ODWET
Lena nie była bojaźliwa. Nigdy nie bała się
horrorów, pająków, węży, nie miała też lęku wysokości ani przestrzeni.
Kiedy więc stanęła twarzą w twarz z konsekwencjami
swojej lekkomyślnej decyzji o napisaniu smsa nie przypuszczała, że nagle
poczuje trwogę.
Przed budynkiem szkolnym kręciło się mnóstwo ludzi.
Począwszy od uczniów i nauczycieli, przez rozhisteryzowanych rodziców, aż po
policję z psami tropiącymi domniemaną bombę.
Ewakuacja ze szkoły przebiegła sprawnie. Wszyscy grzecznie
słuchali się poleceń personelu szkolnego, nie rozpychając się przed innymi,
dzięki czemu w ciągu dwudziestu minut nastolatkowie i dorośli znaleźli się poza
obszarem zagrożonym wybuchem.
Problem natomiast pojawił się, gdy policja zaczęła
przesłuchiwać uczniów. Bowiem bardzo szybko wyszło na jaw, że telefon należał
do Sebastiana Lewisa i że zgubił go on w miniony weekend w klubie. Policja też
szybko ustaliła, że osoba, która wysłała wiadomość doskonale zdawała sobie
sprawę o tym, do kogo on należał.
Stojąc więc twarzą w twarz z panią policjant, która
zadawała pytania, Lena miała wrażenie, że była jedną z podejrzanych. Słowa
kierowane w jej stronę były dokładnie przemyślane, kobieta wypytywała ją gdzie
była w miniony weekend oraz gdzie znajdowała się na chwilę przed wysłaniem
smsa.
- Już mówiłam, że byłam na korytarzu – powtórzyła
dziewczyna sucho.
- Będąc w dyskotece miałaś możliwość żeby wziąć telefon –
powiedziała kobieta badawczo. Jej koścista szczęka zacisnęła zęby oczekując
riposty.
- Tak, tylko po co? – zapytała z zaskoczeniem. –
Bardziej przejęta byłam tym, co działo się z moimi znajomymi – zdawała sobie
sprawę, że lód po którym stąpała był bardzo cienki. Wystarczyło, że policjantka
rzuciłaby inny zestaw pytań, na przykład zainteresowałaby się, czy podczas
bójki w klubie, ona znajdowała się tuż obok Sebastiana i Krystiana i wyszłoby
na jaw, że bezpośrednio przy nich nie stała.
- Wiesz, my już wiemy, że zrobiła to dziewczyna –
zaczęła zdawkowo pani policjant, uważnie studiując twarz Leny podając jej tą
informację. Musiała jednak nic z niej nie wyczytać, bo dodała więcej. – Komórka
została wyrzucona z damskiej toalety na drugim piętrze.
- No i? – Lena postanowiła być bezczelna. Pewnie byłoby
jej znacznie trudniej udawać, gdyby rzeczywiście widziała swój błąd. Jednakże
ona desperacko uczepiła się myśli, że nic takiego się nie stało, że sms o
bombie to tylko taki śmieszny żart, który nie do końca jej wyszedł, skoro
Sebastian nie był nawet podejrzanym.
- Ktoś za to odpowie – mlasnęła kobieta bardziej do siebie
niż do Leny, choć to zdanie akurat dziewczynę mocno zainteresowało. Dotychczas
myślała, że bez złapanego na gorącym uczynku sprawcy nie ma przestępstwa.
- Jakim sposobem? – zapytała.
Policjantka spojrzała na Lenę jakby była małą, oślizgłą
glistą.
- Wystarczy sprawdzić monitoringi w momentach, kiedy
komórka została włączona.
Dziewczyna wybałuszyła oczy.
- Tak się da?
- Owszem – odparła kobieta wyraźnie z siebie zadowolona.
Nastolatka nie była pewna, czy kobieta z niej kpi, blefuje, czy może mówi prawdę.
– Wszystko w swoim czasie…
- Honorata! – krzyknął do kobiety jakiś policjant z
wąsem, przywołując ją ręką. – Koniec na dzisiaj, mamy winowajcę!
Lena znów zrobiła wielkie oczy – ani myślała się
przyznać, więc jak się dowiedzieli? Czy teraz zakłują ją w kajdany i (tak jak w
wielu amerykańskich filmach) będą prowadzili do radiowozu pod obstrzałem
spojrzeń tych wszystkich znajomych osób? Już oczyma wyobraźni widziała jak w
zwolnionym tempie wydają osąd – to Lena Tannenberg wymyśliła bombę… Znajomi nie
wierzą, Marta zatyka usta rękami, Krystian kiwa głową z niedowierzaniem, a
Sebastian uśmiecha się. Oj tak, uśmiecha się szyderczo, ciesząc się, że dopiął
swego. Za taki żart zapewne wyrzucą Lenę ze szkoły, podczas gdy on zostanie tam
królem. Historia zatoczyła koło.
Dziewczyna przełknęła głośno ślinę, ale to nie na nią
patrzyli policjanci. Uwagę skupili na niskiej, ślicznej brunetce w miniówce z
dużym dekoltem.
Chyba była pyskata, bo stała z założonymi na krzyż
rękami i co chwila coś nadawała. Mężczyźni ustawieni dookoła niej, śmiali się z
jej argumentów i choć kiwali głowami w gestach dezaprobaty, pozwolili
dziewczynie mówić.
- No więc należało mu się – zakończyła swoje racje nastolatka, po czym wzbiła oczy do nieba. Zrobiła minę rozkapryszonej
dziewczynki, która nie dostała ulubionego cukierka, na co policjanci znów się
rozradowali.
- Oj tak, należało mu się – zawołał z ironią policjant z
wąsem. – Taka mądra byłaś, żeby sms napisać, to teraz ładnie skontaktujemy się
z rodzicami. Pełnoletnia jesteś?
- Nie, nie jestem – odparła brunetka zadziornie, jakby
wiedziała, że skoro nie posiadała jeszcze dowodu osobistego, to nie może
ponieść pełnej odpowiedzialności. – I nie zdawałam sobie sprawy z rozmachu jaki
wywołam, dlatego proszę o uniewinnienie.
- Pojedziemy do rodziców i na posterunek. Tam złożysz
zeznania, a potem będziesz wnosić o cokolwiek – mruknął markotnie jeden z
policjantów, po czym poprawił swoją czapkę.
Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Czy to oznacza, że będę potrzebowała prawnika? –
zapytała brunetka z czymś takim w głosie, co Lena zdefiniowała jako ekscytacja.
– Moi rodzice na stałe mają jednego, mogę do niego zadzwonić…
Lena oddaliła się od dziewczyny i policjantów, bo
dziwnie wyglądała tak stojąc bezczynnie i podsłuchując rozmowę.
Wyszło na to, że znowu miała więcej szczęścia niż rozumu.
Z niewiadomych przyczyn, brunetka podała się za nią; powiedziała, iż to ona
napisała wiadomość tekstową tym samym przyznając się do kradzieży telefonu. Sam
magicznie nie znalazł się przecież w jej posiadaniu. Pytanie tylko po co? Po co
narażała siebie dla nieznajomej osoby? Lena była przekonana, że nie znała tej
dziewczyny, ba, nawet nie kojarzyła jej ze szkoły.
Tak jak kot spada na cztery łapy, tak i ona spadła dziś
więc na cztery. Wolała nie myśleć co by było gdyby… Za bardzo ucieszyła się
sukcesem aby myśleć o porażce, bo to przecież był jej sukces; znów uniknęła
kary. Była doprawdy niczym ten kot, który nie dość, że spadł na cztery łapy, to
jeszcze miał siedem żyć. W dobrym nastroju pomyślała o sobie jako o
niezwyciężonej wojowniczce, która walczy o sprawiedliwość wszelkimi możliwymi
sposobami. Teraz to ona wciąż górowała, to ona rozdawała karty.
Trapiona pytaniami w głowie i ukontentowana z przyznania
się przez nieznajomą, wpadła na grupkę znajomych z klasy. Nie było wśród nich
Marty i Krystiana; tych dwoje musiało wykorzystać zamieszanie związane z
ewakuacją budynku i ulotnić się w bardziej ustronne miejsce. Na jej
nieszczęście natomiast z klasą stał Sebastian; on z kolei wdał się żywo w
dyskusję z Markiem Łapiukiem – chłopakiem o bujnej wyobraźni na temat tego, kto
stał za smsem.
