POSZUKIWANIA
Telefon
Krystiana nie odpowiadał. Och, jak Lena pragnęła teraz, by on i Marta byli
razem, zapominając o bożym świecie. Niestety jej mózg,
pracując na zwiększonych obrotach pod wpływem adrenaliny, podsuwał kolejne
pomysły na temat tego, co działo się z przyjaciółką i bynajmniej nie były to
optymistyczne wizje. Działo się to przez fakt, że blondynka nie dawała znaku życia nie tylko Tannenberg, ale również matce, co wzbudziło podejrzenia jej
rodzicielki i przez co pani Teresa wróciła do domu wcześniej niż zazwyczaj.
Pesymizm Leny sięgnął najwyższego z możliwych punktów o
godzinie dziewiętnastej, kiedy w końcu udało jej się dotrzeć do mieszkania, w
którym mieszkał Krystian. Kilkukrotnie upewniając się, że dotarła pod właściwy
adres, stanęła przed budynkiem i wcisnęła na domofonie numer osiemnasty, a
następnie usłyszała dzwonek.
Rozejrzała się po okolicy. Nic dziwnego, że Krystian nie
zapraszał do siebie znajomych. Ściany budynku wyglądały jakby pamiętały jeszcze
lata powojenne. Obdrapane parapety i zniszczone, stare okna idealnie współgrały
z drzwiami prowadzącymi w próżnię lub balkonami bez barier. Takiemu ciekawemu
zjawisku Lena poświęciła wiele uwagi – zero zachowanych norm bezpieczeństwa,
zero myślenia o lokatorach. To tak jakby ona, bez nawet minimalnej wiedzy na
temat konstrukcji, wzięła się za projektowanie budynku; wszędzie były usterki,
wszędzie dostrzegała wystające kable czy słabej jakości surowce.
Nikt nie otworzył jej drzwi, tymczasem domofon w bloku
przestał dzwonić. Było po zmroku, więc mimo obawy pozostania w takim miejscu, musiała poczekać aż ktoś
zechce wyjść z psem na spacer albo wróci z zakupów czy pracy, jeżeli chciała
dostać się do środka. Kurczowo zacisnęła w ręku gaz pieprzowy, który dostała w
prezencie od ojca. Trzymając go w dłoni jakoś zawsze czuła się bezpieczniej, nawet
jeśli nigdy nie próbowała go użyć. Było już chłodno; to zdumiewające, że
w południe temperatura przekraczała dwadzieścia stopni, spadając do czterech w
nocy. Żałując, że nie miała przy sobie czapki, nagle spostrzegła, że w budynku
na parterze zaświeciło się światło, co oznaczało, że zaraz na klatce przed nią
pojawi się człowiek.
Miała rację; korpulentna kobieta wychodziła dźwigając
śmieci, więc Lena skorzystała z okazji, wślizgując się do klatki. Ku rozpaczy
dziewczyny w bloku nie było windy, a mieszkanie Krystiana okazało się mieścić na
ostatnim piętrze.
Dysząc jakby dopiero co skończyła bieg przełajowy,
dotarła na czwarte piętro. Już będąc pół piętra niżej zauważyła jednak, że z
mieszkania dobiegał hałas – ktoś włączył głośno telewizor, tak, że ona słyszała
go nawet z klatki.
Przekonana, że telewizor zakłócił dźwięk domofonu, załomotała
do drzwi, nie mogąc zlokalizować dzwonka. Była pewna, że ktoś jej zaraz
otworzy, ale przeliczyła się. W końcu, z braku pomysłów, pociągnęła
za klamkę u drzwi, i, jakie było jej zdziwienie, gdy okazały się otwarte. Niepewnie
weszła do środka.
- Dzień dobry! – krzyknęła na powitanie. Nie chciała
wyglądać niczym intruz, dlatego od razu zaczęła się tłumaczyć. – Jestem
koleżanką Krystiana, czy mogłabym…
Do jej nozdrzy doleciał zapach zmieszanego alkoholu, a
potem uderzył widok pijanego, śpiącego faceta na kanapie z wielkim, wypiętym
brzuchem w kierunku telewizora, który był chyba pogłośniony na maksa. Facet,
który w mniemaniu Leny, miał być ojcem Krystiana, zupełnie nie pasował jej do
obrazu rodzica chłopaka. Z tego co pamiętała, z opowieści kolegi z klasy, mężczyzna
jakieś kilkanaście lat temu uległ wypadkowi i jeździł na wózku inwalidzkim. Ten
tutaj nie wyglądał na kalekę, za to z pewnością miał problemy z oddychaniem we
śnie. Świadczyło o tym donośne chrapanie wydobywające się z jego ust przy akompaniamencie
dźwięków wychodzących z telewizora. Po takim nędznym widoku, Tannenberg
pomyślała, że telewizor powinien zostać zakazany i rozważyła niezwłoczne
cofnięcie na klatkę.
Chęć przekonania się, czy Krystian był w swoim pokoju przezwyciężyła jednak obawę, że mężczyzna zaraz się obudzi. Mieszkanie było
małe, dlatego łatwo zlokalizowała sypialnię chłopaka, poznając jego pokój po tabliczce: „Nie wchodzić”. Tylko
dzieci zawieszały tabliczki na drzwiach, sama kupiła sobie kiedyś napis: „Pokój
Lenki” i wisiał tak do czasu, aż nie poszła do liceum i stwierdziła, że jest na
niego już za duża.
Zapukała do drzwi, nerwowo zerkając za siebie, czy
mężczyzna dalej śpi. Nic nie wskazywało jednak, że się obudził, dlatego powoli
weszła do pokoju chłopaka. Oczywiście był pusty, ale to co ją zaskoczyło to
fakt, iż zostawił na biurku swój telefon. Kto w dzisiejszych czasach porusza
się bez komórki? Co prawda znajdował się on pod papierami, może o nim
zapomniał?
Nie była pozbawiona skrupułów aby
go sobie przywłaszczyć i przewertować. Już raz przecież wzięła telefon i nic
dobrego z tego nie wynikło. Zauważyła za to, że pokój Krystiana był bardzo
schludny w porównaniu z całą resztą mieszkania, które od dawna nie widziało
akcesoriów do sprzątania. Momentalnie zrobiło jej się żal chłopaka, gdyż nigdy
nie skarżył się na swój los. Nie mówił, że ma ojca pijaka ani to, w jakich
warunkach mieszkał. To była kolejna cecha, która połączyła zapewne Martę z
Krystianem – nie narzekali jak większość ludzi.
Wyszła z mieszkania, kontemplując co zrobić teraz. Gdzie
szukać odpowiedzi i co powiedzieć matce Marty. Gdyby chociaż Krystian z blondynką
udzielili jej kilku wskazówek, może by się tak nie martwiła. Niestety niewiedza
jest czymś co nas przeraża najbardziej. A oni… jak gdyby rozpłynęli się w
powietrzu.
Wychodząc z budynku odnotowała, że jakaś postać stoi pod klatką, dokładnie tak, jak to ona czekała aby ktoś otworzył drzwi. Nie była to nieznajoma jej osoba. Sebastian, dosłownie warujący niczym
pies pod budynkiem, w którym mieszkał Krystian, nie mógł być zwyczajnym zbiegiem
okoliczności.
- Co tu robisz? – warknęła nieprzyjemnie.
Lewis spojrzał na nią podnosząc brwi.
- A to już rozmawiamy? – zapytał w odwecie.
Dziewczyna zmełła w ustach przekleństwo.
- Co tu robisz? – powtórzyła unikając odpowiedzi na jego
pytanie.
- Idę do Krystiana – odparł, wymijając ją i wchodząc na
schody.
Czegoś jej nie mówił, była tego pewna, dlatego poszła za
nim jak cień, czego może nawet nie zauważył, bo jego długie nogi pozwalały mu
na wchodzenie co drugi stopień, podczas gdy ona szybko się zmęczyła i musiała
na moment przystanąć. Dogoniła go na samej górze, stał, pukając do drzwi, bez
najmniejszej zadyszki. Lena pomyślała, że gdyby go lubiła, mogłaby być
pod wrażeniem i pogratulować mu kondycji, czego z oczywistych względów koniec
końców nie zrobiła i zrobić nie zamierzała.
- Jest otwarte – podpowiedziała chłopakowi, ciekawa co
zamierzał.
Odwrócił się do niej zdziwiony, ale o nic nie zapytał,
tylko pociągnął za klamkę.
- Kłamczucha – mlasnął od razu, kiedy drzwi okazały się
zamknięte.
- Odsuń się – zażądała Lena, przepychając się do przodu.
Już ona mu pokaże jak to się robi. W jej głowie krążyły
niczym sępy nieprzychylne komentarze na temat Sebastiana, który
nawet klamki porządnie nie umie złapać i drzwi otworzyć jak się należy. Była
pewna swego do czasu aż okazało się, że niestety, ona też nie umiała.
Na usta cisnęły jej się słowa tłumaczenia, że przecież
jeszcze chwilę temu były otwarte, bo sama była w środku.
- Faktycznie zamknięte – powiedziała tylko, kwitując w ten sposób sytuację.
Sebastian jeszcze raz zapukał. Nic. Dopiero kiedy
załomotał mocno pięścią w drzwi, usłyszeli jak stare drewno skrzypie i zza
zasuwy wystaje czerwona twarz mężczyzny. Miał przy sobie broń myśliwską, z
długą lufą, przez którą Lena mimowolnie cofnęła się za Sebastiana. Jak ktoś z
nich miał zginąć, to lepiej żeby to był on.
- Czego tu? – fuknął mężczyzna ledwo trzymając się na
nogach. Lena zaobserwowała, że chociaż założył spodnie.
- Witam, jestem Sebastian Lewis, kolega Krystiana z
klasy. Już raz się widzieliśmy – przypomniał grzecznie chłopak. – Przyszedłem
do Krystiana, bo mam z nim robić projekt – dodał, co było oczywistym kłamstwem.
- We trójkę go robimy – dała znać o swojej obecności
Lena, wychylając się odrobinę zza pleców chłopaka.
- Taak? – zapytał mężczyzna czkając. – No to właźcie –
zarządził.
Lena naprawdę nie pojmowała, co chciał zdziałać Sebastian.
Pewna natomiast była tego, że Lewis wiedział o nieobecności chłopaka w mieszkaniu, w
przeciwieństwie od pijanego mężczyzny, który wrócił do salonu, przed telewizor,
podczas gdy oni razem weszli do pokoju Krystiana.
- Co robisz? – zapytała go szeptem, ale on, zamiast
odpowiedzieć, podszedł do biurka, i wziął telefon do ręki, który Lena znalazła
kilka minut temu.
- A na co to wygląda? – odpowiedział pytaniem na
pytanie, odblokowując telefon (co zdaniem Leny było podejrzane, bo udało mu się
od razu).
- Chcesz dowiedzieć się, gdzie jest Krystian?
- Nie, tego nie chcę – bąknął. Lenie wydawało się, że
właśnie wszedł w wiadomości tekstowe.
- Chcesz skasować niewygodne, sprośne smsy, które
wymieniałeś z Krystianem? – zażartowała, ale Sebastian wcale jej nie potępił.
- Prawie – odrzekł.
- Ciekawe czy mnie widział i dlatego zamknął drzwi… – zastanawiała się na głos szatynka. – Jak
wychodziłam z pokoju Krystiana na pewno jeszcze spał…
Lewis odwrócił się w jej stronę, poważnie zaintrygowany.
- I co, ty też znalazłaś telefon i nie grzebałaś w nim?
Dziewczyna podniosła dumnie głowę, przecząc nią, co
chłopak skomentował z sarkazmem.
- Nie do wiary… To chyba naprawdę zalazłem ci za skórę,
skoro tylko mi wycinasz takie numery. Skończone – odłożył telefon z powrotem,
po czym dodatkowo wyjął kartę SIM.
Lena poczuła się źle. Nie dość, że była zmuszona
płaszczyć się przed wrogiem, aby zdradził jej rąbek tajemnicy po co tu
przyszedł, co i tak nie zrobił, to jeszcze ją oczerniał.
- Ty jako jedyny jesteś poza moim kręgosłupem moralnym –
warknęła. Lewis rozejrzał się po pomieszczeniu, po czym odłożywszy telefon,
najzwyczajniej wyszedł z kartą w ręku. – Nie sądzisz, że ojciec Krystiana nas
rozpozna, kiedy zaczną go szukać i powie, że byliśmy u niego w pokoju? –
szepnęła niemal depcząc mu po piętach, widząc, że chłopak zaraz ewakuuje się z mieszkania.
- Po pierwsze, nie, nie sądzę, bo poszedł spać – jak
gdyby dla potwierdzenia jego słów z salonu dobiegł odgłos chrapania. – Po drugie,
to jego ojczym, jego prawdziwy ojciec rok temu popełnił samobójstwo, co chyba
powinnaś wiedzieć.
Ugodziło ją to, jak mało wiedziała o Krystianie. Z
jednej strony chłopak nie powiedział jej o śmierci ojca, ale z drugiej strony sama
nigdy nie zapytała jak układały mu się sprawy w domu. Przecież samobójstwo nie
było tematem, o którym nastolatek sam dobrowolnie zacząłby rozmawiać. Bo i o
czym tu rozprawiać? O osobie niepełnosprawnej, która, nie chcąc być ciężarem
dla rodziny, decyduje się na odebranie sobie życia? Doskonale rozumiała to
uczucie. Przecież i ona w gimnazjum niejednokrotnie zastanawiała się, czy nie
lepiej byłoby skończyć ze swoim marnym żywotem. Czy skoczyć z mostu? Czy może
podciąć żyły lub przedawkować lekarstwa? Wziąć tabletki nasenne czy może
narkotyki? Tyle możliwości do wyboru.
W końcu, Lena doszła do wniosku, że Sebastian miał rację
i była tchórzem. W samym akcie popełnienia samobójstwa widziała bowiem nie
słabość, a odwagę na targnięcie się na swoją osobę. Ona była jednostką
niezdolną do samoistnego unicestwienia, co czyniło ją bezsilną, mierną i
tchórzliwą.
Wciąż rozmyślając nad ojcem Krystiana, nagle, jakby
uświadamiając sobie, że chłopak miał dwoje rodziców, pomyślała o matce. Jej
myśli skoncentrowały się na pracy kobiety na dwa etaty. Gdzie w tym wszystkim znalazła
czas na ponowne wyjście za mąż? I w dodatku za kogo? Za pijanego obiboka
pochrapującego całymi dniami bez spodni na kanapie. Taki widok wołał o pomstę
do nieba.
Sebastian z Leną wyszli na obskurną klatkę, na której
roznosiła się woń pichconego późnego obiadu. Co prawda woń może nie do końca
przypominała tradycyjne, polskie danie, ale bynajmniej dobrze było wiedzieć, że
mieszkały tu rodziny, które jadały w domu, a nie na mieście. Wielokrotnie
wstrząsały Leną obrazki rodzin we Wrocławiu przychodzące na obiad do barów szybkiej obsługi i zawsze w takich momentach cieszyła się, że ona jako
dziecko jadała u siebie.
- Posmutniałaś – zauważył Sebastian, schodząc po stopniach.
Przyglądał się jej, co zaobserwowała dopiero teraz. Tym
razem dotrzymywał jej kroku.
- Nie, zamyśliłam się – odparowała. Za nic nie
przyznałaby mu racji.
Chłopak wzruszył lekko ramionami.
- Powiesz mi, co zrobiłeś z komórką Krystiana? –
podjęła, ale Sebastian pokiwał przecząco głową. – A wiesz chociaż gdzie oni się
podziewają?
- Oni? – ta informacja była dla Lewisa nowością i
jakkolwiek Lena chciałaby chełpić się, że wiedziała coś, o czym on nie miał
pojęcia, nie mogła. Zamiast tego była mocno zawiedziona.
- Tak, Marty też nie ma w mieszkaniu – nie wiedziała po
co mu to mówi, ale chyba nie chciała aby zapanowała cisza. Zbliżali się do
parteru, więc lada moment mieli się i tak rozstać.
- Gdzieś się zaszyli?
Szatynka przygryzła wargę.
- Nie wiem – jęknęła. – Mama Marty twierdzi, że ona
zniknęła, dlatego pomyślałam, że jest u Krystiana i dlatego…
- Tu wpadłaś – dokończył za nią.
Podeszli do drzwi prowadzących na zewnątrz. Lena pchnęła
je, od razu czując jak w twarz muska ją świeże, mroźne powietrze. Była już noc,
a blokowisko było słabo oświetlone. Wystraszyła się co Sebastian mógł jej tu zrobić, więc
mruknęła z niechęcią.
- Daj mi znać, gdybyś czegoś się dowiedział – odwróciła
się, ruszając przed siebie.
- Ty też – zrewanżował się, choć Lena od razu pomyślała,
że choćby piekło zamarzło i tak by mu nie doniosła potencjalnie uzyskanych
informacji. – Dasz sobie radę sama? – zapytał na odchodnym, gdy zaczęła się
oddalać.
- Skąd ta troska? – burknęła w odwecie przez ramię,
podnosząc głos. – Jakoś dając mi truciznę ze swoją dziewczyną nie myślałeś, co
mogło mi się stać…
Sebastian zrobił kilka susów, aby się z nią wyrównać.
- O czym ty bredzisz? – wytrzeszczył oczy. Tak jak
kiedyś złapał ją za ramię, ale tym razem nie wyrywała się. – To ty chciałaś
mnie zatruć. Monika zasugerowała mi, że wlałaś coś do kubka i żebym go za wszelką
cenę odstawił.
- Panie omnibus, a nie przyszło ci do głowy, skąd ona do
cholery o tym wiedziała? – zdenerwowała się. Patrzyła w jego zdziwione oblicze,
zastanawiając się, jak on wymyślił tą historię na poczekaniu. – Zresztą
nieważne, na pewno jak zwykle kłamiesz. Razem uknuliście, żeby mnie zatruć…
- Tak, na oczach całej szkoły – jego głos był
przesiąknięty ironią. – Za jakiego głupka mnie masz? Gdybym chciał cię zatruć
wymyśliłbym sam jakiś sposób, na pewno nie spiskował z Moniką, z moją byłą dziewczyną. Jej pomysły były zawsze
zbyt banalne.
- Jasne – warknęła, choć nie do końca już pewna swoich
racji. Policzki zaczęły ją piec, więc pobłogosławiła w duchu ciemność. Może nie
powinna sprzedawać Moniki, ale jeśli to, co jej właśnie wyjawił było prawdą, to dziewczyna zasługiwała, aby dowiedział się prawdy. – Wiedz, że ona sama zgłosiła się do
mnie. I to ona zaproponowała wlanie ci czegoś do kubka. Dała mi fiolkę, którą
głupio zużyłam, przyznaję, bo myślałam, że zgodnie z naszymi ustaleniami wlewam
ci środek przeczyszczający, nie truciznę… Fakt, jestem po części winna, ale
to też ja omal nie zginęłam przez
jakieś wasze głupie porachunki, więc proszę, wyjaśnijcie sobie co trzeba i na
drugi raz nie wciągajcie w to osób trzecich – odwróciła się na pięcie, byle
tylko uciec od niego jak najdalej.
Nie gonił jej, z czego się ucieszyła. Nie zniosłaby dłużej jego zdębiałej miny i zdziwionych oczu, wpatrujących się w nią jakby postradała ostatnie zmysły.
Uważała, że dobrze zrobiła, choć w głębi ducha czuła,
jakby sprzedała też trochę i siebie. Teraz, Sebastian może nieopatrznie
zrozumieć jej wyjaśnienia i pomyśleć, że zależało jej na jego życiu, skoro
fiolka była środkiem przeczyszczającym, a nie trucizną. Nic bardziej mylnego! W
końcu był on dla niej nikim. Panem zero.
Zadzwoniła jeszcze do mamy Marty, tylko po to, aby
dowiedzieć się, czy przybyły jakieś nowe informacje odnośnie jej przyjaciółki.
Niestety, nawet jeśli jakieś były, okazały się one szczątkowe. Policja
oświadczyła bowiem kobiecie, że poszukiwania mogą zacząć się dopiero po upływie
dwudziestu czterech godzin od zniknięcia córki. Skoro cała doba jeszcze nie
upłynęła, poszukiwania polegały głównie na wydzwanianiu do osób, u których mogła ukrywać
się Marta. Jako że padło imię Krystiana wśród tej listy, upewniło to Lenę, iż
pani Teresa wiedziała o znajomości blondynki z kolegą z klasy.
- Właśnie wracam od Krystiana – mruknęła Lena do kobiety
przez telefon.
- Tak? I co? Zastałaś ich razem – wyspekulowała. Głos pani Teresy stał
się piskliwy.
- Nie – szatynka mogła na tym poprzestać, ale kobieta brzmiała na
poważnie zmartwioną zniknięciem córki, dlatego Lena poczuwała się do obowiązku, żeby dopowiedzieć
resztę. – Niestety, Krystiana również nie było w mieszkaniu. Wydaje mi się…
- Tak? – pani Teresa pociągnęła przeraźliwie nosem.
- Oni są gdzieś razem – wyjawiła swe
spostrzeżenia na głos, słysząc cichy płacz po drugiej stronie słuchawki.
Witaj!!!. Bardzo fajna część. No i w końcu Lena powiedziała prawdę kto namówił ją do zmieszania wody a trucizną. Dobrze, że to tak się skończyło. Może Marta jest w ciąży i razem zwiali z Krystianem (tak tylko myślę). Lubię to opowiadanie. Szkoda, że tak rzadko pojawiają się części, no ale cóż poczeka się. Dzięki wielkie za część. Pozdrawiam Wiktor
OdpowiedzUsuńNiestety nie daję rady pisać szybciej :( Cieszę się, że Ci się podoba.
UsuńŚwietny rozdział -_-
OdpowiedzUsuńWydaje mi sie że Marta naprawde jest w ciąży już pod ostatnim rozdziałem miałam takie przypuszczenia, ciejawe czy mam racje ;)
Dziękuję :)
UsuńNie mogę nic zdradzić, na wyjaśnienia będziecie musieli trochę poczekać.
Pozdrawiam
Wspaniały rozdział. Nie mogę się doczekać następnego. Pozdrawiam ciepło i życzę dużo weny.
OdpowiedzUsuńArya V.
Dziękuję i także pozdrawiam :)
UsuńHej!
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetny rozdział. Nie zauważyłam żadnych błędów.
Jednak nie sądzę, że Marta jest w ciąży. Nie wiem czemu, ale nie pasuje mi tutaj takie rozwiązanie. Myślę, że któryś z rodziców Krystiana lub Marty ma jakiś kłopot związany z pieniędzmi np. niezapłacony kredyt, albo jakiś hazard :D Możliwe też, że nastolatkowie sami wpakowali się w kłopoty, bo dziwne, że zaginęli oboje. Podejrzewam jeszcze Monikę, jak dla mnie bardzo dziwnie się zachowuje. Wydaje mi się, że z jakiegoś powodu nie lubi Leny. Może Sebastian potajemnie się w niej podkochuje, a to w końcu były Moniki xD. Mam jeszcze mnóstwo innych przypuszczeń, ale co z tego, skoro wszystko zależy od Ciebie? Na pewno znowu zaskoczysz mnie jakimś rozwiązaniem, którego w ogóle bym się nie spodziewała. I z tego się cieszę :D
Mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejny rozdział, bo dosłownie zżera mnie ciekawość.
Pozdrawiam,
Niech wena cię nigdy nie opuszcza ;)
Dziękuję za komentarz :) Niestety rozdział pojawi się za tydzień bądź dwa, także chwilę będziesz musiała poczekać.
UsuńMogłabym się chociaż dowiedzieć, czy któraś z moich teorii jest słuszna? ;)
UsuńCzęściowo jedna teoria, ale nie napiszę która, okaże się z czasem :)
UsuńMoment, gdy Lena myślała o Sebastianie typu "jak on to wymyślił, skoro to taki tępak do entej" (może nie dosłownie tak myślała, ale tak dała mi do zrozumienia). albo wstawki typu "robimy ten projekt we trójkę", sprawiły, że ten rozdział nie był smutny, ani żałobny, choć o poszukiwaniach. Ja się ubawiłem przy jego czytaniu i nawet ojczym Krystiana mi tego nie zaburzył. Choć o rodzinie Krystka nie wypowiem się najlepiej. Ja wiem, że w życiu jest różnie, ale... ojciec Krystiana mógłby pomyśleć, że jako niepełnosprawny ma rentę i ma syna, ma o kogo jeszcze zadbać, że przecież jeszcze dużo może. Rozumiem, gdy samobójstwa popełniają ludzie samotni - z samotności właśnie, ale tacy którzy mają rodziny, powinni walczyć, bo jeszcze mają o co. Natomiast co do matki Krystiana, to może za surowo oceniam, ale jak mogła! Po prostu jak mogła! Ledwie jej mąż się zabił, a ta już sprowadza sobie do domu nieroba. Jeszcze gdyby sprowadziła faceta o jakieś wartości, albo takiego, którego można jakoś usprawiedliwić i pokazać, że jednak kierowała się dobrem ogółu i wybrała najlepsze z najgorszych wyjść. Przykładowo, gdyby facet ją bił, ale zarabiał na tyle by było jej i dzieciom lżej - przebolałbym. Gdyby pił, ale pracował, sprzątał, miał jakieś zalety do zaoferowania Krystianowi i jego matce i chyba jeszcze pozostałym dzieciom (bo Krystian ma rodzeństwo, tak?) to jakoś bym to przetrawił, a ten nie ma nic czym mógłby te kobietę wesprzeć. Po co więc jej on? Ja nigdy nie umiałem takich kobiet zrozumieć. Do seksu był jej potrzebny? Do seksu to się zawsze jakis chętny znajdzie i by się pieprzyć nie musiała go od razy do domu sprowadzać.
OdpowiedzUsuńhttp://dariusz-tychon.blogspot.com/
Masz całkowitą rację, ja również uważam, że ojciec Krystiana się poddał.
UsuńDzięki za zostawioną opinię :)
Potyczki słowne Lenki i Sebka mnie bawią. Najfajniejsze w tym jest, że ona się tak gorączkuje, tak biedna stresuje i w ogóle takie "ja mu teraz pokażę, przygadam mu, zobaczy, w pięty mu pójdzie", a on takie opanowanko, wzruszenie ramionami i mentalny fuck w jej kierunku! Genialni są razem.
OdpowiedzUsuńHistoria rodziny Krystiana jest taka jakich wiele, niestety. Zastanawia mnie tylko czemu matka Krystiana tak szybko związała się z kolejnym facetem, ale być może nie powinno mnie to dziwić, bo przecież takich kobiet jest mnóstwo, co muszę czuć że mają przy boku mężczyznę. Ostatnio szłam z koleżanką (ponad roczną rozwódką) i natrafiłyśmy na inną koleżankę i padły słowa "ty ciągle sama, ja od kiedy się rozstałam z Grześkiem (pół roku minęło), to już drugi u mnie zamieszkał, pierwszego pognałam bo nie pracował, ale ten pracuje". Więc może to ja żyję w jakimś innym świecie i nie umiem się dostosować do takiego parcia na faceta, byleby był, bo jak to samej z dzieckiem zostać. Zabawne jednak jest to, że te kobiety uważają, że robią to dla dzieci, by te miały jakiegoś ojca w domu, jakiś wzór męskości, a na prawdę to jakby zapytać twojego Krystiana i inne takie dzieci, to chyba w większości wolałyby być wychowywani przez samotne matki.
Ciekawe gdzie się młodzi podziewają. Mam nadzieję, że nic im nie jest. I ja im kibicuję, trzymam za ich parę kciuki.
Może jeszcze wyjaśnię to, dlaczego matka Krystiana związała się z kolejnym mężczyzną :)
UsuńDziękuję za komentarz.
Żal mi Krystiana, na pewno przeżył sporą traumę kiedy jego ojciec popełnił samobójstwo, a jakoś nie dał tego po sobie znać, skoro nawet Lena nie wiedziała o takiej tragedii.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się współpraca Leny i Sebastiana!
Dziękuje za opinię :)
Usuń