz szmalu?! – zdenerwował
się motocyklista. Naburmuszył się jak zwykłe dziecko, któremu wyznano, że Święty
Mikołaj nie istnieje.
- Krystian wyjechał z kraju, mam go zastąpić – odparł
spokojnie chłopak, na co mężczyzna odrobinę się uspokoił.
- Trzeba było tak od razu – warknął nieprzyjemnie.
Pociągnął kolejny raz nosem, mlaskając po chwili namysłu: – Poczekajcie tu w
takim razie – odwrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczania nie zamykając
nawet za sobą drzwi.
Lena zerknęła na Sebastiana, ale on nie uraczył jej spojrzeniem.
Wstał za to z krzesła, podchodząc do jedynego okna w pokoju – umieszczonego
bardzo wysoko na ścianie, nawet jak dla chłopaka.
- Musimy stąd zwiać – szepnął jedynie, sięgając po
krzesło, aby na nie wejść. Zapewne chciał się przekonać, czy okno dało się
otworzyć, choć na takie nie wyglądało.
- Właśnie wydaje mi się, że powinniśmy jeszcze poczekać,
może coś jeszcze powie – zaprzeczyła Lena cicho, ale Sebastian był innego
zdania.
- Nie ma na to czasu, jeszcze nie rozumiesz czym oni się
tu zajmują? – jego złość dała się wyczuć w głosie. Był odwrócony do niej tyłem,
stojąc już na krześle. Uchwyt do okna wydawał się być tylko atrapą, zresztą
było niewielkie prawdopodobieństwo, że okno wychodziło na chodnik. Mimo
wpadającego światła, brunetka miała wrażenie jakby po drugiej strony szyby był
wielki, wykopany dół na wszystkich, którzy ośmielą się spróbować uciec.
Szarpnął uchwytem, po czym oddychając ciężko zeskoczył z
krzesła. Nareszcie na nią spojrzał. Jego wzrok wyrażał żal. Oczywiście, że miał
do niej pretensje.
Spuściła ze wstydem powieki, słysząc jego szept.
- Twarde narkotyki. Na sto procent ten koleś jest
uzależniony od kokainy. Nawet w tym momencie jest pod wpływem, jak zobaczą, że
tu przyszliśmy po informacje, to nas zabiją, żebyśmy nie poszli z tym na
policję. Tacy ludzie nie myślą racjonalnie.
W którymś momencie znowu na niego spojrzała. Zapomniała
o wstydzie, zastępując go uczuciem strachu. Miał rację, mężczyzna zachowywał
się jak po wciągnięciu białego proszku do nosa. Ten nerwowy tik pociągania
nosem, zwężone źrenice…
- To co my tu jeszcze robimy? – szepnęła z przerażeniem.
Nawet zaczęła podchodzić do wyjścia z pomieszczenia, przewieszając torebkę
przez ramię, gdy napotkała barierę w postaci brodacza.
- Wybierasz się gdzieś? – zapytał motocyklista, na co
odskoczyła do tyłu niczym płochliwa łania.
Za brodaczem stało jakiś pięciu innych mężczyzn. Część z
nich widziała po raz pierwszy chwilę temu na górze, reszta była zupełnie obca.
- Bierzcie ich – zarządził motocyklista przy akompaniamencie
rechotów mężczyzn. Do Tannenberg podeszło jakiś dwóch wielkich łysoli, z
bicepsami większymi od ud dziewczyny. Kątem oka zobaczyła, że Sebastian nie
protestował, dlatego jedynym jej odruchem było podniesienie rąk do góry, w
geście poddania:
- Sama pójdę, nie dotykajcie mnie – wycedziła przez
zęby.
Przez moment nawet pozwoli jej iść samej z torebką
zwisającą przy jej prawym boku. Po przejściu jednak w głąb podziemi, zasłonili
jej oczy i skrępowali ręce z tyłu wydzierając torbę. Popychali ją mocno, tak,
że kilka razy omal się nie przewróciła, plątając o własne nogi. Czuła odór
wokół siebie – mocna woń czystego alkoholu mieszała się z zapachem potu i
wilgotnych ubrań mężczyzn.
W głowie Leny, niczym w kalejdoskopie, przewijały się
czarne wizje tego, co mężczyźni będą chcieli z nimi zrobić. Jakaś część niej
zazdrościła nawet Sebastianowi tego, że nie był kobietą, bo ją łatwiej było
zranić. Największym upodleniem byłoby przecież gdyby ją zgwałcili, na samą
myśl, że byłaby brutalnie gwałcona przy chłopaku, zadrżała. Takiego upokorzenia
nie zniosłaby, prędzej błagałaby o śmierć, choć zapewne nie w jej rękach leżał
los jej samej. To brodacz miał zadecydować. A może… Może będą chcieli podać jej
narkotyki; odurzyć i sprzedać jak niewolnika na prostytucję. Znowu zadrżała,
ale tym razem z zimna. Została wrzucona do jakiegoś małego pomieszczenia, który
przywołał jej na myśl kostnicę.
- Przywiążcie ich – rozkazał bez wątpienia brodacz.
Ktoś sięgnął po skrępowane dłonie Tannenberg i pociągnął
do tyłu mocno, aż syknęła z bólu, upadając na posadzkę. Ktoś inny podał sznur i
zaraz poczuła, że nadgarstki owinęli jej tym sznurem, tak ciasno iż krew niemal
nie dopływała do palców. Spróbowała się ruszyć, ale napotkała barierę, dlatego
wywnioskowała, że została przywiązana do ściany. Nawet opuszkami palców wyczuwała
zimną, chropowatą cegłę.
Na całe szczęście tuż po wyjściu mężczyzn, opaska, która
zasłaniała jej widok, odrobinę spadła po nerwowych ruchach głowy brunetki i odsłoniła
jej ona lewą część „kostnicy”.
Sebastian siedział na podłodze podobnie jak Lena w
odległości kilku metrów od niej. Na upartego mogliby się nawet dotknąć. Także
miał zasłonięte oczy i również został związany. W przeciwieństwie do Leny
jednak, która mogła zaobserwować, że byli sami, wolał nie odzywać się, na
wypadek, gdyby ktoś został z nimi w pomieszczeniu, żeby podsłuchać ich rozmowę.
- Nikogo nie ma – szepnęła, choć dla pewności skręciła
głowę w prawo, potwierdzając swoje wcześniejsze spostrzeżenia. Komnata była
wolna od niepożądanych osób, ale ku jej rozpaczy, nie widziała też nigdzie
swojej torebki.
- Nie zasłonili ci oczu? – zapytał Sebastian, na co Lena
odparła:
- Tak, ale niezdarnie, bo trochę widzę – przygryzła
wargę. – Dlaczego nie walczyłeś? – zapytała mimochodem, bo zawsze myślała, że
Sebastian był człowiekiem impulsywnym, więc nie da się łatwo związać. On poddał się
bez walki.
Chłopak poruszył się. Widocznie i jemu nie było wygodnie
albo sprawdzał na ile mocno jest związany.
- Zobaczyliby co mamy przy sobie i wszystko zabrali,
gdybyśmy się stawiali. Poza tym, oni na pewno mają prawdziwą broń, gdyby
poczuli się zagrożeni, mogliby zacząć strzelać.
Przyznała mu w duchu rację. Spróbowała wyswobodzić ręce,
ale po pięciu minutach szarpaniny, odpuściła. Sebastian w tym czasie pocierał
skronią o bark aż w końcu i jemu udało się zsunąć opaskę z oczu.
- Muszę dostać się jakoś do telefonu – wyznał, oddychając
ciężko.
- Wątpię, że tu jest zasięg, ale spróbować można –
skwitowała dziewczyna. Oczywiście trzeba było spróbować wszystkiego, co mogłoby
zaowocować w ratunek, nawet jeśli szanse zasięgu były bliskie zera.
- Nie, to nie o to chodzi – mruknął próbując poluzować
liny, które krępowały jego nadgarstki. Wiercił się, pocierając o siebie dłonie.
– Ojciec z kolegą wypuszczają lada dzień na rynek telefon z opcją panic, która
wysyła sygnał alarmowy o zagrożeniu do firmy ochroniarskiej. To idealna okazja
na przetestowanie tego gówna, w które zainwestował kilka milionów.
Ojciec chłopaka nie był lubianą przez Lenę postacią. Na
samą myśl więc, że Jakub Lewis miałby przyczynić się do jej uwolnienia, skrzywiła
się, jakby dostała czysty spirytus do wypicia. Niestety, to była chyba ich
jedyna deska ratunku.
- W takim razie musimy oswobodzić ci ręce – westchnęła brunetka.
Jako że w jej bucie, a dokładniej w skarpecie, znajdował się ukryty nóż,
zaproponowała, że nogą spróbuje dosięgnąć dłoni chłopaka. W ten sposób
Sebastianowi może uda się złapać nóż i rozciąć liny krępujące jego nadgarstki.
Z dwoma uwolnionymi rękami bez problemu wyjmie telefon.
Pamiętała, że przed wejściem do speluny, Sebastian ubawił
się faktem, gdzie schowała nóż. Teraz nie było mu do śmiechu; ze skupieniem
obserwował jak Lena wyciąga na ile mogła prawą nogę, podając ją Sebastianowi do
rąk.
Kiedy dotknął skóry dziewczyny, wzdrygnęła się.
Oczywiście nie zrobił tego specjalnie, ale właśnie o premedytacji z jego strony
pomyślała Lena. Jej ostrożna część niej wmówiła jej natomiast, że nawet w
sytuacji kryzysowej, Sebastian myślał tylko o sobie, więc i ona powinna zrobić
to samo. Wyobrażała sobie, że zostawi ją tu, jak tylko uda mu się samemu
oswobodzić, dlatego chciała także móc siebie odwiązać. Nie miała jednak innego
wyjścia jak współpracować, więc zacisnęła mocno zęby, by jeszcze dalej sięgnąć nogą.
Chłopakowi udało się znaleźć nóż i złapać go rękami.
Zwinnie zakręcił nim w palcach i zaczął piłować sznur znajdujący się na
nadgarstkach, kiedy Lena powróciła do pozycji siedzącej. Sama mogła tylko
czekać i modlić się aby nóż nie wypadł z rąk Sebastiana.
- To prawda? – zadał pytanie, jak gdyby zaczęła ciążyć mu
cisza.
Już miała podpytać, co miał na myśli, ale domyśliła się
sama do czego pił.
- Nic takiego nie zrobiłam – obruszyła się. Jeżeli
sądził, że wyzna mu prawdę, że za jej przyczyną został pobity kilka tygodni
temu w klubie, mylił się. Za nic w świecie nie przyznałaby się teraz, bo on, w
rewanżu, mógłby ją tu zostawić. Poza tym, nie uważała się winną tamtej
sytuacji; wszyscy inni byli winni, tylko nie ona. Marta i Krystian odpowiadali
za tamto wydarzenie (w końcu to oni zaaranżowali spotkanie w klubie), Diana
była winna (zapoznała motocyklistów), Sebastian był winien (tego, że przyszedł
do dyskoteki mimo że wiedział, iż Lena była zaproszona). Tannenberg dolała tylko
oliwy do ognia, ale ognisko płonęło już wcześniej.
Nie dopytywał o nic więcej, bo udało mu się uwolnić
ręce. Z wolnymi dłońmi szybko oswobodził się z lin, a potem (całe szczęście)
uwolnił także Lenę, za co nieśmiało podziękowała. Jednocześnie ze strachem pomyślała,
że mógłby ją zabić tym nożem i zapewne morderstwo uszłoby mu sucho w takim
miejscu, dlatego pośpieszyła go, aby nacisnął alarm, sygnalizujący ich
niebezpieczeństwo.
Pokiwał głową, posłusznie klikając w telefonie ikonę: Panic.
Rozdział jak zwykle świetny. Trzyma w napięciu. Najbardziej zastanawia mnie czy Sebastianowi i Lenie uda się uciec i czy nie narobią sobie jeszcze więcej kłopotów. No cóż, dowiem się tego w następny rozdziale, na który z pewnością będę niecierpliwie czekać. Jak zwykle pozdrawiam ciepło i życzę dużo weny.
OdpowiedzUsuńArya V.