- Ktoś nie chciał mieć ewidentnie sprawdzianu –
powiedział Łapiuk przemądrzałym głosem, ale Sebastian, zanim zauważył
Lenę jeszcze warknął.
- Gdzie ty masz oczy, przecież to mnie chciała wrobić… -
potem dostrzegł Tannenberg więc zamilkł, ale Lena nie mogła ugryźć się w język.
- Tak, to ja zrobiłam, a teraz namówiłam jakąś dziewczynę,
żeby się za mnie przyznała – wzbiła oczy do nieba, jakby chciała pokazać mu jak
bardzo idiotyczny był jego pomysł.
Sebastian zmarszczył brwi – nie zrozumiał. Lena musiała
mu więc pomóc dojść do konkluzji, więc uśmiechnąwszy się z politowaniem
wskazała ręką na policję otaczającą brunetkę w mini:
- Przyznała się.
- To jakiś żart? – zapytał Sebastian. Teraz to Lena nie
zrozumiała; jedyne co mogła zrobić aby nie wyglądać na pogubioną, to udawać
pewną siebie posyłając mu spojrzenie pełne pogardy. Chyba jej wyszło, bo
chłopak, zdenerwowany, podszedł do niej blisko, grożąc jej: - Ty chyba chcesz się
w to bawić, nareszcie to zrozumiałem – na jego czole wykwitła pojedyncza żyłka
ze złości. – Chciałem zaproponować ci rozejm, ale ciebie wcale rozejm nie
obchodzi. Tobie podoba się to wymyślanie idiotycznych sposobów, żeby mi dopiec.
Zaczepiasz mnie, żebym ci się odwdzięczył i wiesz co? Mogę spełnić to życzenie…
Teraz, gdy to powiedział nie była pewna czy tego właśnie
chciała. Owszem, zaczepiała go, marzyła, aby poczuł to samo co kiedyś ona, ale
czy naprawdę pragnęła, aby do końca szkoły prowadzili tę wojnę? On cios, ona
dwa, on trzy ciosy, ona nokaut.
Odwróciła się, nic nie odpowiadając, idąc przed siebie. Pewnie
mogła z nim szczerze porozmawiać, bez owijania w bawełnę wyrzucić mu, że to on
wszystko zaczął, że on przeniósł się do JEJ szkoły, a nie na odwrót. Że to jemu
podobało się nękanie jej psychiczne, że zamknął ją w szatni i zrobił jej wiele
świństw, które tylko umysł wymyślił, tylko po co? Po co miała mu to mówić?
- Debil – obraziła go pod nosem do siebie. Wróciła do
mieszkania babci w kiepskim nastroju. Z grzeczności spędziła chwilę z babcią,
po czym zamknęła się w pokoju i już miała ochotę zadzwonić do Patrycji
opowiadając jej co nabroiła w dniu dzisiejszym i prosić o radę, kiedy
uświadomiła sobie, że przecież służby specjalne mogą ją podsłuchiwać i właśnie
czekać aż sama przyzna się do zbrodni. Musiała zachować trzeźwość umysłu.
Wzięła się za odrobienie lekcji. Całe szczęście, że miała
niewiele prac domowych oprócz polskiego, bo samo napisanie wypracowania z pozytywizmu zajęło jej
ze dwie godziny. Wybrała temat z „Lalki” Bolesława Prusa na temat miłości i
małżeństwa, czyli o czymś, o czym nie miała kompletnego pojęcia…
Na lekcji języka polskiego kilku ochotników czytało
swoje wypracowania. Lena ani myślała się zgłosić, w tym czasie miała idealną
okazję do cichej rozmowy z Martą, która opowiadała jej, z wypiekami na twarzy,
o randce, na którą zaprosił ją Krystian. Randka była oczywiście spontaniczna –
kiedy wczoraj ewakuowali uczniów z budynku szkolnego, nastolatkowie udali się do
kawiarni.
- I on płacił za gofry? – zdziwiła się Lena. Znając
trudną sytuację finansową chłopaka była w pozytywnym szoku.
- Ma trochę oszczędności z wakacji – odparła Marta dalej
rumieniąc się niczym piwonia. – Potem poszliśmy do mnie – opowiadała dalej
blondynka. – Rodziców nie było, bo siedzieli w pracy, więc pokazałam mu swój
pokój. Był zdziwiony, że można mieć aż tak duży – uśmiechnęła się nieśmiało.
