niedziela, 10 maja 2015

Nemezis: Rozdział 7

GORĄCZKA SOBOTNIEJ NOCY

Lena obudziła się we wtorek z głową pełną nowych pomysłów, jak zaszkodzić Sebastianowi. Nieobecna myślami nawet nie podziękowała babci za śniadanie, które ta zrobiła jej na wynos; dziewczyna złapała nieprzytomnie torebkę z wałówką, po czym wybiegła spóźniona na tramwaj.
Mieszkanie babci traktowała jak drugi dom. Miała w nim własny pokój z rzeczami osobistymi, którego co prawda sama nie urządziła, ale pomagała w jego odnowie po śmierci sparaliżowanego, przykutego do łóżka dziadka. To mieszkanie miało być kiedyś jej, ale póki należało do babci, Lena nie wtrącała się w jego wygląd. Ważne, że miała gdzie spać i miała możliwość pouczenia się przy biurku.
Sebastian jest sprytny – z takim oto stwierdzeniem dziewczyna wsiadła do tramwaju. Nie przykuwa do siebie uwagi, podczas gdy mnie na celowniku ma cała szkoła.
Wszystkie działania, których podjęła się Lena, były może i dobrze zaplanowane, ale źle przeprowadzone. Wyrzucenie klucza było spontaniczne i, o ironio, było to jej największe zwycięstwo. Gdyby nie anonim, występek mógł ujść jej na sucho, choć prawdę powiedziawszy, nikt nie mógł oskarżyć jej wprost, bo zwyczajnie nikt nie miał dowodu. Aby nastąpiło przestępstwo, musiał być dowód. Bez dowodu nie ma podejrzanego, a bez podejrzanego – wykroczenia.
Okazja do występku nadarzyła się dopiero na wychowaniu fizycznym. Nauczycielka WF-u wyznaczyła Lenę, aby przyniosła piłkę. Jako że wszystkie znajdujące się w schowku były niewystarczająco napompowane, została poproszona o pójście do woźnego po pomoc.
Oczywiście, mogła pójść prosto do pana Stanisława i wręczyć mu sflaczałą piłkę, aby ją napompował bądź dał inną. Mogła to zrobić i zapewne tak by się stało, gdyby nie fakt, iż kiedy przechodziła obok szatni chłopców, w jej głowie zaświtał szarlatański pomysł.
Upewniwszy się, że nikt jej nie widzi, wkroczyła po cichu do szatni. Bez problemu znalazła plecak Sebastiana (nie zmienił go od czasów gimnazjum) i jego ubrania, złożone w kostkę na ławce. Nie myśląc wiele nad tym, co robi, złapała zwiniętą bluzkę wraz ze spodniami, otworzyła okno i jednym zamachem wyrzuciła je na zewnątrz. Dla lepszego efektu, złapała też bokserki innego chłopaka, skarpety kolejnego i koszulę i dżinsy kogoś jeszcze, po czym wypchnęła wszystko razem przez okno. Następnie wybiegła z szatni, śpiesząc do woźnego.
Na jej szczęście nikt jej nie widział, a pan Stanisław dawał reprymendę jakiemuś uczniowi, przez co nie mogła wejść do jego małego pokoiku. Dopiero kiedy skończył swój wykład, Lena wkroczyła do małej siedziby woźnego.
– Można? – zapytała. Z powodu psikusa, który dopiero co zrobiła, cała była podekscytowana, przez co ton jej głosu był zuchwały i nieujarzmiony. Mężczyzna skrzywił się, wnioskując najwidoczniej, że wczorajsza rozmowa z dyrektorem nie dała żadnego rezultatu. Jej ostatnie kontakty z woźnym zdecydowanie nie rokowały przyjaźni.
– Czego tu? – fuknął nieprzyjemnie.
Teraz to Lena skrzywiła się, uznając, że przesadził z okazywaniem negatywnych uczuć względem niej. Nawet jeśli to przez nią musiał spiłować kłódkę i założyć nową (woła o przypomnienie fakt, że stuprocentowej pewności wciąż nie miał), to i tak winien był okazywać jej szacunek, jaki ona prezentowała w stosunku do mężczyzny. Albo przynajmniej powinien udawać, jeżeli widział w niej tylko kolejnego przeklętego łobuza, którego kiedyś karano za przewinienia chłostą, a teraz wzywano jedynie na dywanik do dyrektora.
Cała zadrżała na myśl o batach.
– Potrzebujemy napompowanej piłki do gry – odparła, wyobrażając sobie siebie klęczącą na grochu, z woźnym tuż za nią, wymierzającym jej ciosy pasem.
Potrząsnęła głową, aby odegnać natrętne myśli.
– Daj to – rozkazał pan Stanisław, wskazując palcem na zwiotczałą piłkę.
Nie musiał powtarzać dwa razy – Lena podała mężczyźnie piłkę. Wtem do jej uszu dotarły stłumione głosy:
– Ale śmiesznie…
– Ciekawe, kto to zrobił…
– A to ci będzie niespodzianka…
To trzej uczniowie przechodzili korytarzem, chichocząc w najlepsze.
Lena nie byłaby sobą, gdyby nie podsłuchała, z miejsca łącząc fakty. Już został zauważony jej dowcip. „Dowcip”, a może lepiej – „kawał”. Nawet nie umiała tego precyzyjnie nazwać. Żart. Przecież to nie było nic złego, ot, zwykły wygłup.
Ostatnio wszystko kręciło się wokół jej osoby, dlatego mimowolnie uczulała się na każdą rozmowę, słyszała każdą obelgę czy zachwyt nad jej uczynkiem. Mimo iż większość osób potępiało wyrzucenie klucza, była też grupka takich, które widziały w jej uczynku coś więcej. Rebelię, bunt przeciw władzy, nauczycielom i dorosłym.
– Za dużo filmów oglądacie – skwitowała Lena pewnego razu, gdy zapytana wprost, czy zostanie dowódcą tych, którzy nienawidzą szkoły, parsknęła rówieśnikom w twarze. – Nie zrozumcie mnie źle, ale jeżeli, podkreślam: jeżeli chciałabym komuś zaszkodzić, to na pewno działałabym w pojedynkę. Nie potrzebna byłaby mi wataha pomagierów.
Ci znaleźli się sami, wnioskując, że jeżeli zamknięcie szatni uszło komuś na sucho, to wszystkie inne wybryki też powinny obejść się bez konsekwencji.
Dowcip Leny z wyrzuceniem ubrań spodobał się każdemu uczniowi, nawet tym, którzy musieli potem te ubrania zbierać. Wszyscy śmiali się z żartu – każdy oprócz… no właśnie, Sebastian miał minę, jakby grzebał własnego psa. I to ten widok dał jej najwięcej satysfakcji i motywację do dalszego działania.
Gdy wyszła przed szkołę, jej oczom ukazała się karykatura człowieka zawieszona wokoło latarni. Znalezisko przypominało trochę strach na wróble, jednak ten strach był robiony z myślą o kimś. Dokładnie poznała rude włosy nauczycielki od fizyki, która była postrachem wszystkich uczniów. O metodach nauczycielskich kobiety słyszeli już chyba wszyscy we Wrocławiu, o tym, jak zadawała z jednych zajęć na drugie po trzydzieści prac domowych, a za nie przygotowanie jednego potrafiła wpisać ze dwie oceny negatywne.
– Ale będzie zła – powiedziała do Leny Marta, przechodząc obok zawieszonej kukły. – Może to i zabawne, ale już wyobrażam sobie jej zemstę.
Dziewczyna zmarszczyła czoło. Faktycznie, na pewno takowa nastąpi.
Marta już dawno przestała pytać koleżankę, czy stoi za wszystkim, co działo się w szkole, z jednego, bardzo prostego powodu. Po prostu było to niewykonalne. Lena była tylko człowiekiem, a żarty, które zaczęły pojawiać się w szkole były tak częste, że zapewne tylko pan Stasiu ogarniał je wszystkie. Za kawał w szatni chłopców dziewczęta odpokutowały petardami hukowymi w swojej szatni, co zapewne wymyślił Sebastian. W związku z tym na kolejnym WF-ie jedna z dziewcząt, która zwolniła się przed wychowaniem fizycznym do domu, wyniosła (za niewielką namową Leny) z szatni chłopców plecaki i powrzucała je do różnych koszy na śmieci na każdym z pięter w szkole.
Jakaż była przednia zabawa, oglądać skonsternowanych chłopców, szukających swoich tobołków. Kilkoro z nich niemal pobiło się o jeden plecak, uważając, że należał właśnie do niego. A Sebastian… Tak, jego plecak wpadł akurat do kosza z niedopitym jogurtem…
– Masz ochotę pójść? – zapytała Marta na koniec zajęć, ale Lena była tak zajęta myślami i odtwarzaniem sukcesów, że nie dosłyszała pierwszej części zdania.
– Co?
– Na dyskotekę – mruknęła przyjaciółka. – Mówiłam, że mam wolne mieszkanie z soboty na niedzielę, więc może wybrałybyśmy się na dyskotekę?
– Przecież ty nienawidzisz klubów – przypomniała jej Lena, ale Marta westchnęła.
– Tak, niestety wpadnie do mnie starsza kuzynka – zaczęła, lamentując. – Zerwała z chłopakiem i prosi mnie, żebym z nią poszła. Razem będzie raźniej – zrobiła błagalne oczy w stronę Leny, na co dziewczyna uśmiechnęła się.
– Pewnie, że z tobą pójdę. Czego nie robi się w imię przyjaźni – dodała, obejmując Martę, po czym obie ruszyły w stronę przystanku.
