czwartek, 28 sierpnia 2014

Nemezis: Rozdział 1

WYZNANIE LENY


Lena wyjrzała na ulicę. Zacinał deszcz i choć krople nieprzerwanie spływały z nieba, nie powodowały żadnego hałasu. Jak gdyby liczyły, że nikt nie dowie się o ich obecności, a kałuże wykwitające na asfalcie to nie ich sprawka. Dopiero przejeżdżające samochody ujawniały ich tożsamość, gdyż mokra nawierzchnia jest głośniejsza od suchej.
– Ty się go boisz? – zapytała kobieta, nie kryjąc zdumienia. Jej rozmowa z Leną trwała już od kilku minut, ale dopiero teraz doszła do wyraźniej konkluzji.
– Tak, nie… sama nie wiem… – zakłopotała się, wzruszając ramionami.
Kiedyś bez wątpienia powiedziałaby, że tak. W jej głowie jego sylwetka wciąż obrazowała się jako pyszałkowatego, dumnego, zadziornego chłopca, który nie radził sobie z hormonami, wyżywając się na niej. Nawet wtedy nie bała się konkretnie osoby, obawiała się za to poszczególnych części ciała – jego ciętego języka i mózgu, który finezyjnie wciąż wyszukiwał nowych pomysłów na dręczenie jej.
Teraz, po prawie dwóch latach, była dojrzalsza. Nie mógł stosować tych samych sztuczek, co za czasów gimnazjum. Nie mógł podrzucić jej do torebki myszy, bo nie osiągnąłby rezultatu. Nie krzyczałaby jak opętana, każąc mu ją wyjąć. Nie wątpiła jednak, że mógł wymyślić nowe, bardziej wyrafinowane kawały.
– Boję się tego, że historia zatoczy krąg – powiedziała w końcu. – Że nagle wszyscy, którzy mnie znają i lubią, przestaną się do mnie odzywać. Że z dnia na dzień moje koleżanki i koledzy będą albo udawać, że mnie nie widzą, albo zaczną wytykać mnie palcami, śmiejąc się ze mnie. Tak jak wtedy. Dokładnie tak jak wtedy. Jedna osoba odwróciła ode mnie całą klasę.
– Jak to się zaczęło? – kobieta spojrzała na młodą dziewczynę, która pocierała rękoma z nerwów. Po pewnym czasie, jakby zauważając, że ją obserwowała, splotła razem dłonie, cicho wyjaśniając:
– Nawet nie pamiętam. To było tak dawno temu. Chociaż nie, to mój umysł wyparł te nieprzyjemne wspomnienia i dopiero teraz odżyły – bąknęła, wspominając wczorajszy sen, który przypomniał jej, jak dwa lata temu Sebastian uciął jej część włosów, przez co musiała wyrównać i resztę, podcinając wszystkie, ku uciesze chłopców. Mimo, iż dowcipniś został wezwany do dyrektora, a ten obniżył mu ocenę z zachowania, wcale nie czuł się winny, notorycznie siadając za nią w ławce i strasząc nożyczkami.
– Jak ja mam to przeżyć? Patrycja, powiedz mi, co ja mam zrobić? Może powinnam przenieść się do innej szkoły? – zapytała płaczliwym głosem.
– Nie – kobieta sprowadziła ją na ziemię zdecydowanym tonem. – Nie możesz uciekać przed problemem. Musisz stawić temu czoła.
– Kiedy ja zawsze byłam tchórzem – mruknęła zgodnie z prawdą. – Gdybym nie była, już w gimnazjum powiedziałabym o wszystkim rodzicom, powiedziałabym dyrekcji, jak mnie gnębił, jak oczerniał, jak rzucał we mnie papierkami, jak jego kumple pluli na mój plecak.
– Właśnie komuś o tym mówisz – przypomniała jej kobieta, bujając wózek dziecięcy, w którym słodko spała jej pięciomiesięczna córka.
Obie spojrzały na tę kruszynkę. Takie dziecko ma dobrze. Żadnych trosk, zero odpowiedzialności. Jego jedyne problemy to picie mleka, załatwienie potrzeb fizjologicznych i spanie po kilkanaście godzin na dobę.
– To co innego, ty mnie zrozumiesz. Rodzice nie umieliby, bo nasze rodziny od dziesięciu lat się nienawidzą – rzekła smętnie Lena. – Mój tata prowadził razem z ojcem Sebastiana interes. Trwało to do czasu, aż firma upadła i tata został z długami. Wzięli kredyt na tatę, ale kiedy zaczęło się sypać, było jasne, że obaj powinni zająć się jego spłatą. Niestety, ojciec Sebastiana zupełnie odwrócił się od mojego, założył firmę transportową i przyniosło mu to niewyobrażalne zyski.
– A Robert?
– A tata powoli ciągnął tamtą, aż w końcu znów stanęła na nogi.
Patrycja zostawiła wózek, upewniając się, że dziewczynka w środku zapadła w twardy sen. Podeszła do młodej szwagierki, obejmując ją ramionami.
– Będzie dobrze, zobaczysz – szepnęła jej w ucho, przysiadając obok. – Ale żebym mogła coś poradzić, musisz mi opowiedzieć więcej. Przypomnij sobie, od czego się zaczęło.
Dziewczyna odetchnęła głęboko. Oczywiście, że wiedziała. Im dłużej o tym rozmyślała, tym wyraźniej to widziała. Trzecia klasa gimnazjum i on, który nagle przepisał się do jej szkoły, do jej klasy.
– Zaczęło się niewinnie – rzekła z wolna, jakby opisując to, co odtwarzała w myślach. – Powiedział, że jestem okularnicą.
– Nie nosisz okularów – zauważyła Patrycja, ale dziewczyna zaraz pośpieszyła z tłumaczeniem.
– Teraz nie, bo mam szkła kontaktowe. Znienawidziłam okulary po tym, z jaką drwiną się do nich odnosił. Jakoś tydzień po tym, jak pierwszy raz wymyślił przezwisko, zdjęłam je i poszłam do szkoły. Wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać, bo mam dużą wadę i nie umiałam przeczytać zadania z tablicy. On śmiał się najgłośniej, a wtórowali mu wszyscy, oprócz nauczycielki, która zniesmaczona wpisała mi naganę do dziennika.
– Co było dalej? – Patrycja pozostawiła bez uwagi tamto wydarzenie.
– Było coraz gorzej. Ciągle się ze mnie naśmiewał. Chciał udowodnić klasie, jaka jestem głupia, wyszydzał mnie, gdy nie umiałam udzielić poprawnej odpowiedzi z matematyki. Podejrzewam, że większość osób nie zrobiłaby tego typu zadań, ale to na mnie skupili uwagę. Miałam pecha, wybrał mnie na kozła ofiarnego. W gimnazjum musi być śmietanka klasowa, która uprzykrza życie innym. Pamiętam – przerwała na moment, przygryzając wargę. Dzień, kiedy Sebastian obciął jej włosy, zapoczątkował jej niedolę. – Pamiętam, że w kinie Sebastian przyszedł mnie przeprosić za swoje zachowanie.
– A czym zawinił tym razem? – zapytała Patrycja, marszcząc czoło.
Była od Leny sześć lat starsza, ale wyglądała wyjątkowo młodo i świeżo. Była to jedyna osoba, której była w stanie zwierzyć się – nawet brat Leny, a mąż Patrycji, Marcin, nie nadawałby się na rolę wdzięcznego słuchacza. Szybko denerwował się z byle powodu i miałby za złe siostrze, że wcześniej nie opowiedziała mu, co działo się w gimnazjum.
– Zabawił się we fryzjera – odpowiedziała po chwili pauzy. Gdy teraz o tym myślała, uważała to nawet za zabawne, ale wtedy, dwa lata temu, miała ochotę umrzeć. Zapuszczała włosy od kilku lat i w ciągu jednego dnia musiała się ich pozbyć. – Miałam bałagan we włosach, część krótkich, część długich, bo mi je obciął.
– Naprawdę? – Patrycja zatrzepotała swoimi długimi rzęsami.
– Tak. I kiedy Sebastian przyszedł mnie przeprosić, myślałam, że był szczery, że pomyślał, że tym razem przesadził albo wystraszył się konsekwencji. A on… Nagrał całą rozmowę… I wrzucił ją do Internetu… Ale to nie wszystko. Utworzył wiersz na temat moich włosów.
Dobrze pamiętała zwrotki. Były poprawnie napisane, na jej nieszczęście wpadały w ucho.

Mała Lenka włoski miała,
Których nigdy nie czesała.
Włoski plątać bardzo chciały,
Więc nożyczki wciąż błagały.

Te ucięły, co potrzeba,
Przychyliły rąbek nieba,
Tym to kłakom, co zmotane,
Zostały od reszty zabrane.

Ale skarżą, olaboga,
Toż to stała im się trwoga.
Że nie chciały, by zabrali,
By je ogniem zajarali.

I choć to oczy każde widziały,
Że nożyczki im się przydały,
One jedne tylko jęczą,
Że głowy Lenki nie męczą.

– Zabawne – skwitowała Patrycja, uśmiechając się przyjaźnie do szwagierki.
– Mnie nie było wtedy do śmiechu – żachnęła się Lena.
Gdyby nie fakt, że jak to już wcześniej zauważyła, historia lubi się powtarzać, nie musiałaby się nad tym rozwodzić. Gdyby los znowu nie skrzyżował jej ścieżki z Sebastianem Lewisem, w ogóle nie myślałaby o tym, co miało miejsce w gimnazjum.
Prawdą jest, że rzeczywiście była kozłem ofiarnym i do tego miała ogromnego pecha. Nie była ani brzydka, ani głupia, nie była niemową czy dyslektyczką. Nosiła okulary, ale ileż to dzieci w tym wieku miało wadę wzroku. Gdy przyszedł do jej klasy w gimnazjum, od razu czuł do niej niechęć, a niechęć ta była spowodowana niesnaskami wynikłymi ze źle prowadzonych interesów ich ojców. Była zdyskwalifikowana w jego oczach w przedbiegach. Mścił się na niej za to, że jej tata oddał sprawę do sądu, że od jego ojca żądał zadośćuczynienia w formie pieniężnej za to, iż zostawił go przed laty z kredytem. Sąd nic nie zdziałał, ojciec Sebastiana i tak nie zapłacił ani grosza, ale to wystarczyło, by Sebastian ją znienawidził.
– Dlaczego znowu się przeniósł? – zapytała Patrycja, uważnie studiując twarz Leny, która zamyślona, zupełnie zapomniała, że nie była sama w pokoju. – Bo dobrze rozumiem? Kiedy byłaś w trzeciej gimnazjum, przeniósł się, użerałaś się z nim rok. I teraz znowu, w połowie drugiej liceum. 
Lena machnęła od niechcenia ręką.
– Tak, dokładnie tak. Ale czy ja wiem? Może właśnie na to czekał. Może zrobił to celowo, żeby katować mnie do końca życia?
– Pytam poważnie – zrugała ją kobieta, przez co dziewczyna wywróciła oczami. Już nic by jej nie zdziwiło, nawet scenariusz, który wymyśliła. W końcu dwa razy wybrał właśnie jej klasę, zbieg okoliczności był niemal namacalny.
– Za półtora roku matura – zaczęła zdegustowana. – Moje liceum króluje w rankingach jako najlepsze w mieście. Jego rodzice musieli uznać, że w poprzedniej niewiele się nauczył. Wiem o nich tylko tyle, że są szalenie ambitni i chcą wychowywać syna na chodzący ideał. Jak widać, z marnym rezultatem.
– W takim razie dlaczego od razu nie poszedł do twojego liceum?
Lena po raz pierwszy zaśmiała się.
– Nie mógł. Wagarował w gimnazjum, więc nie dostał się. Nie miał tylu punktów co ja. Podobno jego rodzice byli wściekli.
Zapadła cisza. Patrycja wodziła swoim bystrym wzrokiem po pokoju, kontemplując nad tym, jak pomóc dziewczynie. W końcu zrezygnowana, orzekła:
– Nie wiem, co ci doradzić. Mogę tylko powiedzieć, co ja bym zrobiła na twoim miejscu.
Lena przytaknęła gorliwie głową. Patrycja była dla niej wzorem do naśladowania – ułożona, kochająca żona i matka, a przy tym kobieta z silną osobowością.
– Ja bym przede wszystkim skonfrontowała się z nim – jej głos był twardy niczym stal. – Wygarnij mu, co leży ci na sercu i…
– Nie – wtrąciła jej w pół zdania Lena, łapiąc się za głowę. – Nie, ja tego nie zrobię. Może kiedyś, nie teraz… Na pewno nie teraz…
Patrycja zastygła z otwartymi ustami. Nie takiej reakcji się spodziewała.
Ale Lena już miała w pamięci to, jak pewnego razu, nie wytrzymawszy kolejnej obelgi, podeszła do Sebastiana krzycząc, że nie pozwoli mu dłużej sobie ubliżać. Chłopak stał oparty o ścianę. Z lekceważeniem spoglądał na nią z góry i choć przez chwilę wydawało się, że zrozumiał jej przesłanie, zaraz przyjął swoją sarkastyczną postawę.
– Chciałbym zobaczyć, co mi zrobiszzzz – przeciągnął ostatnie słowo, sycząc jak wąż. – Poskarżysz się tatusiowi? – zapytał, na co jego wiecznie towarzysząca mu świta chłopców zaśmiała się wniebogłosy.
Mogła postraszyć go dyrektorem, nauczycielami czy rodzicami. Środowisko gimnazjum rządziło się jednak swoimi żelaznymi zasadami. Mogła wybrać dalsze prześladowania bądź miano konfidenta, przy czym donosiciel był uważany za najgorszą wesz w hierarchii szkoły. Nawet prześladowanego obowiązywała omerta. Dorośli kontra dzieci.
– Nie, nie będę skarżyć się tacie – przyznała, dodając pod nosem, że powie za to starszemu bratu.
Słowa Leny nie były dobrym posunięciem. Uczniowie uważali bowiem, że co było w gimnazjum, zostawało w gimnazjum. 
Sebastian zrobił śmieszną minę pod tytułem: „Śmiałabyś mu powiedzieć? Nie dałbym ci żyć, gdybyś to zrobiła. To, co dzieje się teraz, to pestka w porównaniu z tym, co jeszcze mogę ci pokazać.”
– W takim razie – do pokoju sprowadził ją opanowany, melodyjny głos Patrycji. – Musisz walczyć z nim na jego zasadach.
– Co to znaczy?
Patrycja zmierzwiła swe kasztanowe włosy. Ona by doprowadziła do porządku takiego gówniarza, bo takim jak on za żadną cenę nie wolno pokazać swojej niższości.
– To znaczy, że jeśli wciąż będzie impertynencko cię oczerniał czy robił ci kawały, rób to samo. Na każdy jego żart zrób mu dwa inne. Na każdy atak odpowiadaj ofensywą. Niech szala zawsze będzie po twojej stronie. Zobaczy, że nie jesteś już tą samą bezbronną dziewczynką i da ci spokój.
Lena skupiła się, uważnie analizując słowa kobiety. To nie było głupie rozwiązanie. W gimnazjum miała koleżanki pozbawione jakiejkolwiek krztyny asertywności, które zamiast ją wspierać, weszły w konszachty z Sebastianem. Ze złem wcielonym. Nawet jej przyjaciółka z dzieciństwa, Paulina, kujon z zezem, powoli oddalała się od niej, zauważając, że tylko wtedy była akceptowana, kiedy naśmiewała się z Leny z resztą klasy. Skończyła więc gimnazjum ze świadectwem z paskiem, przyjaźniąc się jedynie z niekoniecznie sprytną koleżanką – pięknością, której cudem udało dostać się do podrzędnego liceum.
– A zastanowiłaś się może… – dopiero po chwili odnotowała, że Patrycja dalej mówiła. – Że być może on dojrzał? Widzisz… okres dojrzewania, ta cała burza hormonalna, w pewnym momencie przechodzi. Dzieciaki normalnieją, może i on wydoroślał.
Lena pokiwała przecząco głową.
– Tacy ludzie jak on nie normalnieją. To inni uczą się z nimi żyć. Poza tym, ja też przeszłam przez okres dojrzewania – dodała z niechęcią. – I nie wrzuciłam nikomu do torebki myszy, ani nie rysowałam karykatur. Nie bazgrałam po tablicy inicjałów osoby pod tą karykaturą i nie pisałam wierszyków, które recytowała cała klasa. Nie cięłam żyletką kartek dziennika ani nie spuszczałam powietrza z opon rowerów. Jeśli chodzi o fantazję, dzieci nie mają sobie równych, ale on był ich królem. Dlatego sądzę, że masz rację.
– Mam? – zdziwiła się Patrycja, kątem oka spostrzegając, iż jej córka zaczęła poruszać się w wózku.
– Tak, powinnam być taka jak on – stwierdziła Lena, lecz dobrze zdawała sobie sprawę, że taka nie jest.
Jutro będzie początek tygodnia i oczyma wyobraźni widziała już, jak odwdzięcza mu się za ten rok niepowodzeń w gimnazjum. Wizji sprawienia przykrości Sebastianowi nie towarzyszyło jej uczucie wstydu za to, co sobie wyobrażała. Zamiast tego, ogarnęła ją dzika ekscytacja.
Mysz stałaby się kotem – pomyślała, choć zrobienie z myszy kota było nie lada wyzwaniem.

7 komentarzy:

  1. Tak się cieszę, że zdecydowałaś się w końcu założyć bloga! Wiesz, że od zawsze jestem Twoją najwierniejszą czytelniczką. Prolog i 1 rozdział bardzo mi się podobają, czekam na więcej:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybacz, że nie było mnie tak długo :/ Oba opowiadania czytam - jednak czasami nie mam czasu nawet na krótki komentarz, za co Cię strasznie przepraszam, dziś mam zamiar nadgonić zaległości :) Pomyślałam, że byłoby Ci miło gdybyś wiedziała, co o nich myślę. Rozdział 1 był... śmieszny? Trochę, zwłaszcza ta piosenka o malej Lence, to takie dziecinne, jednak wiem, że chłopcy w gimnazjum nie są zbyt inteligentni :P Byłam mega ciekawa jak rozwinie się relacja Sebastiana i Leny, myślałam, że Sebastian wyciągnie ku niej rękę na zgodę, jednak się pomyliłam.
    Lecę opisać kolejny rozdział :)
    Cass

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak jak się spodziewałem: Słaba dziewczynka, która była tchórzem i nie umiała się obronić czy też odpysknąć za pierwszym razem, dlatego ten wstrętny Sebastian pozwolił sobie na więcej. Mało tego kiedy już obciął dziewczynce włosy nie poniósł od rodziców żadnej kary, bo czymże jest nagana w szkole? Obniżone sprawowanie? Moim zdaniem kpiną. Ktoś powinien tego gówniarza albo tak samo upokorzyć, albo najzwyczajniej w świecie mu wpieprzyć, jeśli nie zrobili tego rodzice, to dziewczyna bojąc się że nie da sobie sama z nim rady (czemu się nie dziwie, bo jest przecież od niego sporo słabsza), to mogła kogoś nasłać, przecież miała brata.
    I tak jak się spodziewałem są też bierni nauczyciele, którzy zamiast dla przykładu ukarać klasę za wyśmiewanie innych, wpisują uwagę dziewczynce, która tylko nie chciała być wyśmiewana.
    Popieram Marcina, gdyby nad moją siostrą ktoś się znęcał też bym się zdenerwował, a gdyby mi nie powiedziała o tym wystarczająco wcześnie, to zdenerwowałbym się na nią i pewnie stwierdził, że dostała idiotka za swoje skoro nie chciała nigdzie szukać ratunku, wydrwiłbym ją od masochistek i skończyłoby się pewnie na awanturze, ale i tak znając mnie to bym znalazł tego Sebastianka i mu nakopał.
    Muszę jednak przyznać, że choć żywię niechęć do Sebastiana i taką odrazę, bo nie lubię ludzi co pastwią się nad innymi by podnieść własną samoocenę, swoje ego i stać się popularnymi, bo niczym innym nie potrafią zaimponować, bo tak naprawdę niczego innego nie mają do zaoferowania, to jednak poetą był niezłym. Normalnie drugi Tuwim albo Brzechwa.
    Ojciec Seby sam go nauczył, że nie ponosi się konsekwencji za swoje życzy i że każdej sankcji można uniknąć, zapewne jeśli ma się pieniądze i wpływy. Nie oszukujmy się, bo sądy nie zawsze są sprawiedliwe (do sądu nie idzie się po sprawiedliwość a po wyrok), dlatego ja w niektórych przypadkach jestem za samosądem.
    Popieram Patrycję - Już ją lubię, cenie i jestem jej fanem. Zawsze podziwiałem silne kobiety co umieją sobie radzić, choć takie zazwyczaj dużo przeszły i to życie je nauczyło zaciskać pięści.
    Co zaś tyczy się zdania o tym iż mysz stałaby się kotem, powiem tylko tyle iż nawet z najłagodniejszej owieczki czy baranka uczyni się wilka jeśli będzie się ją/go ciągle popychać, poniżać i bić - człowiek jest stworzony tak by zawsze walczyć o przetrwanie gdy nadejdzie taka konieczność, a pod wpływem stresu, strachu, adrenaliny reagujemy tak jak sami byśmy się nie spodziewali że zareagujemy, dlatego teraz zaczynam się obawiać czy Lenka nie przesadzi, bo łatwo jest przesadzić.
    PS. Lena to skrót od Magdalena? Milena? Marlena? Elena? Czy po prostu Lena?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu Lena.
      Ojciec Sebastiana nie jest miłym człowiekiem, nie przekazał mu poprawnych wartości.

      Usuń
  4. Co za okropny smarkacz z tego Sebastiana. Mam nadzieję, że dziewczyna utrze mu nosa i podłoży nie jedną nogę, no albo może całe kłody będzie mu pod nogi rzucać. Jak on tak mógł ją traktować. Ja wiem, że dzieci bywają okrutne, często bardziej okrutne niż dorośli. Uczy ich tego telewizja, brutalny świat i prawo, że górą jest zawsze silniejszy, ładniejszy i bogatszy, a najlepiej to posiadać te wszystkie cechy, a Seba je ma - jest silny, przystojny i bogaty, tak?
    Ja wiem, że zemsta nie popłaca i nie powinno się zemsty pochwalać, ale ja wiem po sobie, że gdyby mnie spotkało to samo co Lenę, to nie umiałabym patrzeć na samą siebie w lustrze, nie miałabym do samej siebie szacunku, dopóki nie pokazałabym samej sobie, że potrafię się mu postawić i odwrócić karty, że to ja umiem być na górze, a jego zdeptać.
    Chyba jestem złym człowiekiem...
    Przepraszam, że czytam z takim opóźnieniem, ale ostatnio mam bardzo mało czasu, tak więc postaram się codziennie czytać 1-2 posty i myślę, że za dwa tygodnie, gdy dodasz kolejny rozdział Nemezis, to ja już będę na bieżąco.

    sie-nie-zdarza.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przejmuj się, ja też czasem nie jestem na bieżąco ze wszystkimi blogami :)

      Usuń
    2. Ja nigdy nie będę na bieżąco ze wszystkimi blogami, bo zanim nadrobiłabym pierwszych pięć to już ostatnie pięć na liście pewnie by się zakończyły, bo staram się nie zabierać za coś co ma 2-3 rozdziały, bo obawiam się, że takie blogi się zamkną zanim w ogóle się rozpoczną (często tak jest, że historie są porzucane).
      Z powyższych powodów postanowiłam czytać po 3 rozdziały u każdego, by nikt nie czuł się olewany. To wydaje się sprawiedliwe, w miarę logiczne i proste do wykonania. Dlatego przyszłam nadrobić u ciebie kolejne dwa rozdziały ;-)
      Pozdrawiam.

      Usuń