CZEKANIE
Było
południe, a ja byłam bardzo podekscytowana. Czekałam na ten dzień od kiedy
Ariana powiedziała mi, że chce zabić mordercę Anthony’ego i pozwoliła sobie
pomóc. Czasem zdawało mi się, ma wątpliwości czy dobrze robi, więc starałam się
mówić jej, że to jedyna opcja. Przecież podjęła decyzję, więc niech się jej
trzyma. To jej powinno na tym zależeć najbardziej, nie mi. Gdybym była na jej
miejscu, już dawno bym go zabiła, a nie czekała na jakieś głupie zezwolenie…
– Musimy już iść – rzuciłam
pośpieszając ją z holu.
Westchnęła
ciężko. Wyczułam opór z jej strony, ale posłusznie wzięła do ręki torbę z
krzesła i ruszyła do mnie. Zrobiła kilka kroków, gdy usłyszałyśmy, jak woła ją
jakiś chłopak.
–
Ariana... – nawet nie zauważyłam, że znalazł się za nami, pojawił się znikąd.
Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami, zastanawiając się, dlaczego ją
zatrzymał.
Jeśli odwiedzie ją od
naszego planu, uduszę go we śnie i zakopię jego ciało w kupie gnoju – pomyślałam
mściwie, mrużąc podejrzliwie oczy.
– Tak? – zapytała, oglądając się do tyłu. Ona
chyba też nie wiedziała, czego od niej chce, bo wyglądała na mocno zdziwioną.
Przez moment nie odzywał się, patrzył na nią jedynie tak potępiająco,
jakby dokładnie wiedział, co ma zamiar zrobić. Sam by się nie domyślił, że za
kilka godzin popełni morderstwo z pełną premedytacją, musiała mu o tym
powiedzieć…
Odetchnął
powoli i zamknął na chwilę oczy. Wyglądał na zrezygnowanego.
– Powiedz mu… – zwrócił na nią wzrok z
wysiłkiem – że został skazany na śmierć za zdradę Państwa Podziemnego. Będzie
wiedział co to oznacza, przez co nie powiadomi policji –powiedział to jakby
zmuszał się, żeby nam pomóc. Nie odpowiedziała mu, kiwnęła tylko głową i odwróciła
się prędko, żeby do mnie dołączyć.
–
Wygadałaś mu? – zapytałam zgrzytając ze złości zębami, kiedy stanęła koło mnie.
–
Błagam cię Leticia, gdybym miała komuś zdradzić nasz plan, to na pewno nie
jemu. To José, sam musiał się domyślić –
powiedziała, oglądając się do tyłu, gdzie jeszcze przed chwilą stał ponury
chłopak. Już go tam nie było. – Najważniejsze, że nam nie przeszkodzi. Chodź,
idziemy – odezwała się, a ja z ochotą przytaknęłam.
***
Weszłam
pewnym krokiem do szkoły, w której uczył zabójca Anthony’go i Halszki. Miałam
na sobie perukę, która sprawiła, że byłam teraz posiadaczką czarnych, krótkich
włosów. Na nosie opierały mi się olbrzymie okulary, sugerujące ludziom, że nie
miałam pieniędzy, aby wszczepić chip korygujący moją wadę wzroku. W rzeczywistości
były zwykłą atrapą, którą Leticia kupiła na straganie. Miałam nadzieję, że to
wystarczy w razie gdybym natknęła się na Ernę, z którą niegdyś rozmawiałam i
która mogłaby mnie rozpoznać, lub co gorsze Kamala.
Przerwa
trwała krótkie pięć minut. Miałam więc tylko chwilę by zejść po schodach i
wejść do łazienki naprzeciwko gabinetu Kamala. Ruszyłam prędko, przedzierając
się przez tłum uczniów na korytarzu. Kilka osób dosyć mocno popchnęło mnie,
kiedy i oni śpieszyli pod sale. Nie odnotowali, że nie byłam jedną z nich, co
bardzo poprawiło mój nastrój.
– Jego klasa już zbiera się przed salą –
usłyszałam dość wyraźnie Leticię, mimo tego, że mówiła cicho, niemal szeptała.
W moim uchu znajdowała się mikrosłuchawka, dzięki której dostawałam jej
wiadomości. Nie miałam, jak przekazać jej, że usłyszałam to co powiedziała, ale
poczułam się lepiej z myślą, że rudowłosa obserwuje jego uczniów. Używałyśmy
prostej mikrosłuchawki, bo postanowiłam, że nie będziemy posługiwać się
telepatią. W razie gdybym została złapana nikt nie będzie mógł zarzucić
nastolatce, że mi pomagała, bo nie będzie miał na to żadnych dowodów. Pewnie
mogłam poprosić José, aby wykasował naszą
rozmowę z tego dnia, ale nie chciałam i jego w to mieszać. Nie ufałam mu na
tyle, by zdradzić co zamierzam zrobić z członkiem podziemia, do którego niegdyś
i on należał. Już i tak bałam się, że za dużo się domyślił, w czym utwierdziły
mnie jego słowa przed wyjściem z rezydencji.
Weszłam
do toalety. Dwie uczennice stały przy lustrze i malowały się, ale nawet nie
zwróciły na mnie uwagi. Właśnie dokładnie o to mi chodziło, miałam być
niewidoczna w tłumie i taka teraz się stałam. Poszłam prosto do kabiny i
zabarykadowałam się w niej. Usiadłam na desce klozetowej.
Czekanie
było znacznie gorsze od działania. Pociłam się ze zdenerwowania, ale kto w
mojej sytuacji byłby spokojny? W torbie koło moich nóg leżały trzy strzykawki z
trucizną nazywaną Kropla Snu. Gdyby ktoś teraz chciał mnie przeszukać,
musiałabym uciekać, bo nie mogłam dać się złapać. I tak miałam szczęście, że ta
szkoła nie wprowadziła jeszcze bramki identyfikacyjnej, jak większość szkół, bo
w ogóle nie mogłabym tu wejść…
Cały
czas miałam w głowie to, że postępuję nierozsądnie, nie ze względu na mnie,
lecz na Victora.
Co się z nim stanie,
gdy Kamal mnie zaatakuje? Jak mnie zabije? – zadawałam
sobie pytania, na które nie chciałam znać odpowiedzi.
Potrząsnęłam
głową. Nie, nie mogłam o tym myśleć, musiałam skupić się na zadaniu. To w tym
momencie było najważniejsze. A wszystko powinno pójść zgodnie z planem, więc
nie było się czym martwić na zapas. Przecież Leticia sprawdziła przy mnie
działanie Kropli Snu na rannym gołębiu i rzeczywiście wystarczyła minimalna
dawka, żeby zdechł. Z Kamalem poradzę sobie na pewno podobnie.
Dobiegł
mnie okropny, głośny dźwięk dzwonka, oznajmiający koniec przerwy. Jeśli
myślałam, że moje serce nie mogło bić jeszcze szybciej, to się pomyliłam. W tym
momencie dudniło mi tak silnie, lecz nierówno, jakbym właśnie przechodziła
zawał. Raz zwalniało a raz przyśpieszało i z trudnością łapałam oddech. Panika
to okropne uczucie, pochłaniające doszczętnie całe ciało, a zwłaszcza umysł.
– Jest – Leticia wydawała się być spokojna.
Jej głos był niewzruszony, bezwzględny. Od samego początku wiedziałam, że
lepiej się do tego nadaje. – Możesz iść – wyszeptała, zmuszając mnie do
opuszczenia kryjówki.
Kamal
zaczął właśnie prowadzić ostatnią dzisiaj godzinę lekcyjną. To był czas, żebym
mogła przedostać się do jego gabinetu. Po czterdziestu pięciu minutach skończy
ostatnie już na dzisiaj zajęcia i ponownie wróci do pokoju, a tam będę czekać
na niego ja.
Zwlekałam
chwilę, by ucichł tupot nóg na korytarzu i wyszłam z kabiny. Miałam na sobie
wygodne trampki, dzięki którym mogłam poruszać się w bezszelestny sposób.
Uchyliłam drzwi. Na korytarzu nikogo już nie było, zresztą niewiele kręciło się
osób na tym piętrze. Przeszłam szybko hol, wiedząc, że nie muszę martwić się
kamerami – wyłączyłyśmy je ponad dziesięć minut temu. Włożyłam klucz do zamka,
który razem z rudowłosą ukradłyśmy woźnej przedwczoraj, i przekręciłam go.
Zamek puścił od razu, a ja odetchnęłam z ulgą. Na razie wszystko szło jak z
płatka.
Weszłam
do środka i zamknęłam za sobą pokój na klucz. Rozejrzałam się prędko po
pomieszczeniu. W ułamku sekundy serce podeszło mi do gardła ze strachu. Zaczęły
się pierwsze problemy.
–
O nie… – wyjąkałam na głos.
Nigdy
wcześniej nie byłam w gabinecie Kamala, ale mój plan zakładał, że znajdzie się
tu jakaś przestrzeń, gdzie będę mogła się schować. Za biblioteczką, w szafce
lub gdziekolwiek indziej. Niestety, pokój był bardzo mały. Posiadał dwie
niewielkie komody, lecz sporą katedrę na środku. Nie było żadnego okna, żadnej
zasłonki, niczego. Był zupełnie pusty.
–
Uważaj, on wychodzi z klas…. – Leticia przesłała mi wiadomość i nagle urwała w
połowie. W jej głosie dopiero teraz usłyszałam zdenerwowanie.
Rzuciłam
jeszcze raz okiem po pokoju.
Co mam robić?
– w przerażeniu zaczęłam wyliczać jakie mam opcje.
Co
ma zrobić Ariana?
A) Wydostać
się na korytarz;
B) Zostać
w pokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz