wtorek, 8 września 2015

Lamiae: Rozdział 24

BURZA


- Dlaczego wybrałaś akurat to zaklęcie? – zapytała drżącymi ustami Arleta.
Dagmara wzruszyła ramionami. Nie rozumiała, dlaczego miałaby go unikać, nie rozumiała reakcji dziewcząt, choć to, co miało miejsce na zewnątrz domu i ją zaniepokoiło.
- Pomagałyście jej? – z jakiegoś powodu to pytanie było dla Sandry ważniejsze. Patrzyła to na Arletę, to na Laurę, ale obie zaprzeczyły.
- O co chodzi? – Dagmara aż krzyknęła, gdy konar drzewa stojącego obok rezydencji uderzył w okno, wybijając szybę, która wylądowała tuż pod jej nogami. Wiatr wdarł się do malutkiego pomieszczenia, jakby tylko czekał na tę możliwość.
- Odejdź stamtąd! – wrzasnęła Sandra, gdy kolejny konar minął parę centymetrów okno.
Blondynka podbiegła do Dagmary, odciągając ją pod ścianę. Dopiero po chwili zrozumiała, że coś do niej mówi:
- Wiktoria użyła tego czaru podczas naszego pierwszego Sylwestra. Żadna z nas ci w nim nie pomogła, a jak widzisz, zadziałało.
Dagmara wciąż nie do końca pojmowała, do czego piły. To było wykluczone, by sama wywołała burzę, musiały to więc zrobić za nią nieświadomie. Chyba, że… Nie, to nierealne. Wiktoria nie żyła.
- Czy może kiedyś już połączyłaś się z Wiktorią? – zapytała ją Sandra, ale zanim Dagmara poprosiła ją by rozwinęła, co rozumiała przez to pojęcie, żarówki trzykrotnie zamrugały i światło zgasło.
Błyskawica przeszyła niebo, z poprzedzającym ją głośnym grzmotem. Niebo było całe czarne, znikły z niego wszystkie gwiazdy, a i księżyc jakby spierzchł przed żywiołem burzy. Zaraz spadł gęsty deszcz, dokładnie słyszała jak rozbijał się o dach i rynny zawieszone na krawędziach budynku. Przez wciąż wzbierający wiatr, parę kropel wpadło do kuchni.
- Połączyłam? – powtórzyła, marszcząc brwi. – Co to znaczy?
Sandra wymówiła jakieś łacińskie słowa i konar, który ugrzązł w futrynie okna cofnął swą gałąź, a w miejsce szyby, która została wybita, pojawiła się nowa. Dziewczyna obejrzała się, stając twarzą w twarz z Dagmarą:
- Czarownice, które jeszcze nie potrafią czarować, mają moce nieaktywne. Kiedy jednak spotkają się z dużym źródłem mocy, pochodzącym od innej czarownicy, mogą stać się kimś na kształt medium.
- Dagmara ma pamiętnik Wiktorii – zdradziła czarnowłosej Arleta, na co ta druga zdziwiła się.
- Może on być źródłem połączenia – dodała Sandra, przytakując głową, nijak nie komentując przywłaszczenia przez szatynkę dzienniczka.
Już raz na pewno połączyłyśmy się – pomyślała Dagmara, przypominając sobie jak podczas jej pierwszej nocy z pamiętnikiem w ręku miała sen, który był bardzo rzeczywisty. Dalej wahała się pomiędzy terminem sen, lub snem na jawie, jednak na pewno było to coś, co spowodował dziennik. Miała wizje dotyczące przyszłości, wydarzeń, które miały się dopiero zdarzyć. Przynajmniej tak wywnioskowała po tym, kiedy rozpoznała polanę i to, co się na niej działo, z tej ze snu.
Sandra wyszeptała znów słowa, po czym burza zaczęła się uspokajać. Pioruny przestały ciskać jedna za drugą, a grzmoty się oddaliły.
