WYJŚCIE EWAKUACYJNE
Ojciec Sebastiana musiał przejąć się
szczątkowymi informacjami, które Lena mu podała. Telefon dziewczyny dzwonił tak
długo, że dla świętego spokoju przekazała komórkę lekarzowi. Sama trzęsła się
na myśl, że musiałaby coś jeszcze powiedzieć Jakubowi Lewisowi, co więcej – wdać
się z nim w dyskusję, jak doszło do utraty przytomności jego syna.
Nie
słyszała, do którego szpitala zabierają Sebastiana oraz Krystiana. Ona, Marta i
Diana wróciły do mieszkania blondynki i przez całą drogę powrotną nie odezwały
się do siebie ani słowem.
Diana legła
na łóżko tak jak stała; według Leny cudem było, że pijana dziewczyna nie czuła
potrzeby zwrócenia wszystkich drinków. Gdyby to ona wypiła taką samą ilość
alkoholu, na pewno przylgnęłaby na całą noc do sedesu.
Dopiero
nocą, jak na złość, Marta się ożywiła. Nie mogła zasnąć, przez co raz po raz
wyrywała Lenę z letargu, pytając czy chłopcom nic nie będzie. Oczywiście
Krystian, pod opieką medyczną, musiał wrócić do zdrowia i to właśnie usłyszała
blondynka od przyjaciółki. Co zaś tyczyło się Sebastiana, to Lena rozważała
wszystkie scenariusze. Jej umysł łapczywie złapał się najgorszego: co by było
gdyby jego obrażenia wewnętrzne okazały się tak rozległe, że nastąpiłaby
śmierć.
Jeśli
Sebastian umrze, czy Lena zazna spokoju? Raz myślała, że tak, że na pewno
szybko pogodzi się z tym faktem, ubierze na czarno i wraz z całą szkołą uda się
na jego pogrzeb. Spojrzy w oczy rodzicom chłopaka pogrążonym w żałobie i powie
sobie: „To już koniec. Koniec tej historii i ich potyczek. Koniec jej trosk”.
Potem jednak
do gry wkraczało jej sumienie, najwrażliwsza i najbardziej bezradna część niej.
Skomlało ono nieszczęśliwie, bo miało nadzieję, że ta historia będzie miała
inny finał. Nie na śmierci zależało Lenie, a na zgodzie, której mogła nigdy nie
doczekać. Cierpliwie nasłuchiwała słowa „przepraszam”, wypowiedzianego nie z
przymusu, a z głębi serca Sebastiana. Słowa te dziewczyna chciała wyrwać
przemocą, uważała, że jeśli Lewis przestraszy się nowego oblicza Leny, sam
wypisze się ze szkoły, bądź przeprosi z bojaźnią za przeszłość i więcej nie
będzie podskakiwał.
Może to
wszystko usłyszałaby w swoim czasie, może Sebastian, tak jak i wielu innych
chłopców, w końcu stałby się mężczyzną. Rozliczając się ze swoim dotychczasowym
życiem, sięgając pamięcią wstecz, zauważyłby gdzieś małą, bezbronną Lenkę,
którą tak mocno skrzywdził.
Tyle, że
Lenka stała się Leną, a nowa ona była nieustraszona. Do tego stopnia, że była
gotowa poświęcić jego dla swojego spokoju. Życie Sebastiana za jej życie. Życie
za życie, wieczny spokój za wieczny odpoczynek.
Jakimś
sposobem udało jej się zasnąć. Ale nie był to spokojny sen. Widziała w nim
zakrwawionego Sebastiana, który pokazywał jej napis na swoim torsie. Bardzo chciała
go odczytać, ale z jakiegoś powodu nie mogła. Ilekroć spoglądała na niego,
napis zamazywał się, tak że nie sposób go było rozszyfrować. Jak gdyby Sebastian
po raz kolejny z niej drwił i nawet we śnie musiał ją zadręczać.
Nazajutrz
Marta obudziła ją ze słowami, że zaraz wychodzą, więc powinna się pośpieszyć.
Lena była mocno zaspana, ale wiedziała, że nie może sprzeciwić się
przyjaciółce, dlatego posłusznie podniosła się z kanapy, zakładając spodnie.
Diana spała
z rozdziawionymi ustami, z których kącika ciekła ślina na białą poduszkę podpierającą
jej głowę. Już nie wyglądała dostojnie, jak dzień wcześniej; w ogóle nie
przypominała tej pewnej siebie dziewczyny z klubu.
Marta z Leną
zjadły w ciszy po jogurcie, po czym wyszły z mieszkania, zamykając drzwi na
klucz. Blondynka stwierdziła, że Diana z pewnością jeszcze długo się nie
obudzi, więc nie będzie próbowała wyjść. Lena przyznała jej rację, posłusznie
podążając za przyjaciółką.
Marta
zdawała się być pewna tego, gdzie idzie. Musiała więc rano zatelefonować do
Krystiana i dowiedzieć się nazwy szpitala, kiedy Lena jeszcze spała.
Ona sama
jakoś nie miała ochoty odwiedzać chłopców. Nie dlatego, że nie była ciekawa co
z nimi, ale dlatego, że obawiała się widoku rodziców Sebastiana, którzy na
pewno przybyli już do kliniki. Nie chciała zobaczyć Lewisów, dlatego
postanowiła, że uda się do izby przyjęć i tam poczeka; ewentualnie, jeśli
Krystian dalej przebywa w ośrodku i dostał jakiś pokój, pójdzie do niego. Sama
nie wiedziała czy stan, w jakim znalazł się Krystian wczoraj wieczorem wymagał
pobytu w szpitalu, dlatego delikatnie postanowiła o to podpytać Martę.
–
Kontaktowałaś się z Krystianem? – zaczęła.
Wyszły na
zewnątrz z budynku. Było bardzo ciepło jak na kwiecień. Ptaki ćwierkały wesoło,
żegnając brzydką pogodę i zwiastując nadchodzące, wyjątkowe upalne dni.
– Tak –
odpowiedziała blondynka tajemniczo. – Podobno zrobili mu repozycję nosa,
chociaż z tego co mówił, został mu mały garb.
– I dalej
jest w szpitalu? – Lena nie pojmowała po co tam szły, skoro z Krystianem
wszystko było w porządku.
– Nie, już
nie – bąknęła Marta, podchodząc do przystanku tramwajowego, który mieścił się
tuż pod jej blokiem.
Lena
przygryzła wargę. Jakby tu zakomunikować przyjaciółce, że w związku z tym, iż
Krystiana nie było w szpitalu, nie chciała iść do leżącego, nieprzytomnego
Sebastiana.
– To może
chodźmy do jego domu? – zaproponowała jak gdyby nigdy nic. Blondynka puściła
uwagę Leny mimo uszu; dalej uparcie czekała na tramwaj i choć w niedzielę
komunikacja miejska działała okrutnie wolno, Lena raczej nie widziała szans
powrotu do mieszkania. Po chwili na horyzoncie zobaczyła już tramwaj.
– Ale my
idziemy do domu – żachnęła z opóźnieniem Marta, podchodząc do sunącego po
szynach pojazdu. Tramwaj po chwili się zatrzymał, maszynista otworzył drzwi dla
pasażerów i ludzie zaczęli po kolei wchodzić do środka. Marta także ruszyła,
więc to samo uczyniła Lena, napierając do przodu, gdy nagle usłyszała:
– Mamy
wszyscy spotkać się w domu u Sebastiana.
Najpierw
stanęła jak wryta, potem pociągnięta przez Martę weszła do tramwaju, ale
widząc, że drzwi jeszcze się nie zamknęły, zaraz z niego wyskoczyła, na przekór
krzyczącej blondynki.
Marta nie
miała już szans na wydostanie się, bo Lena wyszła na chwilę przed sygnałem
komunikującym zamknięcie drzwi. Za to chwilę później, już rozbrzmiał wibrujący
telefon Leny, która została sama na przystanku.
– Co tam? –
zapytała przyjaciółkę, chociaż wiedziała, że zaraz zarobi reprymendę. Blondynka
była zła, dało się to usłyszeć nawet przez słuchawkę.
– Co ty
wyprawiasz?! Dlaczego nie chcesz jechać do Sebastiana? – warknęła wściekle.
Oczami wyobraźni Lena wyobrażała sobie jak dziewczyna prezentuje się w
tramwaju.
– To on jest
w domu? – zapytała żałośnie jak gdyby to pytanie brzmiało: to on jednak
żyje?
– Tak. Dlaczego
nie chcesz do niego jechać? – powtórzyła po raz drugi Marta. – Ani razu nie zapytałaś
o jego samopoczucie, nie chcesz wiedzieć…
– Nie –
przerwała jej Lena, maszerując przed siebie. – Nie obchodzi mnie on – dodała
oddalając się od przystanku. W rzeczywistości, mimo że jego los był dla niej
obojętny, pewnie chętnie posłuchałaby dlaczego tak szybko wyszedł ze szpitala.
Kiedy był przenoszony wczoraj do karetki, nie wyglądał na okaz zdrowia.
– Aha –
przyjaciółka rozłączyła się.
Lena
chodziła bez celu. Błąkała się po ulicach, rozmyślając nad tym, jak
Sebastianowi udało się odzyskać przytomność. Czyżby ludzie bogaci umieli sobie
kupić nawet zdrowie? Czyżby wszystko było im wolno? W końcu Sebastian nigdy nie
poniósł konsekwencji zniszczenia jej psychiki i dzieciństwa. Dlaczego? Dlaczego
ludzie tacy jak on, czy jego ojciec zawsze spadali na cztery łapy, podczas gdy
ona lądowała na plecach?
Jeździła
różnymi autobusami, tramwajami i spacerowała po parkach, wyobrażając sobie, że
Sebastian się zmienił. Dorósł do wzięcia odpowiedzialności za jej upokorzenia.
Poszedłby na policję, opowiedział, co zrobił, pewnie zarobiłby mandat i
pouczenie, ale chociaż byłoby mu wstyd. Musiałby przyznać się, że to, co robił,
było głupią zabawą rozkapryszonego dzieciaka.
Pogrążona w
zadumie jakoś dotarła autobusem do Mostu Milenijnego. Był on kosztowną
inwestycją drogową we Wrocławiu, o długości prawie jednego kilometra. Mieścił
się pomiędzy dwoma dużymi osiedlami i mimo iż nie leżał w ścisłym centrum, szatynka
uwielbiała z niego korzystać, gdyż po obu stronach przez most prowadziły
chodniki i drogi rowerowe. Szczególnie nocą zachwycała się jego wykonaniem –
imponowały jej liny podtrzymujące konstrukcję, doskonale widoczne niezależnie
od pogody.
Dziś jednak
nie była urzeczona. Co więcej, zaczęła zastanawiać się, co by było, gdyby
skoczyła z mostu, pokonując barierki rzuciłaby się do wody. Poza oczywistym
smutkiem w jej rodzinie, naszły ją wątpliwości czy ktokolwiek ze szkoły –
szczerze – opłakiwałby jej stratę? Na pewno łzę uroniłaby Marta. Krystian też
ją lubił, zapewne i jemu byłoby więc przykro gdyby Leny zabrakło. A reszta?
Ludzie ze szkoły i woźny raczej odetchnęliby z ulgą, szczególnie gdyby
dowiedzieli się, że to ona naprawdę wyrzuciła klucz. Nikt więcej by nie płakał,
nikomu na niej nie zależało.
Nigdy nie
miała chłopaka, choć zawsze marzyła o miłości idealnej, romantycznej jak z
książki. Gdyby zakochała się tak prawdziwie, znalazłszy swojego Romeo, jej
chłopak musiałby być smutny dowiedziawszy się o jej samobójstwie. Jakież to
byłoby piękne, gdyby i on rozważał zabicie siebie, bo jego Julia już nie żyła.
Niepoprawna
romantyczka – pomyślała, dodatkowo ganiąc siebie za kretynizm
myśli. Przecież gdyby się zakochała, miałaby chęć do życia, po co więc miałaby
popełnić samobójstwo? By nigdy więcej nie zobaczyć ukochanego?
Miłość była rozwiązaniem
jej kłopotów. Nienawiść do Sebastiana chętnie zastąpiłaby miłością do innego
mężczyzny. Sebastian, który w myślach towarzyszył jej nieustannie, zostałby
wyparty przez prawdziwego człowieka honoru. Przez czułego, wrażliwego
dżentelmena, wspaniałego syna i idealnego przyjaciela. Byłby jej powiernikiem,
jej obrońcą i ostoją.
Spojrzała w
dół. Było dosyć wysoko, przez co zakręciło jej się w głowie i musiała złapać
się balustrady aby nie upaść. Zaczęło robić się ciemno, dlatego chcąc nie chcąc
musiała wrócić do domu czy też mieszkania jej babci. Ale jeszcze zanim
poczyniła jakiekolwiek starania, co do powrotu, wyjęła z torebki telefon
komórkowy Sebastiana. Przez ułamek sekundy wahała się czy nie wyrzucić go do
rzeki Odry, tak jak wyrzuciła klucz od boksu w śnieg. Ciekawość jednak wzięła
górę i włączyła telefon. Na całe szczęście, nie musiała podawać numeru pin aby
uruchomił się całkowicie.
Zaczęła od
przeczesywania wiadomości tekstowych. Wiele z nich Sebastian dostał od
Krystiana i były one związane ze szkołą – ot zwykła koleżeńska wymiana
informacji. Znalazł się jednak i taki sms, w którym Sebastian podawał
Krystianowi cały spis zajęć, bo twierdził, że chłopak podał mu poprzekręcane
numery sal.
Lena
zaśmiała się diabelsko – całe szczęście, że Krystian zapomniał, że była to jej
sprawka. W końcu to ona pozmieniała plan lekcji, gdy chłopak zajął się rozmową
z Martą.
Przez ową
wiadomość humor nieznacznie jej się poprawił, z uśmiechem na ustach czytała
dalsze smsy. Znalazły się nawet wiadomości od jakiejś nieznajomej dziewczyny.
Monika, bo tak miało dziewczę na imię, poznała Sebastiana na wakacjach i sądząc
po wiadomościach, między ich dwójką doszło do pikantnego romansu.
Dziwnie
poczuła się czytając prywatną korespondencję pomiędzy Lewisem, a jego
dziewczyną. Choć przeszło jej przez głowę, że tak nie wypadało, mimo wszystko
dalej namiętnie studiowała ich rozmowy. Z nich dowiedziała się, że to on
przerwał znajomość, że ona dalej za nim tęskniła i uważała, że jest
„najcudowniejszym i najprzystojniejszym misiaczkiem pod słońcem”.
– Serio
dziewczyny piszą takie rzeczy facetom? – powiedziała do siebie Lena, wzdrygając
się z niedowierzaniem.
Gdyby nie
fakt, że dziewczyna była po prostu głupia, Lena zapewne chciałaby ją ostrzec
przed Sebastianem. Mogła napisać jej, że Lewis to skończony drań i że powinna
go zwyczajnie wyrzucić z pamięci.
Jakbyś ty
mogła to zrobić – zaskrzeczał jej głosik w głowie.
Sebastian
pochłaniał jej każdą wolną chwilę. Nawet już nie pamiętała jak to było, kiedy o
nim nie myślała. A kiedyś istniały przecież takie dni.
Zastanowiła
się, czy chłopak udawał kogoś innego przy Monice, skoro ona się
tak nieszczęśliwie zakochała. On był przecież chamem i gburem,
przynajmniej takiego go pamiętała z gimnazjum. „Najcudowniejszy” to ostatnie
określenie, jakie nadałaby Sebastianowi. „Najprzystojniejszy” – może i był
przystojny, ale z całą pewnością nie najprzystojniejszy. Jak mogły istnieć
dziewczyny tak nieskończenie ślepe i puste, by nie poznać się na człowieku typu
Lewisa?
Wyłączyła
komórkę obrażona na cały świat za to, że Sebastian miał już dziewczynę (nawet
jeśli inteligencją nie przewyższała Diany). Ogarnęła ją jakaś dziwna zazdrość,
że ona nie znała tego uczucia przynależenia do kogoś, podczas gdy on sam z
niego zrezygnował.
– To nie
fair – mruknęła do siebie, wyobrażając sobie jakby było cudownie, gdyby kiedyś
dostała bez okazji bukiet kwiatów od chłopaka.
W
poniedziałek rano szła do szkoły ze stuprocentową pewnością, że Sebastiana tam nie
będzie. Jakież było jej zdziwienie, gdy chłopak pojawił się w otoczeniu
Krystiana i Marty.
Musiała
głupio wyglądać z rozdziawionymi ustami, kiedy przeszli obok, bo blondynka
wydęła wargi i spojrzała na nią z politowaniem. Chyba nawet pokiwała głową, ale
Lena już tego nie odnotowała, chowając się między tłum uczniów na korytarzu.
Kiedy
myślała później o tym, co pokusiło ją do wyciągnięcia komórki Sebastiana, nie
umiała jednoznacznie odpowiedzieć. Była w panice, zobaczywszy idealnie zdrowego
chłopaka. Czuła się oszukana przez personel szpitala i przez lekarza badającego
Krystiana, że tak szybko wypuścili Lewisa na wolność. Do tego jeszcze ten
niesmak, że motorzyści spartaczyli robotę, bo Sebastian chodził nawet nie
utykając, podczas gdy Krystianowi została gula na nosie. Nie, życie nie było
fair.
W szale Lena
wbiegła do łazienki. Omal nie powyrywała sobie włosów ze złości. Wygrzebała z
torebki telefon Sebastiana, złożyła go wkładając baterię, po czym naskrobawszy
wiadomość do wszystkich osób, które chłopak miał w liście kontaktów, wysłała
informację o tym, że w liceum Ogólnokształcącym nr XIV im. Polonii Belgijskiej znajduje
się bomba. Następnie otworzyła okno w łazience, zamachnęła ręką i wyrzuciła
telefon komórkowy, tak jak kiedyś pozbyła się klucza.
Dochodząc do
klasy od fizyki spostrzegła, że Sebastian na nią czekał. Z początku myślała, że
się pomyliła, że na pewno tylko na nią natarczywie patrzył. Dopiero, kiedy się odezwał
miała pewność, że chodzi mu o nią.
– Możemy
porozmawiać? – zapytał grzecznie.
Nie
odmówiła, ale też nie potwierdziła skinieniem. Tysiąc myśli przeleciało jej
przez głowę. To, że wiedział, że znalazła jego komórkę, to, że już dowiedział
się o smsie, czy o tym, że poszczuła go motocyklistą i to, że wyskoczyła z
tramwaju, aby nie przyjść do niego do domu. Przełknęła głośno ślinę – miała
nadzieję, że nie zauważył drobnych kropelek potu na jej czole.
– Chciałem
ci podziękować – zaczął, przez co omal zapomniała jak się oddycha. Została na
bezdechu, gdy dodał. – Podobno to ty dałaś znać mojemu ojcu o stanie, w jakim
się znalazłem. Przyjechał z matką do szpitala jeszcze tego samego dnia, choć
byli skłóceni.
