BURZA
- Dlaczego wybrałaś akurat to zaklęcie? – zapytała
drżącymi ustami Arleta.
Dagmara wzruszyła ramionami. Nie rozumiała, dlaczego
miałaby go unikać, nie rozumiała reakcji dziewcząt, choć to, co miało miejsce na
zewnątrz domu i ją zaniepokoiło.
- Pomagałyście jej? – z jakiegoś powodu to pytanie
było dla Sandry ważniejsze. Patrzyła to na Arletę, to na Laurę, ale obie
zaprzeczyły.
- O co chodzi? – Dagmara aż krzyknęła, gdy konar
drzewa stojącego obok rezydencji uderzył w okno, wybijając szybę, która
wylądowała tuż pod jej nogami. Wiatr wdarł się do malutkiego pomieszczenia,
jakby tylko czekał na tę możliwość.
- Odejdź stamtąd! – wrzasnęła Sandra, gdy kolejny
konar minął parę centymetrów okno.
Blondynka podbiegła do Dagmary, odciągając ją pod
ścianę. Dopiero po chwili zrozumiała, że coś do niej mówi:
- Wiktoria użyła tego czaru podczas naszego
pierwszego Sylwestra. Żadna z nas ci w nim nie pomogła, a jak widzisz,
zadziałało.
Dagmara wciąż nie do końca pojmowała, do czego piły.
To było wykluczone, by sama wywołała burzę, musiały to więc zrobić za nią
nieświadomie. Chyba, że… Nie, to nierealne. Wiktoria nie żyła.
- Czy może kiedyś już połączyłaś się z Wiktorią? –
zapytała ją Sandra, ale zanim Dagmara poprosiła ją by rozwinęła, co
rozumiała przez to pojęcie, żarówki trzykrotnie zamrugały i światło zgasło.
Błyskawica przeszyła niebo, z poprzedzającym ją
głośnym grzmotem. Niebo było całe czarne, znikły z niego wszystkie gwiazdy, a i
księżyc jakby spierzchł przed żywiołem burzy. Zaraz spadł gęsty deszcz,
dokładnie słyszała jak rozbijał się o dach i rynny zawieszone na krawędziach
budynku. Przez wciąż wzbierający wiatr, parę kropel wpadło do kuchni.
- Połączyłam? – powtórzyła, marszcząc brwi. – Co to
znaczy?
Sandra wymówiła jakieś łacińskie słowa i konar, który
ugrzązł w futrynie okna cofnął swą gałąź, a w miejsce szyby, która została
wybita, pojawiła się nowa. Dziewczyna obejrzała się, stając twarzą w twarz z
Dagmarą:
- Czarownice, które jeszcze nie potrafią czarować,
mają moce nieaktywne. Kiedy jednak spotkają się z dużym źródłem mocy,
pochodzącym od innej czarownicy, mogą stać się kimś na kształt medium.
- Dagmara ma pamiętnik Wiktorii – zdradziła
czarnowłosej Arleta, na co ta druga zdziwiła się.
- Może on być źródłem połączenia – dodała Sandra, przytakując
głową, nijak nie komentując przywłaszczenia przez szatynkę dzienniczka.
Już raz na
pewno połączyłyśmy się – pomyślała Dagmara, przypominając sobie jak podczas
jej pierwszej nocy z pamiętnikiem w ręku miała sen, który był bardzo
rzeczywisty. Dalej wahała się pomiędzy terminem sen, lub snem na jawie, jednak
na pewno było to coś, co spowodował dziennik. Miała wizje dotyczące
przyszłości, wydarzeń, które miały się dopiero zdarzyć. Przynajmniej tak
wywnioskowała po tym, kiedy rozpoznała polanę i to, co się na niej działo, z
tej ze snu.
Sandra wyszeptała znów słowa, po czym burza zaczęła
się uspokajać. Pioruny przestały ciskać jedna za drugą, a grzmoty się oddaliły.
I wtedy właśnie szatynka poprawiła siebie. To nie
było raz, przecież jakimś sposobem pamiętnik trafił do niej, znalazła zdjęcie
rudowłosej i wiersz zaadresowany do Kaspra, ale mówiący o Wiktorii. I przecież
znalazła jej grób, nogi same ją zaprowadziły do tego miejsca, rozkazując
Kasprowi, by zatrzymał samochód pod cmentarzem.
Miała wrażenie jakby została opętana przez ducha,
który podpowiadał jej, co miała robić. Ale z drugiej strony przecież Wiktoria
nie wyrządzała jej krzywdy, nigdy za jej przyczyną nie stało jej się nic złego.
- Czy to źle, że mogę być połączona?
Nawet Laura spojrzała na nią niczym na kosmitkę.
Sandra przekrzywiła głowę z niemrawą miną, podczas gdy Arleta była na tyle miła
by jej odpowiedzieć:
- Nie, to nie jest źle. To nawet bardzo dobrze.
- Dlaczego? – zapytała Dagmara.
Arleta podeszła do przodu, burząc mizerny trójkąt,
który utworzyły.
- Bo czarownice mogą sobie tylko pomagać – zaczęła,
sięgając po Księgę. Przewracała kartki, szukając zaklęcia, które mogłaby przetestować. Właśnie w tym momencie szatynce przeszło przez myśl, że Arleta
miała niesamowitą podzielność uwagi. Mówiła do niej przy jednoczesnym skupieniu
na zapisanych słowach. – To nie jest tak, że burzę wywołała teraz Wiktoria,
było to raczej wspomnienie tego, co kiedyś jej osoba zrobiła.
Dagmara wciągnęła powietrze, z zamiarem nadmienienia
o innych sytuacjach, ale w końcu wypuściła powietrze ze świstem, o nic nie
pytając.
- Mnie podoba się to zaklęcie – pokazała palcem,
czytając z wolna na głos. – By zostać
piękną - wziąwszy do ręki Księgę, zmieniła lekko głos, który zrobił się
niczym melodia dla ucha: - Marz ty dziewczę o urodzie, bo rozpłynie się ta w
wodzie. Twoje włosy będą lśniły, rzęsy się po kroć gęściły. Twoje ręce jak u
pani, żadna praca je nie splami. I twe ciało krzepkie będzie, piękne jest już w
każdym względzie. Jednak pomnij na kostuchę, okaż jej prawdziwą skruchę. W
niewolę cię kiedyś zaprzędzie, ni czary ni uroda na nic wtedy będzie.
To wypowiedziawszy, Arleta wypięła dumnie pierś,
czekając co się wydarzy. Włosy dziewczyny może faktycznie trochę pojaśniały,
rzęsy… Cóż, Dagmara nigdy nie przyglądała się rzęsom blondynki. Teraz były
gęste i długie, ale czy takie właśnie wcześniej nie były?
Sandra prychnęła:
- Tak często na siebie go nakładasz, że już nic nie
widać ulepszenia – bąknęła nadąsana.
Szatynka przyjrzała się Arlecie. Sama też niczego by
w niej nie ulepszyła. Była naprawdę śliczną blondynką z niebiesko-szarymi
oczami. Zadbana, niziutka, a zarazem filigranowa, była zapewne ideałem każdego
mężczyzny, który raczej bardziej spoglądał na jej obfity biust i zgrabny tyłek, niż na rumiane policzki.
Laura pomachała ręką, jakby zgłaszała się do
odpowiedzi.
- Ja też tak chcę – mruknęła. Spoglądała z
rozmarzeniem to na dziewczynę, to na Księgę.
Laura była bowiem przeciwieństwem Arlety. Miała mysi kolor włosów, jak to
mama Dagmary zwykła określać ciemne blondynki. Była wysoka z paroma kilogramami
nadwagi z uwiązanym kucykiem na głowie. Na twarzy widniały plamy, pozostałości
po młodzieńczym trądziku, a pod oczami znajdowały się głębokie wory, jakby nie
przespała parę nocy z rzędu.
- Nie wiem czy jesteś na to gotowa – zastanowiła się
na głos Sandra, ale przerwała jej Laura z jękiem.
- Proszę, jestem.
Dagmara wywróciła oczami – dziewczyna jeszcze chwilę
temu nie chciała w ogóle używać magii, a teraz sama się do tego paliła. Z drugiej
strony, każda dziewczyna chce być piękna, gdyby ona była brzydsza, pewnie
pierwsza zgłosiłaby się do owego uroku. Ale nie, Dagmara od małego, zawsze była
traktowana niczym gwiazda. I trudno było się temu dziwić. Miała pokręcone w
fale włosy i mimo że nie robiła sobie makijażu, wyglądała jakby dopiero co
skończyła go robić. Jej mama powtarzała, że odziedziczyła to w genach i dopiero,
kiedy odkryła tajemnicę jej rodziny, zaczęła mocno w to wierzyć.
- Wolałabym żebyś teraz spróbowała czegoś innego… - dalej
ciągnęła swoje Sandra, ale Arleta miała odmienne zdanie na ten temat.
- Daj jej spróbować, najwyżej ciocia ją odczaruje.
Laura podeszła do Księgi z bananowym uśmiechem na
twarzy.
- Co mam robić?
Sandra chyba darowała sobie ingerencję, jednak nie kiwnęła
palcem, aby dziewczyna nie popełniła błędu. To Arleta zaczęła jej tłumaczyć zaklęcie.
- Musisz się skupić i to, co mówisz, musisz sobie
wyobrazić. Nie wolno ci przypadkiem pomyśleć o pączku, bo zaraz w jednego się
zamienisz. Skupienie na tym, co mówisz, to klucz do sukcesu.
Laura chyba właśnie pożałowała swej decyzji o
czarowaniu, bo zrobiła parę kroków w tył, jakby chciała uciec. Na jej
nieszczęście weszła na barykadę w postaci Sandry, która popchnęła ją do przodu,
szydząc:
- Co, już ci przeszła ochota?
Laura wyglądała jak ryba w wodzie. Otwierała usta, by
za chwilę je zamknąć, nie wydobywając przy tym żadnego dźwięku. Dagmarze
zrobiło się żal tej dziewczyny, ale z drugiej strony to praktyka zwykła czynić
mistrza, a nie chowanie głowy w piasek.
Wzięła do ręki Księgę i drżącym głosem zaczęła:
- Marz ty dziewczę o urodzie – przełknęła głośno
ślinę, po czym zamknęła szczelnie powieki, jakby na siłę wyobrażając sobie, jak
ma wyglądać po zaklęciu. – Bo rozpłynie się ta w szkodzie…..
To, co nastąpiło po tych słowach spowodowało, że
Dagmarze włosy stanęły dęba. Laura wrzasnęła jakby ją rozdzierano na pół,
złapała się w przegubie i runęła tak jak stała na ziemię.
- Dagmara, twoja babcia! – krzyknęła do niej Sandra,
zaraz znajdując się koło dziewczyny, która dostała spazmów, jakby cierpiała na
padaczkę. Arleta także pośpieszyła na ratunek, ale co się działo później tego
już szatynka nie widziała, bo wybiegła zgodnie z poleceniem poszukać babci. Na jej
szczęście Genowefa siedziała u siebie w pokoju, rozwiązując setną krzyżówkę,
więc słysząc krzyki wnuczki, zerwała się na równe nogi, stykając z Dagmarą na
schodach.
- Laura – wydyszała tylko dziewczyna, na co jej
babcia kiwnęła głową i zbiegła na dół. Zrobiła to czterokrotnie szybciej niż
szatynka, pomimo dzielącego ich wieku, jednak Dagmara znalazła na to
wytłumaczenie, zwalając na umiejętności magiczne babci. Nie myślała o innych
rozwiązaniach jakoby była po prostu niewysportowana.
Kiedy wróciła do kuchni na dół (całe szczęście, że jej
babcia nie zamknęła przejścia, inaczej musiałaby stać pod nim i czekać na
łaskawość), sytuacja z Laurą była opanowana. Dziewczyna leżała na plecach, raz
po raz stękając i zawodząc:
- Bo ja chciałam być tylko ładna, ale za bardzo
skupiłam się na wyobrażaniu, nie na słowach.
Sandra zacmokała.
- Kretynka pomyliła wodę ze szkodą…
Genowefa rzuciła podopiecznej ostrzeżenie, by nie
obrażała koleżanek, ale czarnowłosa ten fakt jakoś zignorowała.
- Jest kretynką, omal ją to nie kosztowało życie, a
mówiłam jej, że nie jest jeszcze gotowa. Co innego wyczarowanie kostki masła, a
co innego prawdziwa magia – dodała, akcentując ostatnie
słowa.
Laura zakwiliła jak zranione zwierzę. Dagmara
pomyślała, że raczej dziewczyna dostała już nauczkę i Sandra niepotrzebnie ją wyzywa.
- Ciekawe jakie ty błędy popełniłaś, zanim nauczyłaś
się być sobą – bąknęła jej w ripoście Dagmara i choć wcale nie miała tego
na myśli, chyba wszyscy pomyśleli o tym samym – o martwym chłopaku Sandry.
- Tak, mój eks był moim błędem, ale nie, że go zabiłam.
Błędem było to, że nie wiedziałam, że był on mi przeznaczony – warknęła. – A za
to nie mogę się obwiniać – założyła ręce na krzyż, przyjmując pozycję wielce
obrażoną na cały świat (a dokładniej na Dagmarę, że śmiała jej to wypomnieć).
- Skończyłyście już? – zapytała Genowefa, nawet
lekko zadowolona z takiego obrotu sprawy.
- Nie – powiedziały zarówno Arleta i (o dziwo!)
leżąca Laura. Sandra i Dagmara powstrzymały się od opinii.
- Jak chcecie, ale zacznijcie od początku księgi,
dobrze? – zaproponowała Genowefa.
- Dopilnuję tego – podlizała się Sandra, na co babcia
Dagmary wstała, poklepała czarnowłosą po ramieniu i dopiero wyszła.
- W takim razie może pobawimy się w latanie? –
bąknęła nadal lekko obrażona Sandra, ale Arleta zrobiła zwiedzioną minę:
- A może na rozkazanie, co? To jest na drugiej
stronie, też całkowicie bezpieczne…
- Jak chcesz – widać było po grymasie na twarzy
Sandry, że wolałaby, aby teraz dziewczęta stanęły po jej stronie, jednak obie żywo
poparły zdanie Arlety.
- Tak, na rozkazanie – przytaknęła Laura, podnosząc
się z ziemi. Wciąż była blada, ale chociaż nie wyglądała na konającą.
Dagmara zastanowiła się, czy Laura wiedziała, co
mówi. Ona nie miała pojęcia, czym było „rozkazanie”.
- A więc chodzi o to, że ciocia ma tu taki proszek –
wyjaśniała blondynka, sięgając do tyłu, do półek, w których znajdowały się
różnej wielkości słoiki. Wzięła jeden z nich do ręki, po czym przeczytawszy
jego opis dokładnie i upewniwszy się, że to on, pokazała go dziewczętom. –
Istnieje legenda, że kiedy wymówisz życzenie, a potem słowa: na moje rozkazanie niechaj się tak stanie i zdmuchniesz trochę proszku z ręki to życzenie się spełni.
- To brednie – wyraziła swe zdanie Sandra, ale Arleta
się żachnęła:
- Nieprawda, raz mi się spełniło.
- No tak, raz
– powiedziała, przeciągając ostatnie słowo.
- Ja chcę spróbować – rzekła cicho Laura, na co
Arleta pokiwała ochoczo głową.
- Na wszelki wypadek pokażę ci jak to działa – zaczęła,
odkręcając słoik i nasypując odrobinę proszku na rękę. – Życzę sobie abym nie
zginęła w moje osiemnaste urodziny – powiedziała cicho, aczkolwiek wyraźnie
Arleta. – Aby Alan nigdy nie podniósł na mnie ręki i aby zawsze był dla mnie
dobry. Na moje rozkazanie niechaj się tak stanie! – podniosła dłoń do ust i
dmuchnęła z całych sił, na co proszek uniósł się do góry i zawirował w
powietrzu dookoła nich. – Tylko tyle trzeba zapamiętać, ale jak tego nie
powiecie, to nic się nie stanie – wzruszyła ramionami, podając słoik Laurze.
- A ja chcę się zakochać – mruknęła. – Chcę, aby był
wysoki, bo lubię takich chłopców. Musi mieć okulary, by wyglądać mądrzej,
kręcone włosy i motor, aby mnie kiedyś nim przewiózł. Ale on nie będzie mi
przypisany. I nasza miłość nie skończy się happy endem – Dagmara pomyślała, że
dziewczyna naoglądała się zbyt wiele telenowel. – Każde z nas zostanie rzucone
w swoją własną stronę, a mój przypisany wtedy stanie koło mnie, uśmiechnie się
i powie: „Nareszcie”.
Dziewczyna wyglądała trochę tak jakby była w transie,
dlatego nikt jej nie przerywał.
- Na moje rozkazanie niechaj się tak stanie! – niemal
krzyknęła, po czym żywo zdmuchnęła proszek, który uniósł się jeszcze wyżej niż
ten Arlety.
Z chwilą, gdy zamilkła, Sandra pokiwała z
niedowierzaniem głową.
- To jest żenująco śmieszne – warknęła, drżącym
głosem. – Wiecie, czego ja wam życzę? Byście nie zabiły swoich chłopaków,
byście nie musiałby patrzeć, jak umierają, a sobie… Abym tylko o tym zapomniała
– czarnowłosa odgarnęła włosy do tyłu, byle tylko coś zrobić, byle wykonać
jakiś ruch, który zwolni ją z patrzenia w kierunku koleżanek. Następnie jeszcze
raz pokiwała głową, wstała i nic nie mówiąc wyszła z pomieszczenia. Każda z
dziewcząt zdawała sobie sprawę, że nie wzięła ona do ręki białego proszku, ani
nie wypowiedziała odpowiednich słów i że jej życzenie się nie spełni, ale ona
też o tym wiedziała i chyba wcale nie łudziła się, że będzie inaczej.
Dagmara westchnęła. Mimo tego, co się stało, wciąż
kontynuowały.
- Nie przejmuj się Sandrą – powiedziała Arleta,
przekazując od Laury do Dagmary proszek. – Zawsze jest markotna, kiedy coś
idzie nie po jej myśli.
Dagmara westchnęła. Nasypała sobie na wnętrze dłoni
szarawego proszku, który połyskiwał złowieszczo w blasku jednej świecy. Dalej nie
miały światła w kuchni.
- Chciałabym – zaczęła, uważnie dobierając słowa –
aby każda osoba, która zmuszona była, i podkreślam zmuszona, do zabicia, odnalazła spokój. I aby coś się zmieniło, aby Rada nie zauważyła przełomu,
który musi w końcu nastąpić. Aby ktoś poprowadził Zgromadzenie do upadku Rady i
abyśmy tego doczekały, byśmy mogły pomóc. Na moje rozkazanie niechaj się tak
stanie – nie krzyczała, ale mówiła głośno i wyraźnie. Zbliżyła usta do ręki i
mimo że delikatnie dmuchnęła proszek, on wzbił się wysoko, aż pod sam sufit,
gdzie tańczył długi czas, by w końcu rozpłynąć się w powietrzu, gdyż żaden
pyłek nie dotknął podłogi.
Dagmara spojrzała na Arletę. To ona jej pomogła, to
dzięki niej jej marzenie stało się takie rzeczywiste.
- Nie mogłam się powstrzymać – uśmiechnęła się do
niej łagodnie, po czym wszystkie trzy opuściły pomieszczenie. – Chodźcie,
musimy się napić szampana.
Po dwóch godzinach wybiła północ i stary rok odszedł
w zapomnienie, ustępując miejsca nowemu, zgoła innemu niż dotychczasowy. Miał
to być rok z czarami, rok z jej babcią i z nowymi przyjaciółmi. Po raz pierwszy
pomyślała, że może to być interesujący rok, zwłaszcza teraz, kiedy jej babcia
podchmielona szampanem pokazywała sztuczki, które ona miała nadzieję kiedyś
opanować.
Znowu pierwsza :).
OdpowiedzUsuńKorzystam z G+, więc kiedy wstawiasz rozdział odrazu go widzę.
Nie działo się za dużo w rozdziale. Głęboki wdech przed akcją? :D.
Podobało mi się życzenie Dagmary, chociaż to taki chyba spoiler, nie?
Już nie lubię Laury. Matko, nie potrafię znieść osób jak ona >.<. Chodząca tragedia w mej opinii.
I nie mogę się doczekać, kiedy ponownie pojawi się Hiszpan-Deadlox :D.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie,
Q. (Tak, tak, zmieniłam nick, ale "Najemniczkas" to mój "orginalny").
http://runicalblade-trilogy.blogspot.com/
Ok, dziękuję za wiadomość i komentarz :)
Usuń"że go zbiłam" - zabiłam, chyba zabiłam tam powinno być.
OdpowiedzUsuńLaura nie chciała czarować, ale jak otrzymała odpowiednią motywacje, to zapragnęła spróbować. Jednak dziewczę tak się zestresowało, że... no cóż, nie wyszło, nie wszystko musi udawać się od razu.
Nadal uwielbiam Sandrę, bo jest taka... wredna, ale w zabawny sposób, egoistyczna i pozornie zimna. Czuje jednak, że wewnętrznie ma duże serducho, tylko nie chce go okazywać, bo już raz została skrzywdzona przez nieodpowiednie zachowanie.
Trochę mnie zdziwiło, że to "Wiktoria" czym był zakończony poprzedni rozdział tyczyło się tylko i wyłącznie burzy, oraz jakiegoś "połączenia".
Ja tam popieram Sandrę, też bym wolał sobie polatać, niżeli bawić się w jakieś infantylne "rozkazanie".
j-i-s.blogspot.com
Rzeczywiście, już poprawiłam literówkę. Dziękuję :)
UsuńHej ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na nowy rozdział :)
U CB nadrabiam. Zostały jeszcze trzy. I w końcu poznałam jej przeznaczonego!!! Ten pocałunek był totalnym zaskoczeniem. Super :D
Opisy piękne jak zawsze.
Brakowało mi Twojego bloga i to bardzo bardzo!!!
Pozdrawiam i dużo weny ;)
Cieszę się bardzo, dziękuję za miłe słowa :)
UsuńHej! Mam nadzieję, że tak całkiem jeszcze o mnie nie zapomniałaś... ;-; Mimo, że nie czytam Twoich opowiadań (tylko dlatego, że nie mam tyle czasu, żeby te wszystkie rozdziały ponadrabiać i naprawdę bardzo tego żałuję :'() Ale u mnie nowy rozdział (wreszcie :o), więc serdecznie zapraszam do czytania i komentowania, mam nadzieję, że wpadniesz :]
OdpowiedzUsuńhttp://arrowtales.blogspot.com/2015/08/trapped-rozdzia-5-to-dobrze-czy-zle.html
Pozdrawiam i życzę weny! :)
PS.: Przepraszam że tutaj pod rozdziałem zaśmiecam miejsce takimi informacjami, ale nie znalazłam zakładki na spam, więc to chyba jedyne wyjście :c)
Niestety, u mnie też mało czasu, więc Cię rozumiem :(
UsuńPierwszeństwo mają u mnie osoby, które komentują mój blog, ale jak tylko znajdę chwilę wpadnę do Ciebie :)
Cześć, prowadziłam bloga "Koniec końców", który Cię zainteresował. Niestety opowiadania nie będę już publikować, ale zamierzam się za to "poważniej" zabrać, bo mam na to teraz mnóstwo czasu. Jeśli historia Ci się spodobała, mogę Ci ją podsyłać, jeśli tylko podasz mi jakiś adres/nr gg - ty zaspokoisz swoją ciekawość, a ja, dzięki Twojej opinii, dowiem się czy trzyma się to kupy. Oczywiście, jeśli nie chcesz, wystarczy powiedzieć, na nic nie naciskam :)
OdpowiedzUsuńCzekam na odezw.
Pozdrawiam :)
Jasne, możesz przesyłać na maila: amandio.labadeo@gmail.com
UsuńJak będę mieć chwilę to przeczytam i skomentuję :)
W końcu skończyłam nadrabiać! :D i w końcu mogę to napisać: nie mogę się doczekać kolejnego, ekscytującego rozdziału!!!
OdpowiedzUsuńZaskoczeniem był dla mnie pocałunek Dagmary i jej przeznaczonego (i tak jestem za Alanem :P ) oraz fakt, że Wiktoria i Dagmara mogą się połączyć. Dość dużo się wydarzyło i z pewnością jeszcze wiele się wydarzy, na co czekam niecierpliwie ;) najbardziej jestem ciekawą rozwinięcia mocy Dagmary oraz tajemniczej postaci jej przeznaczonego.
Sandra nie jest lubianą przeze mnie postacią, lecz rozumiem poniekąd jej zachowanie choć szczerze to bardziej od niej nie lubię Laury. Jak dla mnie sprawia wrażenie słodkiej dziewczynki, która pcha się do wszytkiego, a gdy pojawiają się jakieś ,,komplikacje" stara się wycofać ze swojej decyzji w sposób by każdy starał się ją pocieszyć i nakłonić do próby (ale może to takie wrażenie początkowe i z rozwojem losów bohaterów zmienie o niej zdanie (; ) jednak nie jest to jakąś zmazą na twej powieści, tylko jeszcze bardziej wzbogaca fabułę; różnorodność charakterów, przez co opisywane sytuację czy dialogi nie są monotonne :)
Podkreśla to, ponieważ zdarzyło mi się czytać książki, gdzie zachowania czy właśbie charaktery postaci były bardzo podobne a całość była po prostu - nudna i szara.
U ciebie mimo, iż nie ma wiele akcji (chodzi mi o walki itp) jest barwnie, tajemniczo a sytuacje, opisy i zachowania bohaterów przyciągają czytelnika (czyli jak ja to mówię: nie włożę zakładki jeszcze kawałeczek przeczytam *.* )
Sprawia to również, że, gdy czytam Twoje rozdziały kończą się szybko i czuję niedosyt, ponieważ pochłaniam je jak tabliczki czekolady nadziewanej karmelem :3
Hm... To już chyba wszystko czym chciałam się z Tobą podzielić na temat mojej opinii c:
Świetne i tyle ;)
Pozdrawiam ciepło i życzę jak najwięcej weny :)
Dziękuję ślicznie :) Cieszę się, że dalej czytasz Lamiae.
UsuńNie mogę doczekać się kolejnego rozdziału Lamiae. Nemezis lubię, ale Lamiae uwielbiam :D
OdpowiedzUsuńTrochę rozczarowałam się tym, że Alan nie jest przypisany do Dagmary (ciągle marzyłam o tym, że jednak będzie), ale kiedy przeczytałam rozdział, gdy luby Dagmary się pojawia - oczarował mnie on :) Chciałabym, żeby pojawiał się częściej.
Ten rozdział by również świetny - Dagmara ma wielką moc a nawet o niej nie wie. Ciekawa jestem kiedy zacznie uprawiać prawdziwą magię.
Na koniec chcę Cię przeprosić. Wybacz, że tak rzadko opisuję rozdziały, czytam każdy na komórce, ale czasem trudno mi znaleźć choć odrobinę czasu by napisać co myślę. Dlatego teraz nadrabiam, żebyś wiedziała, że ciągle jestem z Tobą.
Pozdrawiam
Najważniejsze, że ciągle jesteś :)
Usuń