I wtedy właśnie szatynka poprawiła siebie. To nie było raz, przecież jakimś sposobem pamiętnik trafił do niej, znalazła zdjęcie rudowłosej i wiersz zaadresowany do Kaspra, ale mówiący o Wiktorii. I przecież znalazła jej grób, nogi same ją zaprowadziły do tego miejsca, rozkazując Kasprowi, by zatrzymał samochód pod cmentarzem.
Miała wrażenie jakby została opętana przez ducha, który podpowiadał jej, co miała robić. Ale z drugiej strony przecież Wiktoria nie wyrządzała jej krzywdy, nigdy za jej przyczyną nie stało jej się nic złego.
- Czy to źle, że mogę być połączona?
Nawet Laura spojrzała na nią niczym na kosmitkę. Sandra przekrzywiła głowę z niemrawą miną, podczas gdy Arleta była na tyle miła by jej odpowiedzieć:
- Nie, to nie jest źle. To nawet bardzo dobrze.
- Dlaczego? – zapytała Dagmara.
Arleta podeszła do przodu, burząc mizerny trójkąt, który utworzyły.
- Bo czarownice mogą sobie tylko pomagać – zaczęła, sięgając po Księgę. Przewracała kartki, szukając zaklęcia, które mogłaby przetestować. Właśnie w tym momencie szatynce przeszło przez myśl, że Arleta miała niesamowitą podzielność uwagi. Mówiła do niej przy jednoczesnym skupieniu na zapisanych słowach. – To nie jest tak, że burzę wywołała teraz Wiktoria, było to raczej wspomnienie tego, co kiedyś jej osoba zrobiła.
Dagmara wciągnęła powietrze, z zamiarem nadmienienia o innych sytuacjach, ale w końcu wypuściła powietrze ze świstem, o nic nie pytając.
- Mnie podoba się to zaklęcie – pokazała palcem, czytając z wolna na głos. – By zostać piękną - wziąwszy do ręki Księgę, zmieniła lekko głos, który zrobił się niczym melodia dla ucha: - Marz ty dziewczę o urodzie, bo rozpłynie się ta w wodzie. Twoje włosy będą lśniły, rzęsy się po kroć gęściły. Twoje ręce jak u pani, żadna praca je nie splami. I twe ciało krzepkie będzie, piękne jest już w każdym względzie. Jednak pomnij na kostuchę, okaż jej prawdziwą skruchę. W niewolę cię kiedyś zaprzędzie, ni czary ni uroda na nic wtedy będzie.
To wypowiedziawszy, Arleta wypięła dumnie pierś, czekając co się wydarzy. Włosy dziewczyny może faktycznie trochę pojaśniały, rzęsy… Cóż, Dagmara nigdy nie przyglądała się rzęsom blondynki. Teraz były gęste i długie, ale czy takie właśnie wcześniej nie były?
Sandra prychnęła:
- Tak często na siebie go nakładasz, że już nic nie widać ulepszenia – bąknęła nadąsana.
Szatynka przyjrzała się Arlecie. Sama też niczego by w niej nie ulepszyła. Była naprawdę śliczną blondynką z niebiesko-szarymi oczami. Zadbana, niziutka, a zarazem filigranowa, była zapewne ideałem każdego mężczyzny, który raczej bardziej spoglądał na jej obfity biust i zgrabny tyłek, niż na rumiane policzki.
Laura pomachała ręką, jakby zgłaszała się do odpowiedzi.
- Ja też tak chcę – mruknęła. Spoglądała z rozmarzeniem to na dziewczynę, to na Księgę.
       Laura była bowiem przeciwieństwem Arlety. Miała mysi kolor włosów, jak to mama Dagmary zwykła określać ciemne blondynki. Była wysoka z paroma kilogramami nadwagi z uwiązanym kucykiem na głowie. Na twarzy widniały plamy, pozostałości po młodzieńczym trądziku, a pod oczami znajdowały się głębokie wory, jakby nie przespała parę nocy z rzędu.