Świetnie,
pogodziłam Lewisów – z tyłu głowy przemknęło jej przez myśl, że niechcący
przyczyniła się do pojednania jej wrogów.
– Dlatego
jeszcze raz dzięki. Wiesz…
Zaciął się,
przez co mogła spokojnie obserwować jak Krystian z Martą patrzą z przerażeniem
na swoje komórki. Jej również wydawało się, że chwilę temu dostała wiadomość, dlatego
wolną ręką sięgnęła po komórkę – czyżby jej ojciec dowiedział się o bombie i
sprawdzał, czy to nie żart?
– Może
moglibyśmy kiedyś umówić się po szkole i porozmawiać? – wydukał w końcu. Fakt,
że sklejenie tego zdania sprawiło mu trudność było niespotykanie rzadkie.
– O czym
chciałbyś rozmawiać? – zapytała, spoglądając na komórkę. Numer, od którego
dostała smsa był nieznany.
– Może o
gimnazjum, może o rodzicach, może o jednym i o drugim. Przekonasz się jak się
zgodzisz – coś zostało z jego zuchwałości, ale mimowolnie uśmiechnęła się.
Takiego Sebastiana zapamiętała – pewny siebie aż do granic.
Zerknęła na
dół, aby dać sobie czas na udzielenie odpowiedzi. Odczytała wiadomość, ale choć
numer nadawcy nie pozostawał w jej liście kontaktów, dokładnie wiedziała, kto ją
napisał.
– Co się
dzieje? – zapytał Sebastian także spostrzegając poruszenie wśród coraz większej
ilości uczniów.
– Bomba w
szkole – mruknęła, odczytując wiadomość.
Fakt, że
dostała wiadomość o bombie, zupełnie jej nie przejął. W końcu sama napisała
sms, więc wiedziała, że informacja jest nieprawdziwa. Zdziwił ją za to fakt,
że Sebastian miał jej numer w swojej liście kontaktów, bo i do niej poszedł
sms.
– To mój
numer – Sebastian pokazał palcem na ostrzeżenie o bombie. Nawet nie
spostrzegła, kiedy tak szybko do niej podszedł, wpatrując się w jej komórkę.
– Naprawdę?
– zrobiła głupią minę pod tytułem: niemożliwe…
– Wypadł mi
podczas bójki w dyskotece – wyjaśnił.
Nie była
pewna czy nagle złączył fakty, ale jakaś myśl z całą pewnością przeszyła jego
twarz. Nie mogła tego nazwać olśnieniem, ale spojrzał na nią w taki dziwny
sposób, jakby zobaczył ją po raz pierwszy.
I wtedy
usłyszała alarm i donośny głos nieznanej dotąd nauczycielki, aby wszyscy
uczniowie pozostali spokojni i gęsiego kierowali się do wyjścia ewakuacyjnego z
budynku.
Lena ma mistrza w samo komplikowaniu sobie życia xD - to pierwsze co mi przyszło na myśl po przeczytaniu tego rozdziału. Podobało mi się jak się plątała w myślach, tu niby nie chciała by Sebie coś się stało, modliła sie w duchu by wyszedł ze szpitala o własnych nogach i broń Panie Boże nogami do przodu, a gdy zobaczyła chłopaka w szkole jak nawet nie kuleje, to była wściekła na siebie i na motocyklistów za to że spartaczyli robotę - nie mogłem się przestać śmiać po tym fragmencie.
OdpowiedzUsuńTeraz zobaczymy jak to będzie z tą bombą, bo to już poważniejsza sprawa niż naumyślne zgubienie klucza od szatni. Czuję, że teraz będzie gorzej niż poprzednio, i że tak łatwo Lenie się nie upiecze.
Zaskoczyło mnie, że Sebastian chciał się umówić z Lenką. Choć szczerze wątpię, że by ją przeprosił.
Cóż, Lena sama czasami nie wie czego chce :)
UsuńBomba w szkole. No pewnie, to takie oczywiste xd A jak znajdą telefon Sebastiana to go wezmą za jakiegoś terrorystę, czekam na ten moment :D
OdpowiedzUsuńOgółem rozdział jest świetny, a Lena to wyjątkowo barwna postać. Co do jednego ma racje: życie praktycznie nigdy nie jest fair, ale ludzie nic nie mogą z tym zrobić.
Znam kilka osób, które - o zgrozo - potrafią wypić butelkę wódki w pojedynkę, a następnego dnia wstają jak nowo narodzeni. NO JA SIĘ PYTAM JAKIM CUDEM.
A to ci motocykliści, nieładnie tak spieprzyć. Ale niech już nie poprawiają, nawet Sebastian sobie nie zasłużył.
To opowiadanie zdobyło moje serce, czekam na kontynuację!
ps. no i zapraszam do siebie na nowy rozdział :*
http://make-me-heart-attack.blogspot.com/
L x
Dziękuję za komentarz, wpadnę w tym tygodniu :)
UsuńCudowny rozdział!!! Lena jest niesamowita - przez jej chęć zemsty Sebastian się dowiedział jaka ona jest... Myślę, że się wkurzy na nią i wcale mu się nie dziwię.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny parcik.
Zobaczysz jak się to wszystko potoczy :)
UsuńOoo, nie żałuję, że czekałam na ten rozdział. :)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo zadowolona. Ach Lena... lubi sobie utrudniać życie. Choć nie dziwię jej się za złość - motorzyści mogli się bardziej postarać. Niech nie wpakuje się w większe kłopoty, bo ma ich już dość dużo.
Pozdrawiam.
To prawda. Lena ma już sporo kłopoty :) Dziękuję za komentarz.
UsuńPrzeczytałam całość na telefonie, a że nie lubię z komórki pisać komentarzy, to niecierpliwiłam się aż dotrę do domu by móc skomentować. Tak więc całość napisana jest tak iż czytało mi się niczym książkę, pochłaniałam rozdział po rozdziale, a przez to na jednym przystanku odjechał mi autobus i czekałam na kolejny, kiedy do niego wsiadłam, to zrobiłam sobie przerwę by wysiąść w odpowiednim miejscu, bo mogłabym się tak bardzo zaczytać, że aż przejechać mój przystanek.
OdpowiedzUsuńNie wiem za bardzo co mogłabym powiedzieć o Lenie, gdyż jej charakter tak jest ukształtowany jakby miała w sobie dwie natury i każda z nich walczyła o dominacje. Chwilę się cieszy z popełnionego występku, smuci, gdy jej się nie uda, a gdy się uda, to nachodzą ją wyrzuty sumienia, które zwalcza różnorakimi argumentami. Cała jej postać jest tak ukształtowana, że nie jest ona charakterystyczna, jest zwyczajną nastolatką z bolesną przeszłością - ani szczególnie grzeczną, ani szczególnie zbuntowaną - ot, taka sobie Lenka.
Sebastian za to jest w moim odczuciu wielką niewiadomą. Nie wiem czy chłopak się zmienił, a jeśli zmienił to z jakiego powodu to nastąpiło. Mogłabym się pokusić o teorie, że po prostu dojrzał, ale nie jestem o niej przekonana, gdyż jego wygłupy w gimnazjum nie były normalne, on nie rozmawiał o dupach, cyckach i nie naśladował Czesia z "władców much", on czynił coś gorszego, był okrutny i wiedział, że swoim zachowaniem krzywdzi Lenę. Jakby tego było mało jej krzywda go bawiła, cieszyła i dawała jemu prywatną satysfakcje.
Muszę też pochwalić Cię za zbudowanie pozostałych postaci - nie ma takich samych i podobnych, każdy ma swój niepowtarzalny charakter. Najbardziej w pamięci utkwiła mi postać silnej i twardo stąpającej po ziemi bratowej, zapracowanej matki, wycofanego ojca (moim zdaniem on jest wycofany, jakby się wcale nie angażował w życie rodzinne i w to co przeżywa jego córka, jakby zupełnie nie miał z nią bliższych relacji), zaradnego chłopaka z biednej rodziny, który stara się poukładać swoje życie tak by mieć lepszą przyszłość, przyjaciółki Leny, która jest raczej bezstronna i odnoszę wrażenie, że Sebastian także jej się podoba, no i kuzynka tej przyjaciółki czyli pusta studentka - to wszystko tworzy tak niepowtarzalnych ludzi, że historia nie miała wyjścia i musiała stać się wyjątkową. I zapomniałam o Jakubie - ojcu Sebastiana, to straszny gbur i cham. Odnoszę wrażenie, że dla niego najważniejszą wartość pełnią pieniądze, a nie syn, żona, przyjaźń. Z drugiej jednak strony czy można go za to winić? Może naprawdę nie jest taki zły, w końcu materialnie o Sebę dbał, może nie umie okazywać uczuć. Za to, że w interesach idzie po trupach go nie winię - takie życie, takie czasy. Dobrzy i przyzwoici są kopani po dupie, a ci co kopią zazwyczaj dostają przepustki do lepszego świata. Levis wybrał, mam wrażenie że całkiem świadomie, a Seba po prostu od najmłodszych lat pragnął go naśladować.
Ciekawi mnie też dlaczego Sebastian przeniósł się w gimnazjum do klasy Leny. Może nad nim też się znęcano i wymyślił, że jak w nowej szkole to on będzie się znęcał nad kimś to nikt jego już więcej nie tknie, bo stanie się bossem i przewodniczącym kartelu małoletnich chuliganów.
zgadnij-kim-jestem.blogspot.com
Dziękuję za tak długi, precyzyjny komentarz :0 Cieszę się, że mam nową czytelniczkę.
UsuńJak tylko znajdę chwilę - wpadnę do Ciebie :)
Lena widać sama nie wie czego chce. Z jednej strony chce zemsty by odzyskać swoją godność i udowodnić samej sobie na co ją stać, że już jest silna, niezależna i taka... no taka... taka... silna, to chyba najlepsze słowo, po prostu silna. Z drugiej jednak strony jest wrażliwa, empatyczna i dobra, co kłóci się z jej chęciami i z tym czego ona by chciała. Cholernie mi jej szkoda, bo wiem, ze gdy w życiu ma się miękkie serce, to trzeba mieć twardy tyłek, a ona miękkie serce ma, ale dupy niestety nie posiada z kamienia, ani z hartowanego szkła. Łatwo się więc może potłuc i czuje, że to się stanie już teraz, w tym rozdziale, gdy wyjdzie na jaw czyja to sprawka z tą bombą. Przecież za coś takiego to chyba mogą ze szkoły wyrzucić, prawda?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i opowiadanie bardzo mi się podoba. Kupiło moje serce w pełni, tak więc czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że pojawi się prędzej niż za dwa tygodnie, ale rozumiem, że każdy ma swoje sprawy i ograniczony czas.
sie-nie-zdarza.blogspot.com
prawdziwa-legenda.blogspot.com
Dziękuję za opinie, gdyż biorę do serca każdy komentarz, i każdy jest dla mnie bardzo cenny.
UsuńCieszę się, że opowiadanie podoba Ci się :) Postaram się dodać rozdział jak najszybciej, ale niestety mam ostatnio sporo obowiązków :(
Jeszcze raz dziękuję. Obiecuję, że wpadnę do Ciebie przy najbliższej okazji.
Pozdrawiam
A ja bym się ucieszyła jakby był tutaj nowy rozdział :)
UsuńNie ma, trudno. Lecę do innych. Wpadnę tutaj za tydzień, to może już będzie kolejny.
Pozdrawiam.
Już jest, wybaczcie za poślizg.
Usuń