I w tym momencie Lena przestała słuchać, bo Sebastian
zgłosił się na kolejnego ochotnika. Tak jak wcześniej nic nie obchodziły ją
wypracowania kolegów i koleżanek, tak teraz z ożywieniem zaczęła
przysłuchiwać.
Marta też zrozumiała, że nastał koniec rozmowy, dlatego wróciła
do swoich notatek, podczas gdy Lena oparła się wygodnie w krześle, rozkoszując.
Odkąd pamiętała Sebastian był kiepski z języka polskiego, tym bardziej zdziwiło
ją, że sam się zgłosił. Chyba, że…
Nagle wyprostowała się w siedzeniu. Pozytywizm…
- Marta – szepnęła do koleżanki przestraszona. – Czy
można było wymyślić sobie samemu temat?
Blondynka skinęła:
- O ile skonsultowałaś to z polonistką.
Sebastian przeczytał tytuł i wszelkie wątpliwości
zostały rozwiane:
- Motyw zbrodni i kary na przykładzie „Zbrodni i kary” Fiodora
Dostojewskiego.
Lena zacisnęła pięści niemalże do krwi, zestresowana
tym, co może lada moment usłyszeć. Takiego ruchu nie spodziewała się. W ogóle
przeoczyła fakt, że można było samemu wybrać temat. Jak wielkiego
niedopatrzenia się dopuściła…
- Od razu zaznaczę, że nie jestem urodzonym pisarzem.
Nigdy nie byłem dobry w wypracowaniach, mam dysleksję i dysgrafię, dlatego nie
liczę na piątkę – powiedział szczerze zanim polonistka dała mu znak głową aby
przystąpił do czytania. – Książka „Zbrodnia i kara” jest jedyną, którą
przeczytałem w swoim życiu – zaczął chłopak i pomimo szmeru, który pojawił się w
klasie oraz wzburzenia na twarzy kobiety, kontynuował: - Jest jedyną, bo jest
inna od wszystkich lektur szkolnych. Nie opowiada o bohaterach romantycznych,
którzy nie odnajdując się w świecie popełniają samobójstwo, bo byli zwyczajnie
słabi, po czym my, jako uczniowie liceum, musimy uczyć się o jakimś bólu
istnienia.
Polonistka zagotowała się, ale nie przerwała. Lena
obserwowała jej twarz, w której zostały napięte chyba wszystkie możliwe mięśnie.
W tej chwili była o wiele bardziej czerwona od Marty.
- „Zbrodnia i kara” została napisana z myślą o studencie,
który planuje morderstwo i kradzież lichwiarki. Jakże bliski może być nam ten
temat. Kradzież… Kto z nas nie pokusił się o przywłaszczenie czyjejś własności? Możliwości są olbrzymie – od odzieży, jedzenia w markecie, zabawek. Mógł to być zwykły
długopis, ot przypadkiem zapomniany aby go oddać. Mogą być pieniądze – kradzież
zaplanowana z premedytacją, ale równie dobrze to może być czyjś mąż, żona… Raskolnikow,
po wielu wewnętrznych walkach, dokonuje zbrodni. Najpierw jednej, a potem
drugiej. Jak w efekcie domino, jedna karta przewraca kolejną. Nie jest w stanie
tego zatrzymać. Jego wszystkie ruchy, mimo że planowane, zaczynają mieć
dziury. A to nie zamyka dokładnie drzwi od mieszkania denatki, a to mdleje na
komisariacie; zaczyna chorować. Nawet gdy ktoś inny przyznaje się do zabójstwa
lichwiarki, prawda wychodzi na jaw. Zbrodnia jest niczym przy karze. Bo karę,
pomimo że tę rzeczywistą ponosi dużo później, on rozpoczyna już w momencie
zabicia najpierw jednej, a potem, w wyniku komplikacji, także i drugiej kobiety.
Psychicznie wyczerpany popada praktycznie w obłęd. Kara… Gdyby każdy ponosił
karę za wykroczenie, nie byłoby wykroczeń. Czy to wam czegoś nie przypomina? Czy
nie możemy szukać odzwierciedlenia książki „Zbrodni i kary” nawet w naszej
szkole? Ktoś wyrzucił klucz od boksu i ktoś wyrzucił moją komórkę. Gdyby ten
ktoś poniósł karę, nie wykonałby kolejnej zbrodni. Jeden sznurek pociąga za
sobą kolejny, jedna karta przewraca drugą. Nikt tak dobrze nie wie, co czuł
Raskolnikow jak nasza koleżanka Lena Tannenberg.
