wtorek, 2 czerwca 2015

Nemezis: Rozdział 8

BÓJKA


Diana z kolegami śmiali się do rozpuku z wątpliwego kawału, który opowiedział długowłosy brunet z bródką i kolczykami na twarzy. Żartowali między sobą w najlepsze, nie spostrzegając, że czterem osobom, siedzącym przy tym samym stole, wcale do śmiechu nie było.
Motocykliści, jak teraz określała w myślach mężczyzn Lena, nie poprzestali na uraczeniu się alkoholem postawionym na stole. Po wypiciu jednej butelki, bezczelnie zażądali jeszcze więcej, na co bez szemrania przystała Diana, biegnąc do baru w podskokach, aby wszystko sfinalizować.
Marta, jako kuzynka dziewczyny, poczuła się w obowiązku, aby przestrzec ją przed żerującymi na niej gagatkami. Podążyła więc za Dianą, ale choć nikt nie wiedział, o czym rozmawiały, konwersacja nie przyniosła pożądanego efektu, bo starsza z dziewcząt wróciła z dwoma kolejnymi butelkami Finlandii, a blondynka z niepocieszoną miną.
Diana nie znosiła sprzeciwu. Nalała wszystkim po kieliszku, a na odmowę dziewcząt, z którymi przyszła do klubu, zareagowała bardzo nerwowo, krzycząc, że przy tym stole wszyscy piją wraz z nią. Chcąc nie chcąc posłuchały jej.
Normalnie Lena już dawno zostawiłaby Dianę z motocyklistami, skoro sama zainteresowana tego właśnie sobie życzyła. Gdyby nie Marta, która nie chciała wyjść bez kuzynki, wróciłyby do mieszkania i problem zostałby zażegnany. Niestety, Diana ani myślała teraz iść gdziekolwiek, skoro jej zdaniem impreza dopiero się rozkręcała. Również Sebastian uważał, że podpitej dziewczyny nie mogli zostawić samopas. Krystian wyglądał z kolei jakby cieszył się z takiego obrotu spraw, bo mógł dłużej spędzić czas z Martą. Tak, Lena była mniejszością postulującą za powrotem, przez co jej zdanie w ogóle się nie liczyło.
– I psy mnie nie dogoniły – przechwalał się łysy motocyklista z tatuażem przedstawiającym wizerunek smoka, opowiadając, jak jechał na jednym kole, ścigany przez policję, po czym zniknął im z oczu, wjeżdżając w brukowaną uliczkę.
– Tobie dobrze wychodzi stunt – odparł na to „przystojniak” z ciemnymi oczami.
– To za stunt! – wrzasnęła Diana, ewidentnie nie wiedząc, o czym mowa. Dźwignęła się na nogi, jednocześnie podnosząc kieliszek na toast, ale zanim jego zawartość znalazła się w jej gardle, rozlała połowę, chwiejąc się na boki.
– Zdrowie! – wrzasnęli chórem motocykliści, w ogóle nie przejmując się trafiającym na podłogę alkoholem.
Lena poczuła, że zaczyna ją mdlić. Ilość alkoholu, jaką spożyła w ciągu tej jednej nocy, zwykle dawkowała na kilka miesięcy. Nie chcąc być jedyną, która nie pije, wychyliła i swój kieliszek, ale jej mina po wypiciu trunku, musiała pozostać przez dłuższy czas skwaszona, bo przystojniak nieco się do niej przysunął i rzekł, puszczając oczko:
– Chyba nie często pijesz, co?
– Aż tak to widać? – bąknęła, rumieniąc się lekko.
Alkohol miał jeden plus. Nie czuła wstydu, mogła więc bez skrępowania kokietować przystojniaka, działając na nerwy Sebastianowi, który siedział pomiędzy nimi.
– Tak – przyznał, szczerząc do niej zęby.
– Ty też jesteś pijany – mruknęła uwodzicielsko.
– Masz rację – odparł, bez skrępowania oblizując usta.
Musiała przyznać, że im więcej piła, tym bardziej stawała się gadatliwa. Wódka działała bardzo szybko, Lena dokładnie czuła, jak rozchodziła się w żyłach, powodując przyjemne ciepło.
– Może jednak przejdziesz się ze mną na parkiet? – palnęła Lena, zupełnie zapominając, że damie nie uchodziło o to prosić.
