"DAWNE ŻYCIE"
Ten świat jest
inny od tego, który niegdyś znałam. Zanim przestałam widzieć ludzie jeszcze
mówili. Teraz nikt nie komunikuje się już w ten sposób, zostało to zabronione
na początku tego stulecia.
Piętnaście lat temu wynaleziono telepatię – można było wówczas jeszcze mówić lub
przesyłać myśli. Wywołało to jednak zamęt, dlatego w dzisiejszych czasach wszyscy
przesyłają sobie telepatycznie myśli, co jest możliwe dzięki specjalnym chipom
w naszych skórach. Każdy z nas ma indywidualny chip, który został nam nadany i zaaplikowany
w rękę. Spełnia on funkcję dawnego dowodu tożsamości oraz, jak już wspominałam,
komunikacyjną. Dzięki specjalnej maści nawet nie mamy blizn po takim zabiegu.
Pewnego dnia mój znajomy z pracy próbował znaleźć swój identyfikator – rozciął
skórę na ręku, ale nie udało mu się. Chipy są za małe żeby zobaczyć je gołym
okiem.
Odkąd zaczęłam widzieć minęło dokładnie trzydzieści dni. Jutro wracałam
do pracy. Na ten czas, gdy dochodziłam do siebie po operacji, dostałam
miesięczny urlop zdrowotny. Od kilku miesięcy pracuję w laboratorium
kosmetycznym, gdzie pracę zapewnił mi tata. Inaczej nie przyjęliby mnie – niewidomą
dziewczynę z licealnym wykształceniem i maturą. Co prawda, praca była prosta,
musiałam przepakowywać paczki z kosmetykami, jednak i tak nie miałabym, na co
liczyć, gdyby nie znajomości taty. Chętnych na moje miejsce było sporo.
Siedziałam na kanapie i patrzyłam w ekran telewizora. Była to dla mnie
nowość, móc zobaczyć, co się dzieje na świecie. W stacji leciał film
dokumentalny o Afryce. Speakerzy przesyłali informacje bezpośrednio do mojego
mózgu. Dowiedziałam się, że cały kontynent został ewakuowany, a ludzie już tam
nie mieszkają. Obecnie istnieją tylko dwa używane lądy – Ameryka i Euroazja, a
co dzieje się z resztą – jest wielką niewiadomą.
– Czy ludzie mogą być jeszcze głupsi?
– powiedział Anthony na głos. Podskoczyłam na kanapie, jakbym została
złapana na jakimś gorącym uczynku. Nie słyszałam, kiedy wszedł do rezydencji.
Spojrzałam na niego z ukosa.
Nigdy nie podobało mi się, że mówił przy mnie na głos i chciał, żebym tak
też mu odpowiadała. Pamiętam, że pokłóciliśmy się o to jeszcze jako dzieci i
nie odzywaliśmy do siebie przez dwa tygodnie. Dałam za wygraną po tym czasie, nie
chcąc stracić najlepszego, i zarazem jedynego przyjaciela – nie miałam innych
znajomych, będąc nauczaną w domu z powodu kalectwa wzrokowego – jednak dalej
nie podobało mi się to, że prowadzimy własny ruch oporu wobec rządu.
– Wiesz, kto to jest? – zapytałam go, pokazując na jego T-shirt, kiedy
podszedł do mnie, by cmoknąć mnie w policzek. Rzucił swój portfel i klucze do
samochodu na stolik.
Anthony był ubrany dosyć elegancko. Miał na sobie materiałowe granatowe
spodnie i marynarkę tego samego koloru. Pod nią założył czarny T-shirt z
wystającą niewielką miniaturą twarzy Ernesta Guevary, rebelianta kubańskiego,
który dawno temu był jedną z czołowych postaci rewolucji na Kubie.
– Wiem – odpowiedział. – Guevara – usiadł koło mnie na sofie i zaczął
zdejmować zegarek, by następnie rzucić go również koło portfela.
– Jak ktoś zrozumie, kto to jest… – zaczęłam zdumiona, jednak Anthony
szybko mi przerwał, machając ręką.
– Nikt nie wie, kto to jest, bo tylko ty dorastałaś ze mną. A ty chyba
mnie nie wydasz, co? – uśmiechnął się łobuzerko, puszczając do mnie oczko.
Zbyłam jego pytanie, uznając je za zbyt absurdalne, by nawet na nie
odpowiedzieć. To prawda, że Anthony zaszczepił we mnie wątpliwości, co do polityki
naszego kraju, co zaowocowało tym, że zaczęłam uczyć się historii po swojemu.
Kiedy mówię „po mojemu” mam na myśli wyszukiwanie, co ciekawszych informacji o
dawnych państwach, a nie klepanie na pamięć regułek o historii Ciszy, kraju, w
którym żyję.
Spojrzałam w ekran telewizora, gdzie pojawił się ocean.
Nasz świat się skurczył. Nie jego rozmiar, a powierzchnia. Media starają
się to ukryć, ale ja i Anthony wiemy, jak było naprawdę.
Zaczęło się od wywożenia rozmaitych odpadów do krajów trzeciego świata.
Niestety, wysypiska śmieci zaczęły pochłaniać coraz większy rozmiar aż wreszcie
przestały wystarczać. Dawna Afryka jest teraz wielkim złomowiskiem, a i
Australia powoli się w nie zamienia. Ludzie bowiem nie potrafią zrozumieć, że
gdy sprzęty się psują – naprawia się je, a nie stwarza nowe, które po pewnym
czasie i tak są już niezdatne do użytku. W moim świecie komputery, ubrania, a
nawet długopisy i jedzenie, wszystko ma swój okres ważności. Podobno wcześniej
też tak było, tylko nikt tym się nie przejmował. No może oprócz ekologów.
Jednak czy ktoś da im teraz dojść do głosu? Anthony mówi, że nie. Ludzi, którzy
apelują, że Ziemia wkrótce się zbuntuje, ignoruje się bądź ogranicza ich
funkcje telepatyczne do minimum. A jak któryś ekolog tego nie zniesie i zaczyna
mówić (są starszej daty, więc potrafią) – zamyka się go w więzieniu bądź zabija
za złamanie prawa.
Anthony
wyłączył telewizor, nie mogąc pewnie znieść tego, że zamiast prawdy, czyli sterty
zepsutych telewizorów, lodówek, komputerów i innych rzeczy domowego użytku,
telewizja pokazuje nam ocean. Media twierdzą, że Afrykę zalała woda, choć nawet
na mapach widać ląd…
– Byłeś w klubie? – zapytałam go, patrząc jak rozkłada się na kanapie
obok mnie. Pokiwał przecząco głowo, dając mi znać, że pojechał gdzieś indziej.
Anthony prowadzi klub nocny, niedaleko naszej działki. Jego dyskoteka
jest ogromna, posiada ze trzy kondygnacje i cztery sale taneczne. Dwie sale
taneczne są na parterze, a dwie kolejne na pierwszym piętrze. Na drugim mieści
się biuro Anthony’ego oraz salka spotkań, w której nigdy nie byłam. Klub ten ściąga
młodzież z całej Ciszy, wszyscy chcą pobawić się w sławnej „Lagunie”.
– Pojechałeś do Leticii – zgadłam prawidłowo, gdyż szatyn się uśmiechnął.
Wydawał się być bardzo zadowolony z siebie.
Leticia była jego pierwszą dziewczyną. Anthony spotyka się z nią w
sekrecie, bo wujostwo nie zaaprobowało jeszcze tego związku. W Ciszy to rodzice
wybierają nam przyszłych partnerów. Nie widziałam Leticii, ale z tego, co mówił
mi Anthony, była naprawdę ładna i dosyć temperamentna.
– Układa się wam? – zadałam kolejne pytanie. Nie chciałam być wścibska,
naprawdę, ale na tyle rzeczy nie zwracałam wcześniej uwagi, że teraz pragnęłam
pytać o wszystko.
– Tak, jest super – odpowiedział, mrużąc oczy, jak gdyby miał zaraz iść
spać.
Dobrze, że chociaż mu się wiedzie. Ja nigdy nie miałam chłopaka, bo
starej sympatii z przedszkola chyba nie można zaliczyć do takiego grona. Nawet
rodzice zaniechali prób znalezienia mi kandydata na męża, kiedy straciłam
wzrok. Takiej żony nie chciałby przecież nikt…
Wstałam z kanapy i skierowałam się w kierunku schodów. Postanowiłam, że
pójdę do biblioteki i wyszukam sobie jakąś książkę do przeczytania.
Willa rodziców miała dwa piętra, a może nawet i więcej, ale ja wiedziałam
tylko o dwóch. Na parterze znajdował się hall, ogromny salon, kuchnia,
nieużywana jadalnia i pokoje dla służby (choć na co dzień nikt tam nie spał). Na
piętrze znajdowała się moja sypialnia, kilka łazienek, pokoje gościnne oraz
drugi salon. Na samej górze królestwo mieli moi rodzice, był tam również
gabinet, biblioteka oraz siłownia.
