1. Sięgnij po kartkę z przestrogą,
Nim podążysz własną drogą.
Dzień ten bowiem noc zastępując,
Im myśl przyćmił, Tobie odstępując.
2. Jasny kolor, niebieskie tęczówki,
To jedyne pomocne wskazówki.
Dzieje poznać, przeszłość sprawić,
Czas najwyższy moc naprawić.
3. Chodzić będzie Ona z czarną,
Przyjaciółką tą nie marną.
Tą na zawsze, tą do końca,
Mrok od zawsze lgnie do Słońca.
4. Mają pewność, ta jedyna,
Ta ukryta, ta prawdziwa.
Pewni swego, zgromadzeni,
Twą decyzją urzeczeni.
5. Czy się uda? Czy gotowe?
Co szczęśliwe, co pechowe?
Podstęp w gorycz czy się zmieni,
Plan w wadliwy się zamieni.
6. Jeśli odkryją dwójkę Was,
Zetrą w proch i Ją i Nas,
Ziemię zemsta Ich pokryje,
Krew rodziny Ją obmyje.
7. Zastanów się jeszcze raz,
Jedno istnienie to w sam raz,
I tak będziesz wygranym,
Jej życie jedynym przegranym.
Pamiętniki piszą tylko Ci, których wspomnienia
warte są zapamiętania.
Właściwie, nie są one niczym specjalnym, ale
posiadają w sobie tę znaną wszystkim magię, która sprawia, że nie sposób się od
nich uwolnić i odłożyć z powrotem na półkę. Odsłonienie kawałka duszy innej
żywej istoty. Poznanie jego najskrytszych sekretów i pragnień. W istocie,
zagrabiona wiedza jest tym, co nas przyciąga.
Jednakże, głupcami są Ci, którzy sądzą, iż odkryli
coś, o czym nie powinni wiedzieć. Każda osoba prowadząca dzienniczek własnego
życia liczy się z tym, że zostanie on kiedyś, kiedykolwiek, ale w końcu
przeczytany.
Ta historia zaczyna się jak każda inna. Opowiada o
zwykłych ludziach, którzy wyszli naprzeciw niezwykłym rzeczom. O normalnych
zachowaniach, ale paranormalnych zdolnościach. Tego dnia zapytałam przyjaciela,
co by zrobił, gdyby nagle całe życie wywróciło mu się do góry nogami.
Odpowiedział, że chodziłby po chmurach a trawę uznawałby za tak nieosiągalną
jak słońce. Że spałby na księżycu i całymi dniami oddawał się ulubionemu
zajęciu segregowania gwiazd. Część zostawiłby na ich miejscu, jako, że są zbyt
jasne i dalekie, by je złapać. Połowę zaś zrabowałby do wielkiego worka.
Zapytałam, po co? A on na to: żeby pokazać je ludziom, do których należą. Bo ta
połowa nieszczęśników nie zdaje sobie sprawy z tego, jaką moc w sobie noszą. Że
ich światło to te gwiazdy. Istnieją, co prawda, ale oddalone, nieodkryte i
nigdy niewykorzystane, powoli się wypalą.
Rozmowa z nim dała mi więcej, niż miesiące
przygotowań.
Mam na imię Wiktoria i urodziłam się 31 grudnia
1990 roku. Jednakże, moje życie zaczęło się wiele lat później z chwilą, kiedy
dowiedziałam się, iż umrę 31 grudnia, 2008 roku. Tego samego dnia zaczęłam
pisać swój osobisty życiorys w formie pamiętnika.
Prowadzę go z myślą o mojej śmierci, bo
rzeczywiście owa śmierć będzie miała miejsce za parę miesięcy. Wtedy i tylko
wtedy przetrwa ten wpis. Gdyby bowiem okazało się, że dzień moich narodzin nie
stanie się dniem żałoby, strony w pamiętniku pierwsze zajarzą się ogniem. Ale
ja całą sobą wiem, że tak się nie stanie.
Na razie jednak pragnę utrwalić momenty godne
podzielenia się. Mam z tym niejakie trudności, gdyż ciężko jest obrać hierarchię
w opisywaniu rzeczy ważnych i tych mniej. Tym bardziej, jeśli ktoś ma udane
życie. A ja, musicie mi wierzyć, posiadam tylko szczęśliwe wspomnienia. Obawiam
się, że złe doświadczenie dopiero na mnie czeka, lubieżnie odliczając już
sekundy do daty, kiedy mnie pochłonie.
Elegancki młodzieniec zamknął
zeszyt w dłoni przerywając czytanie. Nie zwlekając już ani chwili dłużej
podszedł do biblioteczki i upchnął pamiętnik na półkę, gdzie stały poukładane
alfabetycznie książki z literatury angielskiej. Następnie wyszedł z pokoju, nie
wysilając się nawet na dokładne zamknięcie drzwi, i pośpieszył na dół, gdzie
czekała go narada. Jego trzecie spotkanie odkąd został najmłodszym członkiem
Rady. Prawdę mówiąc przez moment rozważał co zrobić, żeby na nie nie iść. Mimo
to wiedział, że opuszczenie narady bez podania ważkiego powodu grozi banicją, a
do tego nie mógł dopuścić, dlatego niechętnie skierował się w stronę korytarza.
Nim minął hol dostrzegł szatyna o pociągłej twarzy i ostrych rysach. On
również podążał na spotkanie. Maszerował dziarskim krokiem rozglądając się
dookoła, jakby chciał się przekonać czy jest sam na korytarzu. Bynajmniej, nie
był.
– A jednak dotarłeś – powiedział nieprzyjemnie młodzieniec. Różnica w
strojach młodzieńca i szatyna była aż skrajna. Pierwszy, ubrany w stylowy garnitur
i krawat, przypominał kogoś kto zapomniał, że powinien znajdować się w tej
chwili na balu. Drugi, miał na sobie spodnie moro i bluzę z kapturem, jakby
dopiero co uciekł z poligonu wojskowego.
– Jednak, choć oczywiście
byłoby prościej gdybyś doniósł mi o zebraniu.
Młodzieniec uśmiechnął się sztywno – prędzej wypiłby
kwas silnie żrący niż rzeczywiście to uczynił.
– Naturalnie, że byłoby znacznie prościej. Ale wtedy zepsułbym całą
zabawę. Zresztą, wiedziałem, że to tylko kwestia czasu zanim ona ci powie.
Nozdrza szatyna poruszyły się mocno. Wciągnął tak głośno powietrze, że
wyraźnie usłyszał to młodzieniec.
– Ona ma imię Natalia – warknął
przez zęby. – I dobrze o tym wiesz – jego zimny głos przyprawiłby każdego o
dreszcze, jednak młodzieniec nie zaprezentował jakiejkolwiek oznaki trwogi.
– Tak wiem, szanowna narzeczona. Jak się miewa? – zapytał kurtuazyjnie
jakby pytał o samopoczucie znajomego, którego nie widział od wieków.
– O wiele gorzej odkąd usłyszała, że przeniosłeś się do jej klasy –
odparł szatyn z pozoru spokojnie. Zwęził lekko oczy świdrując nimi młodzieńca
na wylot, jakby to miało mu pomóc by ten miał się zaraz przyznać dobrowolnie do
winy. – Nie będę ukrywał. Nie wiem po co to zrobiłeś, ale wierz mi, dowiem się.
A w międzyczasie, jeśli wykręcisz jej jakiś numer, to będę zmuszony
zainterweniować – może to ze względu na ubiór, a może ze względu na fakt, że
szatyn był parę centymetrów od młodzieńca niższy, ale groźba z ust mężczyzny
wcale ostrzeżenia nie przypominała.
– Kusząca oferta – mruknął młodzieniec prawie nie poruszając przy tym
ustami. Jego wzrok nie wyrażał nic innego jak tylko pogardę.
Nie czekając na swojego rozmówcę przeciął korytarz. Nie oglądał się za
siebie przemierzając kolejny dystans dzielący go od narady, w ciszy. Zszedł w
ciemne podziemia, które były tak puste, że jego delikatne stąpanie w porównaniu
z łysymi ścianami wydawało się wręcz dudnić. Kiedy dotarł do windy, nacisnął
pośpiesznie guzik z numerem cztery. Nawet nie wysilał się szukać wymówki,
dlaczego się spóźnił. Wiedział, że żadne wytłumaczenie mu nie pomoże, nie było niczego,
co usatysfakcjonowałoby członków narady. Po odczekaniu zaledwie kilku sekund,
już znajdował się na górze.
Przed nim rozpościerał się długi korytarz, ozdobiony niespotykanymi
kinkietami. Każdy z nich miał swój nieregularny kształt – począwszy od
spiczastej maczety, skończywszy na zygzakowatym sztylecie. Jedyne co łączyło
świeczniki to ich rodzaje – wszystkie należały do gatunków broni.
Korytarz prowadził do jedynych, masywnych drzwi w pobliżu. Młodzieniec
podszedł do nich z wolna, w ogóle nie rozpraszając się osobliwymi świecznikami,
które migotały przytłumionym blaskiem. Był skupiony tylko na tych jednych,
konkretnych drzwiach. Stanąwszy przed nimi wyciągnął rękę ku klamce. Co dziwne,
nie nacisnął jej od razu, jakby rozkoszując się zaistniałą sytuacją. Odrysował
kształt, który trzymał w dłoni, palcem. W końcu, ustąpiwszy niemej walce z
powinnością, którą zmuszony był dopełnić, pociągnął za klamkę i bezceremonialnie
pchnął drzwi na oścież. Z chwilą kiedy to zrobił już dziesięć par oczu
obserwowało jego poczynania.
A on, jakby nic się nie stało; jakby spóźnienie jego nie dotyczyło bo to
inni się pomylili i przyszli zawczasu, powoli zajął swe miejsce. On tylko
przecież wiedział, że prócz niego jeszcze jedna osoba się spóźni i gniew, który
teraz czuło dziecięciu mężczyzn wokół jego osoby, zaraz skoncentruje się na
szatynie. Bowiem szatyn, nie tylko ledwo dowiedział się o zebraniu, ale i nie
został poinformowany, że spotkanie z pokoju na parterze zostało przeniesione na
czwarte piętro.
Twój prolog mnie uwiódł , po prostu . Strasznie mi się spodobał, ja raczej nie umiałabym tak pisać :) Pozazdrościć
OdpowiedzUsuńJa również zaczynam pisać 1 rozdział już jest na moim blogu, jeśli masz chęci i czas to zapraszam do przeczytania i wyrażenia swojej opinii na temat ogólnego zamysłu :) http://mojepastwisko.blogspot.com/
Strasznie się ciesze, że zostawiłaś u mnie link do swojego bloga. Mimo, że jest to wyłącznie prolog jestem totalnie zaintrygowana tym wszystkim. Jest taki tajemniczy, a ten młodzieniec - po prostu brak mi słów. Jestem w nim zakochana! Nie mogę się doczekać rozwinięcia akcji :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Chciałam cię też zaprosić na drugi rozdział do siebie. http://fifty--days.blogspot.com/
Kochana nominowałam Cię do Liebster Award.
OdpowiedzUsuńTutaj znajdziesz więcej informacji:
http://niezlomna.blogspot.com/2015/01/podwojne-liebster-award.html
http://oczy-cherubina.blogspot.com/2015/01/podwojne-liebster-award.html
Posty są na dwóch blogach, ponieważ zbiegły mi się w czasie dwie nominację i najrozsądniejszym wyjściem było zawarcie wszystkiego w jednym poście na dwóch stronach.
Przeczytałam, ale szczerze mówiąc nie mam pojęcia o czym to będzie. Trzecia część prologu skojarzyła mi się z jakimiś starymi czasami, ale rozmowa o zmianie klasy wyeliminowała ten pomysł.
OdpowiedzUsuńTekst napisany kursywą, a dokładniej fragment o dziewczynie, która pisze pamiętnik jest dosyć smutny i jestem ciekawa w jaki sposób to rozwiniesz.
A jeżeli chodzi o wstęp (wiem, opisuje jakoś na odwrót) to nie wiem co o tym powiedzieć... skojarzyło mi się to z książką "Proroctwo sióstr", gdzie podobny wiersz był proroctwem.
niezlomna.blogspot.com
oczy-cherubina.blogspot.com
Przepiękny rozdział! Czytałam z zapartym tchem, w pewnym momencie zapomniałam by oddychać :) Podoba mi się twój styl pisania. Czyta się łatwo, dialogi są realne, jest dużo opisów, które nie pasują w tekście jak ulał, a nie zostały umiejscowione tam na siłę. Cóż wiele mówić, jestem pod wrażeniem. Póki co nie ogarniam umysłem o czym może być twoje opowiadanie, ale to nic, czytam dalej! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Aerthis
Moim zdaniem wszystko idealnie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten prolog, złowieszcze zwrotki, a zwłaszcza list Wiktorii. Genialny cytat z wywróceniem świata do góry nogami. Przyjaciel jest bardzo mądry i udzielił cudownej odpowiedzi. Nie wpadłabym na taką - a myślę, że byłoby to wszystko prawdą. Ziemia rzeczywiście byłaby nieosiągalna dla nas.
Jestem ciekawa kim jest elegancki młodzieniec, bo już mi się podoba, czy to ten z następnego rozdziału z ferrari i z 2? :P Oby, bo przypomina mi Dracona z SV lub CC - mojego ulubieńca.
Cass
Uu... Ciekawie :3
OdpowiedzUsuńŁadnie piszesz :) można sobie wyobrazić każde sceny (i chyba zaraz narysuje te zarombiste świeczniki o.o ). Podoba mi się Twój styl. Niezbyt taki aambitny (w sensie trudne słówka i kilkugodzinne myślenie nad jednym zdaniem) czyta się łatwo, przyjemnie, wszystko się rozumie :) błędów nie wyłapałam hehe ;D
A teraz idę czytać rozdział 1 potem drugi, trzeci... ITD haha.
Coś mi się zdaje, że Ci dwaj będą rywalizować o dziewczynę i będzie wątek miłosny (chociaż ja go wszędzie widzę ;_; ). Fajnie i tajemniczo się zaczyna! Spodobało mi się ^^
fantastyka-raja-kalpana.blogspot.com
PMDIW życzę (Pozdrowienia Miłego Dzionka I Wenki)
Nocna Łowczyni
Nie za bardzo wiem po tym prologu czego się spodziewać. Czy jest to fantastyka? Jeśli tak to być może dzięki tobie wreszcie przekonam się do tego gatunku, bo co tu dużo mówić - podobało mi się. Zaintrygował mnie młodzieniec, ale i szatyn nie jest daleko w cieniu garniturowca. Czyżby poszło im o dziewczynę? Natalia... hmm czekam na to aż się pojawi.
OdpowiedzUsuń(Jeśli pierwszy rozdział mi się spodoba, to postaram się szybko cię nadrobić, ale proszę o cierpliwość, bo różnie u mnie bywa z czasem wolnym.)
Nie znalazłam u ciebie "spam-u" więc jeśli go sobie nie życzysz to usuń ten mój komentarz. Oczywiście w wolnej chwili zapraszam do mnie:
Usuńhttp://prawdziwa-legenda.blogspot.com
http://samotna-krolewna.blogspot.com
http://sie-nie-zdarza.blogspot.com
Tak, jest to fantastyka, a nawet bardziej fantasy. Mam nadzieję, że przekonasz się do tego gatunku, zapraszam do przeczytania reszty :)
UsuńKomentarz nie usunę żeby pamiętać jakie blogi prowadzisz, Samotna Królewna przypadła mi do gustu.