Sobota nadeszła bardzo szybko. Stojąc u Marty w mieszkaniu przed wielkim lustrem, z kredką w jednej dłoni i tuszem w drugiej, z zamiarem pomalowania oczu, Lena wciąż analizowała swoje szkolne poczynania.
Wizja szkodzenia Sebastianowi stała się jej małą obsesją. Do takiego stopnia o tym rozmyślała i traktowała poważnie, że zaczęła oglądać filmy i wypożyczać książki z biblioteki o podobnej tematyce. Jej ulubioną lekturą stał się „Inny Elliot”, napisany przez Gardnera Grahama. Co prawda nie przeczytała jeszcze całości, ale przez to, że utożsamiała się z głównym bohaterem – prześladowanym Eliotem, książka bardzo przypadła jej do gustu.
Jeżeli wcześniej myślała, że jej myśli wciąż sprowadzały się do osoby Sebastiana, tak teraz egzystował w niej cały czas. Był jak pasożyt w jej ciele, zatruwał nie tylko umysł, ale całe ciało.
– Ja miałam idealne życie – dobiegł do niej jęk Diany, kuzynki Marty, która znowu użalała się nad sobą. Przyklejała sobie sztuczne rzęsy do oczu, ale i tak nie przeszkodziło to jej w mówieniu. – Kończyłam studia, miałam idealnego chłopaka, nawet planowaliśmy ślub…
Lena westchnęła przygnębiona. To właśnie będzie czekało ją i Martę przez cały wieczór. Słuchanie…
– Jak on mógł mnie zdradzić?
Może nie zniósł tego twojego gadania? pomyślała zjadliwie Lena.
Diana przypominała z wyglądu Natalię, jej dawną koleżankę z gimnazjum; różowo-jaskrawą piękność. Miała takie same szlachetne rysy twarzy, których zawsze zazdrościła jej Lena, idealne paznokcie, a nie łamliwe i rozdwajające się jak jej. Mimo wszystko Natalię dało się lubić, Dianę niekoniecznie.
– Znajdziesz lepszego kandydata na męża, zobaczysz – pocieszyła ją Marta, która umalowana cieniem przez Dianę wyglądała jak mała prostytutka. To dlatego Lena wolała zrobić make-up sama.
– Oby dzisiaj – mlasnęła z nadzieją. – Nie musi być bogaty, ja mam pieniądze…
Lena wywróciła oczami. Nie mogła znieść dziewczyn pokroju Diany. Bo ona niby rozpaczała po stracie chłopaka, ale zamiast próbować ratować związek, w odwecie rzuci się w ramiona innego. Skoro kochała chłopaka, to czy nie powinni oboje zmienić się dla dobra związku? Spróbować od nowa? Wyjaśnili sobie tę zdradę? Dlaczego do niej doszło? Zawsze musiał być powód. Jeżeli zakochana w sobie para planuje małżeństwo, to zdrada jednej ze stron nie może być perfidnie zaplanowanym skokiem w bok, tylko jednorazową pomyłką. Nawet ślubowanie przed ołtarzem nie zwalnia z walki o związek, a zdrada może niestety pojawić się w zaniedbanej relacji.
Chyba że koleś był po prostu gnojkiem i już. Tacy też istnieją, dokładnie tacy pokroju Sebastiana.
– Jestem gotowa – oświadczyła Lena po czterdziestu minutach, w ciągu których pokręciła włosy i zrobiła makijaż.
Dziewczęta też kończyły, choć przygotowania najwięcej czasu zajęły Dianie. Przebierała się kilkanaście razy, sprawdzając, co najlepiej pasuje do czego. W końcu stanęło na granatowej, dopasowanej sukience, czarnych rajstopach i niskich kozakach. Marta z Leną postawiły na spodnie i eleganckie bluzki.
– Pamiętajcie, nie rozdzielamy się i pilnujemy nawzajem – powiedziała Lena, w szczególności zwracając się w stronę Diany.
– Nie jestem dzieckiem – odpyskowała „kobieta”. – To wy macie pilnować się mnie, to ja jestem najstarsza.
Co z tego, jak najgłupsza… dodała do siebie Lena.
Pojechały taksówką, bo Diana nie chciała wsiąść do autobusu. Uważała, że w autobusach i tramwajach jeździ motłoch, a ona do niego nie należy i nie będzie zniżać się do poziomu tych ludzi. Lena musiała ugryźć się w język, by nie powiedzieć, że ona i Marta zaliczały się w takim razie do motłochu, więc samo przebywanie w ich obecności było obrazą jej wysokości…
Jako że ona z Martą nie miały jeszcze osiemnastu lat, bo brakowało im kilku miesięcy, znajomości Diany wśród ochroniarzy okazały się bardzo użyteczne. Zaświergotała coś, mrugając oczkiem i ochroniarz wpuścił je do środka poza kolejką.
– Ale tłok – stęknęła Marta na wejściu, rozglądając się po wielkiej sali, w której tańczyli ludzie.
Pomieszczanie miało dwie kondygnacje. Na górze była część barowa, gdzie można było się napić, oraz loże, w większości już zarezerwowane. Na dole stał DJ na niewielkim podeście wraz z już pijanym towarzystwem, do którego szybko chciała dołączyć Diana.
– Ja stawiam – powiedziała, popychając dziewczęta po schodach na górę, w stronę baru.
Muzyka była bardzo głośna. Zbyt głośna jak na gust Leny, bo nawet nie usłyszała, jak ktoś podszedł do niej od tyłu i rzekł:
– Wreszcie jesteście – dopiero obejrzawszy się zobaczyła Krystiana, wcześniej myląc go z jakimś napalonym mężczyzną.
– Co ty tu robisz? – zapytała, ale widząc zdziwienie w oczach kolegi z klasy, spojrzała na Martę.
– Nie chciałam ci mówić, bo na pewno byś się nie zgodziła – zawołała głośno dziewczyna, przyglądając się przyjaciółce, jakby bała się jej reakcji.
Lena przymrużyła oczy. Marta z Krystianem stali obok siebie. Coś było nie tak. Za nimi Diana stała już niemal przy blacie, machając zapalczywie rękami, bo próbowała dopchnąć się do barmana, aby kupić alkohol. Ale nie o nią chodziło, tylko o coś innego.
– CO JEST?! – warknęła, choć Marta nie musiała nic mówić, bo Lena sama zrozumiała, że Krystian nie przyszedł sam.
Dalej, w tłumie stał on – Sebastian.
– Wychodzę – bąknęła słabo Lena i choć raczej nie usłyszeli jej przekazu, gdy odwróciła się na pięcie, zrozumieli, że chciała uciec. Krystian szybko zagrodził jej drogę.
– Nie bądź dziecinna – powiedział głośno. – Ile masz lat, żeby tak zwiewać? Masz jakiś problem z Sebastianem, to go załatw albo się do niego nie odzywaj. Tylko proszę, nie psuj wieczoru mi i Marcie.
Wiedziała, do czego pił. Jeżeli ona wyjdzie z dyskoteki, Marta wyjdzie zaraz za nią, a jemu to nie było na rękę. I tylko dlatego, że wiedziała, że jej przyjaciółka bardzo lubiła chłopaka, zdecydowała się zostać.
Przecież wcale nie muszę się do niego odzywać – pomyślała, choć wciąż miała za złe Marcie to, jak ją wrobiła. Nie dość, że sfiksowana na punkcie byłego chłopaka Diana, to jeszcze Sebastian – jej wróg numer jeden.
Diana wróciła z alkoholem. Lena sądziła, że przyniesie drinki, ale nie, dziewczyna zamówiła cały litr czystej wódki, a do tego dwa soki pomarańczowe.
– Lożę mamy tam – wskazała gestem na pusty stolik z napisem „rezerwacja”, z przyległymi do niego wściekle czerwonymi kanapami.
– Nie wiedziałam, że rezerwowałaś lożę – wypomniała Marta kuzynce, ale Diana spojrzała na nią ze zdumieniem.
– Oj, nie czepiaj się, ważne, że jest gdzie usiąść i napić się – odparła, prowadząc towarzystwo do stolika.
Lena nie wiedziała, gdzie podziać wzrok. Jej spojrzenie spoczywało to na Marcie, to na Krystianie, czasem na Dianie, by potem zawisnąć na barze i w końcu powrócić do Marty. Jak tylko mogła, unikała Sebastiana (pech chciał, że usiadł naprzeciw niej). On raczej też na nią nie patrzył, słyszała, że wdał się w dyskusję z Dianą, co ta przyjęła bardzo entuzjastycznie.
Chociaż na to się przydała – pomyślała Lena, sama rozmawiając z Martą i Krystianem.
– To co, powiecie wreszcie, kto wyrzucił ubrania chłopaków przez okno? – zaśmiał się Krystian, na co Marta wzruszyła ramionami.
– Nie powiemy, dopóki wy nie zdradzicie, kto wrzucił do naszej szatni petardy – Lena zdziwiła się. Widocznie nawet Marta wierzyła w damską solidarność, bo przecież nie wiedziała, kto był zarówno pomysłodawcą, jak i realizatorem owych dokonań.
– No to chociaż kosze – prosił Krystian. – Czyj był pomysł z koszami? To musicie wiedzieć.
Lena nie odzywała się. Bo i jak mogła, skoro to wszystko było jej inicjatywą? Jak mogła powiedzieć koledze z klasy, że czara goryczy przelała się i z nienawiści do siedzącego naprzeciw niej chłopaka, postanowiła uprzykrzyć mu życie, tak jak on codziennie robił piekło z jej uczęszczania do gimnazjum? Krystian mógłby nie zrozumieć. Za bardzo lubił Sebastiana, znając go z zupełnie innej strony, niż Lena, żeby zmieściło mu się to w głowie. Ktoś, kto nie przeżyje terroru w szkole, nigdy w pełni nie zrozumie dyskryminowanego. Dlatego dziewczyna milczała i dlatego pewnie nigdy nie zdecyduje się opowiedzieć całej swojej historii gorzko przeżywanego dzieciństwa.
– Lena przecież wie, kto to zrobił – doszedł do niej głos Sebastiana. Nie wiedziała, że przysłuchiwał się ich rozmowie, dlatego zdziwiona spojrzała na niego.
Świdrował ją bystrym spojrzeniem. Bez wątpienia zdawał sobie sprawę, że to ona stała za wydarzeniami w szkole, ale jego opinia jej w ogóle nie obchodziła. Nie obchodziło jej też, dlaczego wprost jej nie oskarżył, tylko robił podchody. Aby jeszcze bardziej zniszczyć jej psychikę? A może chciał, by za jego przyczyną przyznała się do winy?
– Mylisz się – odparła, mrużąc oczy. – Nie wiem, jak pokręcona musi być osoba, która robi takie rzeczy.
Nie mówiła o sobie, tylko o nim i to też zrozumiał. Chyba zabolały go jej słowa, ale nie dał jej tego po sobie poznać.
Zacięty wyraz twarzy dziewczyny dopowiedział, jak mocno go nienawidzi i że on nigdy nie zdoła tego zmienić. Że krzywdy, które jej uczynił, werżnęły się w nią jak ostre pazury i mimo że powierzchowne rany zagoiły się już dawno, blizny wciąż zostały na jej skórze.
Przez moment wydawało jej się, że nawet chciał ją przeprosić, ale znajomi dookoła nich tego nie dostrzegli i Diana błyskawicznie rozporządziła, aby wznieść toast za spotkanie.
Krystian rozlał alkohol do kieliszków, a Marta nalała sok do szklanek.
Lena nigdy dużo nie piła. Nie przepadała za smakiem alkoholu, ale dziś miała ochotę uczcić swoje zwycięstwo. Ten miesiąc należał w końcu do niej.
Każdy wypił do dna i po chwili milczenia odezwał się znów Sebastian.
– Spadam do domu – zaczął, ale Diana zaświergotała:
– Ależ skąd! Idziesz ze mną zatańczyć! – złapała go bezceremonialnie za rękę, a do dziewcząt i Krystiana zawołała tylko: – Zaraz się wymienimy, pilnujcie stolika!
Zeszli po schodach i choć Lena spróbowała znaleźć ich wśród tłumu tańczących, nie mogła ich zidentyfikować. Po chwili stwierdziła, że ich dwójka jest tak przeciętna, że niczym nie wyróżniają się na tle tych pijanych ludzi i wymieniła ze dwa zdania z Martą i Krystianem. Potem zdaniem Leny zrobiło się nudnawo, bo z rozmowy na temat szkoły przeszli na zainteresowania. Jak się okazało, dzielili wspólne zamiłowanie do jazdy konnej, a Tannenberg nie widziała w tym nic fascynującego. Marta jeździła od małego, bo jej rodzice poznali się na zawodach jeździeckich, Krystian natomiast pracował co wakacje w stadninie koni koło Wrocławia, dzięki czemu mógł czasem pojeździć.
Lena wiedziała, że rodzice chłopaka byli biedni. Ojciec Krystiana w młodości uległ wypadkowi i od tamtego czasu poruszał się na wózku inwalidzkim. Matka z kolei pracowała na dwa etaty – od rana do południa sprzątała w hotelu, by popołudniami dorabiać w hipermarkecie na kasie. Chłopak miał trójkę rodzeństwa, z czego dwójka wyjechała do Anglii do pracy i tam osiedlili się na stałe. Tej dwójce podobno powodziło się najlepiej i przysyłali z zagranicy trochę pieniędzy ciężko przędącej rodzinie.
Krystian też dorabiał i co najważniejsze, nie wstydził się swojego pochodzenia. Po szkole rozdawał ulotki na ulicy, czasem zastępował barmanów w pubach i pracował jako konsultant w Call Center. Lenie imponowało to, jaki był zaradny, bo w przeciwieństwie do Sebastiana, który dostał od ojca wszystko, Krystian zapracował na wszystko sam; usamodzielnił się, aby finansowo odciążyć rodziców. We wrześniu, zamiast kupować niebotycznie drogie, nowe podręczniki, on zawsze znajdował osoby, które chciały pozbyć się starych książek i nawet parę razy załatwił też i Lenie używane komplety.
– Więc jak będziesz chciał, zawsze możemy pojeździć razem – zaproponowała Marta nieśmiało.
Krystian uśmiechnął się.
– Pewnie, jeżeli nie wyjadę na zbieranie owoców do Niemiec, to umówimy się w wakacje.
Wypili ze trzy kolejki sami, nie mogąc doczekać się Diany z Sebastianem. Kiedy Lena odchodziła od stolika, mówiąc, że idzie do łazienki (tak naprawdę chciała przede wszystkim dać znajomym chwilę sam na sam), zakręciło jej się w głowie. Alkohol uderzył w nią mocno, poczuła mrowienie w nogach. Nie była przyzwyczajona do picia, wystarczyły w sumie cztery kieliszki, aby czuła się nietrzeźwa.
– Iść z tobą? – zapytała Marta, ale Lena machnęła ręką.
– Skąd! To tu blisko – wskazała ręką za siebie, po czym oddaliła się. Niestety, łazienka „tu blisko” była nieczynna, dlatego musiała zejść na dół.
Chwiejnym krokiem ruszyła po schodach, świat balansował wesoło wraz z nią. Ci ludzie dookoła niej już nie wydawali się pijani, tylko zwyczajnie wielce zadowoleni z życia. Ona też była szczęśliwa. Miała kochającą rodzinę i przyjaciół, którzy nie mieli pojęcia o jej podwójnym życiu. Tak właśnie się czuła. Z jednej strony istniała dawna ona, Lena Tannenberg z Sobótki, cicha i zastraszona mała dziewczynka, z drugiej rodziła się nowa Lena, ta odważna z Wrocławia, która lubi walczyć o swoje i swojego broni nade wszystko.
Zanim dotarła do łazienki, tuż przed drzwiami napotkała Dianę, w otoczeniu jakichś trzech typków, i Sebastiana, który miał niemrawą minę. Trzymał się trochę z boku, obserwując flirty dziewczyny.
– O, Lena! – zawołała na nią Diana zauważywszy jej osobę, zanim ta zdążyła się schować.
Chcąc nie chcąc, szatynka podeszła do dziewczyny. Jak na jej gust, mężczyźni otaczający Dianę byli zdrowo po trzydziestce. Wszyscy byli bardzo wysocy i choć do dzisiaj wydawało jej się, że to Sebastian był słusznych rozmiarów, wśród tych „koszykarzy” wyglądał niczym podlotek. Jeden z mężczyzn był całkiem przystojny, z niewielkim, ciemnym zarostem i czarnymi oczami. Wszyscy z nich mieli na sobie kurtki motocyklowe i ten sam dziki błysk w oku.
Typki spod ciemnej gwiazdy – pomyślała Lena, akurat w momencie, gdy przystojniak zwrócił się bezpośrednio do niej:
– Ale jesteś ładna. Zatańczysz? – powiedział, bez manier żując gumę tak, że ją widziała.
– Nie, ona jest ze mną – to Sebastian odpowiedział, zanim zdążyła grzecznie poinformować mężczyznę, że nie ma ochoty tańczyć.
Chłopak podszedł do niej, złapał za rękę, choć Lena i tak mu ją wyrwała, po czym spojrzał na Dianę, która rozdziawiła usta po tym nagłym obrocie spraw.
– Idziesz z nami na górę? – zapytał dziewczynę, ale ona prychnęła wściekle:
– Tak, pójdę, ale tylko, żeby się napić.
Lena ruszyła przodem sama. Sebastian próbował dotrzymać jej kroku, ale ona skutecznie go blokowała, rozpychając się najpierw między tłumem, potem na schodach.
– Po co to zrobiłeś?! – nie wytrzymawszy zatrzymała się, krzycząc.
Chłopak także zatrzymał się, tylko stopień niżej, przez co ich twarze były niemal na tej samej wysokości.
– Żeby przypadkiem nie przyszło ci do głowy z nim tańczyć. Oni są jacyś dziwni.
– Sama umiem o siebie zadbać! – krzyknęła ponownie, po czym znów ruszyła, bo typki z Dianą byli już za nimi. Miała nadzieję, że nie słyszeli ich rozmowy, ale raczej było na to zbyt głośno.
– O tak, na pewno – najeżył się. – Nigdy nie byłaś w tym najlepsza.
– A co ciebie to obchodzi, do cholery?! – wrzasnęła za siebie. – Odwal się!
Był jak pies ogrodnika, sam nie zjadł i drugiemu nie dał. Niby chciał jej destrukcji, ale tylko on mógł ją unicestwić. Działał na jej szkodę regularnie, ale gdy pojawiło się realne zagrożenie, zainterweniował. Wcale nie rozumiała jego pobudek, bo te jej przynajmniej były jasne – chciała go zniszczyć, rozdeptać i zmiażdżyć.
Widok Marty i Krystiana trochę ją uspokoił. Siedzieli blisko siebie i chyba trzymali się za ręce pod stołem, do czasu, aż się do nich przysiadła.
– Diana chyba znalazła kandydatów na męża – powiedziała zgryźliwie, widząc, jak mężczyźni ucieszyli się na widok stolika z rezerwacją i butelki wódki, stojącej na samym środku blatu.

18 komentarzy:

  1. Tak, w końcu nowy rozdział! Już nie mogłam się doczekać, haha :D
    Dobrze napisany rozdział, podoba mi się, że Lena stała się teraz taka odważna i próbuje na swój sposób dopiec Sebastianowi, tym samym nie chcąc, by ktoś ją zauważył.
    W jakiś sposób intryguje mnie postać Sebastiana i jego interwencja w klubie. O co tutaj chodzi? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie mogłam się doczekać aby w końcu zaspokoić Waszą ciekawość i napisać ten rozdział. Przepraszam, że trwało to tak długo. Rozdział 8 postaram się napisać szybciej :)
      Tak, Lena bardzo zmieniła się i każdy może już to zauważyć.

      Usuń
  2. Podobała mi się interwencja Sebastiana, nie wiem czemu, ale wszędzie doszukuję się miłosnych powiązań i myślę, że ten chłopak nie tylko żałuje tego co kiedyś jej zrobił, ale również, teraz w innym czasie i miejscu, poczuł do niej coś więcej.

    Może się powtarzam, ale ta chęć zemsty Leny, jest niezdrowa i trochę przesłania jej rzeczywistość, chociaż pewnie też byłabym wściekła na kogoś, kto mi podpadł w przeszłości.

    historia-strazniczki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że dużo zależy od charakteru :) Lena postanowiła się w końcu zemścić.

      Usuń
  3. Świetny rozdział :* wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. next next next pls ❤❤❤❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiecuję, że postaram się napisać rozdział 8 jak najszybciej. Cieszę się, że się podoba:)

      Usuń
  5. Nominowałam Cię do LBA c:
    http://fantastyka-raja-kalpana.blogspot.com/p/nomy-do-lba.html?m=0

    OdpowiedzUsuń
  6. "Nieobecna myślami nawet nie podziękowała babci za śniadanie, które ta jej zrobiła na wynos, łapiąc nieprzytomnie torebkę z wałówką, po czym wybiegła spóźniona na tramwaj." - To zdanie mi jakoś nie brzmi.
    Jezu, jakie ta Lena ma niegrzeczne i perwersyjne myśli. Powiedziałbym, że głodnemu chleb na myśli ;-)
    Lena zapoczątkowała w szkole falę dowcipów i pojawienie się kilkoro żartownisiów. Zastanawiałem się dlaczego tak się stało i doszedłem do wniosku, że Seba w gim uderzał tylko w nią, a jej żarty w LO uderzają we wszystkich po troszku, albo w kilka osób jednocześnie. Poza tym w gim każdy wiedział, że to Seba dręczy biedną Lenkę i mu przyklaskiwali, wszyscy się z niej śmiali, a tutaj... tutaj trwa jakaś dziwna zabawa w podchody nie godna wieku tej młodzieży (są prawie dorośli, albo i dorośli, a zachowują się jak dzieci z początków podstawówki). Kukłę jednak rozumiem - tej wiedźmie akurat się należało. Zastanawiam się czy kiedyś opiszesz tutaj takiego prawdziwego nauczyciela z powołania, bo póki co to wszyscy zdaje się pomylili zawód. Nie wiem co dzieciaka może nauczyć 30 prac domowych i brak czasu na przyjemności, na dodatek jedynka za brak wykonania zadania (ważna jest wiedza, to czy umie wykonać się dane zadanie, a nie czy się je ma w zeszycie, bo równie dobrze można je przepisać). Chociaż ja bardzo nie lubię polskiego szkolnictwa (choć nie mam pewności czy gdzieś jest lepsze) - uważam po prostu, że od nauczania są nauczyciele, to im się za to płaci i niektórym się zwyczajnie pensja nie należy (na lekcji dwa zadania, do domu ponad dziesięć), rodzice, którzy są zmuszeni pomagać dziecku w pracach domowych, w ogóle prace domowe to absurd, czy też wynajmowanie korepetytora by dziecko w ogóle przeszło do następnej klasy (co innego by poprawiło wyniki). Ja zawsze uważałem, że nie możliwe jest by 3/4 klasy miało jedynki niemal z każdego sprawdzianu na jednym przedmiocie - to świadczy nie o nieuctwie tych dzieciaków, a o braku zdolności belfra do nauczania. Choć nauczyciele też mają utrudnione zadanie - niedojrzała, rozpuszczona, albo pozostawiona sama sobie młodzież, oraz dzieci, klasy powyżej 20 osób każda, 45 minut lekcji, z czego 5 odchodzi na sprawdzenie obecności, a czasami kolejne 10 na uciszenie błaznów klasowych.
    Lubię Krystiana - ma chłopak poukładane w głowie, choć życie go nie rozpieszczało. Z drugiej strony jednak patrząc może to i lepiej, bo dzięki temu jest zaradny, pracowity, zna wartość pieniądza i gdy w przyszłości założy rodzinę na pewno będzie chciał podołać i ją utrzymać, zapewnić jej jakiś byt (może nie jakieś duże bogactwo, ale choćby przeciętność). Ja zawsze jak widzę taką młodzież to mam wizję tak zwanych "wpadek" i o ile Krystiana widziałbym w roli młodego ojca, o tyle Sebastiana. Lenkę czy tę kuzynkę Marty nie widziałbym w roli rodziców. Oczywiście nie wiem czy tak daleko pociągniesz to opowiadanie by pokazać nam dorosłość bohaterów - taką już po szkolę, albo po kilku latach od jej ukończenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do tematu zdrady, to chyba jestem bardzo staroświecki w poglądach - ślub, czy też związek (nie mowa o chodzeniu za rączkę od tygodnia, a o takim poważnym długotrwałym związku ze wspólnymi planami, wspólnym seksem) zobowiązuje do wierności i skoku w bok moim zdaniem się nie wybacza. Z resztą w ogóle zdrady się nie wybacza, nawet kumpelskiej, czy zdrady przyjaciela, a co dopiero wybaczyć skok w bok kobiecie/mężczyźnie której/którego było się pewnym/pewną... Jak dla mnie nie ma takiej opcji i na zdradę nie ma usprawiedliwienia, choć z tego co wiem z doświadczenia to większość mężczyzn będących w długotrwałych związkach, a nawet małżeństwach zdradza notorycznie (może nie często, ale w miarę regularnie) uważając, że mężczyzna nie jest monogamiczny (naprawdę spotkałem się aż nader często z taką teorią).
      Nagle przyszło mi na myśl, że może Seba się zmienił i to nie tylko dlatego, że bronił Lenkę, ale przede wszystkim dlatego, że zadawał się z Krystianem i nie poniżał go, nie przeszkadzało mu, że chłopak był biedniejszy i pochodził z takiej rodziny jakiej pochodził. We wspomnieniach Leny o Sebie z gimnazjum wynikało, że dla chłopaka najważniejsze były modne ubrania i drogie gadżety, którymi mógłby się chwalić i imponować rówieśnikom, a teraz... teraz w jego zachowaniu nie ma ni cienia tamtych zachowań. Zastanawiam się co wywołało u niego taką "resocjalizację".
      Bardzo miło, że Lewis obronił Lenkę, że się za nią wstawił, ale jeden dobry uczynek nie wymażę tylu cierpień ile jej dostarczył, a był tego cały ogrom. Poza tym on nadal nie przyznał się przed Leną, a pewnie też nawet nie przyznał się przed samym sobą, że żałuje.
      Pozdrawiam i czekam na kolejny ;-)

      Usuń
    2. Super, dziękuję za obszerny komentarz. Lewis na pewno zmienił się, ale jak bardzo tego dowiecie się w swoim czasie.
      Ja również lubię Krystiana :)
      Co do nauczycieli, no cóż, niewielu jest niestety nauczycieli z powołaniem... Ale może wkrótce taki się pojawi.

      Usuń
  7. Jestem oczarowana Twoim opowiadaniem Nemezis - właśnie skończyłam je czytać. Piszesz cudownie, czuję, jakbym czytała jakąś wydaną ksuążkę. Masz fantastyczne opisy wewnętrznych zmagań bohaterki - Lena naprawdę dobrze robi wypowiadając wojnę Sebastianowi! Oby tylko nie okazało się, że stanie się taka sama jak on. Zresztą mi się wydaje, że Sebastian mimo wszystko się zmieni, albo już się zmienił.
    Naprawdę bardzo profesjonalnie piszesz i jeśli tylko będziesz miała czas możesz zajrzeć do mnie na opowiadanie fantasy i wprawnym okiem ocenić jak piszę ;)

    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział
    Igrająca ze Śmiercią

    igraniezesmiercia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ciepłe słowa.
      Byłam na Twoim blogu, piszesz bardzo dobrze, opowiadanie bardzo mi się podoba. Opisałam zresztą moje odczucia w komentarzu :)

      Usuń
  8. Nadrobiłam wszystkie rozdziały Nemezis i po prostu się zakochałam :D
    Już nie moge się doczekać kolejnego rozdziału ;D
    Coraz bardziej jestem ciekawa do czego posunie się jeszcze Lena ;D
    Z początku Sebastian mnie irytował, ale to jak powiedział " ona jest ze mną " to no zrobiło się ciekawie ! :D
    Weny ! :*

    http://coraciemnosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, dziękuję za komentarz.
      Gdy tylko znajdę chwilkę zajrzę do Ciebie :)

      Usuń
  9. Przeczytałam nie tylko rozdział, ale też komentarze poniżej. Podziwiam tych co mieli aż tyle do powiedzenia, choć o twoim opowiadaniu trudno nie mieć czegoś do powiedzenia, bo nie dość, że doskonale napisane, poprawnie i po polsku, to jeszcze historia na tyle ciekawa, że chce się ją chłonąć i co najważniejsze oryginalna, a nie powielająca schematy, które na blogach są już znane. Podoba mi się też, że osadziłaś ją w Polsce, przez co jest mi bliższa i lepiej mi jest sobie wyobrażać życie uczniów takiej szkoły. Fajnie też, że nie popłynęłaś, a przedstawiłaś takie typowa Polskie realia, portfele i zapracowania. Co jednak ważniejsze historia dotyczy takiego tematu, który wzbudza emocje, więc ciężko jest milczeć, gdy się coś takiego czyta i gdyby twoje opowiadanie było wydane w postaci książki, to zapewne już po kilku rozdziałach chciałabym się podzielić z kimś swoimi odczuciami i sobie o niej podyskutować, a to chyba dobrze.
    Zaimponował mi Krystian, lubię go i całkiem możliwe, że to on ma taki pozytywny i zbawienny wpływ na Sebastiana.

    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krystian jest też jedną z moich ulubionych postaci :)

      Usuń