- Nie wiem czy jesteś na to gotowa – zastanowiła się na głos Sandra, ale przerwała jej Laura z jękiem.
- Proszę, jestem.
Dagmara wywróciła oczami – dziewczyna jeszcze chwilę temu nie chciała w ogóle używać magii, a teraz sama się do tego paliła. Z drugiej strony, każda dziewczyna chce być piękna, gdyby ona była brzydsza, pewnie pierwsza zgłosiłaby się do owego uroku. Ale nie, Dagmara od małego, zawsze była traktowana niczym gwiazda. I trudno było się temu dziwić. Miała pokręcone w fale włosy i mimo że nie robiła sobie makijażu, wyglądała jakby dopiero co skończyła go robić. Jej mama powtarzała, że odziedziczyła to w genach i dopiero, kiedy odkryła tajemnicę jej rodziny, zaczęła mocno w to wierzyć.
- Wolałabym żebyś teraz spróbowała czegoś innego… - dalej ciągnęła swoje Sandra, ale Arleta miała odmienne zdanie na ten temat.
- Daj jej spróbować, najwyżej ciocia ją odczaruje.
Laura podeszła do Księgi z bananowym uśmiechem na twarzy.
- Co mam robić?
Sandra chyba darowała sobie ingerencję, jednak nie kiwnęła palcem, aby dziewczyna nie popełniła błędu. To Arleta zaczęła jej tłumaczyć zaklęcie.
- Musisz się skupić i to, co mówisz, musisz sobie wyobrazić. Nie wolno ci przypadkiem pomyśleć o pączku, bo zaraz w jednego się zamienisz. Skupienie na tym, co mówisz, to klucz do sukcesu.
Laura chyba właśnie pożałowała swej decyzji o czarowaniu, bo zrobiła parę kroków w tył, jakby chciała uciec. Na jej nieszczęście weszła na barykadę w postaci Sandry, która popchnęła ją do przodu, szydząc:
- Co, już ci przeszła ochota?
Laura wyglądała jak ryba w wodzie. Otwierała usta, by za chwilę je zamknąć, nie wydobywając przy tym żadnego dźwięku. Dagmarze zrobiło się żal tej dziewczyny, ale z drugiej strony to praktyka zwykła czynić mistrza, a nie chowanie głowy w piasek.
Wzięła do ręki Księgę i drżącym głosem zaczęła:
- Marz ty dziewczę o urodzie – przełknęła głośno ślinę, po czym zamknęła szczelnie powieki, jakby na siłę wyobrażając sobie, jak ma wyglądać po zaklęciu. – Bo rozpłynie się ta w szkodzie…..
To, co nastąpiło po tych słowach spowodowało, że Dagmarze włosy stanęły dęba. Laura wrzasnęła jakby ją rozdzierano na pół, złapała się w przegubie i runęła tak jak stała na ziemię.
- Dagmara, twoja babcia! – krzyknęła do niej Sandra, zaraz znajdując się koło dziewczyny, która dostała spazmów, jakby cierpiała na padaczkę. Arleta także pośpieszyła na ratunek, ale co się działo później tego już szatynka nie widziała, bo wybiegła zgodnie z poleceniem poszukać babci. Na jej szczęście Genowefa siedziała u siebie w pokoju, rozwiązując setną krzyżówkę, więc słysząc krzyki wnuczki, zerwała się na równe nogi, stykając z Dagmarą na schodach.
- Laura – wydyszała tylko dziewczyna, na co jej babcia kiwnęła głową i zbiegła na dół. Zrobiła to czterokrotnie szybciej niż szatynka, pomimo dzielącego ich wieku, jednak Dagmara znalazła na to wytłumaczenie, zwalając na umiejętności magiczne babci. Nie myślała o innych rozwiązaniach jakoby była po prostu niewysportowana.
Kiedy wróciła do kuchni na dół (całe szczęście, że jej babcia nie zamknęła przejścia, inaczej musiałaby stać pod nim i czekać na łaskawość), sytuacja z Laurą była opanowana. Dziewczyna leżała na plecach, raz po raz stękając i zawodząc:
- Bo ja chciałam być tylko ładna, ale za bardzo skupiłam się na wyobrażaniu, nie na słowach.
Sandra zacmokała.
- Kretynka pomyliła wodę ze szkodą…
Genowefa rzuciła podopiecznej ostrzeżenie, by nie obrażała koleżanek, ale czarnowłosa ten fakt jakoś zignorowała.
- Jest kretynką, omal ją to nie kosztowało życie, a mówiłam jej, że nie jest jeszcze gotowa. Co innego wyczarowanie kostki masła, a co innego prawdziwa magia – dodała, akcentując ostatnie słowa.
Laura zakwiliła jak zranione zwierzę. Dagmara pomyślała, że raczej dziewczyna dostała już nauczkę i Sandra niepotrzebnie ją wyzywa. 
- Ciekawe jakie ty błędy popełniłaś, zanim nauczyłaś się być sobą – bąknęła jej w ripoście Dagmara i choć wcale nie miała tego na myśli, chyba wszyscy pomyśleli o tym samym – o martwym chłopaku Sandry.
- Tak, mój eks był moim błędem, ale nie, że go zabiłam. Błędem było to, że nie wiedziałam, że był on mi przeznaczony – warknęła. – A za to nie mogę się obwiniać – założyła ręce na krzyż, przyjmując pozycję wielce obrażoną na cały świat (a dokładniej na Dagmarę, że śmiała jej to wypomnieć).
- Skończyłyście już? – zapytała Genowefa, nawet lekko zadowolona z takiego obrotu sprawy.
- Nie – powiedziały zarówno Arleta i (o dziwo!) leżąca Laura. Sandra i Dagmara powstrzymały się od opinii.
- Jak chcecie, ale zacznijcie od początku księgi, dobrze? – zaproponowała Genowefa.
- Dopilnuję tego – podlizała się Sandra, na co babcia Dagmary wstała, poklepała czarnowłosą po ramieniu i dopiero wyszła.
- W takim razie może pobawimy się w latanie? – bąknęła nadal lekko obrażona Sandra, ale Arleta zrobiła zwiedzioną minę:
- A może na rozkazanie, co? To jest na drugiej stronie, też całkowicie bezpieczne…
- Jak chcesz – widać było po grymasie na twarzy Sandry, że wolałaby, aby teraz dziewczęta stanęły po jej stronie, jednak obie żywo poparły zdanie Arlety.
- Tak, na rozkazanie – przytaknęła Laura, podnosząc się z ziemi. Wciąż była blada, ale chociaż nie wyglądała na konającą.
Dagmara zastanowiła się, czy Laura wiedziała, co mówi. Ona nie miała pojęcia, czym było „rozkazanie”.
- A więc chodzi o to, że ciocia ma tu taki proszek – wyjaśniała blondynka, sięgając do tyłu, do półek, w których znajdowały się różnej wielkości słoiki. Wzięła jeden z nich do ręki, po czym przeczytawszy jego opis dokładnie i upewniwszy się, że to on, pokazała go dziewczętom. – Istnieje legenda, że kiedy wymówisz życzenie, a potem słowa: na moje rozkazanie niechaj się tak stanie i zdmuchniesz trochę proszku z ręki to życzenie się spełni.
- To brednie – wyraziła swe zdanie Sandra, ale Arleta się żachnęła:
- Nieprawda, raz mi się spełniło.
- No tak, raz – powiedziała, przeciągając ostatnie słowo.
- Ja chcę spróbować – rzekła cicho Laura, na co Arleta pokiwała ochoczo głową.
- Na wszelki wypadek pokażę ci jak to działa – zaczęła, odkręcając słoik i nasypując odrobinę proszku na rękę. – Życzę sobie abym nie zginęła w moje osiemnaste urodziny – powiedziała cicho, aczkolwiek wyraźnie Arleta. – Aby Alan nigdy nie podniósł na mnie ręki i aby zawsze był dla mnie dobry. Na moje rozkazanie niechaj się tak stanie! – podniosła dłoń do ust i dmuchnęła z całych sił, na co proszek uniósł się do góry i zawirował w powietrzu dookoła nich. – Tylko tyle trzeba zapamiętać, ale jak tego nie powiecie, to nic się nie stanie – wzruszyła ramionami, podając słoik Laurze.
- A ja chcę się zakochać – mruknęła. – Chcę, aby był wysoki, bo lubię takich chłopców. Musi mieć okulary, by wyglądać mądrzej, kręcone włosy i motor, aby mnie kiedyś nim przewiózł. Ale on nie będzie mi przypisany. I nasza miłość nie skończy się happy endem – Dagmara pomyślała, że dziewczyna naoglądała się zbyt wiele telenowel. – Każde z nas zostanie rzucone w swoją własną stronę, a mój przypisany wtedy stanie koło mnie, uśmiechnie się i powie: „Nareszcie”.
Dziewczyna wyglądała trochę tak jakby była w transie, dlatego nikt jej nie przerywał.
- Na moje rozkazanie niechaj się tak stanie! – niemal krzyknęła, po czym żywo zdmuchnęła proszek, który uniósł się jeszcze wyżej niż ten Arlety.
Z chwilą, gdy zamilkła, Sandra pokiwała z niedowierzaniem głową.
- To jest żenująco śmieszne – warknęła, drżącym głosem. – Wiecie, czego ja wam życzę? Byście nie zabiły swoich chłopaków, byście nie musiałby patrzeć, jak umierają, a sobie… Abym tylko o tym zapomniała – czarnowłosa odgarnęła włosy do tyłu, byle tylko coś zrobić, byle wykonać jakiś ruch, który zwolni ją z patrzenia w kierunku koleżanek. Następnie jeszcze raz pokiwała głową, wstała i nic nie mówiąc wyszła z pomieszczenia. Każda z dziewcząt zdawała sobie sprawę, że nie wzięła ona do ręki białego proszku, ani nie wypowiedziała odpowiednich słów i że jej życzenie się nie spełni, ale ona też o tym wiedziała i chyba wcale nie łudziła się, że będzie inaczej.
Dagmara westchnęła. Mimo tego, co się stało, wciąż kontynuowały.
- Nie przejmuj się Sandrą – powiedziała Arleta, przekazując od Laury do Dagmary proszek. – Zawsze jest markotna, kiedy coś idzie nie po jej myśli.
Dagmara westchnęła. Nasypała sobie na wnętrze dłoni szarawego proszku, który połyskiwał złowieszczo w blasku jednej świecy. Dalej nie miały światła w kuchni.
- Chciałabym – zaczęła, uważnie dobierając słowa – aby każda osoba, która zmuszona była, i podkreślam zmuszona, do zabicia, odnalazła spokój. I aby coś się zmieniło, aby Rada nie zauważyła przełomu, który musi w końcu nastąpić. Aby ktoś poprowadził Zgromadzenie do upadku Rady i abyśmy tego doczekały, byśmy mogły pomóc. Na moje rozkazanie niechaj się tak stanie – nie krzyczała, ale mówiła głośno i wyraźnie. Zbliżyła usta do ręki i mimo że delikatnie dmuchnęła proszek, on wzbił się wysoko, aż pod sam sufit, gdzie tańczył długi czas, by w końcu rozpłynąć się w powietrzu, gdyż żaden pyłek nie dotknął podłogi.
Dagmara spojrzała na Arletę. To ona jej pomogła, to dzięki niej jej marzenie stało się takie rzeczywiste.
- Nie mogłam się powstrzymać – uśmiechnęła się do niej łagodnie, po czym wszystkie trzy opuściły pomieszczenie. – Chodźcie, musimy się napić szampana.
Po dwóch godzinach wybiła północ i stary rok odszedł w zapomnienie, ustępując miejsca nowemu, zgoła innemu niż dotychczasowy. Miał to być rok z czarami, rok z jej babcią i z nowymi przyjaciółmi. Po raz pierwszy pomyślała, że może to być interesujący rok, zwłaszcza teraz, kiedy jej babcia podchmielona szampanem pokazywała sztuczki, które ona miała nadzieję kiedyś opanować.

14 komentarzy:

  1. Znowu pierwsza :).
    Korzystam z G+, więc kiedy wstawiasz rozdział odrazu go widzę.
    Nie działo się za dużo w rozdziale. Głęboki wdech przed akcją? :D.
    Podobało mi się życzenie Dagmary, chociaż to taki chyba spoiler, nie?
    Już nie lubię Laury. Matko, nie potrafię znieść osób jak ona >.<. Chodząca tragedia w mej opinii.
    I nie mogę się doczekać, kiedy ponownie pojawi się Hiszpan-Deadlox :D.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie,
    Q. (Tak, tak, zmieniłam nick, ale "Najemniczkas" to mój "orginalny").

    http://runicalblade-trilogy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. "że go zbiłam" - zabiłam, chyba zabiłam tam powinno być.
    Laura nie chciała czarować, ale jak otrzymała odpowiednią motywacje, to zapragnęła spróbować. Jednak dziewczę tak się zestresowało, że... no cóż, nie wyszło, nie wszystko musi udawać się od razu.
    Nadal uwielbiam Sandrę, bo jest taka... wredna, ale w zabawny sposób, egoistyczna i pozornie zimna. Czuje jednak, że wewnętrznie ma duże serducho, tylko nie chce go okazywać, bo już raz została skrzywdzona przez nieodpowiednie zachowanie.
    Trochę mnie zdziwiło, że to "Wiktoria" czym był zakończony poprzedni rozdział tyczyło się tylko i wyłącznie burzy, oraz jakiegoś "połączenia".
    Ja tam popieram Sandrę, też bym wolał sobie polatać, niżeli bawić się w jakieś infantylne "rozkazanie".

    j-i-s.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, już poprawiłam literówkę. Dziękuję :)

      Usuń
  3. Hej ;)
    Zapraszam do siebie na nowy rozdział :)
    U CB nadrabiam. Zostały jeszcze trzy. I w końcu poznałam jej przeznaczonego!!! Ten pocałunek był totalnym zaskoczeniem. Super :D
    Opisy piękne jak zawsze.
    Brakowało mi Twojego bloga i to bardzo bardzo!!!
    Pozdrawiam i dużo weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! Mam nadzieję, że tak całkiem jeszcze o mnie nie zapomniałaś... ;-; Mimo, że nie czytam Twoich opowiadań (tylko dlatego, że nie mam tyle czasu, żeby te wszystkie rozdziały ponadrabiać i naprawdę bardzo tego żałuję :'() Ale u mnie nowy rozdział (wreszcie :o), więc serdecznie zapraszam do czytania i komentowania, mam nadzieję, że wpadniesz :]
    http://arrowtales.blogspot.com/2015/08/trapped-rozdzia-5-to-dobrze-czy-zle.html
    Pozdrawiam i życzę weny! :)
    PS.: Przepraszam że tutaj pod rozdziałem zaśmiecam miejsce takimi informacjami, ale nie znalazłam zakładki na spam, więc to chyba jedyne wyjście :c)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, u mnie też mało czasu, więc Cię rozumiem :(
      Pierwszeństwo mają u mnie osoby, które komentują mój blog, ale jak tylko znajdę chwilę wpadnę do Ciebie :)

      Usuń
  5. Cześć, prowadziłam bloga "Koniec końców", który Cię zainteresował. Niestety opowiadania nie będę już publikować, ale zamierzam się za to "poważniej" zabrać, bo mam na to teraz mnóstwo czasu. Jeśli historia Ci się spodobała, mogę Ci ją podsyłać, jeśli tylko podasz mi jakiś adres/nr gg - ty zaspokoisz swoją ciekawość, a ja, dzięki Twojej opinii, dowiem się czy trzyma się to kupy. Oczywiście, jeśli nie chcesz, wystarczy powiedzieć, na nic nie naciskam :)
    Czekam na odezw.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, możesz przesyłać na maila: amandio.labadeo@gmail.com
      Jak będę mieć chwilę to przeczytam i skomentuję :)

      Usuń
  6. W końcu skończyłam nadrabiać! :D i w końcu mogę to napisać: nie mogę się doczekać kolejnego, ekscytującego rozdziału!!!
    Zaskoczeniem był dla mnie pocałunek Dagmary i jej przeznaczonego (i tak jestem za Alanem :P ) oraz fakt, że Wiktoria i Dagmara mogą się połączyć. Dość dużo się wydarzyło i z pewnością jeszcze wiele się wydarzy, na co czekam niecierpliwie ;) najbardziej jestem ciekawą rozwinięcia mocy Dagmary oraz tajemniczej postaci jej przeznaczonego.
    Sandra nie jest lubianą przeze mnie postacią, lecz rozumiem poniekąd jej zachowanie choć szczerze to bardziej od niej nie lubię Laury. Jak dla mnie sprawia wrażenie słodkiej dziewczynki, która pcha się do wszytkiego, a gdy pojawiają się jakieś ,,komplikacje" stara się wycofać ze swojej decyzji w sposób by każdy starał się ją pocieszyć i nakłonić do próby (ale może to takie wrażenie początkowe i z rozwojem losów bohaterów zmienie o niej zdanie (; ) jednak nie jest to jakąś zmazą na twej powieści, tylko jeszcze bardziej wzbogaca fabułę; różnorodność charakterów, przez co opisywane sytuację czy dialogi nie są monotonne :)
    Podkreśla to, ponieważ zdarzyło mi się czytać książki, gdzie zachowania czy właśbie charaktery postaci były bardzo podobne a całość była po prostu - nudna i szara.
    U ciebie mimo, iż nie ma wiele akcji (chodzi mi o walki itp) jest barwnie, tajemniczo a sytuacje, opisy i zachowania bohaterów przyciągają czytelnika (czyli jak ja to mówię: nie włożę zakładki jeszcze kawałeczek przeczytam *.* )
    Sprawia to również, że, gdy czytam Twoje rozdziały kończą się szybko i czuję niedosyt, ponieważ pochłaniam je jak tabliczki czekolady nadziewanej karmelem :3
    Hm... To już chyba wszystko czym chciałam się z Tobą podzielić na temat mojej opinii c:
    Świetne i tyle ;)
    Pozdrawiam ciepło i życzę jak najwięcej weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie :) Cieszę się, że dalej czytasz Lamiae.

      Usuń
  7. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału Lamiae. Nemezis lubię, ale Lamiae uwielbiam :D
    Trochę rozczarowałam się tym, że Alan nie jest przypisany do Dagmary (ciągle marzyłam o tym, że jednak będzie), ale kiedy przeczytałam rozdział, gdy luby Dagmary się pojawia - oczarował mnie on :) Chciałabym, żeby pojawiał się częściej.
    Ten rozdział by również świetny - Dagmara ma wielką moc a nawet o niej nie wie. Ciekawa jestem kiedy zacznie uprawiać prawdziwą magię.

    Na koniec chcę Cię przeprosić. Wybacz, że tak rzadko opisuję rozdziały, czytam każdy na komórce, ale czasem trudno mi znaleźć choć odrobinę czasu by napisać co myślę. Dlatego teraz nadrabiam, żebyś wiedziała, że ciągle jestem z Tobą.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń