ŚLADEM ZAKOCHANYCH
Pozostawiona
wiadomość w butelce, o tym, że Marta i Krystian żyją, była wspaniała. Lena mogła
przestać zadręczać się winą, jakoby była w stanie zapobiec śmierci przyjaciół,
skoro samobójstwo okazało się być upozorowane i jako jedyna w szkole mogła
poszczycić się wiedzą, odnośnie tego co wydarzyło się na moście Milenijnym.
Spokój ogarnął jej ducha na kilka dni, ale po upływie tygodnia, znowu zaczęła
rozpamiętywać sytuację, wyjmując na zajęciach przechowany list od blondynki, w którym
dziewczyna pisała o ucieczce.
Oczywiście w notatce była także informacja, aby
Tannenberg nie szukała zakochanych i tylko owa wiadomość powstrzymywała
dziewczynę od przeprowadzenia wnikliwego śledztwa. Przez cały maj Lena wmawiała
sobie, że Marta na pewno wiedziała, co pisze i ona nie powinna negować jej
ostrzeżeń.
Odwrócona
psychologia – pomyślała pewnego razu o niepozornej karteczce zgiętej w jej
dłoni podczas zajęć matematyki. Słowa Marty ujęte w liście, zamiast całkowicie
ją zniechęcić, spowodowały, że zaczęła się nad nimi rozwodzić i głęboko
analizować. Przeciwnie do założonego celu listu, Tannenberg bezustannie myślała,
co takiego mogło się stać, by zakochani zmuszeni byli wymyślić historię o ciąży
i samobójstwie i uciec w nieznane.
Swoją drogą musiała przyznać, że genialnie to zaplanowali.
Zazdrościła im kreatywności i zastanawiała się, kto był pomysłodawcą ucieczki.
Czy Krystian, czy Marta i jeżeli to była dziewczyna, to dlaczego wcześniej blondynka
nie poszczyciła się inwencją twórczą, gdy Lenie były potrzebne pomysły jak
dokuczyć Sebastianowi.
Znowu to samo
– zrugała siebie Tannenberg, próbując wyrzucić z myśli Sebastiana oraz ją samą,
dochodząc do wniosku, że zachowuje się jak najzwyklejsza egoistka myśląc w
kółko o ich dwójce.
Nawet jeżeli Marta z Krystianem żyli, to nie zmieniało
faktu, że zemsta przysłoniła jej oczy, skupiając całą uwagę na osobie
Sebastiana, zamiast dostrzec realne problemy jej przyjaciół. Pytania w głowie
zaczęły jej doskwierać najbardziej pod koniec maja, a niewiedza, czy ona byłaby
w stanie rozwiązać kłopoty, w które uwikłali się blondynka oraz Krystian,
powodowały, że nie mogła skupić się na niczym innym niż uciekinierzy.
Dodatkowym powodem rozmyślań był nie kto inny, a sam
Sebastian. Ze stoickim spokojem przychodził do szkoły, podczas gdy Lena była kłębkiem
nerwów. Już nie wspominając, że chłopak musiał wiedzieć coś, czego jej nikt nie
przekazał, bo przecież Lewis skasował sms z komórki Krystiana, czego sama była
świadkiem, a następnie wyjął z telefonu kartę SIM.
Lena po cichu niejednokrotnie liczyła na to, że
Sebastian sam powie jej, co takiego było w wiadomości, że ta musiała zostać
usunięta i czy to miało jakiś związek z ucieczką przyjaciół. Chyba pewnego dnia
ściągnęła więc chłopaka myślami – podszedł do niej, zagajając:
- Marta się nie odzywała? – szepnął pytająco, na co
zaprzeczyła jednym mocnym ruchem głowy. Jego pytanie wystarczyło, by upewnić
ją, że nie była jednak jedyną osobą w szkole, która znała prawdę. Sebastian
został zapewne wtajemniczony przez Krystiana, ale Tannenberg zdziwiło to, że
nawet nie próbował przed nią kłamać, że nic nie wie na temat zakochanych. Musiał
dojść do wniosku, że blondynka znajdzie sposób, aby skontaktować się z
przyjaciółką, co w istocie stało się dzięki zostawionemu w butelce listowi,
więc skoro oboje znają prawdziwą wersję, to kłamanie w tym przypadku nie
przysłużyłoby się ani jemu ani Lenie.
Zrewanżowała się tym samym, pytając go czy nie miał
wieści od Krystiana. Podobnie jak ona, pokiwał przecząco.
- Miał mi dać znać już tydzień temu, że wszystko z nim w
porządku – dodał nową dla Leny informację, która
ją mocno zainteresowała.
Spojrzała na niego w górę.
- Naprawdę? Krystian miał dać ci znać?
- Tak.
Czekali na korytarzu, gotowi na lekcję wychowawczą. Ich
wychowawczyni, nauczycielka od chemii, nigdy wcześniej tych lekcji nie
uwzględniała, zawsze wykorzystując czterdzieści pięć minut na dodatkowe zajęcia
z chemii, ale od czasu domniemanego samobójstwa dwójki uczniów z jej klasy,
nauczycielka dostała odgórny nakaz dyskutowania z uczniami na frapujące ich
tematy. Kobieta zaczęła wykładać o odpowiedzialności oraz wkraczaniu w dorosłe
życie i o tym, jak poradzić sobie z presją i oczekiwaniami rodziców.
Uczniowie, w przeciwieństwie do nauczycielki, i tak nie
znali jeszcze oficjalnej wersji, zgodnie, z którą doszło do samobójstwa. Mogli
się oni tylko domyślać, bądź wierzyć w plotki, które huczały w szkole. A tych było,
co niemiara.
Najbardziej absurdalne pomysły zahaczały nawet o Lenę,
że to podobno ona z Sebastianem zmusili przyjaciół do oddania skoku. Tannenberg
wolała nawet nie dociekać pobudek, które miałyby kierować jej nikczemnym ja…
Historia żyła własnym życiem, a Lena, nauczona bagażem doświadczeń z
niedalekiej przeszłości, wolała się w nią nie mieszać, o ile nie przeszkadzała jej
ona w egzystowaniu i o ile nie była brana na poważnie przez organy państwowe.
- Tak byłeś z nim umówiony? – zapytała, po chwili
przerwy. Poczuła nutkę zazdrości, że Marta milczała jak zaklęta, uraczając Lenę
na sam koniec jedynie jakimś listem, podczas gdy Krystian był w stałym kontakcie
z Sebastianem.
- Miał mi dać znać, jak tylko przekroczy strefę Schengen
– zaczął smętnie. – Obawiam się, że skoro się nie odzywa, to coś poszło niezgodnie
z jego założeniem.
Lena poczuła jak odpływają z jej twarzy wszystkie
kolory. Już nie zważała, że Sebastian był jej wrogiem, chciała poznać więcej –
wyssać z niego wszystkie informacje, żeby w razie czego móc zacząć działać,
choćby bez niego, na własną rękę.
- A Marta?
- Nawet nie wiedziałem, że miała z nim wyjechać. Dopiero
ty mi to powiedziałaś, wtedy w bloku Krystiana.
Był poważny. Po raz pierwszy, chyba w całym ich życiu,
Lena była pewna, że nie robi jej dowcipu. To nie była kpina, nic z próby
zobaczenia jej reakcji, którą mógłby potem wyszydzić. Przekazał jej to, co
wiedział. Nawet trochę żałowała, że to nie żart. Zmarszczył czoło, jakby
pomyślał o jakimś najgorszym scenariuszu, który mógł przytrafić się dwójce zaginionym.
- W co wpakował się Krystian? – zapytała Lena, ale chłopak
wzruszył ramionami.
- Tego mi nie powiedział. Twierdził, że lepiej, żebym
nie wiedział.
W to też uwierzyła. Lena pomyślała, że tak jak Marta
odradzała jej w liście szukania siebie oraz Krystiana wraz z dociekaniem,
dlaczego wyjechali, tak Krystian musiał przykazać to samo Sebastianowi. Czy
robili to ze względu na ich dobro? Nawet jeżeli tak, to wciąż było to nieracjonalne,
bo o ile Lena nie miała wysoko postawionych rodziców, tak ojciec Sebastiana miał
wielu wpływowych znajomych, a co za tym szło, możliwość rozwiązania niektórych
problemów. Chyba, że kłopot Krystiana był nie do rozwikłania… Mafia?
- Co skasowałeś z jego komórki? – zapytała Lewisa,
dziękując w duchu, że nauczycielka się spóźniała.
Sebastian poruszył się. Było jasne jak na dłoni, że nie
chciał jej tego zdradzić. Lena patrzyła jednak na niego uparcie, dając mu jasno
do zrozumienia, że nie spocznie póki nie wyjawi jej prawdy. W końcu, jakby
poddając się tej niemej bitwie, szepnął cicho:
- Adres.
Serce Leny dostało palpitacji. Miała wrażenie, że chce
wyskoczyć z jej piersi, bo przeczuwało, że było bliskie rozwiązania łamigłówki.
Sebastian spojrzał na nią pobłażliwie.
- Nie galopuj tak, to speluna.
- Byłeś w środku? – nie zdziwiła się, że sprawdził adres.
Sama także by tak uczyniła przez zwykłą ludzką ciekawość.
- Nie, obserwowałem tylko z zewnątrz – skwasił się. – Na
pierwszy rzut oka wygląda jak normalne wejście do knajpy, ale sądząc po tych,
którzy tam się kręcili, wywnioskowałem, że to siedlisko dla ludzi z marginesu
społecznego.
Lena otworzyła usta z niedowierzania.
- Po co Krystianowi taki adres?
Lewis po raz drugi wzruszył ramionami.
- Nie wiem, ale skoro z całej komórki miałem wykasować tylko
jeden adres, to raczej ważne miejsce.
- W takim razie, dlaczego nie wyrzucił telefonu jak
Marta w parku? – wiedziała, że jej pytania są bez sensu, ale chciała (o dziwo)
podtrzymać rozmowę. Od kilku tygodni Sebastian był jedyną osobą, z którą mogła
swobodnie i rzeczowo porozmawiać o przyjaciołach.
Chłopak nie odpowiedział od razu. Dał jej czas, aby sama
domyśliła się, z jakiego powodu komórka została w pokoju Krystiana.
Myślała intensywnie. Czy celowo zostawiłby go tam?
Przecież w dzisiejszych czasach mało kto rusza się z domu bez telefonu. Komórki
z powodzeniem często zastępują komputery, bo są przenośne, mają dostęp do Internetu
niemal w każdym miejscu na świecie, mogą robić zdjęcia oraz filmy, nawigować,
ale, co również za tym idzie, łatwo je namierzyć.
- Ktoś go śledził – wycedziła, przerażona tym, co
odkryła. Sebastian przytaknął:
- Też tak sądzę. Na pewno umówił się z Martą w parku. Zostawił
telefon w mieszkaniu, aby ktoś, kto namierzał komórkę, nie podejrzewał, że
wychodzi. Do mnie zadzwonił z budki telefonicznej, prosząc abym po kilku dniach
skasował adres, bo on zapomniał to zrobić, wyjął kartę SIM z telefonu i gdzieś
ją zutylizował. Wyjaśnił pokrótce, że musi wyjechać i żebym go nie szukał. Potem,
on z Martą wsiadł w autobus i pojechali na most Milenijny. W autobusie
zarejestrowały ich kamery. Wysiedli na przystanku, ale mogę sobie rękę dać
uciąć, że Marta miała dla nich przebranie w torebce.
- Marta ma wiele peruk – przerwała mu Lena, żeby
uwiarygodnić jego wersję. Blondynka uwielbiała bale kostiumowe, kupując na
każdą okazję nowy strój i dobierając do niego dodatki, w tym włosy. Była już
chyba wszystkimi księżniczkami z Walta Disneya, Esmeraldą i Dzwoneczkiem z
bajki o Piotrusiu Panie.
Lewis podchwycił.
- Mogła więc założyć perukę i kupić też jedną Krystianowi.
- Ale myślisz, że przebierali się na ulicy? To
niemożliwe…
- Skąd – żachnął się. – Na pewno w lesie.
- No dobra – starała się wymyślić argumenty, które
zniszczyłyby jego wersję wydarzeń, ale im więcej myślała, tym jaśniej widziała
całą sytuację. – Nawet jeżeli Marta wzięła torebkę, choć nie wiem czy ją miała
ze sobą, to zmieściłaby w nich co najwyżej peruki, całe ubranie na pewno nie pomieściłoby
się w jej torebce, a myślę, że na ich miejscu nie ograniczyłabym się jedynie do
włosów, tylko zatroszczyła o całość. Zmiana butów, ubrań…
- Masz rację – przyznał Sebastian, co wybiło ją trochę z
pantałyku. Po raz pierwszy przyznał jej w czymś słuszność – jej próżność
została mile połechtana.
- Nie, nie mam – zaprzeczyła po chwili, gdy nagle
przypomniała sobie, gdzie znalazła list od Marty. – Przygotowali ucieczkę
wcześniej. Ubrania, jakieś rzeczy osobiste, to wszystko umieścili w dziupli
drzewa. Te rzeczy czekały tam na nich.
- Dziupla? – Sebastian się uśmiechnął. – Serio mam w to
uwierzyć?
Nie obchodziło ją to czy jej uwierzy, czy nie. Mogła
sama już zacząć swoje śledztwo, jedyne, czego potrzebowała, to adresu.
- Podasz mi miejsce tej speluny? – wysiliła się na swój
najmilszy wyraz twarzy.
Jego mina była zacięta. Nie mogła oszacować czy dlatego,
bo myślał, że skłamała z dziuplą od drzewa, czy że poprosiła o adres.
- Absolutnie nie.
- Dlaczego? – zapytała wrogo. Jej słodki ton głosu stał
się ostry niczym brzytwa.
- Ci faceci ślinią się nawet na widok transwestyty, sam
widziałem – odparł z politowaniem. – Są tak pijani, że nie poznają kobiet. Nie
możesz tam wejść, bo zrobią ci krzywdę.
Co go obchodziło, co się z nią stanie? Gdyby sytuacja
była odwrotna, prawdopodobnie byłaby pierwszą osobą, która zachęcałaby go do
sprawdzenia adresu. Skąd więc ta troska?
Rzuciła okiem w jego stronę. Nie wyglądał jakby miało go
coś przekonać. Mając do wyboru kilka opcji: przeszukanie go w nadziei, że spisał
gdzieś adres, mało realną próbę szantażu albo zapytanie go czy zechce pójść z
nią, postawiła na ostatni wariant. Odetchnęła głęboko i zaproponowała, czy może
w takim razie udadzą się razem pod wskazany adres?
- Możemy tam iść, ale musimy być uzbrojeni, jeżeli mamy
wejść do środka – pouczył jej Sebastian.
- Masz na myśli prawdziwą broń? – zapytała, zdziwiona
tym, że sama o niej nie pomyślała.
- Nie – ostudził jej zapał. – O prawdziwą broń byłoby
trudno z dnia na dzień, ale możemy wziąć straszaki. Dodatkowo weźmiesz do
torebki gaz pieprzowy i noże.
Gdy wypowiedział ostatnie słowo, otworzyła usta,
zastanawiając się, czy w razie potrzeby byłaby w stanie kogoś zabić. Mimo że
niejednokrotnie życzyła Sebastianowi śmierci, sama nigdy nie ośmieliłaby się
rzucić na niego z nożem. A skoro nie potrafiłaby zabić swojego największego,
życiowego wroga, z pewnością nie podołałaby morderstwu innych osób. Wizja
udania się do speluny nagle zaczęła ją niepokoić.
- Dobra – zgodziła się, pomimo obaw.
Umówili się następnego dnia po szkole. Było w pół do
siedemnastej, gdy dotarli na obrzeża miasta, do, zwanego przez Sebastiana, siedliska dla ludzi z marginesu społecznego.
Knajpa na parterze, wciśnięta była pomiędzy innymi lokalami usługowymi. Po jej
lewej stronie znajdował się fryzjer. Salon był jeszcze otwarty, a w środku Lena
dojrzała kilku klientów. Po prawej stronie mieścił się zakład mięsny. Zza
witryny sklepowej, sprzedawczyni cierpliwie tłumaczyła coś przysadzistej
kobiecie o czerwonych włosach, która gestykulowała namiętnie, oparta o ladę.
Knajpa oczywiście nie wyglądała korzystnie. Lena nawet
śmiała zaryzykować stwierdzeniem, że speluna to łagodne słowo, bo pomijając
klientelę, wejście od dawna nie widziało porządnych akcesoriów do sprzątania.
Okna były czarne. Co dziwne były ciemne nie dlatego, że ktoś je celowo
przyciemnił, aby wścibskie oczy nie widziały tego, co dzieje się w środku, tylko
prawdopodobnie nigdy nie zostały wymyte. Drzwi do knajpy wyglądały jakby miały
za chwilę wylecieć z futryny, a chodnik prowadzący do knajpy był w niektórych
miejscach powyrywany. Wejście było obrazem nędzy i rozpaczy.
- Mówiłem, że nie wygląda zachęcająco – powiedział
Sebastian, spostrzegając minę Leny.
Dziewczyna przytaknęła, ale dalej była gotowa
zaryzykować wejście do środka, szczególnie, że wzięła z mieszkania babci dwa
noże (jeden włożyła do torebki, drugi, mniejszy, ulokowała w bucie, co spotkało
się z rozbawieniem na twarzy chłopaka, ale na szczęście oszczędził sobie
głośnych komentarzy).
Lewis z kolei miał schowany w spodniach pistolet hukowy
i atrapę granatu dymnego, a dwa gazy pieprzowe, które przyniósł ze sobą, od
razu wylądowały w torebce dziewczyny.
Tak uzbrojeni poczekali, aż kilka kręcących się osób na
zewnątrz, zniknie za rogiem. W końcu gdy towarzystwo odeszło, oni mogli wdrążyć
ich plan w życie.
Plan był prosty: wejść do speluny, przekupić barmana żeby
z nimi porozmawiał i wyjść. Nic więcej nie musieli robić, wedle ich założeń,
barman wystarczy im, jako źródło wiedzy.
Ruszyli przed siebie pewni sukcesu. Sebastian przodem,
szatynka troszkę z tyłu, aby w razie czego mogła zawrócić. Wiedziała, że gdyby
zdecydowała się jednak na ucieczkę, chłopak nigdy więcej by jej niczego nie
zdradził, dlatego pryśnięcie zostawiła sobie na wyjście ostateczne z kryzysowej
sytuacji.
Kiedy weszli do środka, zauważyli jednak, jaką wielką lukę
mieli w planie. Niestety, knajpa okazała się nie być pubem, tylko czymś w
rodzaju ośrodka rozrywkowego dla bezdomnych (jakkolwiek absurdalnie to
brzmiało) więc i barmana w środku nie było. Przywitało ich za to około dziesięciu
dorosłych mężczyzn, którzy pod jedną ze ścian grali w bilard i głośno
dyskutowali.
Ku zaskoczeniu nastolatków, mężczyźni nie byli pijani. W
środku nie śmierdziało też odorem spoconych, brudnych mężczyzn, który Lena spodziewała
się wyczuć, a jedynie stęchlizną starego, nieodmalowanego pomieszczenia, do
którego zapachu po kilku minutach dało się przyzwyczaić.
- Państwo się zgubili? – zapytał mężczyzna najbliżej ich
stojący, z ubytkami w zębach. Był ubrany w skórę, a na szyi połyskiwał mu
długi, złoty łańcuch.
- A czy pan jest szefem? – zapytał w odpowiedzi
Sebastian, co spotkało się z niezadowoleniem znacznej części mężczyzn. Niektórzy
przestali przyglądać się grze, skupiając na nastolatkach całą swoją uwagę.
- Szef jest na dole – odparł mężczyzna w skórze,
podnosząc brew wysoko i czekając na ich reakcję.
Lena dopiero teraz spostrzegła, że za automatem do gry, znajdowały
się schody, prowadzące w dół. A więc była piwnica i to tam mieściło się „biuro”
głównodowodzącego.
- Prowadź – zadecydował Sebastian.
Mężczyźni zostali przy bilardzie, tylko ich rozmówca
spełnił obowiązek, kierując nastolatków do piwnicy. Weszli na stopnie. Lena
sięgnęła wzrokiem na dół, ale nic nie widziała oprócz ciemności. Przełknęła
głośno ślinę. Mogłaby zostać tu na górze, gdyby nie to, że wcale nie miała
pewności, gdzie było bezpieczniej.
Sebastian szedł pomiędzy mężczyzną, a Leną, rozglądając
się na boki, jakby chciał zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Tannenberg
zaczęła więc robić to samo, ale zanim się obejrzała, już dotarli do małego
pomieszczenia.
- Wejdźcie, zaraz go zawołam – rzekł mężczyzna, na co
posłusznie wkroczyli do dwudziestometrowej salki. Miała wrażenie, że zaraz ich
zamknie, ale salka pozostała otwarta, co przyjęła z wielką ulgą. Zajęli miejsca
na krzesłach, zostawiając „szefowi” miejsce po drugiej stronie biurka.
- I co teraz? – szepnęła w stronę Sebastiana.
Chłopak chyba nie bardzo wiedział, co odpowiedzieć, bo
poruszył się niepewnie, chrząkając wymijająco:
- Czekamy.
Wywróciła oczami. Oczywiście, że nie miał planu
zapasowego, jak wydostać się z piwnicy, bez uszczerbku na zdrowiu.
I wtedy usłyszała cmokanie. Ktoś za nimi był wyraźnie
zadowolony z ich obecności i nie był to mężczyzna, który ich tu przyprowadził. Odwróciła
się pośpiesznie za siebie, napotykając spojrzenie mięśniaka.
Znała go. Miał długie włosy i gęstą, czarną brodę. Nosił
kilka kolczyków w uszach i pomimo braku słońca w piwnicy założył na czubek
głowy okulary przeciwsłoneczne.
Ale jeszcze bardziej znał go Sebastian. Kilka miesięcy
temu dokładnie zaznajomił się z jego pięściami, które okładały go w klubie,
razem z dwoma kolegami, bijąc do nieprzytomności.
Motocyklista – pomyślała
słabo Tannenberg, zerkając na bladą jak ściana twarz Sebastiana. Nawet bardziej
niż o swoje życie, po raz pierwszy zaczęła martwić się o jego.
No cóż... Rozdział jak zwykle wspaniały! Jak mogłaś przerwać w takim momencie! Ja teraz nie będę mogła spać z ciekawości! No ale jakoś wytrzymam.
OdpowiedzUsuńJak zwykle pozdrawiam cię serdecznie i życzę dużo weny!
Arya V.
Musiałam, wybacz! Dziękuję za komentarz :)
UsuńA więc przybywam. Ostatio większość komentarzy piszę z telefonu, tu nie będzie inaczej więc od razu mówię, że zrehabilituję się następnym razem!
OdpowiedzUsuńCo do tego lokalu speluna to rzeczywiście za mało powiedziane. Mam porównanie, bo niedaleko mojej miejscowości jest takie urocze miejsce, opis niemal identyczny do tego baru.
Ej no, nie kończy się w takim momencie! Lena ma dużo powodów by zaczać się martwić, chociaż może nie o Sebastiana. Poradzi sobie, wierzę w to. Musi.
L x
Jasne, że jakoś musi sobie poradzić. Dziękuję za opinię :)
UsuńA więc wszystko się zgrabnie układa w całość. Spodobał mi się opis tej speluny i śmiem sądzić, że nie tylko porządnych narzędzi do sprzątania ona nie widziała, bo nawet chyba takie prowizoryczne nie były jej znane.
OdpowiedzUsuńNajbardziej jednak podoba mi się, że Lena i Sebastian razem współpracują, no i nie mogę się już doczekać aż zaczną się kłócić i przerzucać nawzajem winą.
Podobało mi się też jak na początku jeszcze oskarżyła Magdę że jej nie pomogła wymyślić coś by zemściła się na Sebku, to było takie... no ludzkie i nawet typowo chyba damskie.
Pozdrawiam i informuję przy okazji, że od poniedziałku ruszą u mnie kolejne rozdziały na Się nie zdarza i znowu będą się tak często pojawiały.
Dziękuję za informację i komentarz :)
UsuńHehe, masz rację, z małym wyjątkiem. Przyjaciółka Leny ma na imię Marta, a nie Magda :P
Cześć,
OdpowiedzUsuńobserwuję Nemesis od jakiegoś czasu i kurcze historia jest świetna. To po części zasługa Twojego lekkiego stylu pisania, który po prostu dobrze przemawia. Drugą zasługą są bohaterowie. Lena nie jest typowo bezmózgą bohaterką, której postępowanie nie ma racjonalnego powodu by tak traktować Sebastiana. Nie ufa mu mimo jego przemiany. A co do niego, nie wiem co sprawiło, że tak zmądrzał, może coś na niego wpłynęło, a może po prostu dojrzał. Marta i Krystian są interesujący, dalej nie wiem przed czym uciekają, ale to, że robią to razem zarazem słodkie jak i nieodpowiedzialne.
A przechodząc do rozdziały 16. Chyba boję się o Sebastiana bardziej niż Lena o niego. W co oni się wpakowali? Najbardziej interesujący moment i został przerwany w taki sposób. Mam nadzieję, że tej dwójce uda się jakoś uciec mimo tego okropnego Motocyklisty.
Pozdrawiam Quinn
Dziękuję za tak długi komentarz :) Cieszę się, że śledzisz Nemezis i teraz postanowiłaś wyrazić swoje zdanie, to dla mnie wiele znaczy :)
UsuńTak sobie pomyślałem, że skoro jeszcze nie chce mi się tragicznie spać i tak sobie czytam i nadrabiam, to jeszcze wpadnę do ciebie na Nemezis, by na dobranoc otrzymać dawkę czarnego humoru i nie zawiodłem się, bo te myśli Lenki o Sebku i tym, że ona nie powinna mu dokuczać, bo nie chce być taka jak on, przeplatane z tym jak ona mocno chce mu dopiec, zawsze mnie bawią. Dziewczyna zaprzecza sama sobie i w tym jest nie tylko ludzka, ale i bardzo kobieca... dziewczęca, w jej przypadku dziewczęca. Nie chcę generalizować, ale dużo kobiet tak ma, że np mówi "ja nie obgaduję jak np Patrycja i nie wyobrażam sobie jej tak objechać jak ona mnie", a chwilę później tę Patrycję właśnie objeżdża w imię jakieś wydumanej sprawiedliwości, która ma być czymś na miarę samosądu.
OdpowiedzUsuńNie sądziłem iż doczekam czasów, gdzie Lena i Sebek będą jakoś współpracować. Co prawda nadal im tam zgrzytają te zębatki charakterów, ale może z czasem się zazębią. Ciekawi mnie najbardziej czy Sebastian czuje się w jakiś sposób winny tego co się dzieje, bo jednak musi zdawać sobie sprawę z tego, że urządził z Leny życia piekło, z jej gimnazjalnych lat uczynił dla siebie plac zabaw, tyle, że budując swoje imperium zniszczył je ostatnią, maleńką i skrzypiącą huśtawkę. Czy kiedykolwiek chłopak za to przeprosi, albo chociaż powie coś co sprawi iż Lena zrozumie, że on naprawdę żałuje i chciałby cofnąć czas, naprawić winy, choć nie padnie to magiczne i w sumie jednocześnie też niewiele warte "przepraszam"?
A więc Marta i Krystian dali nogę. Pytanie tylko dokąd ich giry poniosły i czy giry Leny i Seby za nimi podążą... czy dają radę tamtą parkę dogonić.
Końcówka sprawia, że ja już chcę kolejny rozdział, tak więc spodziewaj się mnie jako pierwszego. Już od 20 będę regularnie po kilka razy dziennie zaglądał.
Zobaczę, jak potoczą się losy Sebastiana, czy przeprosi Lenę, czy też może nie. Mam zarys przyszłych wydarzeń, jako że i to opowiadanie zbliża się ku końcowi, ale ze szczegółami sama jeszcze nie wiem, jak będzie to wyglądało.
UsuńDziękuję za komentarz :)
Sebastian był w tym rozdziale miły dla Leny, co bardzo mi się podobało. Widać, że się o nią martwi i ją lubi, inaczej pozwoliłby jej samej iść do speluny.
OdpowiedzUsuńLubię ich współpracujących razem, sa uroczy:)
Też tak myślę. Dziękuję :)
Usuń