Rezydencja położona jest około 50 km od miasta. Znajduje się w otoczeniu lasu,
który biegnie aż do klubu Anthony’ego. Nasza działka ma ponad 2 hektary, jest na niej
basen, altana, drzewa owocowe, krzewy, dosłownie wszystko, czego może zapragnąć
miliarder. Gdy rodziców nie ma w domu
rezydencją opiekują się Sasza (nasza gospodyni domowa) oraz Zbyszek (nasz
ogrodnik). Dom ma założony alarm antywłamaniowy, gdyż słyszeliśmy o rabunkach w
tej okolicy, niemniej jednak nigdy nie przekonaliśmy się nawet o próbie
włamania. Kremowe ściany willi są ledwo widoczne z ulicy. Prywatność zapewniają
nam drzewa, które posadzone pod płotem są już prawie tak wysokie jak sama
rezydencja. Obok naszej działki, znajduje się wielka posiadłość należąca do mojego
przyszywanego wujostwa, rodziców Victora i Anthony’ego.
Niektóre rodziny, jak moja i chłopaków, opływają luksusem. W nowym stuleciu
ludzie, którzy jakiś czas temu zainwestowali w maszyny, wzbili się na wyżyny, a
ci, którzy tego nie zrobili żyją teraz niemal o samym chlebie i wodzie. Nikt z nas przecież nie chce się dzielić…
Bogactwo i ubóstwo, to dwa terminy tego wieku.
Anthony, mimo że ma już dwadzieścia lat,
dalej mieszka z rodzicami. Jak twierdzi, nie opłaca mu się dojeżdżać z miasta
do pracy. To prawda, że korki są ogromne, a od niego z willi ma tylko kilometr
do dyskoteki. Myślę jednak, że to nie jest główny powód, dlaczego nie chce się wyprowadzić
– po prostu przyzwyczaił się do luksusu. Ma olbrzymi dom, w którym jest sam
(jego rodzice z Victorem często wyjeżdżają), ma panią Helenę, która mu gotuje i
sprząta, a obok ma nas. Po co miałby się wyprowadzać, gdzie iść, skoro u
rodziców ma jak w raju? Cóż, jedną z największych
wad Anthony’ego jest próżność.
Kiedy znalazłam się w bibliotece
zaczęłam przeczesywać wzrokiem gabloty. Mogłam tu znaleźć cokolwiek chciałam –
romanse, thrillery, książki naukowe i przyrodnicze z całego świata. Ten pokój
był oczkiem w głowie taty, który uwielbiał czytać. Pochłaniał tygodniowo takie
ilości książek, że nie byłam w stanie ich zliczyć. Ja sama lubiłam tu
przychodzić, ale nigdy nie mogłam ich rozczytać. Wdychałam jedynie ten
specyficzny zapach starych kartek.
Momentalnie zatrzymałam się na burgundowej książce, wciśniętej pomiędzy
literaturę amerykańską. Kolor ten bowiem był nietypowy jak na dzisiejsze
standardy. To musiała być książka sprzed dziesięciu lat. Wzięłam ją do ręki, by
spojrzeć na tytuł: „Dawne Życie” Gustava Darca. Stałam oniemiała z wrażenia
przez kilka sekund. Myślałam, że rodzice nie trzymają zakazanych treści w domu.
W głowie pojawiły się pytania, co taka powieść może robić u nas w bibliotece. Ale
ciekawość była silniejsza. Skoro książka już znalazła się w mojej dłoni, to na
pewno przestudiuję ją, mimo że nie powinnam.
Z dziełem w ręku zeszłam do salonu. Anthony spał, dlatego przykryłam go
kocem i wrzuciłam drewno do wesoło trzaskającego kominka. Usiadłam wygodnie w
fotelu. Otworzyłam pierwszą stronę „Dawnego Życia” i przeczytałam dedykację: Dla oddanego przyjaciela J – Gustav Darc.
Serce omal mi nie wyskoczyło z piersi, książka z dedykacją dla J?
Przetarłam oczy, upewniając się czy dobrze przeczytałam, ale o pomyłce nie
mogło być mowy. Tylko jakim cudem oryginalny zakazany utwór Darca znalazł się u nas?
Kilka lat temu nasz rząd uznał, że niektórych książek nie powinno się
mieć w domu. Nie powinno się ich czytać, ani o nich myśleć. Stworzono zatem,
jak w XVI wieku, „Księgi Zakazane”, których nie można było rozpowszechniać i
które były palone. „Dawne Życie” było jedną z nich.
Postanowiłam porozmawiać z Anthonym. Choć szkoda było mi go budzić, nie
widziałam innego wyjścia – musiałam pokazać mu swoją zdobycz. Podeszłam do
niego i delikatnie szturchnęłam.
– Wstawaj – wyszeptałam przy jego uchu, trzęsąc go delikatnie za ramię.
– Daj mi spać – odrzekł rozeźlony, przewracając się do mnie plecami.
– No wstawaj – szarpnęłam go ponownie, nie pozwalając mu zasnąć.
Niestety, nie doczekałam się odzewu, dlatego postanowiłam od razu przejść do
sedna. – Co robi książka Darca u mojego ojca w bibliotece? – zapytałam go
zirytowanym głosem.
– Skąd ja mam to wiedzieć? –
odpowiedział pytaniem za pytanie, jednak poskutkowało. Odwrócił się i usiadł na
kanapie. Uśmiechnęłam się do siebie z zadowoleniem, że udało mi się go obudzić
i jednocześnie zainteresować. – Pokaż – zarządził.
Oddałam mu książkę, której zaczął się przyglądać w skupieniu. Następnie
przewertował wszystkie kartki, które były puste, oprócz pierwszej strony z
dedykacją. Spojrzał na mnie zdumiony.
– A to ciekawe – rzekł do siebie.
– Co jest takie ciekawe? To nie może być oryginał, to pewnie kserokopia –
stwierdziłam. Anthony dalej milczał, przyglądając się książce. – Przecież nie
sądzisz, że ojciec znał Darca, prawda? Nie mógłby znać przestępcy, który zabił tyle
osób – wyraziłam na głos swoje wątpliwości.
– To, że jest to oryginał, nie ulega wątpliwości – spojrzał na mnie z
jakimś dziwnym wyrazem twarzy. Zrzucił koc na podłogę i wstał z sofy. Zaczął
przechadzać się po pokoju; zawsze tak robił, gdy intensywnie starał się coś
sobie przypomnieć. – Nie pamiętasz, że tylko prawdziwa wersja miała okładkę,
inne były kserowane, bo żadne wydawnictwo nie chciało jej wydać? A tu mamy
wydawnictwo Nowa Era, czyli się zgadza.
– Prawda – odrzekłam zasmucona, siadając bezwładnie na kanapę, którą rodzice
przywieźli z dawnej Indii. Dostali ją w prezencie od jakiegoś brytyjskiego
magnata, mieszkającego w Bombaju. Sofa była bardzo miękka i niesamowicie
wygodna. Momentalnie poczułam błogość, mimowolnie relaksując się.
– Zastanawia mnie tylko, czemu jest pusta – dobiegł mnie głos przyjaciela.
– Jak gdyby ktoś chciał ukryć jej treść, a przecież wszyscy wiemy, co w niej
powinno być. To nie jest żadna nowość, widziałem kserokopie – Anthony jeszcze
raz przewertował kartki, jakby liczył na to, że po minucie wpisy same się
pojawią. Przeczesał ręką swoje brązowe włosy, wyraźnie zaintrygowany, jak mój ojciec
mógł wejść w posiadanie takiej książki.
– Została napisana przed wieloma latami, może wyblakła? – zastanowiłam
się na głos. Po co gdybać, skoro mogłabym zapytać o to tatę. Nie byłam pewna
tylko, czy powinnam to robić. Pewnie i tak nie powiedziałby mi prawdy, ciągle
traktują mnie z mamą jak bezbronną dziewczynkę, którą muszą chronić. – Daj mi
ją, pewnie da się ją odczytać za pomocą multikorektora – powiedziałam,
wyciągając dłoń.
W gabinecie ojca znajduje się przyrząd, który kosztował niebotyczną sumę
pieniędzy, ale który teraz bardzo mi się przyda, bo rozszyfruje książkę.
Działał w bardzo szybki i łatwy sposób – wystarczyło potrzeć nim jedynie
kartki.
– Chyba żartujesz – Anthony wydawał się być zaszokowany moim pomysłem. – Nie
będziesz sprawdzać, co w niej jest. Ona nie należy do ciebie, a do twojego
ojca, J jak Joseph – spojrzałam na niego jakby był kosmitą. Chyba mam prawo
zrobić z nią wszystko, co tylko uważałam za słuszne. To była książka, która
leżała w bibliotece, a która została przeze
mnie znaleziona. Dwudziestolatek nie przejawiał jednak chęci odniesienia mi
jej, dlatego wstałam i podeszłam do niego.
– Oddaj mi ją, słyszysz? – zażądałam. Wyciągnęłam dłoń, przybliżając się
do niego, na co Anthony się szybko oddalił. Wpadłby na okno uciekając przede
mną, lecz w ostatnim momencie zrobił unik. Wziął dzieło w jedną rękę,
wyciągając ku górze. – To sobie ją weź – powiedział, uśmiechając się
bezczelnie. Wiedział, że jestem niższa i nie dam rady dosięgnąć do niej.
– Nie bądź wredny i mi ją daj! – warknęłam wściekła. Podskoczyłam kilka
razy, próbując złapać książkę, ale to było na nic – Anthony przemieszczał się,
zależnie od tego, z której strony podskoczyłam.
Nie wiedziałam, co w niego wstąpiło. Przez głowę przeszła mi szybka myśl,
że albo postradał rozum, albo jest po prostu głupi. Często zachowywał się
niewłaściwie i traktował słabszych od siebie z wyższością, pokazując im jak
nisko stoją w hierarchii. Nigdy jednak nie był taki dla mnie. Cóż, to się
najwidoczniej zmieniło skoro nie potrzebuję już specjalnej troski i nie jestem
inwalidką wzrokową…
– Wyglądasz jak małpka w cyrku – zażartował, widząc moje nieudolne próby.
– A książki ci nie oddam. Jej miejsce jest w ogniu – powiedział, po czym ku
mojemu przerażeniu wrzucił ją szybko do kominka.
– Zgłupiałeś?! – wrzasnęłam, podbiegając do gzymsu. Anthony zatorował mi
jednak drogę, skutecznie upewniając się, że księga płonie. Zaczęłam okładać go
pięściami, krzycząc by szybko ją wyjął, jednak to było na nic. Nie odsunął się,
do momentu aż z oryginalnego egzemplarza Darca pozostał tylko popiół.
Zapowiada się ciekawie, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa z siostrą dziękujemy za opinię :)
UsuńJuż na początku zrodziło mi się parę pytań. Dlaczego ludzie nie mogą normalnie mówić? I czemu Anthony łamie przepisy, a książkę i tak wrzucił do ognia? Jest dla mnie trochę podejrzany. Z niecierpliwością czekam na dalszą część by dostać odpowiedź. Życzę dalszej chęci do pisania. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Quinn
Wszystko zostanie wyjaśnione w swoim czasie.
UsuńDziękujemy :)
Jestem bardzo ciekawa czemu Anthony wrzucił książkę w ogień... Bardzo fajnie się zapowiada, czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy :)
Usuńbardzo ciekawy wpis, polecam tez swojego bloga, moze znajdziesz coś dla siebie, zobacz ;) wypas owiec
OdpowiedzUsuńDziękujemy :) Pozdrawiam.
UsuńTeraz będzie szybko. Nie lubię Antka. Spalił książkę łajdak jeden! A z niej dziewczyna mogła się dowiedzieć czegoś ważnego. Ta książka też była jej taty, tak? Czy on nie będzie zły o jej zniszczenie? W ogóle z tym chłopakiem jest coś nie tak, ale twoja wizja przyszłości świetna, choć równie przerażająca i trzymam kciuki za to, by tak nie zakończył się los naszej planety, choć faktycznie ludzie już niczego nie chcą naprawiać, bo i po co skoro można kupić sobie nowe. Skomputeryzowanie też jest coraz większe, dzieci nie nawiązują już normalnie relacji, tylko właśnie tak jak Wiktor grają na konsoli nawet podczas kolacji, gdzie kiedyś wypad do kuzynostwa był okazją do rozmów, śmiechów, gier planszowych... ech, wspominam czasy, które już nie wrócą, ale przynajmniej pomarzyć mi wolno.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz w imieniu siostry :)
UsuńBardzo fajny wpis, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWpis fajny, jeżeli możesz to zajrzyj także na moją stronę www i skomentuj posty! :) Z góry dziękuję.
OdpowiedzUsuńSzukacie może fajnego forum do pogadania z innymi ludźmi? Zajrzyjcie tutaj i zarejestrujcie się :)
OdpowiedzUsuń