Nauczycielka podniosła rękę, aby przestał, ale Lena
zdążyła poczuć na sobie wzrok każdej z osobna osoby w klasie.
- Lena, może nam opowiesz jak czuł się Raskolnikow? –
głos Sebastiana potoczył się po klasie.
Dziewczyna zamarła. Nie spodziewała się od niego aż
takiego świństwa. Nie dość, że oskarżył ją na forum całej klasy, to jeszcze
wyzwał aby opowiedziała o poczuciu samopoczucia mordercy. Wstała, choć wcale ją
o to nikt nie prosił.
- Po pierwsze, nie wiem jak czuł się morderca, bo jeszcze
ciebie nie zamordowałam. Po drugie – kontynuowała, pomimo tego że nawet
nauczycielka wstała. – Widać, że nie wiesz jak się pisze wypracowanie, więc
lepiej już nie czytaj tych książek, bo ci to nie wychodzi. Po trzecie, może to
ty opowiedz jak czuł się Raskolnikow, bo ty większe zbrodnie wykonywałeś, niż
ja zdążyłabym o nich pomyśleć.
Kobieta podeszła do Leny, po czym wskazała na drzwi.
- Lena, Sebastian, za mną!
Dokładnie wiedziała dokąd zmierzali. Pomieszczenie to
bowiem mieściło się na trzecim piętrze, obok sali informatycznej. Dużych
rozmiarów gabinet z cukierkową wonią w środku.
- Poczekajcie tu proszę.
Nauczycielka weszła do środka. Nastąpiła głucha cisza,
którą jako pierwsza przerwała Lena:
- Naprawdę głupie to twoje wypracowanie – powiedziała,
tłumacząc swoje zachowanie jego pracą domową.
Na dwie minuty znowu nastąpiła cisza. Dopiero po chwili
westchnął, jakby ze zmartwieniem:
- Szkoda, starałem się. To był dopiero wstęp.
Drzwi do gabinetu zostały otwarte. Polonistka wyszła
kiwając głową z dezaprobatą.
- Dzieci, co się z wami dzieje?
Całe jestestwo wołało w Lenie, że dzieckiem już nie
jest. Że chłopak koło niej zabił w niej dziecko w gimnazjum i że to czyni
go mordercą.
- Wejdźcie do środka, dyrektor na was już czeka – dodała z
troską w głosie.
Witaj. Podoba mi się Twoje opowiadanie. Oczywiście czytam od dawna. Pozdrawiam Wiktor
OdpowiedzUsuńDziękuję i bardzo się cieszę, że tym razem zdecydowałeś się zostawić komentarz :)
UsuńPo pierwsze to chcę pogratulować spostrzegawczości, bo jako pierwsza i w sumie na chwilę obecną jako jedyna wpadłaś na to, że Hektora matką jest piastunka Marsela - Teresa.
OdpowiedzUsuńA teraz w związku z rozdziałem Nemezis, który przeczytałem rano, a skomentować nie było czasu i możliwości, bo choć potem czas wygospodarowałem, to telefon się zbuntował i przycisk "Opublikuj", gdzieś się zawieruszył.
Zakończyłaś w takim momencie, że chyba nie dam ci żyć i będę cię ścigał o kolejny i nachodził i wołał, sępił i robił cuda wianki, byleby tutaj zobaczyć 11.
Kiedyś spotkałem się ze zdaniem, że zemsta najlepiej smakuje na zimno i gdyby tak słowo zemsta, zamienić na słowo wojna, to by się zgadzało, bo faktycznie wszystko to smakuje Sebastianowi, bo on ma dystans, podchodzi na chłodnego, a Lena się gorączkuje, denerwuje i boi. Pewnie też przez to jemu się wszystko udaje, a jej nic i to on w rzeczywistości ze wszystkiego wychodzi ogromną ręką.
Z tą dziewczyną co się za nią przyznała, to miała naprawdę nielada szczęście, ale zastanawiają mnie trochę motywy tej dziewczyny. Czyżby była córeczką bogatych rodziców, co chce zwrócić na siebie uwagę, zdobyć w ten sposób popularność, czy po prostu wylecieć ze szkoły?
No nic, czekam na kolejny i brawa za tą przemowę Seby, bardzo mi się podobało jego publiczne wystąpienie, a zazwyczaj takie wystąpienia wplecione w tekst z książki czy bloga mnie nudzą, więc tu duży plus za pomysłowość, bo on już zaczął w sposób tak banalnie szczery, że mnie aż rozbroił.
Fajnie, że pokazujesz różnice między Krystianem a dziewczyną, której imienia znowu nie pamiętam, ale chyba tutaj trochę przesadziłaś, bo wydaje mi się, że chłopak jednak zna realia i wie, że wielu ludzi żyje lepiej finansowo niż on i jego rodzina i chyba nie powinien aż tak okazywać zdziwienia. Krystiana jednak bardzo, ale to naprawdę bardzo lubię. Wkurza mnie za to ta laska, co tak o nim papla na prawo i lewo, nawet takie rzeczy, których moim zdaniem nie powinna wynosić poza ich dwoje.
Pozdrawiam
j-i-s.blogspot.com
Ta dziewczyna to Marta i cóż, taka jest, że zwierza się przyjaciółce wiedząc, że Lena zachowa informacje dla siebie :)
UsuńDziękuję za komentarz, niestety nie jestem w stanie napisać teraz kiedy pojawi się kolejny rozdział.
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Krystiana i Martę - chciałabym, żeby byli razem. Ona wydaje się być bogatszą dziewczyną. Czy to będzie taki związek ludzi z różnych sfer?
Czekam na odpowiedź Leny, po tym, co zrobił Sebastian. Mam nadzieję, że wymyśli coś kreatywnego i tym razem mu się nie upiecze.
Tannenberg miała wielkie szczęście, że jakaś laska zgłosiła się zamiast niej - myślę, że chciała ona żeby szkoła uważała ją za odważną dziewczynę, dlatego to zrobiła. Sebastian jednak zna prawdę i wie, że to Lena zrobiła mu psikus :)
Czekam na kolejny rozdział.
Żeby znaleźć odpowiedź na pierwsze pytanie musisz czytać dalej, do czego gorąco zachęcam. Pozdrawiam :)
UsuńPrzemowa Seby spodziewałam się, że będzie nudna. Jadłam przy niej i nagle omal się gorącym kubkiem nie poplułam, gdy wspomniał o Lence xD
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie co będzie teraz i jak się rozwikła sprawa z tą dziewczyną co się za Lenę przyznała i dlaczego to zrobiła? Głupia, nienormalna, czy jedno i drugie? Chce być popularna? Zdobyć tym sławę w szkole i mieście?
Ta twoja bogata młodzież to takie dno, ludzie bez żadnych zasad moralnych i też trochę bez charakteru, powielające wzorce z jakiś głupich seriali i MTV. Jeszcze tylko ta Marta ratuje sytuacje.
Uwielbiam Krystiana <3 Normalnie się w chłopaku zakochałam, gdybym tylko była młodsza i niezamężna, to chyba oddałabym się mu bez zbędnych gier wstępnych. Marta więc miała szczęście, cudowny egzemplarz jej się trafił. Przepraszam za ten komentarz, po prostu mam za sobą nieprzespaną noc i mi odbija.
Pozdrawiam:
sie-nie-zdarza.blogspot.com
prawdziwa-legenda.blogspot.com
Nie odbija, wyraziłaś swoją opinię, za którą bardzo dziękuję. Ja również darzę wielką sympatią Krystiana :)
UsuńJa darzę go nie tylko sympatią, ale przede wszystkim szacunkiem. Jest chłopakiem, którego nie sposób nie szanować. Może nie jest jakiś szczególnie przebojowy, nadprzeciętnie inteligentny, ale jest zaradny, pracowity, kulturalny i taki dżentelmen naszych czasów ci z niego wychodzi. Bardzo dziękuję ci za taką postać, bo na blogach, opisujących życie młodzieży, jest to gatunek na wymarciu i chyba tylko na dwóch blogach się z kimś takim jak Krystian spotkałam.
UsuńEhhh, to prawda, jest to niestety gatunek na wymarciu :/
Usuń