Sebastian znów zaoponował, podobnie jak na dole.
– Nigdzie nie idziesz – powiedział stanowczo, ale ona wywróciła oczami.
– Ja ciebie nie słucham – warknęła, nawet nie zaszczycając go spojrzeniem.
Przystojniak popatrzył to na Lenę, to na Sebastiana. Musiał pomyśleć, że ich dwoje coś łączyło, bo cofnąwszy się odrobinę, zapytał:
– Jesteście razem?
– Nie! – wykrzyknęła Lena z obrzydzeniem, podczas gdy Sebastian odpowiedział spokojnie:
– Tak.
– To super – ucieszył się mężczyzna, puszczając mimo uszu słowa chłopaka. Podniósłszy się z miejsca, wyciągnął rękę w stronę Leny. Nie bezcelowo znalazła się ona tuż przed nosem Sebastiana – chłopak miał przyglądać się, jak ona dobrowolnie podaje dłoń, co też zaraz uczyniła, uśmiechając się przy tym jak wariatka.
Zeszli po schodach, odprowadzeni wzrokiem Sebastiana. Tym razem nie sprzeciwił się. Nie mógł. Zresztą, kimże on był, aby rościć sobie prawo do decydowania za nią, z kim ma tańczyć?
Jej decyzja o tańczeniu kierowana była nie tylko utarciem nosa chłopakowi. Istniało jeszcze drugie wytłumaczenie, zgodnie z którym Lena chciała poszczuć przystojniaka na Sebastiana.
Nawet zanim zaczęli tańczyć, już zaczęła wprowadzać w życie swój plan.
 – On jest nienormalny – zaczęła markotnym tonem, ale widząc, że przystojniak nie wie, o co jej chodzi, dodała: – Ten chłopak na górze to zdrowo stuknięty koleś…
– Tak? Czemu? – zapytał, choć wyglądał na zupełnie niezainteresowanego. Patrzył na tańczącą obok parę, jakby chciał już zrobić to samo.
– Przecież nawet z wami nie zamienił słowa, a już stwierdził, że jesteście dziwni – właściwie nie kłamała. Powtórzyła tylko słowo w słowo, co usłyszała od chłopaka, co nagle ożywiło przystojniaka.
– Tak powiedział? A to sukinsyn – najeżył się mężczyzna. Mocno ścisnął zęby, a ręce zacisnął w pięści. – Nich go tylko dorwę…
Zdaniem Leny określenie „dziwny” jeszcze nie podchodziło pod obelgę. Może nie było szczególnie przyjemne, ale obraza o coś takiego była nonsensem.
Zgodnie z obserwacjami, dziewczyna wyodrębniła kilka grup, które po spożyciu alkoholu można było łatwo zdefiniować. Niektórzy ludzie po pijaku stawali się bardzo wylewni, inni bywali radośni, a nawet bezwstydni. Nieraz widziała płaczliwych, beksy rozmazujące się z durnych powodów, których nazajutrz nawet nie pamiętali, i była jeszcze jedna grupa… agresorów. Jeden z jej przedstawicieli niewątpliwie znajdował się akurat naprzeciw niej, co Lena potraktowała jako szansę. Nie chciała uciekać; nawet widząc szaleństwo w oczach motocyklisty, myślała tylko o zemście.
– Powiedział mi, żebym się do ciebie nie zbliżała, bo mnie poćwiartujesz – ona potraktowała to jako świetną zabawę, motocyklista niezupełnie. Stał bardzo poważny, przyjmując każde jej słowo jako świętą prawdę. – Że ty i twoi koledzy to przechwalające się dupki, którzy nic nie umieją oprócz gadania – paplała dalej, ale w którymś momencie przegięła. Mężczyzna odwrócił się na pięcie, po czym zniknął jej błyskawicznie z oczu, przepychając się między szalejącym tłumem.
Skąd wiedziała, dokąd poszedł? Mogłaby rzec, że intuicja, choć tak naprawdę to zdrowy rozsądek nakazał jej powrót na piętro, do znajomych. Wbiegając po schodach, zastanawiała się, jak daleko posunęła się jej impertynencka część i czy motocyklista powtórzy wszystkim zebranym jej wymyślone słowa.
Sebastian stał trochę jakby osaczony przez mężczyzn. Nie rozmawiali, ale mierzyli się chłodnymi spojrzeniami. Lena podeszła do Marty, aby koło niej usiąść. Z tego, co ustaliła, chłopak wstał, sądząc, że stan Diany nakazuje kategoryczny powrót do mieszkania. Pociągnął ją w górę, ale ta nie umiała już stać o własnych siłach i runęła w dół. Wtedy Krystian stanął po stronie męskiej solidarności i także złapał dziewczynę, balansującą jak chorągiewka na wietrze.
– Co robicie?! – zapytał z kolei łysy motocyklista z tatuażem.
Jak jeden mąż wszyscy trzej znaleźli się nagle przy kuzynce Marty, która coś bełkotała, że chce pić dalej.
– Ona ma dość – odrzekł spokojnie Sebastian, ale jego rozmówcy nie przejawiali podobnej oznaki cierpliwości.
– Zostaw ją – zażądał łysy.
– Jak chcesz, to sam wracaj! – dodał przystojniak wrogo.
– Nie ręczymy za siebie – zagroził długowłosy z bródką i kolczykami.
Jakoś temu ostatniemu Lena uwierzyła na słowo. Wyglądał jakby wahał się, czy teraz czy później wyciągnąć metalowy kastet z kieszeni. 
– Diana wraca z nami – pisnęła Marta, także wstając i aby nie być jedyną siedzącą, Lena podniosła się z wolna.
– Nie puścimy jej i sam jesteś pojebany! – oświadczył przystojniak, pijąc do wypowiedzi Sebastiana, na co Diana zachichotała, wyciągając ręce w kierunku mężczyzny, ale chłopak pociągnął ją w przeciwnym kierunku, w stronę schodów.
To przeważyło wszystko. Motocykliści (z przystojniakiem na czele) rzucili się na Sebastiana, w tym wszystkim jakby zapominając o Dianie, która przewróciła się chyba o własne nogi, bo upadła jak długa na posadzkę, zanim złapała ją Marta. Dwaj motocykliści wykręcili ramiona chłopaka, a długowłosy z bródką i kolczykami okładał go pięściami. Nawet Lena, która nie znosiła Sebastiana, zaczęła wydzierać się wniebogłosy o pomoc. Dopiero po chwili przestała, zdając sobie sprawę, że przecież to ona poniekąd doprowadziła do bójki, więc powinna się cieszyć, zamiast impulsywnie wzywać na ratunek.
Krystian plątał się między mężczyznami, próbując im przeszkodzić w poturbowaniu kolegi, przez co i on oberwał w nos tak mocno, że krew polała się po posadzce.
Mimo iż wszystko trwało tylko chwilę, wywołało ogromne zamieszanie. Tłum ludzi zjawił się dookoła nich i Lena dokładnie słyszała podżeganie do ataku. Pijani, z pozoru postronni ludzie, włączyli się, aby albo pomóc, albo przeszkodzić motocyklistom w doszczętnym zmasakrowaniu chłopców.
Sebastian zachwiał się, po czym przewrócił się na posadzkę nietrzymany już przez motocyklistów, którzy dostrzegłszy interwencję ochroniarzy, uciekli w kierunku wyjścia. Chyba był nieprzytomny, sądząc po komentarzach ludzi wokoło.
Do ochroniarzy zaraz podbiegł jakiś mężczyzna, przypuszczalnie lekarz, który z pomocą osiłków rozegnał tłum, aby nie stratował leżącego. Lena zdążyła tylko podnieść telefon z podłogi, zanim została pchnięta przez jakiegoś grubego mężczyznę. Z początku znaleziony telefon wzięła za komórkę Krystiana, ale szybko zrozumiała błąd, wnioskując, że musiał on wypaść z kieszeni Sebastiana, bo był to najnowszy model Samsunga. Jako iż chłopak miał zawsze wszystko najdroższe, telefon musiał należeć właśnie do niego.
Zanim ktokolwiek zdążyłby zauważyć nieobecność komórki, szybko schowała ją do torebki, wyjmując z niej baterię i upewniając się, że nikt nie widzi jej poczynań. Na szczęście w klubie panował taki chaos, że nawet kamery nie mogły tego uchwycić, bo co chwilę ktoś się przewijał, nie mówiąc o tłumie gapiów, którzy przepychali się do przodu, aby zobaczyć efekty porachunku.
Znalazła Krystiana i Martę, trochę jakby na uboczu tej afery. Marta podawała chłopakowi chusteczki do nosa. Krystian z kolei siedział na posadzce, z pochyloną głową (tak aby nie powstały skrzepy, które mogłyby w rezultacie spowodować udar), ale raz po raz dopytywał o Sebastiana.
– Nic mu nie jest – skłamała Marta.
Lena dobrze wiedziała, że blondynka powiedziała tak tylko dlatego, aby Krystian nie próbował sam go zobaczyć. Nigdy nie była dobrą kłamczuchą i nawet głos jej zapiszczał, jakby dodatkowo chciał ją zdemaskować.
Pojawiła się także Diana, wciąż pijana, ale zauważywszy brak motocyklistów, nawet ona spostrzegła, że coś się stało. Błądziła wzrokiem pomiędzy znajomymi a zebranym niedaleko tłumem, po czym dostała głośnej czkawki.
Marta zostawiła na chwilę Krystiana, by podejść do Leny i zapytała ją ostrym tonem:
– Co robisz? Idź, sprawdź, jak czuje się Sebastian – zażądała.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
– Nie obchodzi mnie to – odparła, niekoniecznie zgodnie z prawdą. Mimo iż nie chciała tego nawet przed sobą przyznać, czuła lekki niepokój w związku z tym, co spotkało Sebastiana. Na pewno przez wzgląd na to, że maczała w tym palce, czuła coś, czego nie potrafiła dokładnie zdefiniować. Pomieszanie wstydu, obawy i poczucia winy.
– Jesteś bezduszna – zarzuciła jej koleżanka, po czym odeszła, sama ruszając do przodu, aby zapytać kogoś, jak przedstawiała się sytuacja.
Lena z kolei podeszła do Krystiana i Diany, która siedziała obok chłopaka, co chwilę czkając i patrząc w jeden punkt – na posadzkę.
– Jak się czujesz? – zapytała chłopaka, ale nawet nie zdążył jej odpowiedzieć, bo została przesunięta na bok przez mężczyznę, który wcześniej doglądał Sebastiana. Jak się okazało, to rzeczywiście był lekarz.
– Złamanie nosa – oświadczył mężczyzna po kilkusekundowych oględzinach Krystiana. – Pojedziesz do szpitala w karetce, zaraz tu będzie – dodał, ale chłopak jakby nie zrozumiał, po co wezwali ambulans i dlaczego ma jechać do szpitala, bo zapytał:
– A to się samo nie wygoi? – bąknął, blady na twarzy. – Nie wiem, czy jestem ubezpieczony.
– Na pewno samo się nie nastawi. Ktoś ci nieźle dołożył – powiedział lekarz, ale widząc zmartwioną twarz Krystiana, poklepał go po barku. – Zawiozę cię do szpitala i sprawdzimy twoje ubezpieczenie. Ten nieprzytomny jedzie karetką, to twój kolega, zgadza się?
Krystian rozdziawił usta.
– Sebastian jest nieprzytomny?
Lena schowała się za lekarzem, aby chłopak nie spojrzał jej w twarz. Nie mogłaby mu patrzeć w oczy, wiedząc, jak bardzo przyczyniła się do stanu nieprzytomnego kolegi z klasy.
– Tak – mruknął mężczyzna, bez dodatkowych wyjaśnień. – Ile osób siedziało przy stole? Znaliście tych, co was zaatakowali? – jakoś jego pytania nie wędrowały w stronę zdrowej Diany, tylko Krystiana z uszkodzonym nosem.
– Dzisiaj poznaliśmy ich trójkę, nas była piątka – odrzekł, kiedy pojawiła się z powrotem Marta. – Nawet nie wiem, czym się zdenerwowali, chyba tylko tym, że chcieliśmy wracać…
Lekarz spojrzał na przybyłą blondynkę.
– No nic, potrzebna mi będzie osoba, która poda namiar na rodziców waszego kolegi, bo chyba ktoś gwizdnął mu telefon.
– Lena – mruknęła Marta i przez moment Lena rzeczywiście sądziła, że została zdemaskowana przez przyjaciółkę. Że Marta widziała, jak ona włożyła komórkę do torebki. Dopiero po paru sekundach dotarł do niej głos Marty: – To Lena zna go najlepiej, może mieć jakiś numer.
Lekarz nie ruszał się, zapewne nie wiedząc, że Lena to dziewczyna stojąca za nim. Musiała więc jakoś dać znać o swojej obecności, tym bardziej, że Marta patrzyła w jej kierunku, Diana i Krystian także.
Wychyliła się, głośno przełykając ślinę.
– Mam telefon do jego ojca – rzekła ze złością na siebie, że go nie wykasowała. Oczywiście mogłaby udawać, że go nie posiada i każdy by jej uwierzył, tylko że od czasu potyczek ich rodziców, jakoś nigdy nie mogła się zdobyć na opcję „kasuj”. Tak jakby liczyła, że kiedyś nadejdzie taki dzień, kiedy będzie gotowa i zadzwoni do pana Lewisa i nawrzuca mu, jakim jest łajdakiem. – Tylko nie wiem, czy jest aktualny – dodała, ale otworzyła torebkę w poszukiwaniu komórki.
Bardzo uważała, aby przypadkiem nie wyjąć telefonu Sebastiana czy chociażby aby nikt go nie dojrzał w momencie, kiedy przeczesywała torbę. Znowu dopadło ją sumienie, które szeptało, że powinna oddać telefon, że przecież nie jest złodziejką, ale nie mogła znaleźć słów, którymi miałaby się obronić przed znajomymi. Niby dlaczego telefon znalazł się u niej w torebce? Chciała go przechować dla Sebastiana? Gdyby to był telefon Krystiana, od razu by mu go wręczyła. Komórka Sebastiana obecnie spoczywała obok jej białego HTC; z wyjętą baterią, tak aby nikt nie mógł się do niego dodzwonić.
Z myślami, że zaraz przyjedzie karetka i pojawią się ratownicy medyczni, którzy na noszach wyniosą wciąż nieprzytomnego Sebastiana, wyjęła swój telefon. Ostrożnie zasunęła torebkę, uważając by nic jej nie wypadło. Odblokowała klawiaturę, wiedząc, że każdy na nią patrzy.
W spisie kontaktów wyszukała nazwisko Lewis. Dobrze pamiętała jak dawno temu, jej ojciec wpisał do jej pierwszej komórki numer swojego wspólnika, twierdząc, że jeśli nie będzie mogła się do niego kiedyś dodzwonić, w wyjątkowych, nadzwyczajnych przypadkach może próbować do Lewisa. Potem, w miarę upływu czasu, kontakt został zaimportowany razem z innymi do coraz to nowszych modeli telefonów i jakoś się uchował.
Lena podeszła do cichszego miejsca, w stronę toalet i nacisnęła słuchawkę. Wiedziała, że mężczyzna (o ile numer był wciąż aktywny) nie pozna jej głosu, ani nie posiada jej numeru telefonu, ale mimo to zaczęła się denerwować.
Słysząc pierwszy sygnał, zaczęła modlić się o to, aby ktoś inny zgłosił się po drugiej stronie połączenia. Słysząc drugi miała nadzieję, że nikt się nie zgłosi i nie będzie musiała rozmawiać z drugim obiektem jej nienawiści.
Ojciec Sebastiana był jeszcze gorszy od swojej latorośli. Gdyby nie problemy, w które Lewis uwikłał ojca Leny, Sebastian pewnie nigdy nie wyżywałby się na niej, co więcej, mógł ją nawet lubić. Nie doszłoby do prześladowań w gimnazjum i zemsty, w którą wplątała się Lena. Mogliby pójść do klubu jako zwyczajni znajomi i razem napić się z motocyklistami. Tak, to wszystko było winą Jakuba Lewisa.
– Słucham? – odezwał się głos mężczyzny, który Lena ledwo poznała. Tak długi czas nie słyszała ojca Sebastiana, że łatwo mogła pomylić go z inną osobą. – Halo?
– Dobry wieczór – zaczęła drżącym głosem. – Pański syn został pobity, zaraz zostanie przewieziony do szpitala – dodała, rozłączając się szybko. Dotarło do niej, że nie dodała nic więcej, ani adresu, ani nazwy klubu, nic. Jedyne, o czym myślała było to, jak bardzo bała się tego wpływowego człowieka.

16 komentarzy:

  1. Co za akcja! Lena zaczyna mnie irytować swoim (przepraszam za krytykowanie głównej bohaterki) dziecinnym zachowaniem. Wiem, że Sebastian był dla niej okropny, ale nawet ja widzę, że wydaje się, że zmądrzał. A teraz sobie nawarzyła piwa...
    Świetny rozdział - trzymał w napięciu i było mnóstwo dynamicznych opisów (opisy, tak bardzo lubię opisy (:).
    Na miejscu Leny dałabym komuś z pogotowia numer do ojca Sebastiana. Za nic w świecie nie odważyłabym się do niego zadzwonić...
    W każdym razie - gdybym była Sumieniem Leny to dostałaby porządnego kopa w cztery litery.

    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
    Pozdrawiam
    Igrająca ze Śmiercią

    igraniezesmiercia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Zmądrzał? No, lrzepraszam! Zamknięcie w szatni, donosy, skarga do dyrektora...? Manipulant i tyle. Widzę, że rozdział o "trudnym dzieciństwie" zamydlił ci oczy.
    A do autorki:naprawdę planujesz spiknięcie Leny z Sebastianem? o zgrozo! Przesłanie dla czytelników: dajcie sobą pomiatać dziewczyny, wzamian romans z oprawcą :)) plis, plis, plis, nie idź w tym kierunku.
    Styl pisania świetny, kilka językowych błędów jak nadużywanie "iż" (dodajemy tylko jako drugie w zdaniu, żeby nie powtarzać "że") czy zwrot "w każdym bądź razie" (ten zlepek słów jest nieprawidłowy "w każdym razie" lub "bądź co bądź' jest poprawnie)- pomysł na opowiadanie jest - chwalę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedź do komentarza wyżej igrającej ze śmiercią

      Usuń
    2. Dziękuję za wytknięcie błędów, zaraz je poprawię. Relacja Leny z Sebastianem póki co jest na wojennej ścieżce, nie wiem jeszcze w którą stronę się to dalej potoczy :p

      Usuń
    3. Być może mi zamydlił oczy ;) ale i tak będę mieć glupią nadzieję

      Usuń
  3. Opowiadanie przecudowne, choć Lena denerwuje - rozumiem być nieuprzejmą ale żeby przez nią trafił Sebastian do szpitala? To już przesada :(
    Nie dziwię jej się, że bała się dzwonić do ojca Sebastiana - ja podałabym numer lekarzowi i tyle - sama bym nie dzwoniła.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Cass

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Lena będzie trochę przesadzać, ale tak musi być :)

      Usuń
  4. Pokochałam również i to opowiadanie!
    Muszę przyznać, że na początku w tym „sporze” byłam #teamLENA.
    Jednak czym dalej zagłębiałam się w opowiadaniu to tym bardziej dochodziłam do wniosku, że Lena staje się niepoczytalna. Początkowo bała się tych wszystkich akcji, a teraz robi je z automatu. Jak ta kradzież telefonu, nawet tego nie przemyślała, a telefon znikł. Ona naprawdę jest już szalona, to wszystko przez to, że bała się tego co zrobi jej Sebastian, a do czego ona doprowadziła? Pojechał nieprzytomny do szpitala! Nie to, że bronie go, że nie zrobił jej krzywd w dzieciństwie, zrobił, to było okropne, ale ona od razu postanawia wytoczyć przeciwko niemu vendettę! Nawet nie mam pewności czy na wuefie uderzył ją piłką mocno, specjalnie, czy może ubzdurało się to naszej bohaterce. Tak jak zresztą, to zamknięcie w szatni, to nie musiał być on, nie wiem kto to był, ale nie złapała go na gorącym uczynku, więc głupio się zachowała, zwłaszcza przed osobą taką jak on.
    Szczerze mówiąc trochę mi go szkoda się zrobiło po tej historii z jego ojcem. On zachowywał się jak palant tylko by był dumny, a jak coś się go spytał to dostał z pięści. Rozumiem, więc dlaczego teraz próbuje odkupić winy u Leny.

    Tak więc czekam na nowy rozdział, może Lenie trochę przejdzie (chociaż w to nie wierzę).
    Pozdrawiam,
    Aerthis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że przeczytałaś również i to opowiadanie i spodobało Ci się. Wiele to dla mnie znaczy. Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  5. Przeczytałam zakładkę "o autorce" i nie mogłam się powstrzymać od napisania tego, że miałam podobnie. Po kilku latach od napisania w zeszytach swoich pierwszych opowiadań, przeczytałam je i dziękowałam za to, że nigdy nie ujrzały światła dziennego. Ale nie miałam zamiaru się ich pozbyć - są świetne na kiepski humor. Działają lepiej niż lody i czekolada!
    Bardzo mi się podoba jak piszesz. Zwróciłam jedynie uwagę na to, że często stawiasz słówko "się" na końcu zdania. Nie wiem, czy to jakiś błąd stylistyczny czy coś, po prostu ja na to zwracam uwagę, bo piszę inaczej. Przykład: Tak, Lena była mniejszością postulującą za powrotem, przez co jej zdanie w ogóle nie liczyło się. Myślę, że wiesz, co mam na myśli. Ale mniejsza z tym, bo to taki mój wymysł tylko.
    Lubię Lenę, podoba mi się jej imię. Główna bohaterka mojego opowiadania z dzieciństwa, o którym Ci opowiadałam, też miała na imię Lena. Także tu mnie masz!
    Ogólnie myślę, że nie ma się nad czym rozpisywać. Piszesz naprawdę fajnie, masz super pomysł, a to, że bohaterowie mają polskie imiona, tylko dodaje wszystkiemu uroku. Picie, impreza, alkohol. "Uciekałem przed psami" etc. Przyziemne sprawy, o których naprawdę fajnie się czyta w Twoim wykonaniu. Czasem ma się wrażenie, że jest się jednym z obserwatorów gdzieś w klubie, który również znajduje się w centrum wydarzeń.
    Na koniec chciałam powiedzieć, że bardzo dziękuję Ci za komentarze u mnie na blogu i cieszę się, że historia Cię wciągnęła.
    Pozdrawiam, http://w-popiolach-igrzysk.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz i porady - wkrótce dopracuję te rozdziały jeszcze bardziej bo znalazłam wspaniałą betę, która sprawi, że nie będzie już zgrzytów stylistycznych :)

      Usuń
  6. Lena staje się coraz gorsza. Nie myślałem, że kiedyś to powiem, ale przesadziła. A zrzucanie całej winy na Jakuba (ojca Sebastiana) to takie wypieranie wyrzutów własnego sumienia, zagłuszanie go na kilka chwil.
    Tak naprawdę Sebastian przesadzał gnębiąc Lenę w gimnazjum i zasługiwał na nauczkę. Tu jest wiele pytań: Dlaczego nauczyciele nie reagowali? Dlaczego klasa jak stado bawołów pognała za nim? Dlaczego Lena wtedy mu się nie postawiła?
    Natomiast Lena przesadza teraz. O ile zamknięcie jego kurtki i butów w szatni było zabawne, wrobienie w przedstawienie pomysłowe, to jeśli chciała by ktoś go obił mogła choć raz wykazać się należytą odwagą podejść i dać mu w twarz, oraz powiedzieć za co oberwał.
    Ciekawi mnie jak to się dalej potoczy, dlatego gdy tylko dodasz kolejny rozdział, to od razu mnie poinformuj.

    OdpowiedzUsuń
  7. Lena się ostro zagalopowała i doprowadziła do sytuacji niebezpiecznej nie tylko dla Sebastiana, ale niebezpiecznej dla wszystkich obecnych, także dla jej przyjaciół, dla ludzi nic niewinnych, takich jak choćby Krystian, który niczym nie zawinił, a tylko chciał pomóc. Teraz wychodzi na to, że mścić też się trzeba umieć i w robieniu na złość i gnębieniu Seba miał mistrza, a Lenka tego niestety nie potrafi. Oczywiście nie żałowałabym gdyby to Seba wylądował w szpitalu, ale gdyby to był tylko i wyłącznie Seba, bo za długie miesiące upokorzeń jakich Lena od niego zaznała, to jemu się jak najbardziej porządny wpiernicz należał. Z drugiej jednak strony prawo nie powinno działać wstecz, a Seba widać, że się zmienił... ale ja i tak nie potrafię mu zaufać, ani go polubić, bo po tym jakim był dzieckiem nie umiem się po nim spodziewać już niczego dobrego. Taką sobie wyrobił opinię u mnie jako czytelniczki i coś czuję, że jeszcze długo jej nie zmienię i będę miała do niego uprzedzenie.

    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń