środa, 27 sierpnia 2014

Nemezis: Prolog

Promienie słoneczne wpadały przez okno, wesoło łaskocząc moją twarz. Chciały zmusić mnie do pobudki, ale już dawno nie spałam. Moje oczy były szeroko otwarte, a uszy wyczulone, jakby czekały na przeraźliwy dźwięk budzika, który lada moment wydobędzie się z telefonu komórkowego. Ten dzień będzie inny. Musi być, w końcu jedziemy razem do kina.
Do szkoły pojechałam jak zwykle rowerem. Przypięłam do stojaka jednocześnie koło i ramę, żeby mój jednoślad nie został skradziony. Był to zwykły składak, ale nikt nie zwracał na to uwagi, przynajmniej do czasu.
Odkąd do szkoły zawitał on, Sebastian, wszystko uległo zmianie. Był moim nemezis, a jego ojciec był nemezis mojego ojca.
Dwie koleżanki czekały na mnie przed szkołą. One też były wyrzutkami. Jedna z zezem i zerowym pomysłem na siebie, jedyne co dobrze umiała robić, to wkuwać na pamięć podręczniki szkolne. Gdyby nie wygląd, poradziłabym jej, by poszła do szkoły aktorskiej, bo ilości tekstu, którą jej pamięć przyswajała z dnia na dzień, pozazdrościłby niejeden recytator.
Druga z koleżanek była z kolei nieukiem. Przeciwieństwo pierwszej: piękność, która zdawała się nie poznać jeszcze tabliczki mnożenia, zawsze nosiła jaskrawe ubrania, przez co zwracała na siebie uwagę. A w gimnazjum nie można zwracać na siebie uwagi, nie w taki sposób. Nie możesz być innym od grupy, nie możesz mieć w rodzinie policjanta, nie możesz mieć siostry bliźniaczki ubranej tak samo jak ty. Nie możesz być niedorajdą, nie możesz być szkaradą, małomówny czy homoseksualny. Odmienność się karze, odmienność się piętnuje.
Wsiadłam z koleżankami do autobusu. Nawet nie zauważyłam, jak siadł za mną, sycząc mi jadowicie do ucha:
– Jak tam, Okularnico? 
Nie zwróciłam na to uwagi, bo i nigdy nie zwracałam, odkąd zwykł mnie przezywać. Ktoś mógłby powiedzieć, że robił to celowo, bo chłopcy w tym wieku tak okazują sympatię, ale to nie było to. Jego przezwisko było obelgą, zawsze wypluwał obelgi z trucizną.
Autobus ruszył, a ja zaczęłam wpatrywać się przez szybę w krajobraz. Mieszkałam w małej mieścinie, Sobótce, w której często było chłodno, a zima wprawiała mnie w głęboką depresję. Mimo, iż jeszcze była jesień, już czułam smak mrozu, który miał dotrzeć do nas, według prognoz, za tydzień. Drogę do szkoły znowu będę musiała pokonywać pieszo i chłopcy znowu będą nacierać śniegiem. Rzucanie dziewcząt w zaspę miało jednak swoje plusy. Przy odrobinie szczęścia ofiara zachoruje, przez co ominie ją parę dni szkolnych. Takie dni uwielbiałam najbardziej. Błogie próżnowanie…
Minusem nacierania było upokorzenie. Tak, upokorzenie, kiedy żaden z uczniów, widząc jak delikwent ciągnie cię w zaspę, nie śpieszy ci na ratunek. Ty krzyczysz, a wszyscy wokół się śmieją.
Nawet nie wiem, w którym momencie usłyszałam szczęk ostrzy. Oglądając się na boki, zobaczyłam, jak wielkie nożyczki zaciskają się wokół moich długich, spiętych w kucyk, włosów, a potem usłyszałam krzyk mojej koleżanki. Sebastian ścisnął w dłoni spory pukiel włosów i pomachał mi nim przed oczami. Dotykając głowy, nie wierzyłam, że to zrobił. Uciął część moich puszystych, brązowych włosów.

11 komentarzy:

  1. Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, widząc ten blog. Myślałam, że pożegnałam się z Twoją twórczością już na zawsze, a tu miłe zaskoczenie :) Na razie mało tekstu, ale pomysł jest interesujący, akurat mnie on nie dotyczył, ale znałam kilka osób, które również były "prześladowane". Jestem ciekawa jak się to rozwinie. Czekam na więcej bo na pewno będę śledzić blog na bieżąco,
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. No i jestem :-) Za mną dopiero prolog, ale już chciałam ci powiedzieć, że właśnie taką narracje lubię. Nie jestem pewna o jaki szczegół dokładnie mi chodzi, ale to jest piękne w blogach – dobre opowiadania mają duszę. Po prostu lubię jak ktoś pisze tak, jakby to naprawdę była jego historia, a nie tak jak jest w wielu książkach – bohater jest narratorem, ale równie dobrze mógłby być nim duch. Zero emocji i własnego zdania, w książkach oczywiście, bo ten prolog jest interesujący. Znowu się rozgadałam, ale po prostu lubię analizować takie rzeczy na początku, dopiero później zwracam uwagę na fabułę, bo jest na co – po prologach nigdy nic konkretnego nie wiadomo.

    Pozdrawiam i zapraszam ponownie na mojego bloga:
    http://niezlomna.blogspot.com/

    Zaczęłam też pisać na:
    http://oczy-cherubina.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam! Zapraszałaś, także jestem! :3 W ogóle, bardzo dziękuję za przemiły komentarz i właśnie to zaproszenie, bo naprawdę mi się tu spodobało :3 Nie dość, że piszesz takim ładnym i przyciągającym stylem, to jeszcze o czymś przeze mnie raczej niespotykanym - o takiej zwykłej, prostej okularnicy jeżdżącej na składaku :D Prolog niby taki krótki, jednak już zachęca do dalszego czytania. Także - lecę czytać dalej! :)
    arrowtales.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za zaproszenie. W końcu znalazłam chwilkę i póki co mam za sobą tylko prolog. Jednak mimo nawału obowiązków będę zaglądać :) Uważam, że warto! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Weszłam tu zupełnie przez przypadek i teraz cieszę się, że zawitałam tu na dłużej.
    Bardzo spodobał mi się prolog, nie zdradza wiele, jednak zachęca do dalszej lektury, dlatego zaraz zabieram się za nadrabianie rozdziałów.
    Zapraszam do mnie: http://twinsbonds.blogspot.com/
    PS Twój blog widnieje u mnie w zakładce "To czytam..."

    OdpowiedzUsuń
  6. "A w gimnazjum nie można zwracać uwagę, nie w taki sposób." - to jest poprawna forma? Nie powinno być "uwagi"? Pytam, bo sam do końca nie jestem pewny i z polskiego nie jestem doskonały, choć chyba, a przynajmniej mam taką nadzieję, że nie jestem też jakimś grafomanem (oby).
    Dziewczyna nigdy nie zwracała uwagi na obelgi i to jest największy problem... tak naprawdę nie problemem jest przezywający i znęcający się psychicznie kolega, bo choć to przestępstwo, to w życiu każdego zawsze znajdzie się ktoś kto się w jakiś sposób nad nami zacznie pastwić, być może tylko przez ułamek sekundy, być może tylko spróbuje, lub powie coś niemiłego i kującego w serce przez przypadek, ale jednak i tylko od nas zależy czy owe znęcanie się będzie trwało dalej. Takim znęcającym się może być sąsiad, teściowa, szef, nauczyciel, współpracownik, rodzić, czy nawet rodzeństwo. Ja wiem, że teraz pewnie posypią się na mnie gromy, ale ja uważam, że w takiej sytuacji nie ma co skarżyć, ronić łez i ignorować (wiem, że to się właśnie doradza takim dzieciom, bo sam w domu miałem przypadek, gdy nauczycielka mojego syna powiedziała mnie, że mały powinien ignorować pewną grupkę i ich teksty, ja oczywiście się z tym nie zgodziłem). Uważam, że takie dzieci czy też dorośli, mało kto zwrócenie uwagi weźmie sobie do serca, a ignorowanie zaczepek potraktuje jako przyzwolenie na owe zaczepki. Ja mam staromodny pogląd i uważam, że w takiej sytuacji trzeba uderzyć (odpysknąć, zakląć, posunąć się do rękoczynów, jakoś się bronić choćby starszym rodzeństwem, tym wujkiem w policji, czy sąsiadem bandziorem któremu się zapłąci za postawienie do pionu kogoś niewygodnego). Zdaje sobie sprawę, że mam trochę przestępcze poglądy, ale tak już mam i ja zawsze moje dzieci, młodsze rodzeństwo czy młodszych kumpli uczyłem oddawać, i jak potem mnie wzywano do szkół, że mój syn komuś złamał nos (jedna taka sytuacja była), to potrafiłem młodego jeszcze zabrać na lody i być z niego dumny, że sobie poradził, bo tak naprawdę co w takiej sytuacji można zrobić? Iść do nauczyciela? A co nauczyciel zrobi? Co zrobią rodzice? Rodzice takich gnojków nie zrobią nic, bo dzieciak został tak przez nich wychowany, dostał od nich przyzwolenie na takie zachowanie. Proszę jednak nie mylić moich poglądów - ja radzę oddawać, a nie bić się z kimś bez powodu, czy kogoś zaczepiać, bo znęcania się nad kimś słabszym i niewinnym nie popieram i sam tępię, ale działanie w samoobronie jest moim zdaniem jak najbardziej konieczne. Bo podchodząc do tego trochę inaczej (tu może nieco wykluczę płeć piękną) - jeśli chłopiec nie umie zawalczyć w piaskownicy o łopatkę czy samochodzik, to jakim cudem kiedyś zawalczy o kobietę i ją obroni gdy nadejdzie taka potrzeba (choćby zaczepka na ulicy czy w klubie, albo jakiś napad rabunkowy)? Świat jednak postępuje tak do przodu, że każdy musi sobie radzić sam i nie ma co liczyć na dżentelmenów stających w obronie dam (to rzadkość) dlatego płeć piękna niech też uczy się choćby drapać pazurkami po oczach gdy nadejdzie taka potrzeba.
    Teraz dopiero doczytałem końcówkę z nożyczkami (piszę zazwyczaj komentarze na bieżąco przy okazji czytając i dopisując co tam mi przyjdzie na myśl). Nie wiem w której klasie są te dzieciaki, ale wydaje mi się, że ten gówniarz to efekt bezstresowego wychowania, rozpuszczenia mamusi i pozwalania na wszystko przez tatusia. Teraz dopiero posypią się na mnie gromy, ale trudno, powiem to głośno (czytaj napiszę publicznie) - gówniarzowi za taki numer to ojciec albo matka powinni w domu pasem po dupie przylać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwagi, już poprawiłam :)
      Myślę podobnie jak i Ty, trzeba walczyć o swoje, dlatego też stworzyłam to opowiadanie, może komuś w ten sposób pomogę :)

      Usuń
  7. Na wstępie to może przeproszę za tak długą nieobecność. Starałam się przeczytać twoje opowiadanie, to drugie, ale chyba nic nie jest w stanie przekonać mnie do fantastyki, nawet twój świetny styl. Zauważyłam jednak, że piszesz drugie opowiadanie, i że z fantastyką nie ma ono nic wspólnego. Zabrałam się za nie z dystansem i jestem już na drugim rozdziale. Dziś jednak korzystając z tego, że dorwałam się do komputera skomentuje tylko prolog, a jutro nadrobię resztę nie tylko komentarzy, ale i czytania, bo ta historia wymaga tego by się nad nią na dłużej zatrzymać i pomyśleć. Przede wszystkim opowieść jest banalna i typowa, bo w każdej klasie był ktoś kto się znęcał i ktoś nad kim się znęcano. To aż dziwne, że nigdzie wcześniej nie spotkałam się z takim tematem, ale nie ma się co dziwić skoro teraz wszyscy piszą głównie o pamiętnikach wampirów, miłość rodem z Greya i innych moim zdaniem badziewiach, przy tym osadzając bohaterów w miejsca, w których nigdy nie byli, i których obyczajów nie znają. Ja nie wiem dlaczego niektóre opowiadania skreśla się z góry za to, że dzieją się w Polsce i są z polskimi bohaterami, dziwne, że skreślają je właśnie Polacy. Zastanawiam się gdzie nasz patriotyzm w tym wszystkim.
    Twoja opowieść zaczyna się typowo, banalnie, ale jednocześnie jest to pomysł na tyle oryginalny, że nikt wcześniej (bynajmniej ja się nie spotkałam) na niego nie wpadł i podoba mi się on. Pokazuje polskie szkolnictwo i brak reakcji na takie zachowania ze strony innych, którzy albo poklaskują, albo są obojętni. Najbardziej jednak przeraża mnie znieczulica i obojętność nauczycieli w tym wszystkim, a przecież musieli wiedzieć, bo takich rzeczy... takich zachowań nie da się nie widzieć.

    Pozdrawiam i od razu informuje, że blog, który u mnie czytałaś byłam zmuszona zawiesić by dopracować swoją pierwszą opowieść, na którą serdecznie zapraszam (zaczynam od prologu):
    sie-nie-zdarza.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za długi komentarz i informację o blogu. Na pewno zajrzę do niego jak tylko znajdę chwilkę :)

      Usuń