środa, 23 września 2015

Nemezis: Rozdział 10

ODWET


Lena nie była bojaźliwa. Nigdy nie bała się horrorów, pająków, węży, nie miała też lęku wysokości ani przestrzeni.  
Kiedy więc stanęła twarzą w twarz z konsekwencjami swojej lekkomyślnej decyzji o napisaniu smsa nie przypuszczała, że nagle poczuje trwogę.
Przed budynkiem szkolnym kręciło się mnóstwo ludzi. Począwszy od uczniów i nauczycieli, przez rozhisteryzowanych rodziców, aż po policję z psami tropiącymi domniemaną bombę.  
Ewakuacja ze szkoły przebiegła sprawnie. Wszyscy grzecznie słuchali się poleceń personelu szkolnego, nie rozpychając się przed innymi, dzięki czemu w ciągu dwudziestu minut nastolatkowie i dorośli znaleźli się poza obszarem zagrożonym wybuchem.
Problem natomiast pojawił się, gdy policja zaczęła przesłuchiwać uczniów. Bowiem bardzo szybko wyszło na jaw, że telefon należał do Sebastiana Lewisa i że zgubił go on w miniony weekend w klubie. Policja też szybko ustaliła, że osoba, która wysłała wiadomość doskonale zdawała sobie sprawę o tym, do kogo on należał.  
Stojąc więc twarzą w twarz z panią policjant, która zadawała pytania, Lena miała wrażenie, że była jedną z podejrzanych. Słowa kierowane w jej stronę były dokładnie przemyślane, kobieta wypytywała ją gdzie była w miniony weekend oraz gdzie znajdowała się na chwilę przed wysłaniem smsa.
- Już mówiłam, że byłam na korytarzu – powtórzyła dziewczyna sucho.
- Będąc w dyskotece miałaś możliwość żeby wziąć telefon – powiedziała kobieta badawczo. Jej koścista szczęka zacisnęła zęby oczekując riposty.
- Tak, tylko po co? – zapytała z zaskoczeniem. – Bardziej przejęta byłam tym, co działo się z moimi znajomymi – zdawała sobie sprawę, że lód po którym stąpała był bardzo cienki. Wystarczyło, że policjantka rzuciłaby inny zestaw pytań, na przykład zainteresowałaby się, czy podczas bójki w klubie, ona znajdowała się tuż obok Sebastiana i Krystiana i wyszłoby na jaw, że bezpośrednio przy nich nie stała.
- Wiesz, my już wiemy, że zrobiła to dziewczyna – zaczęła zdawkowo pani policjant, uważnie studiując twarz Leny podając jej tą informację. Musiała jednak nic z niej nie wyczytać, bo dodała więcej. – Komórka została wyrzucona z damskiej toalety na drugim piętrze.
- No i? – Lena postanowiła być bezczelna. Pewnie byłoby jej znacznie trudniej udawać, gdyby rzeczywiście widziała swój błąd. Jednakże ona desperacko uczepiła się myśli, że nic takiego się nie stało, że sms o bombie to tylko taki śmieszny żart, który nie do końca jej wyszedł, skoro Sebastian nie był nawet podejrzanym.
- Ktoś za to odpowie – mlasnęła kobieta bardziej do siebie niż do Leny, choć to zdanie akurat dziewczynę mocno zainteresowało. Dotychczas myślała, że bez złapanego na gorącym uczynku sprawcy nie ma przestępstwa.
- Jakim sposobem? – zapytała.
Policjantka spojrzała na Lenę jakby była małą, oślizgłą glistą.
- Wystarczy sprawdzić monitoringi w momentach, kiedy komórka została włączona.
Dziewczyna wybałuszyła oczy.
-  Tak się da?
- Owszem – odparła kobieta wyraźnie z siebie zadowolona. Nastolatka nie była pewna, czy kobieta z niej kpi, blefuje, czy może mówi prawdę. – Wszystko w swoim czasie…
- Honorata! – krzyknął do kobiety jakiś policjant z wąsem, przywołując ją ręką. – Koniec na dzisiaj, mamy winowajcę!
Lena znów zrobiła wielkie oczy – ani myślała się przyznać, więc jak się dowiedzieli? Czy teraz zakłują ją w kajdany i (tak jak w wielu amerykańskich filmach) będą prowadzili do radiowozu pod obstrzałem spojrzeń tych wszystkich znajomych osób? Już oczyma wyobraźni widziała jak w zwolnionym tempie wydają osąd – to Lena Tannenberg wymyśliła bombę… Znajomi nie wierzą, Marta zatyka usta rękami, Krystian kiwa głową z niedowierzaniem, a Sebastian uśmiecha się. Oj tak, uśmiecha się szyderczo, ciesząc się, że dopiął swego. Za taki żart zapewne wyrzucą Lenę ze szkoły, podczas gdy on zostanie tam królem. Historia zatoczyła koło.
  Dziewczyna przełknęła głośno ślinę, ale to nie na nią patrzyli policjanci. Uwagę skupili na niskiej, ślicznej brunetce w miniówce z dużym dekoltem.
Chyba była pyskata, bo stała z założonymi na krzyż rękami i co chwila coś nadawała. Mężczyźni ustawieni dookoła niej, śmiali się z jej argumentów i choć kiwali głowami w gestach dezaprobaty, pozwolili dziewczynie mówić.
- No więc należało mu się – zakończyła swoje racje nastolatka, po czym wzbiła oczy do nieba. Zrobiła minę rozkapryszonej dziewczynki, która nie dostała ulubionego cukierka, na co policjanci znów się rozradowali.
- Oj tak, należało mu się – zawołał z ironią policjant z wąsem. – Taka mądra byłaś, żeby sms napisać, to teraz ładnie skontaktujemy się z rodzicami. Pełnoletnia jesteś?
- Nie, nie jestem – odparła brunetka zadziornie, jakby wiedziała, że skoro nie posiadała jeszcze dowodu osobistego, to nie może ponieść pełnej odpowiedzialności. – I nie zdawałam sobie sprawy z rozmachu jaki wywołam, dlatego proszę o uniewinnienie.
- Pojedziemy do rodziców i na posterunek. Tam złożysz zeznania, a potem będziesz wnosić o cokolwiek – mruknął markotnie jeden z policjantów, po czym poprawił swoją czapkę.
Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Czy to oznacza, że będę potrzebowała prawnika? – zapytała brunetka z czymś takim w głosie, co Lena zdefiniowała jako ekscytacja. – Moi rodzice na stałe mają jednego, mogę do niego zadzwonić…
Lena oddaliła się od dziewczyny i policjantów, bo dziwnie wyglądała tak stojąc bezczynnie i podsłuchując rozmowę.
Wyszło na to, że znowu miała więcej szczęścia niż rozumu. Z niewiadomych przyczyn, brunetka podała się za nią; powiedziała, iż to ona napisała wiadomość tekstową tym samym przyznając się do kradzieży telefonu. Sam magicznie nie znalazł się przecież w jej posiadaniu. Pytanie tylko po co? Po co narażała siebie dla nieznajomej osoby? Lena była przekonana, że nie znała tej dziewczyny, ba, nawet nie kojarzyła jej ze szkoły.
Tak jak kot spada na cztery łapy, tak i ona spadła dziś więc na cztery. Wolała nie myśleć co by było gdyby… Za bardzo ucieszyła się sukcesem aby myśleć o porażce, bo to przecież był jej sukces; znów uniknęła kary. Była doprawdy niczym ten kot, który nie dość, że spadł na cztery łapy, to jeszcze miał siedem żyć. W dobrym nastroju pomyślała o sobie jako o niezwyciężonej wojowniczce, która walczy o sprawiedliwość wszelkimi możliwymi sposobami. Teraz to ona wciąż górowała, to ona rozdawała karty.
Trapiona pytaniami w głowie i ukontentowana z przyznania się przez nieznajomą, wpadła na grupkę znajomych z klasy. Nie było wśród nich Marty i Krystiana; tych dwoje musiało wykorzystać zamieszanie związane z ewakuacją budynku i ulotnić się w bardziej ustronne miejsce. Na jej nieszczęście natomiast z klasą stał Sebastian; on z kolei wdał się żywo w dyskusję z Markiem Łapiukiem – chłopakiem o bujnej wyobraźni na temat tego, kto stał za smsem.
- Ktoś nie chciał mieć ewidentnie sprawdzianu – powiedział Łapiuk przemądrzałym głosem, ale Sebastian, zanim zauważył Lenę jeszcze warknął.
- Gdzie ty masz oczy, przecież to mnie chciała wrobić… - potem dostrzegł Tannenberg więc zamilkł, ale Lena nie mogła ugryźć się w język.
- Tak, to ja zrobiłam, a teraz namówiłam jakąś dziewczynę, żeby się za mnie przyznała – wzbiła oczy do nieba, jakby chciała pokazać mu jak bardzo idiotyczny był jego pomysł.
Sebastian zmarszczył brwi – nie zrozumiał. Lena musiała mu więc pomóc dojść do konkluzji, więc uśmiechnąwszy się z politowaniem wskazała ręką na policję otaczającą brunetkę w mini:
- Przyznała się.
- To jakiś żart? – zapytał Sebastian. Teraz to Lena nie zrozumiała; jedyne co mogła zrobić aby nie wyglądać na pogubioną, to udawać pewną siebie posyłając mu spojrzenie pełne pogardy. Chyba jej wyszło, bo chłopak, zdenerwowany, podszedł do niej blisko, grożąc jej: - Ty chyba chcesz się w to bawić, nareszcie to zrozumiałem – na jego czole wykwitła pojedyncza żyłka ze złości. – Chciałem zaproponować ci rozejm, ale ciebie wcale rozejm nie obchodzi. Tobie podoba się to wymyślanie idiotycznych sposobów, żeby mi dopiec. Zaczepiasz mnie, żebym ci się odwdzięczył i wiesz co? Mogę spełnić to życzenie…
Teraz, gdy to powiedział nie była pewna czy tego właśnie chciała. Owszem, zaczepiała go, marzyła, aby poczuł to samo co kiedyś ona, ale czy naprawdę pragnęła, aby do końca szkoły prowadzili tę wojnę? On cios, ona dwa, on trzy ciosy, ona nokaut.
Odwróciła się, nic nie odpowiadając, idąc przed siebie. Pewnie mogła z nim szczerze porozmawiać, bez owijania w bawełnę wyrzucić mu, że to on wszystko zaczął, że on przeniósł się do JEJ szkoły, a nie na odwrót. Że to jemu podobało się nękanie jej psychiczne, że zamknął ją w szatni i zrobił jej wiele świństw, które tylko umysł wymyślił, tylko po co? Po co miała mu to mówić?
- Debil – obraziła go pod nosem do siebie. Wróciła do mieszkania babci w kiepskim nastroju. Z grzeczności spędziła chwilę z babcią, po czym zamknęła się w pokoju i już miała ochotę zadzwonić do Patrycji opowiadając jej co nabroiła w dniu dzisiejszym i prosić o radę, kiedy uświadomiła sobie, że przecież służby specjalne mogą ją podsłuchiwać i właśnie czekać aż sama przyzna się do zbrodni. Musiała zachować trzeźwość umysłu.
Wzięła się za odrobienie lekcji. Całe szczęście, że miała niewiele prac domowych oprócz polskiego, bo samo napisanie wypracowania z pozytywizmu zajęło jej ze dwie godziny. Wybrała temat z „Lalki” Bolesława Prusa na temat miłości i małżeństwa, czyli o czymś, o czym nie miała kompletnego pojęcia…
Na lekcji języka polskiego kilku ochotników czytało swoje wypracowania. Lena ani myślała się zgłosić, w tym czasie miała idealną okazję do cichej rozmowy z Martą, która opowiadała jej, z wypiekami na twarzy, o randce, na którą zaprosił ją Krystian. Randka była oczywiście spontaniczna – kiedy wczoraj ewakuowali uczniów z budynku szkolnego, nastolatkowie udali się do kawiarni.
- I on płacił za gofry? – zdziwiła się Lena. Znając trudną sytuację finansową chłopaka była w pozytywnym szoku.
- Ma trochę oszczędności z wakacji – odparła Marta dalej rumieniąc się niczym piwonia. – Potem poszliśmy do mnie – opowiadała dalej blondynka. – Rodziców nie było, bo siedzieli w pracy, więc pokazałam mu swój pokój. Był zdziwiony, że można mieć aż tak duży – uśmiechnęła się nieśmiało.
I w tym momencie Lena przestała słuchać, bo Sebastian zgłosił się na kolejnego ochotnika. Tak jak wcześniej nic nie obchodziły ją wypracowania kolegów i koleżanek, tak teraz z ożywieniem zaczęła przysłuchiwać.
Marta też zrozumiała, że nastał koniec rozmowy, dlatego wróciła do swoich notatek, podczas gdy Lena oparła się wygodnie w krześle, rozkoszując. Odkąd pamiętała Sebastian był kiepski z języka polskiego, tym bardziej zdziwiło ją, że sam się zgłosił. Chyba, że…
Nagle wyprostowała się w siedzeniu. Pozytywizm…
- Marta – szepnęła do koleżanki przestraszona. – Czy można było wymyślić sobie samemu temat?
Blondynka skinęła:
- O ile skonsultowałaś to z polonistką.
Sebastian przeczytał tytuł i wszelkie wątpliwości zostały rozwiane:
- Motyw zbrodni i kary na przykładzie „Zbrodni i kary” Fiodora Dostojewskiego.
Lena zacisnęła pięści niemalże do krwi, zestresowana tym, co może lada moment usłyszeć. Takiego ruchu nie spodziewała się. W ogóle przeoczyła fakt, że można było samemu wybrać temat. Jak wielkiego niedopatrzenia się dopuściła…
- Od razu zaznaczę, że nie jestem urodzonym pisarzem. Nigdy nie byłem dobry w wypracowaniach, mam dysleksję i dysgrafię, dlatego nie liczę na piątkę – powiedział szczerze zanim polonistka dała mu znak głową aby przystąpił do czytania. – Książka „Zbrodnia i kara” jest jedyną, którą przeczytałem w swoim życiu – zaczął chłopak i pomimo szmeru, który pojawił się w klasie oraz wzburzenia na twarzy kobiety, kontynuował: - Jest jedyną, bo jest inna od wszystkich lektur szkolnych. Nie opowiada o bohaterach romantycznych, którzy nie odnajdując się w świecie popełniają samobójstwo, bo byli zwyczajnie słabi, po czym my, jako uczniowie liceum, musimy uczyć się o jakimś bólu istnienia.
Polonistka zagotowała się, ale nie przerwała. Lena obserwowała jej twarz, w której zostały napięte chyba wszystkie możliwe mięśnie. W tej chwili była o wiele bardziej czerwona od Marty.
- Zbrodnia i kara została napisana z myślą o studencie, który planuje morderstwo i kradzież lichwiarki. Jakże bliski może być nam ten temat. Kradzież… Kto z nas nie pokusił się o przywłaszczenie czyjejś własności? Możliwości są olbrzymie – od odzieży, jedzenia w markecie, zabawek. Mógł to być zwykły długopis, ot przypadkiem zapomniany aby go oddać. Mogą być pieniądze – kradzież zaplanowana z premedytacją, ale równie dobrze to może być czyjś mąż, żona… Raskolnikow, po wielu wewnętrznych walkach, dokonuje zbrodni. Najpierw jednej, a potem drugiej. Jak w efekcie domino, jedna karta przewraca kolejną. Nie jest w stanie tego zatrzymać. Jego wszystkie ruchy, mimo że planowane, zaczynają mieć dziury. A to nie zamyka dokładnie drzwi od mieszkania denatki, a to mdleje na komisariacie; zaczyna chorować. Nawet gdy ktoś inny przyznaje się do zabójstwa lichwiarki, prawda wychodzi na jaw. Zbrodnia jest niczym przy karze. Bo karę, pomimo że tę rzeczywistą ponosi dużo później, on rozpoczyna już w momencie zabicia najpierw jednej, a potem, w wyniku komplikacji, także i drugiej kobiety. Psychicznie wyczerpany popada praktycznie w obłęd. Kara… Gdyby każdy ponosił karę za wykroczenie, nie byłoby wykroczeń. Czy to wam czegoś nie przypomina? Czy nie możemy szukać odzwierciedlenia książki „Zbrodni i kary” nawet w naszej szkole? Ktoś wyrzucił klucz od boksu i ktoś wyrzucił moją komórkę. Gdyby ten ktoś poniósł karę, nie wykonałby kolejnej zbrodni. Jeden sznurek pociąga za sobą kolejny, jedna karta przewraca drugą. Nikt tak dobrze nie wie, co czuł Raskolnikow jak nasza koleżanka Lena Tannenberg.
Nauczycielka podniosła rękę, aby przestał, ale Lena zdążyła poczuć na sobie wzrok każdej z osobna osoby w klasie.
- Lena, może nam opowiesz jak czuł się Raskolnikow? – głos Sebastiana potoczył się po klasie.
Dziewczyna zamarła. Nie spodziewała się od niego aż takiego świństwa. Nie dość, że oskarżył ją na forum całej klasy, to jeszcze wyzwał aby opowiedziała o poczuciu samopoczucia mordercy. Wstała, choć wcale ją o to nikt nie prosił.
- Po pierwsze, nie wiem jak czuł się morderca, bo jeszcze ciebie nie zamordowałam. Po drugie – kontynuowała, pomimo tego że nawet nauczycielka wstała. – Widać, że nie wiesz jak się pisze wypracowanie, więc lepiej już nie czytaj tych książek, bo ci to nie wychodzi. Po trzecie, może to ty opowiedz jak czuł się Raskolnikow, bo ty większe zbrodnie wykonywałeś, niż ja zdążyłabym o nich pomyśleć.
Kobieta podeszła do Leny, po czym wskazała na drzwi.
- Lena, Sebastian, za mną!
Dokładnie wiedziała dokąd zmierzali. Pomieszczenie to bowiem mieściło się na trzecim piętrze, obok sali informatycznej. Dużych rozmiarów gabinet z cukierkową wonią w środku.
- Poczekajcie tu proszę.
Nauczycielka weszła do środka. Nastąpiła głucha cisza, którą jako pierwsza przerwała Lena:
- Naprawdę głupie to twoje wypracowanie – powiedziała, tłumacząc swoje zachowanie jego pracą domową.
Na dwie minuty znowu nastąpiła cisza. Dopiero po chwili westchnął, jakby ze zmartwieniem:
- Szkoda, starałem się. To był dopiero wstęp.
Drzwi do gabinetu zostały otwarte. Polonistka wyszła kiwając głową z dezaprobatą.
- Dzieci, co się z wami dzieje?
Całe jestestwo wołało w Lenie, że dzieckiem już nie jest. Że chłopak koło niej zabił w niej dziecko w gimnazjum i że to czyni go mordercą.
- Wejdźcie do środka, dyrektor na was już czeka – dodała z troską w głosie.

10 komentarzy:

  1. Witaj. Podoba mi się Twoje opowiadanie. Oczywiście czytam od dawna. Pozdrawiam Wiktor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i bardzo się cieszę, że tym razem zdecydowałeś się zostawić komentarz :)

      Usuń
  2. Po pierwsze to chcę pogratulować spostrzegawczości, bo jako pierwsza i w sumie na chwilę obecną jako jedyna wpadłaś na to, że Hektora matką jest piastunka Marsela - Teresa.

    A teraz w związku z rozdziałem Nemezis, który przeczytałem rano, a skomentować nie było czasu i możliwości, bo choć potem czas wygospodarowałem, to telefon się zbuntował i przycisk "Opublikuj", gdzieś się zawieruszył.

    Zakończyłaś w takim momencie, że chyba nie dam ci żyć i będę cię ścigał o kolejny i nachodził i wołał, sępił i robił cuda wianki, byleby tutaj zobaczyć 11.

    Kiedyś spotkałem się ze zdaniem, że zemsta najlepiej smakuje na zimno i gdyby tak słowo zemsta, zamienić na słowo wojna, to by się zgadzało, bo faktycznie wszystko to smakuje Sebastianowi, bo on ma dystans, podchodzi na chłodnego, a Lena się gorączkuje, denerwuje i boi. Pewnie też przez to jemu się wszystko udaje, a jej nic i to on w rzeczywistości ze wszystkiego wychodzi ogromną ręką.

    Z tą dziewczyną co się za nią przyznała, to miała naprawdę nielada szczęście, ale zastanawiają mnie trochę motywy tej dziewczyny. Czyżby była córeczką bogatych rodziców, co chce zwrócić na siebie uwagę, zdobyć w ten sposób popularność, czy po prostu wylecieć ze szkoły?

    No nic, czekam na kolejny i brawa za tą przemowę Seby, bardzo mi się podobało jego publiczne wystąpienie, a zazwyczaj takie wystąpienia wplecione w tekst z książki czy bloga mnie nudzą, więc tu duży plus za pomysłowość, bo on już zaczął w sposób tak banalnie szczery, że mnie aż rozbroił.

    Fajnie, że pokazujesz różnice między Krystianem a dziewczyną, której imienia znowu nie pamiętam, ale chyba tutaj trochę przesadziłaś, bo wydaje mi się, że chłopak jednak zna realia i wie, że wielu ludzi żyje lepiej finansowo niż on i jego rodzina i chyba nie powinien aż tak okazywać zdziwienia. Krystiana jednak bardzo, ale to naprawdę bardzo lubię. Wkurza mnie za to ta laska, co tak o nim papla na prawo i lewo, nawet takie rzeczy, których moim zdaniem nie powinna wynosić poza ich dwoje.

    Pozdrawiam
    j-i-s.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta dziewczyna to Marta i cóż, taka jest, że zwierza się przyjaciółce wiedząc, że Lena zachowa informacje dla siebie :)
      Dziękuję za komentarz, niestety nie jestem w stanie napisać teraz kiedy pojawi się kolejny rozdział.

      Usuń
  3. Świetny rozdział :)
    Bardzo lubię Krystiana i Martę - chciałabym, żeby byli razem. Ona wydaje się być bogatszą dziewczyną. Czy to będzie taki związek ludzi z różnych sfer?
    Czekam na odpowiedź Leny, po tym, co zrobił Sebastian. Mam nadzieję, że wymyśli coś kreatywnego i tym razem mu się nie upiecze.
    Tannenberg miała wielkie szczęście, że jakaś laska zgłosiła się zamiast niej - myślę, że chciała ona żeby szkoła uważała ją za odważną dziewczynę, dlatego to zrobiła. Sebastian jednak zna prawdę i wie, że to Lena zrobiła mu psikus :)
    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby znaleźć odpowiedź na pierwsze pytanie musisz czytać dalej, do czego gorąco zachęcam. Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Przemowa Seby spodziewałam się, że będzie nudna. Jadłam przy niej i nagle omal się gorącym kubkiem nie poplułam, gdy wspomniał o Lence xD

    Ciekawi mnie co będzie teraz i jak się rozwikła sprawa z tą dziewczyną co się za Lenę przyznała i dlaczego to zrobiła? Głupia, nienormalna, czy jedno i drugie? Chce być popularna? Zdobyć tym sławę w szkole i mieście?

    Ta twoja bogata młodzież to takie dno, ludzie bez żadnych zasad moralnych i też trochę bez charakteru, powielające wzorce z jakiś głupich seriali i MTV. Jeszcze tylko ta Marta ratuje sytuacje.

    Uwielbiam Krystiana <3 Normalnie się w chłopaku zakochałam, gdybym tylko była młodsza i niezamężna, to chyba oddałabym się mu bez zbędnych gier wstępnych. Marta więc miała szczęście, cudowny egzemplarz jej się trafił. Przepraszam za ten komentarz, po prostu mam za sobą nieprzespaną noc i mi odbija.

    Pozdrawiam:
    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie odbija, wyraziłaś swoją opinię, za którą bardzo dziękuję. Ja również darzę wielką sympatią Krystiana :)

      Usuń
    2. Ja darzę go nie tylko sympatią, ale przede wszystkim szacunkiem. Jest chłopakiem, którego nie sposób nie szanować. Może nie jest jakiś szczególnie przebojowy, nadprzeciętnie inteligentny, ale jest zaradny, pracowity, kulturalny i taki dżentelmen naszych czasów ci z niego wychodzi. Bardzo dziękuję ci za taką postać, bo na blogach, opisujących życie młodzieży, jest to gatunek na wymarciu i chyba tylko na dwóch blogach się z kimś takim jak Krystian spotkałam.

      Usuń
    3. Ehhh, to prawda, jest to niestety gatunek na wymarciu :/

      Usuń