poniedziałek, 28 grudnia 2015

Nemezis: Rozdział 15

LIST W BUTELCE

Następne dni w szkole nie należały do przyjemnych. Ilekroć bowiem Lena spoglądała na miejsce w ławce obok siebie, które należało do Marty, rozmyślała nad powodem zniknięcia przyjaciółki. Nie mogła pojąć, dlaczego dziewczyna nie wyjawiła jej swoich problemów, bo w to, że nagle się napiętrzyły, nie była zdolna uwierzyć. Musiały stopniowo się nawarstwiać, aż w końcu przerosły blondynkę, więc postanowiła od nich uciec. Oczywiście miejsce Krystiana również pozostawało puste, co upewniało tylko szatynkę, że nastolatkowie znajdują się gdzieś razem.
Po upływie dwudziestu czterech godzin od zaginięcia blondynki do akcji wkroczyła policja. Jakimś sposobem udało im się ustalić, że Marta i Krystian byli widziani w rejonie Starego Miasta. Niedaleko parku Juliusza Słowackiego, został z kolei znaleziony telefon dziewczyny – wyłączony, bez karty SIM. Policja była w trakcie ustalania, co wydarzyło się potem, ale najprawdopodobniej wsiedli oni do autobusu, na co wskazywał monitoring z pobliskiego supermarketu.
Lekcje dłużyły się bezlitośnie. Dopóki Marta miała przy sobie komórkę, szatynka wyczekiwała. Łudziła się, że dostanie jakieś powiadomienie, dlatego co trzy minuty zerkała na telefon, sprawdzając potencjalną wiadomość. Kiedy jednak Lena dowiedziała się, że komórka blondynki została znaleziona w koszu na śmieci, jej nadzieja prysnęła szybciej niż bańka mydlana. Kontakt z Martą stał się czymś nieosiągalnym.
Dzisiaj po zajęciach, Lena została zaproszona do mieszkania rodziców Marty. Długo zastanawiała się czy powinna przystać na tę propozycję, gdyż obawiała się konfrontacji z rozżalonymi i zaniepokojonymi dorosłymi. Z drugiej strony była to jej jedyna szansa by móc wypytać panią Teresę oraz pana Sławomira o ostatnie dni w domu przed zniknięciem blondynki. Zapytałaby o zachowanie dziewczyny, o tym co mówiła i kto ją odwiedzał. Może i na to samo liczyli rodzice Marty, proponując wizytę Lenie – chcieli pozyskać dodatkowe informacje.
Widząc więc w spotkaniu obopólną korzyść, dziewczyna zgodziła się zawitać po zajęciach w mieszkaniu. Szła tam z nastawieniem aby wypytać jak najwięcej, sama udzielając szczątkowych informacji. Takim sposobem i wilk byłby syty, a i owca cała. Nie przewidziała tylko, że nie była jedynym zaproszonym gościem.
Diana siedziała w rogu salonu, na wielkiej, skórzanej kanapie o kolorze ciemnego bzu. Miała dumną i nieprzystępną minę, a naprzeciw niej w fotelu zatopiła się pani Teresa. Na krzesłach dookoła stołu rozgościły się natomiast trzy dziewczęta, w wieku od trzynastu do piętnastu lat. Lena od początku domyśliła się, że młodymi niewiastami były kuzynki Marty – kiedyś widziała je plotkujące na temat jakiegoś serialu o wampirach.
Z ojcem Marty, panem Sławomirem, w samym korytarzu, stał Sebastian. Oni jako jedyni byli żywo wciągnięci w dyskusję z policjantem, który ich rozdzielał i odpowiadał na kolejno bombardujące pytania. To ich jako pierwszych ujrzała Lena, gdy nieśmiało zajrzała do środka po uprzednim zaanonsowaniu dzwonkiem.
- Co się dzieje? – zapytała na wejściu, ale nikt jej nie odpowiedział.
Zamiast tego doleciały ją strzępki rozmowy funkcjonariusza z mężczyznami.
- Takie są fakty, monitoring na to wskazuje – policjant pociągnął nosem, na co jego równo przycięty wąs poruszył się niespokojnie.
- Nie wierzę! – to ojciec Marty zaciągnął się gniewem.
Był to mężczyzna niebanalnej urody. Blondyn, z dłuższymi włosami, brązowymi, dużymi oczami i ciemną karnacją. Nie wyglądał na swoje ponad pięćdziesiąt lat, ale Marta niejednokrotnie powtarzała, że jej ojciec dbał o siebie bardziej niż matka. Nigdy w życiu nie palił, nie pił, nie stosował żadnych używek, chodził na siłownię trzy razy w tygodniu, w dwa pozostałe na krav mage. Odżywiał się zgodnie z zaleceniami dietetyka i prowadził mało stresujący tryb życia. Każdy tylko marzył aby być w tak dobrej kondycji fizycznej przekraczając pół wieku.
Policjant mlasnął. Jego wąs znowu się poruszył.
- Przykro mi, ale w związku z powyższym muszę przeszukać pokój Marty.
Nikt nie oponował. Nawet suczka państwa Chmielewskich, biały maltańczyk o wdzięcznym imieniu Stokrotka, stała gdzieś z boku, nie skacząc na mężczyznę jak to zwykle miała w zwyczaju witać gości. Musiała wyczuwać, że coś się stało, chowając się za panem Sławomirem, przez co Lena jej nawet nie zauważyła.
- Co się dzieje? – powtórzyła pytanie Lena, kiedy funkcjonariusz zniknął jej z oczu.
Tylko Sebastian zwrócił się w jej stronę. Pan Sławomir był nieobecny myślami, pani Teresa pobiegła za policjantem do pokoju córki, jakby bała się, co mężczyzna może tam znaleźć, a Diana i dziewczęta milczały.
- Podobno policja dotarła do monitoringu z autobusu. Marta z Krystianem wysiedli na Moście Milenijnym – Sebastian skrócił dziewczynie wypowiedź funkcjonariusza.
Chciała go zapytać, co w związku z tym? Jej uprzedzenie do chłopaka jednak spowodowało, że kiwnęła tylko głową i podeszła do Diany. Młoda kobieta nie była dzisiaj tak rozmowna jak ostatnio, ale zapytana o szczegóły, zaczęła swój wywód:
- No bo wiesz, teraz pojawiają się pytania, po co wysiadali na moście. Policja nam tego nie powie wprost, póki nie będzie ciał, ale moim zdaniem to nie przypadek.
- O czym ty mówisz? – szatynka pogubiła się w tych wyjaśnieniach.
- O samobójstwie – powiedziała to tonem, jakby los nastolatków był już przesądzony. – Wysiedli na Moście Milenijnym… to oczywiste, że planowali z niego skoczyć – Lena wzdrygnęła się, bo sama kiedyś to rozważała, trafiając na most z komórką Sebastiana w ręku.
- Dość – to pan Sławomir przerwał dyskusję stanowczym głosem. – To tylko przypuszczenia, na pewno okaże się, że chcieli gdzieś wyjechać. Odpocząć od szkoły, od nas…
Nie mówił wszystkiego. Jeżeli Lena była czegoś mocno pewna, to tego, że rodzice Marty pokłócili się z córką tuż przed jej zniknięciem i kłótnia ta miała bezpośredni wpływ na decyzję o ucieczce. Tannenberg zdawała sobie sprawę jednak, że przy tych wszystkich gapiach nie mogła wprost zapytać o przyczynę konfliktu, dlatego z wolna podeszła do pokoju Marty, który szturmowany był przez mężczyznę z wąsem pod czujnym okiem pani Teresy.
Pomieszczenie nie zmieniło się odkąd je pamiętała. Na prawo od wejścia stała olbrzymia, dwumetrowa szafa przesuwna, wysoka pod sam sufit. Łóżko proporcjonalnie wielkie do szafy, znajdowało się na samym środku pokoju, a nad nim zainstalowany był kinkiet ze szklanym kloszem o nietypowym i nowoczesnym wzorze. W głębi pokoju stała komoda na ubrania, a obok okna wisiało prostokątne lustro z grubą ramą. Naprzeciwko szafy znajdowało się biurko z krzesłem i lampka.
Policjant zaglądał do rzeczy osobistych Marty. Aktualnie przeszukiwał szufladę z bielizną, robiąc tam lekki nieporządek, który był nie do zaakceptowania przez panią Teresę, o czym świadczyła jej zdegustowana mina. Kiedy tylko przeszedł więc do kolejnego mebla, kobieta rzuciła się do porządkowania.
Lena stanęła w drzwiach, onieśmielona zaczynać rozmowę. Nie chciała z obsesją oferować swojej pomocy, w końcu Marta nie była jej siostrą, tylko przyjaciółką, ale nie miałaby nic przeciwko, gdyby taka propozycja padła ze strony kobiety. Poproszona o pomoc w szukaniu jakiś wskazówek, chętnie by przystała, bo zazwyczaj była świetnym tropiącym. Nawet już miała powiedzieć na głos, że na miejscu policjanta zaczęłaby od biurka, gdy pani Teresa westchnęła gorzko:
- To nie ma sensu. A może ktoś ją uprowadził? Może ten chłopak, Krystian. Marta na przykład chciała z nim zerwać, więc zmusił ją aby z nim wyszła.
- Krystian nie jest porywaczem – gorąco zaprzeczyła Lena, dając kobiecie i policjantowi znać o swojej obecności i obserwacji ich poczynań. – On jest jednym z nielicznych porządnych chłopaków jakich znam… – dodała, oburzona pomysłem jakoby Krystian był winien nieobecności blondynki w domu.
- Chcesz coś zasugerować? – policjant poruszył wąsem, odwracając się w stronę nastolatki.
- Nie, ja tylko… – zaczęła się gubić w tłumaczeniu. – To na pewno nie jego sprawka. – W głowie kłębiły jej się myśli, że porwanie to ostatnie, co powinno być brane pod uwagę w relacjach nastolatków. – Marta musiała dobrowolnie… – od razu zrozumiała, że popełniła błąd. Pani Teresa odwróciła się do niej, z odcieniem ciemnej purpury na twarzy. Jej szczęka zacisnęła się mocno, a knykcie zbielały od zaciskania pięści.
- Chcesz powiedzieć, że przeze mnie córka zaginęła?! – na jej obliczu malowała się furia. Nigdy nie widziała matki Marty w podobnym stanie, nawet wtedy, gdy blondynka oświadczyła kobiecie, że chce ograniczyć treningi jeździeckie. To była czysta wściekłość, jej oczy wręcz płonęły, ciskając w Lenę piorunami. – Chcesz mu powiedzieć, że to moja sprawka, a nie tego gówniarza, tak?! No powiedz panu funkcjonariuszowi, że Marta zaszła w ciążę z tym gnojem! I że tak, kazałam jej ją usunąć!
Szok, spowodowany tą nagłą informacją spowodował, iż szatynce zakręciło się w głowie. Musiała przez kilka minut stać z otwartymi ustami, podczas gdy pani Teresa zaniosła się płaczem, mówiąc policjantowi, że ona nie chciała i nie przypuszczała, że Marta z Krystianem w taki sposób rozwiążą sytuację. Przez „taki sposób” rozumiała ona skok z Mostu Milenijnego, czyli popełnienie samobójstwa, o którym wspomniała wcześniej także Diana.
Ciężko było stwierdzić, kto wiedział o ciąży. Czy pani Teresa, myśląc, że Lena chce zdradzić tajemnicę policjantowi, unosząc się złością, powiedziała o jedno zdanie za dużo? Czy może już każdy w salonie znał prawdę, dlatego tak łatwo przyjęli wiadomość o skoku? Czy Sebastian znał prawdę? A jeśli tak, to co takiego skasował z Krystiana komórki?
Wycofała się z pokoju. Wyszła z bloku, z nikim się nie żegnając, z oczami pełnymi łez. W tamtym momencie poczuła niesprawiedliwość tego świata i głęboki żal do samej siebie. Nastawiona tylko na zemstę, nie zauważyła pączkującego związku, który rozkwitł w namiętny romans, a następnie zaowocował. Ta relacja zrodziła się tuż obok niej, a jednak jak bardzo daleko, skoro jej nawet nie dostrzegła. Tak jakby zaślepiona nienawiścią zobojętniała na miłość. Poczuła więc odrazę do Sebastiana, w końcu jej zemsta była uwarunkowana jego pobytem w szkole. I w końcu, pomyślała o rodzicach Marty i Krystiana. Państwo Chmielewscy, zamiast wspierać córkę, podjudzali ją do aborcji, o czym zapewne blondynka chciała porozmawiać z Leną na przeddzień zaginięcia. Matka Krystiana prawdopodobnie o niczym nie wiedziała.
Szatynka żałowała. Mocno żałowała, że nie angażowała się bardziej w życie przyjaciółki. Może gdyby porozmawiały, Lena coś by doradziła, odwiodła od skoku…
Przed niecałymi dwoma latami Tannenberg była obiektem kpin ze strony rówieśników. Nastolatkowie bywają najokrutniejsi dla siebie nawzajem. Zapewne presja otoczenia, obawa przed reakcjami kolegów z klasy zmusiły Martę i Krystiana do podjęcia tak nieodwracalnej decyzji jak targnięcie się na swoje życie. Łatwo byłoby ich skrytykować, stwierdzić, że nie ma nic gorszego niż samobójstwo. Lena jednak dalece była od potępiania. Z biegiem czasu dopiero dostrzegła, że poziom umysłowy dzisiejszych nastolatków nie przewyższał wcale poziomu umysłowego rośliny doniczkowej. W gimnazjum sama była ofiarą, a jeszcze w liceum, biegnąc za trendami narzuconymi przez uczniów, czyli dokuczaniu innym, popisała się rozumem na miarę kaktusa. Niedaleko padało jabłko od jabłoni. To rówieśnicy ją wychowali, ich zazdrość i nienawiść względem siebie doprowadziły więc do jej postępowań względem Sebastiana. Była wytworem stworzonym przez psychologię tłumu.
Pojechała autobusem na Most Milenijny. Chciała zobaczyć, czy w pobliżu nie znajdowały się kamery, które zarejestrowałyby ewentualny skok. Niestety, przypuszczała, że nawet gdyby kamery istniały, w ich posiadaniu zapewne znajdowała się już policja, ale jakaś część niej łudziła się, że funkcjonariusze coś przeoczyli, że czegoś nie zauważyli i dlatego pojawiła się teoria o samobójstwie. Miała wielką nadzieję, że ona znajdzie puzzel, którego brakowało do tej układanki i okaże się, że to jeden wielki żart, który wymyślił Krystian.
Wysiadła na przystanku Hala Orbita, bo pamiętała, że na ulicy Wejherowskiej znajdował się trzygwiazdkowy hotel Orbita. Obiekt usytuowany był na obrzeżach Parku Zachodniego. Dysponował sauną, odkrytym basenem, oraz restauracją, w której organizowane były przyjęcia okolicznościowe tak samo jak spotkania biznesowe. Lena postanowiła tam pójść i zapytać czy Marta z Krystianem nie zaglądali do hotelu przed kilkoma dniami. Może chcieli zjeść? Może wynajęli pokój? A może chcieli zapytać recepcjonistkę jak schować się przed całym światem?
- Witam – Lena przywitała się z młodą kobietą, której praca polegała na przyjęciu gościa oraz załatwieniu formalności związanych z jego pobytem, więc młoda blondynka uśmiechnęła się pogodnie, widząc w Tannenberg kolejnego, potencjalnego klienta.
- W czym mogę pomóc? – zapytała, pokazując szatynce rząd równych, białych zębów.
Lena rozejrzała się dookoła. Teraz, gdy już tu była, prawdopodobieństwo, że Marta z Krystianem także weszli do hotelu, wydało się znikome.
- Więc jest taka sprawa… – zaczęła z wolna. Przygryzła wargę, próbując wymyślić, jak zaczepić rozmowę. – Czy pani pracuje tu sama? – zreflektowała się, że zapewne dziewczyna ma zastępstwo, bo nie dałaby radę obsługiwać recepcję dwadzieścia cztery godziny na dobę, a ona potrzebuje wypytać obie recepcjonistki odnośnie przyjaciół.
 - Nie, ale nie rozumiem – odparła kobieta, ściągając podejrzliwie brwi niemalże do jednej linii. Szatynka odniosła wrażenie, że młoda recepcjonistka położyła nawet dłoń na przycisku, który miał wezwać ochroniarza.
- Proszę się nie martwić – Tannenberg podniosła z kolei ręce, jakby chciała tym pokazać, że jest niewinna i że chce jedynie porozmawiać. – Kilka dni temu zaginęli moi przyjaciele – wyjaśniła, dodając pośpiesznie. – Myślałam, że może tu nocowali i chciałabym poprosić…
- Raczej nie mogę podać takiej informacji – blondynka zrobiła minę, jakby naprawdę było jej przykro. Nagle jej twarz przeszył cień zrozumienia. – Ale czy to nie chodzi o Gierko i Chmielewską? Policja u nas już była.
Jako, że padły nazwiska Krystiana i Marty, Lena nie mogła udawać, że nie, to nie o nich pyta. Przytaknęła, na co recepcjonistka już pewniej, dodała:
- Pokazywali mi ich zdjęcia, ale nie poznałam ich. Naprawdę, ani ja ani Kasia, która też tu pracuje, nie kojarzymy takich osób. Choćbym chciała, to nie pomogę.
Szatynka oddaliła się od hotelu ze smutkiem w sercu i burzą myśli w głowie. Przeszła obok lasu, pod mostem, na brzeg Odry, łudząc się, że może tam znajdzie poszlakę do dalszych poszukiwań.
Przypomniała sobie, jak razem z Martą i kilkoma osobami z klasy, urządzili sobie tu kiedyś popijawę w marcu z okazji urodzin Karola, klasowego błazna. Zostali nad brzegiem tak długo, że rozchodzili się do domów, gdy zaczynało już świtać. Śmiech rozradowanej przyjaciółki dźwięczał Lenie w uszach, kiedy stanęła na niewielkiej skarpie, która oddzielała ją od wartko płynącej wody. Z rozrzewnieniem wspomniała chwilę, gdy bawiąc się z klasą z okazji zbliżającej się Wielkanocy, prezenty dla Karola pochowali nad brzegiem, nawiązując do zabawy angielskiej szukania czekoladowych jajek schowanych w ogrodzie. Jako że chłopak miał sam szukać prezentów, Lena z blondynką, wybrały idealne miejsce, do którego wsadziły dwa małe pudełka ze słodyczami.
Dokładnie pamiętała gdzie znajdowały się ich prezenty. Umieszczone zostały bowiem w dziupli najbliższego drzewa, przez co okrzyknięte były najdłuższymi nieznalezionymi słodyczami. Inne osoby z klasy, powkładali prezenty pod piach lub ukryli je w trawie. One dwie znalazły kryjówkę idealną.
Lena przełknęła głośno ślinę. Kryjówka idealna, czy to więc możliwe, aby Marta zostawiła tam dla niej wiadomość?
Dziewczyna w mgnieniu oka znalazła się obok wysokiej, lekko chylącej się brzozy. Wyciągnęła drżącą dłoń w kierunku starej dziupli, modląc się aby coś było w jej środku. Macając we wnętrzu na oślep, wyczuła jednak jedynie butelkę, którą ktoś kiedyś opróżnił i wrzucił do drzewa aby nie zaśmiecać plaży.
Hipokryta – pomyślała gorzko Tannenberg, stwierdzając, że butelka odbiera możliwość zamieszkania dziupli zwierzętom.
Wyjęła ją z zamiarem wyrzucenia do kosza, nim jednak to zrobiła, spostrzegła w środku zielonej butelki złożoną w rulonik kartkę.
Ogarnęła ją ekscytacja, bo wiedziała, że kartka nie znalazła się przez przypadek w środku pustej butelki. Ulubionym bowiem filmem Marty był „List w butelce” z 1999 z Kevinem Costnerem w męskiej roli głównej.
Podeszła do muru, o który bez problemu rozbiła szkło. Uważając, żeby się nie skaleczyć, ostrożnie wyjęła kartkę, po czym rozłożyła papier, na którym pośpiesznym pismem ktoś zapisał kilka zdań. W tym piśmie, Lena rozpoznała charakter pisma Marty, ale zanim je przeczytała, zamknęła na chwilę oczy.
- Oby to nie było pożegnanie, oby to nie było pożegnanie – powiedziała do siebie, czując wzbierającą burzę emocji, które kumulowały się w niej cały dzisiejszy dzień. Gardło nagle jej wyschło, ręce zaczęły pocić i przez te parę sekund nie była w stanie zmusić się by spojrzeć na notatkę. Obawiała się tych kilku zdań w którym Marta przeprosiłaby ją za samobójstwo, tłumacząc się, że nikt nie rozumiał jej i Krystiana i że skok było jedynym wyjściem z sytuacji.
Odetchnęła głęboko parę razy, czując, że serce niemal chce wyskoczyć z jej piersi. Otworzyła oczy i spojrzała w dół na słowa spisane w pośpiechu. Marta nigdy tak nie pisała, jej charakter był zawsze przejrzysty, nawet czasem na lekcjach pisała ołówkiem, by potem, w domu przepisywać notatki długopisem do zeszytu, gdy nie nadążała za dyktującym nauczycielem. Zawsze używała kolorowych mazaków i podkreślała tematy zajęć niczym w podstawówce. Lena nigdy tego nie rozumiała, ale wiedziała do kogo zwrócić się, gdy potrzebowała markera. Blondynka nosiła dwa piórniki, na które Lena mówiła „sklep papierniczy w opakowaniu”.
Tym razem słowa nie były kolorowe. Spisane zostały zwykłym, czarnym długopisem, o którym Lena od razu pomyślała „żałobny”. Słowa jednak nie zawierały nic o samobójstwie, co więcej, zaskoczyły dziewczynę.

Leno!

Jeżeli to czytasz, oznacza to, że znalazłaś list. Bardzo się cieszę, bo mogę cokolwiek Ci wyjaśnić.
Proszę, nie mów o tym nikomu, ale nie jestem i nigdy nie byłam w ciąży. Musimy jednak uciekać, a to jest najlepszy pomysł, jaki przyszedł mi do głowy. Nie szukaj mnie, nie szukaj nas i przede wszystkim nie dociekaj dlaczego. Przepraszam, że już się nie zobaczymy i przepraszam, że nie mogę napisać więcej.

M

12 komentarzy:

  1. Witaj Autorko!!!. Hmm!. Ciekawe. Czyżby Sebastian wiedział o planowanej ucieczce?. Może sam im jeszcze pomagał?. Zabrał kartę sim z telefonu Krystiana, telefon Marty także został znaleziony w koszu i bez karty sim. Coś mi się wydaje, że rodzice Mary nie zgadzali się na związek Marty z Krystianem. Marta powiedziała, że jest w ciąży i pokłóciła się z mamą. Czekam na następną część i rozwiązanie tej zagadki. Fajne opowiadanie. Pozdrawiam Autorkę. Wiktor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego, czy Sebastian wiedział o ucieczce - dowiesz się niebawem. Dziękuję za wyrażenie opinii :)

      Usuń
  2. Od razu mówię, że ten komentarz będzie bardzo krótki(niestety). Rozdział świetny i bardzo pomysłowy. Nic dodać nic ująć. Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę Ci Szczęśliwego Nowego Roku.
    Arya V.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przejmuj się - jestem wdzięczna za każdy komentarz, dotyczący moich opowiadań, także ten krótki :)
      Dziękuję i nawzajem - udanej zabawy Sylwestrowej!

      Usuń
  3. A więc jestem na bieżąco. Dziwne uczucie, ale przyjemne. Postaram się teraz czytać od razu jak dodasz, by już nie mieć takich zaległości, no i ciągle czytam twoje drugie opowiadanie, ale wyjątkowo mozolnie mi idzie, ale to pewnie przez to, że czytam je z pracy.
    Gdy padła informacja o ciąży, to najpierw liczyłam na to, że oni się nie zabili, że upozorują coś, wyjadą i stworzą razem rodzinkę - romantyczka ja. Potem jednak jak ta ciąża okazała się być wymówką, to zastanawiam się w co oni się wszyscy wpakowali i ciągle wydaje mi się, że ma to coś wspólnego z Sebastianem.
    Uwielbiam matkę Marty. Ja wiem, że to taki z założenia czarny charakterek, ale babsztyl jest tak wredny i podły, że aż zabawny xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jesteś na bieżąco i dziękuję za pozostawienie komentarza :)
      Ja "dopiero" w 2016 roku zjawię się ponownie u Ciebie.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Przyszło mi do głowy, że Marta chciała sprawdzić matkę, to jak kobieta zareaguje i czy w chwili stanięcia przed faktem dokonanym, przed domniemanym wnukiem, ona zmieni podejście do Krystiana. Okazało się, że nie, więc młodzież uciekła - tak to widzę, ale czuję, że tu chodzi też o grubszą sprawę. Obawiam się, że Krystian się w coś wpakował, bo chciał zarobić i dorównać Marcie, albo jakoś jej i jej rodzinie zaimponować.
    Muszę przyznać też, że często tak jest, że oceniamy ludzi po pochodzeniu. Mnie np do dziś teściowie nie akceptują i sam łapię się na tym, że jestem mało tolerancyjny i bardzo uprzedzony, bo życie nauczyło mnie, że dzieci często powielają to co było obecne w ich domu i chyba sam byłbym przeciwny by moja córka wiązała się z takim Krystianem, właśnie ze względu na decyzję jaką podjęła jej matka i przede wszystkim na ojczyma, bo bieda mnie nigdy nie odstraszała, a z reguły tylko ludzie. Natomiast też bym nie chciał by mój syn związał się z Martą, właśnie przez jej matkę. Jakbym miał usiąść z tą kobietą do jednego stołu, to... chyba bym połknął garść tabletek na uspokojenie, by jej głowy w talerz nie wsadzić. Tak więc dzieci poniekąd są takimi nosicielami wirusa, który zwie się - pochodzenie.
    Czuje też, że dojdzie do tego, że Lena była tak zapatrzona w siebie i tę zemstę, że wcale nie zauważyła problemów jakie powstawały tuż obok niej i dotykały jej najbliższych przyjaciół.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z ostatnim zdaniem masz całkowita rację - reszta wyjaśni się z czasem, nie będę nic zdradzać. Dzięki za komentarz :)

      Usuń
  5. Uwaga, śmiecę:

    Nominowałam cię, zadałam pytania, czekam na odpowiedzi, no chyba, że się w to nie bawisz, to wtedy zrozumiem.

    http://takamilosc.blogspot.com/2016/01/10.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za nominację :) Niestety, rzeczywiście nie bawię się w te gry, także wybacz, ale raczej nie będę odpowiadała :)

      Usuń
  6. Bardzo się cieszę, że Marta i Krystian jednak NIE zginęli a ona nie zaszła w ciążę. To by było zbyt banalne.
    Matka Marty jest podła :/

    OdpowiedzUsuń