Dziękuję, również pozdrawiam :)
UsuńOch...z jednej strony Lena i Sebastian mogą uciec, a z drugiej strony nie jestem tego taka pewna. Ewentualnie ochroniarze z tej firmy ochroniarskiej uznają to z żart i będą musieli szukać innego sposobu. Mam też wrażenie że Sebastian nie uwierzył w słowa Leny o tym "ataku". W każdym razie czekam na dalszą część :) a i jeszcze staram się nadrobić drugą historię - 5 rozdział na razie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Quinn
Przekonasz się w następnym rozdziale, jak potoczy się akcja. Dziękuję za komentarz :)
UsuńWitaj!!!. Rozdział świetny. Ciekawe jak uda im sie wyjść z tego niewesołego położenia w którym się znaleźli. Może zapomną o dawnych krzywdach i razem będą działać. Czekam na cd. Pozdrawiam Wiktor
OdpowiedzUsuńZapraszam na następny rozdział, prawdopodobnie w przyszłym tygodniu :) dziękuję.
UsuńWitaj,
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam Twoje rozdziały od początku i chciałabym Cię pochwalić za duże pozytywne emocje, jakie u mnie wywołałaś. Bardzo mi się podobało. Nie wiem, jak ty to robisz, że tworzysz tak długie rozdziały, które jednocześnie wcale czytelnika nie nudzą, a wręcz przeciwnie sprawiają, że chce się czytać jeszcze i jeszcze. Akcja jest świetnie zbudowana, a dialogi dobrze opisane. Czytając jednym tchem, oderwałam się od rzeczywistości. Dzięki tobie przeniosłam się do innego świata. Dziękuję! Cieszę się, że tutaj trafiłam. Czekam na kolejny rozdział.
Życzę dużo weny i zapraszam do mnie.
www.opowiesci-sovbedlly.blogspot.com
Dziękuję za miły komentarz :)
UsuńCześć. Powróciłam do życia, wyrywając mojej rzeczywistości kilka wolnych chwil i postanowiłam wpaść na ulubione opowiadania by je nadrobić. Oczywiście dziś już nie dam rady doczytać do końca, ale jutro tutaj wpadnę i mam w planach wszystko przeczytać :)
OdpowiedzUsuńCo do tego rozdziału, to był moim zdaniem nieco naiwny. Nie pasował mi ten Sebastian, który tak wszystko cierpliwie Lenie tłumaczy, jakby była pięciolatką. Ta cierpliwość i czas na takie rozmowy mi nie pasują do tej akcji. Jednak poza tym wszystko jest przednie i splata się jako tako w całość. Zastanawia mnie tylko czy Krystian poznał tych motocyklistów w klubie, czy znał ich już wcześniej i oni tam przybyli do niego, po jakieś interesy. On sprzedawał narkotyki, prawda? Jeśli tak, to co poszło nie tak, że teraz musi żyć w ukryciu niczym szczur? Przyłapano go, uciekł, ale prochy wywalił i... chyba za bardzo kombinuję, więc już przestaję i jakoś wytrzymam do jutra, by po przebudzeniu tutaj zerknąć i przeczytać :)
Pozdrawiam i przy okazji informuję, że to moje nieszczęsne Się nie zdarza w końcu ruszyło do przodu...
Dziękuję za komentarz. Myślę, że na większość pytań poznasz odpowiedzi, gdy przeczytasz do końca opowiadanie :)
UsuńU mnie z czasem ostatnio również krucho, ale postaram się wkrótce do Ciebie wpaść.
A więc Levis (ojciec Sebka) całkiem przypadkiem ocalił córkę swojego wroga, przez to, że puścił na rynek telefon z takim bajerem jak Panic. Cóż za przewrotność losu. Co do Leny i Sebka, to myślę, że oni nigdy się nie dogadają, a nawet jeśli, to nie będzie to relacja jakieś mocnej przyjaźni. Ona oczekuję zadośćuczynienia za to co ją od niego spotkało, a on oczekuje, że ona przyjmie go jak człowieka z pustą kartą, jak nowo poznanego, a to wszystko po tym co narobił.
OdpowiedzUsuńTo prawda, przez przypadek pomógł Lenie :)
UsuńFajnie byłoby mieć taki przycisk "Panic" pod ręką w razie niebezpieczeństwa. Dobrze, że Sebastian z Leną nie stracili głowy w krytycznym momencie i postanowili współpracować :)
OdpowiedzUsuńTeż tak sądzę, że byłby to przydatny przycisk :)
Usuń