POWRÓT
Rozmawialiśmy w nocy długo na łóżku. Odważyłam się nawet zapytać
Kosmę kogo w końcu zamordował – kobietę czy mężczyznę. To pytanie nurtowało
mnie od czasu, gdy Tomasz zdradził mi kłamstwo kuzyna.
Kosma musiał być zdziwiony albo faktem, że wiedziałam o
kobiecie, albo tym, jak długo tłumiłam w sobie to pytanie, bo przyglądał mi się
badawczo. W końcu, odpowiedział mi, że faktycznie spłycił historię, bo bał się,
że źle go odbiorę, jeśli będzie w to uwikłana kobieta. W rzeczywistości zaatakował
go mężczyzna i to z nim wdał się w bójkę. Kobieta jednak była w zmowie z jego
przeciwnikiem więc widząc, że tamten przegrywa, próbowała pomóc. W zgiełku szamotaniny
ktoś pociągnął za spust (nie było żadnego noża tylko naładowana broń). Kula
odbiła się rykoszetem i ugodziła w niewiastę. Ta zmarła na miejscu.
Wiadomo, że mężczyzna oskarżył Kosmę o morderstwo, choć
nigdy do końca nie udowodniono, kto oddał strzał. Gdyby nie monitoring, który
wykazał, że to Kosma był w tym incydencie ofiarą, bo został zaatakowany, pewnie
do dziś dzień siedziałby w więzieniu.
Nie wiem, dlaczego ta historia miałaby mi się nie
podobać. Wolałam ją od tej pierwotnej. Kosma zdradził mi też, że postanowił
mnie porwać, kiedy Tomek miał wypadek na motorze przed pracą. Był on osobą,
która została zawiadomiona przez kolegę, który widział całe zajście, ale uciekł
z miejsca wypadku nie udzielając pomocy. Kosma myślał, że Tomasz umrze. Jego
stan nie rokował dobrze. Pamiętałam dobrze jak cały dzień nie mogłam się
dodzwonić do mojego chłopaka i jak przeczuwałam, że coś się stało.
Usnęliśmy ze splecionymi dłońmi. Do niczego między nami
nie doszło tej nocy, ale wyraźnie czułam, że w naszej relacji nastąpił krok
milowy. Nareszcie, po tylu tygodniach, mogłam przed sobą przyznać, że czułam do
mężczyzny nie tylko przywiązanie.
Na pewno był dla mnie atrakcyjny wizualnie. To było
groteskowe, bo podczas naszego pierwszego spotkania nie spodobały mi się glany
i skóra, dlatego nie zwracałam na niego uwagi. Podczas drugiego spotkania
zrobił na mnie ogromne wrażenie. Gdyby tak nie było, nie zdecydowałabym się
pójść z nim do łóżka. Plus, jeszcze z żadnym mężczyzną nie rozmawiało mi się
tak swobodnie.
Kosma był nie tylko czarujący i opiekuńczy, ale także
męski i zadziorny.
Wymarzony
partner dla Basi – pomyślałam nad
ranem, przyglądając mu się w milczeniu, kiedy to pierwsza otworzyłam oczy.
Było w nim jednak dużo więcej. Gdyby go spłycić do tych
czterech przymiotów, to tak jakby nazywać mieszkanie domem a nie mieć mebli w
środku.
Kosma był wrażliwy, romantyczny, skrupulatny, zazdrosny.
Był również momentami agresywny, zwariowany, obłąkany i do tego
nieprzewidywalny. Drzemało w nim wiele przeciwstawieństw. Tak wiele, że wciąż
pozostawał dla mnie enigmą.
Do tego kochałam go. Oczywiście, inną miłością niż ta do
Tomka. Tamta była niewinna, choć paradoksalnie została zbudowana na diabelskich
fundamentach. Przez tamtą miłość zraniłam przyjaciółkę i to nie było coś, z
czego byłam dumna.
Kosma sam sobie
wyżebrał miłość. Nie wiem, kiedy to zrobił. Tak długo kopał dół, że w końcu w
niego wpadłam. Swoim oddaniem, zaangażowaniem i cierpliwością zdobył to, co
chciał, choć nigdy miał się o tym nie dowiedzieć. Odetchnęłam ze smutkiem. Z
takim postanowieniem i gulą w gardle, obudziłam go.
Samolot miałam o godzinie czternastej. Poranek
spędziliśmy w milczeniu; ani Kosma ani ja nie mieliśmy ochoty rozmawiać. Niewiele
też zjedliśmy na śniadanie.
Wisielczy nastrój towarzyszył nam aż do lotniska.
Kiedy dojechał na terminal, wręczył mi bilet do Warszawy
wraz z paszportem na fałszywe nazwisko.
– Lepiej jak sama
tam pójdziesz a ja wrócę do hotelu.
Kiwnęłam głową choć w środku się gotowałam. Czy tak to
miało wyglądać? Nawet nie wysiądzie, aby się pożegnać? Odchrząknęłam. Jak ja
miałam się zachować? Dziękować czy przepraszać?
– Wiesz… – zaczęłam cicho. – Mam nadzieję, że jeszcze się
spotkamy. Jak nie w Polsce, to może tu…
– Nie sądzę abym tu został – nie był oschły. Jego głos
był przepełniony wyłącznie żalem. – Nie byłoby to roztropne.
Przytaknęłam. Oczywiście, że nie. Pewnie poleci do Azji.
Musiałam opuścić jak najszybciej samochód. Nie chciałam,
aby widział, jak płaczę. Nacisnęłam klamkę, ale zanim wysiadłam poczułam jego
rękę na swojej lewej dłoni.
– Dasz sobie radę? – zapytał zmuszając abym na niego
spojrzała. Oczy już dawno zaszły mi mgłą, więc był zamazany.
Wiedziałam, że jedno moje słowo spowodowałoby, że rozważyłby
inne scenariusze. Albo by mnie tu jeszcze przetrzymał, albo wrócił ze mną. Nie
mogłam być jednak taką egoistką. Choć marzyłam abyśmy w Polsce spróbowali od
nowa, nie miałam prawa mu to proponować. W ogóle nie miałam prawa nic od niego
żądać. Jakkolwiek bałam się tego, że właśnie rady sobie nie dam, znowu
przytaknęłam.
– Uważaj na siebie – szepnęłam, czując, że głos mnie
zawodzi. – Kocham cię – wymamrotałam jeszcze cichutko.
Tak. Zdradziłam sama siebie. Powiedziałam coś, czego
jeszcze rano obiecałam sobie nie mówić. Ale nie chciałam i nie mogłam, aby
myślał, że jest mi obojętny.
Wybiegłam z samochodu jakby to były wyścigi. Wzięłam z
bagażnika swoją walizkę i czym prędzej poszłam na odprawę.
Przez ściekające łzy niewiele widziałam, co robiłam i
gdzie idę. Na szczęście lotnisko było dobrze oznaczone, wszędzie były
angielskie napisy.
Czy to jedno moje słowo mogło więc coś zmienić? Nie. Już
nie. Może nigdy nie. Ja byłam na lotnisku, a on dalej w samochodzie. On był
poszukiwanym, ja poszukiwaną. Ta historia właśnie tak miała się zakończyć.
Co będzie dalej?
A)
Eliza sama poleci
do Polski;
B)
Kosma wsiądzie za
Elizą do samolotu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz