LETICIA
W
następną sobotę pojechaliśmy do „Laguny”. Anthony stwierdził, że wypadałoby
wreszcie poinformować pracowników, że się zaręczyliśmy i uczynił mnie
współwłaścicielem dyskoteki, co też zrobił, jak tylko dotarliśmy na miejsce.
Następnie zalecił, by z wszystkimi problemami managerka przychodziła bezpośrednio
do niego albo do mnie. Po minie Sanay wychwyciłam, że niechętnie rozpatruje
mnie w roli swojego szefa – kilka tygodni temu szkoliła mnie jako kelnerkę, a teraz
dostała informację, że awansowałam przed nią...
Mój
przyjaciel poszedł do biura, a ja przeszłam się po klubie, zatrzymując przy
jednym ze stolików, gdzie siedział Pierre z grupką znajomych. Nie byłam
zaskoczona jego widokiem – ostatnio był często widywany w dyskotece w soboty.
– Jesteś
– on z kolei bardzo się zdziwił, kiedy mnie zauważył. Rzeczywiście, ostatnio
nie przyjeżdżałam zbyt często do „Laguny”, gdyż Anthony powiedział, że z
obowiązkami da sobie radę sam, a ja mogę wpadać tylko po to, by dotrzymywać mu
towarzystwa. Tak też postanowiłam robić.
Pierre
podniósł się z fotela i przedstawił mnie swoim znajomym, a następnie poprosił,
żebym się na chwilę do nich przysiadła. Skorzystałam z propozycji, zadowolona,
że będę miała okazję z nim chwilę pogawędzić.
– Jak narzeczony? Co o
mnie naopowiadał? – zaczął przyjaźnie, od razu nawiązując
do Anthony’ego.
– Nie przejmuj się nim
– odpowiedziałam, machając lekceważąco ręką. Nie miałam zamiaru dyskutować o
przyjacielu, kiedy dostałam okazję, żeby zapoznać bliżej dawnego Francuza.
–
Słuchaj, wybacz mi to, co ci przesyłałem.
Czasami walę prosto z mostu… – postanowił mnie przeprosić, robiąc
zatroskaną minę.
– Tym też się nie
przejmuj – zadeklarowałam, decydując o zmianie tematu.
Pierre
wyszczerzył się do mnie jak mały chłopiec, który dopiero coś narozrabiał. Mimowolnie
stwierdziłam, że ma on taki urok wiecznego urwisa.
– Co z Kamalem?
– zagadnęłam. Dawny Francuz wykrzywił brwi, robiąc przy tym śmieszny grymas
twarzy.
– Puściliśmy go. Nic na
niego nie mamy – odesłał w odpowiedzi, wzruszając
ramionami.
– Słucham? – myślałam,
że się przesłyszałam. – Przecież Halszka
wylądowała w szpitalu, możecie to sprawdzić – wyraziłam swoje oburzenie.
Moja
koleżanka została pobita, co Pierre sam zauważył, więc jak mogli wypuścić
Kamala wolno? Przecież obowiązkiem policji jest wsadzanie bandytów za kratki… Starałam
się go przekonać, żeby działali dalej, ale to było na nic, brunet stwierdził,
że sprawę już umorzono.
Wstałam
od stolika, przesyłając wiadomość chłopakowi, że nie mam ochoty na dalsze
pogawędki. Ruszyłam prędko do baru, by następnie wejść po schodach na piętro,
do gabinetu Anthony’ego, w celu podzielenia się z nim informacją na temat
Kamala. Kiedy znalazłam się tuż przy drzwiach, zostałam jednak zatrzymana przez
Sannę, która poinformowała mnie, żebym nie wchodziła do biura, bo jest w środku
Leticia. Dziewczyna uśmiechała się przy tym głupkowato, bardzo z siebie
zadowolona.
– Muszę się zobaczyć z
Anthonym i nie obchodzi mnie, kto z nim jest – komunikat, że
za drzwiami znajduje się była dziewczyna szatyna, której byłam bardzo ciekawa,
tylko dodał mi skrzydeł.
– Jak uważasz,
ostrzegałam – odesłała mi przemądrzałym głosem
czarnoskóra kobieta, wzruszając niedbale ramionami. – Widok może zaboleć.
Spojrzałam
pytająco na dziewczynę, nie pojmując, co miała na myśli. Dopiero po chwili
zorientowałam się, że Sanaa daje mi do zrozumienia, że Anthony może mnie w tym
momencie zdradzać. Krew zawrzała we
mnie, z powodu zuchwalstwa kobiety.
– Pilnuj swojego nosa i
nie zapominaj, że jesteś tutaj tylko managerką. Łatwo mogę to zmienić. Teraz to
jest równie dobrze moje biuro i mogę sobie do niego wchodzić, kiedy mi się
podoba. Wracaj do pracy – zarządziłam twardym tonem głosu. Dziewczyna
wydęła śmiesznie usta, podnosząc dumnie głowę. Na szczęście z wolna podążyła schodami
na dół, a ja odetchnęłam z ulgą, że mnie posłuchała.
Spojrzałam
na wejście do gabinetu. Zdaje się, że odrobinę obawiałam się tego, co zastanę
za drzwiami, ale ciekawość wzięła górę – chciałam przekonać się czy Sanaa
mówiła prawdę. Dodatkowo zamierzałam poznać Leticię. Zapukałam lekko w drzwi i
nacisnęłam klamkę. Z ulgą przyjęłam fakt, że Anthony nie zamknął pomieszczenia.
Przybierając obojętny wyraz twarzy weszłam do środka.
Młoda
dziewczyna o kasztanowych włosach siedziała po turecku na kanapie w brudnych,
damskich mokasynach, jakby dopiero co przemierzyła w nich kilometr w błocie. Gołym
okiem mogłam zauważyć, że była zła – miała naburmuszoną minę i założone ręce na
krzyż; widocznie coś nie poszło po jej myśli. Patrzyła bykiem na mnie, zapewne
wściekła o to, że śmiałam wejść do gabinetu. No cóż, to już druga osoba w ciągu
kilku minut…
– Wybacz, nie
wiedziałam, że ktoś tu jest – skłamałam gładko Anthony’emu,
zauważając, że omijanie prawdy idzie mi coraz lepiej. Podeszłam do przodu, by
stanąć koło chłopaka i pokazać, że pomimo tego, że mu przeszkodziłam, nie mam
zamiaru wychodzić z pomieszczenia.
– Nie szkodzi
– odesłał mi Anthony, spoglądając sugestywnie na szesnastolatkę. – Ona i tak już wychodzi.
– Jeszcze nie
– odwarknęła dziewczyna, podnosząc się z sofy. – Nie wiedziałam, że kogoś zatrudniłeś. Nie przedstawisz mi nowej
kelnerki? – zapytała bezczelnie taksując nas swoimi zielonymi oczami.
Musiała wiedzieć, kim jestem, ale grała to przedstawienie, by chłopak poprawił
ją i zakomunikował, że nie jestem jego pracownicą. Leticia nie była taka, jaką
ją sobie wyobrażałam – nieśmiałą, biedną dziewczynką, skrzywdzoną przez starszego
od niej faceta. W tym momencie przypominała bardziej drapieżcę, który broni swego
i czai się do skoku na mnie.
– Skoro nalegasz to
przedstawię ciebie swojej narzeczonej. Ariano poznaj Leticię, Leticio to jest
Ariana, moja przyszła żona i współwłaściciel klubu, a nie kelnerka – przyjaciel dokonał rzeczowej prezentacji, machając
rękami, kiedy pokazywał raz na mnie, a raz na rudowłosą dziewczynę. Miałam
wrażenie, że cała sytuacja go bawiła, a przynajmniej tak było do czasu, kiedy nastolatka
nie zaczęła wrzeszczeć na głos:
– Zrobiłeś z niej właściciela klubu?
Jak mogłeś! – oczy Leticii powiększyły się, jakby miały zaraz wyskoczyć z
orbit. Rzuciła się na mnie, ale Anthony w porę złapał ją za brzuch, nie
pozwalając jej mnie dotknąć. Rudowłosa wierzgała nogami, próbując się wyrwać,
żeby zapewne mnie pobić.
Zamarłam
w szoku. Nie dość, że dziewczyna mówiła,
a nawet krzyczała, to jeszcze omal mnie nie zaatakowała. Dobrze określiłam ją
mianem niebezpiecznego drapieżcy.
–
O co jej chodzi? – zadałam pytanie również na głos, nie widząc sensu, czemu w
zaistniałej sytuacji miałabym udawać, że nie potrafię rozmawiać.
Okazało
się, że to był błąd. Leticia wydarła się jeszcze głośniej niż poprzednio:
–
Ją też nauczyłeś gadać! Nienawidzę cię! Żebyś… – reszty zdania nie zrozumiałam,
gdyż Anthony zakrył jej buzię swoją ręką, więc usłyszałam tylko jakieś niewyraźne
mamrotanie.
–
Uspokój się, bo będę musiał cię wyrzucić, a bardzo tego nie chcę – szatyn ostrzegł
dziewczynę, wypuszczając ją ze swoich objęć, ale dalej nie pozwalając zbliżyć
się do mnie. Stanął pomiędzy nami, próbując uspokoić nastolatkę. – I ciebie nie
nauczyłem gadać, przecież mówisz w domu codziennie, więc nie bardzo rozumiem,
czemu masz do mnie pretensje. Po prostu z tobą rozmawiałem, tak samo jak z
Arianą. Nigdy nie przestaliśmy mówić
– zaakcentował ostatnie słowo, uświadamiając Leticię, że od czasu do czasu prowadził
ze mną dialog na głos.
Anthony
zerknął w tył, by rzucić okiem na mnie. Uśmiechnął się delikatnie, a nastolatka
prychnęła głośno.
Poczułam
się dziwnie na myśl, że niemalże uwierzyłam Sanai. Mój przyjaciel był bardzo honorowy,
co było jedną z jego wielu zalet. Skoro przyrzekł naszym rodzicom, że utnie
kontakt z Leticią, to tak musiał zrobić.
Wydawało
mi się, że nastolatka go nie posłucha i nie uciszy się, ale się pomyliłam.
Usiadła znowu na kanapie, brudząc tym samym jeszcze bardziej obicie. Anthony
nie zwrócił na to jednak uwagi, dlatego ja również postanowiłam zignorować
ciemne plamy na skórze.
–
Kochasz ją? – zapytała dziecinnym głosem. Rudowłosa nie wygląda na szesnastolatkę,
powiedziałabym, że ma co najwyżej czternaście lat, była drobna i jeszcze niższa
od moich marnych stu sześdziesięciupięciu centymetrów wzrostu.
Zaśmiałam
się wesoło z tego niedorzecznego dla mnie pytania, na co dziewczyna zwęziła
niebezpiecznie oczy, przypominając mi tym samym Płomyka. Anthony postanowił jej
odpowiedzieć.
–
Całe życie – stwierdził pewnie, a ja poczułam, że zaczynają mnie piec policzki.
Zrobiło mi się momentalnie gorąco, choć cały czas stałam przecież w jednym
miejscu, obserwując byłą parę. Raczej dziwnie zabrzmiało jego stwierdzenie,
gdyż wyszło na to, że Anthony jest we mnie zakochany, a przecież tak nie jest.
Kocha mnie całe życie i opiekuje się mną jak brat, przyjaciel... Leticia
przeniosła wzrok z chłopaka na mnie, robiąc zaciętą minę, a następnie się podniosła.
–
Auć, to zabolało. Szkoda tylko, że nie zorientowałeś się wcześniej – wyrzuciła
mu, podchodząc do drzwi.
Czyżby
Leticia wykazywała się właśnie dumą i usuwała w cień, byle tylko mój przyjaciel
był szczęśliwy? Nie mogłam w to uwierzyć, ale wszystko na to wskazywało – dziewczyna
stanęła przy wyjściu, gotowa nacisnąć klamkę.
–
Nic tu po mnie, pracy mi nie dasz, więc pozostaje mi tylko się uchlać i wracać
na chatę.
–
Nie będziesz pić. Już mówię, że mają cię nie obsługiwać – ostrzegł ją Anthony.
Znając go, powiedziałabym, że od razu spełnił swój zamysł. Pewnie każdy
pracownik już wie, żeby Leticii nie podawać alkoholu. – A na bycie kelnerką
jesteś jeszcze za młoda. Przyjdziesz za rok, tak jak planowaliśmy, kiedy to
będzie zgodne z prawem – dokończył zdanie, wkładając ręce do kieszeni.
Zastanowiłam
się, czemu nastolatce zależy na obraniu posady tutaj, skoro pogodziła się z
rozstaniem z moim przyjacielem. Przecież lepiej by było, gdyby go nie widywała i
ułożyła sobie życie z kimś innym. Chyba że liczyła na to, że kiedyś znowu się
zejdą.
–
Bla, bla, bla, szczęścia życzę – rzuciła na odchodnym, zatrzaskując za sobą
drzwi.
Szatyn
spojrzał w podłogę, wyraźnie zasmucony. Podeszłam do niego i złapałam za rękę.
Próbowałam skłonić go do zwierzeń.
–
Co się dzieje? – wymamrotałam pytającym głosem. Widząc, że chłopak myślami jest
nieobecny, nakierowałam go, żeby usiadł na kanapie, a sama poszłam do łazienki
po ścierkę, żeby wytrzeć brud, który naniosła rudowłosa. Po kilku minutach sofa
była znowu czysta, a ja mogłam zasiąść obok przyjaciela.
–
Powiedziałeś, że ona mówi codziennie. Nie rozumiem, przecież nie… – Anthony
przerwał mi w pół słowa, nie pozwalając dokończyć.
–
W ubogich dzielnicach, czyli takiej, w której mieszka Leticia, wszyscy mówią –
odpowiedział, opierając się wygodnie o oparcie kanapy.
–
Co? – wykrztusiłam, krzywiąc się, jakbym zjadła właśnie coś zepsutego.
–
Twój ojciec wymyślił chipy, ale nie sądził, że Rząd zmanipuluje je do takiego
stopnia, że niektórzy będą mogli dzielić się myślami z każdym, a niektórzy
tylko z tymi, kogo mogą zobaczyć, prawda? – zapytał, na co pokiwałam gorliwie
głową. Tak, tata był pewien, że jego wynalazek będzie pomagał ludziom, ułatwiał
życie, a nie posłuży do wyznaczania hierarchii w państwie. – Więc biedni
komunikują się tylko z tymi, kogo mogą zobaczyć. Mowa pozwala im na przykład na
powiedzenie czegoś głośniej, czyli nawet jak są w osobnych pomieszczeniach,
krzykną coś i siebie usłyszą, telepatia im tego nie umożliwi. Dlatego oni nie
przestali mówić. Leticia od dziecka rozmawia ze swoim ojcem alkoholikiem.
Przez
chwilę oboje milczeliśmy. Kontemplowałam nad jego słowami. Tak, to było
logiczne. Po co biedni ludzie mieliby ucichnąć, skoro ograniczałoby to ich
funkcje jeszcze bardziej?
–
A więc ona jest bardzo biedna? – wiedza, że Leticia ma trudną sytuację w domu spowodowała,
że nieświadomie poczułam większą do niej sympatię.
–
Bardzo. I nigdzie nie chcą jej dać pracy, bo ma szesnaście lat i nic nie umie.
Ale to jest nielegalne, ja też nie mogę pozwolić, żeby tu codziennie przebywała.
Rozumiesz mnie, prawda? – Anthony spojrzał na mnie z nadzieją, że go poprę. –
Nie chcę zostawić jej samej, bo wiem, że źle ją potraktowałem. Dałem nadzieję
na lepsze życie, a teraz przeze mnie się stacza – szatyn złapał się za głowę, szarpiąc
włosy, jakby próbował je wyrwać. Chwyciłam jego ręce, odciągając od twarzy i
rzekłam:
–
Słuchaj, to jest jej życie i ona robi z nim, co tylko chce – próbowałam przemówić
mu do rozumu i uświadomić, że każdy bierze odpowiedzialność za swoje czyny. – Ale
myślę, że trzeba jej jakoś pomóc. Pomyślimy nad tym, dobrze? – uśmiechnęłam się
nikło, usiłując go pocieszyć.
–
Masz rację – kiwnął twierdząco głową. – Przy okazji chyba powinniśmy
porozmawiać – rzekł po chwili, zerkając na mnie z boku.
– A, tak – powiedziałam,
przypominając sobie, po co pierwotnie zawitałam w gabinecie.
– Nie zdziwiłaś się, kiedy
przyznałem Leticii, że cię kocham? – Anthony zadał mi pytanie, nie dając dojść
do słowa. Pewnie martwiło go to, czy przypadkiem źle go nie zrozumiałam.
– Spokojnie, wiem, o co ci chodziło…
– uspokoiłam go, pragnąc jak najszybciej wyjawić mu, jak potoczyła się sprawa
Kamala.
– Chyba jednak nie – odparł
posępnie, drapiąc się po szyi. Zachowywał się trochę tak, jakby był odrobinę
zażenowany.
–
Pewnie, że zrozumiałam. Ja też cię kocham jak brata całe życie. Przyszłam w
innej sprawie – zmieniłam temat, nie mogąc już doczekać się, by podzielić się
wiadomościami. – Dowiedziałam się od Pierre’a, że… – Anthony przerwał mi,
dąsając się z powodu wzmianki o dawnym Francuzie.
–
On tu jest? – wstał z kanapy i podszedł do panoramicznego okna, przeczesując
spojrzeniem cały parkiet. Musiał go zobaczyć, gdyż za jakiś czas skrzywił się,
marszcząc gniewnie brwi.
–
Tak, ale nie o to chodzi. Umorzyli sprawę Halszki – wyrzuciłam z żalem.
–
Jak to? – szatyn odwrócił się w moim kierunku, z wypisanym szokiem na twarzy.
On również nie spodziewał się, że Kamal pozostanie wolny.
–
Nie wiem, podobno nic na niego nie mają – wzruszyłam ramionami. – Ale coś jest
nie tak. Przecież to niemożliwe, Halszka była w szpitalu, wystarczyło wziąć
obdukcję – wyraziłam swoje obawy na głos.
–
Też tak sądzę – poparł mnie Anthony. Chyba coś chodziło mu po głowie, bo popadł
w zadumę i intensywnie nad czymś myślał. Zaczął maszerować w kółko po
pomieszczeniu, zatrzymując się dopiero po czwartym okrążeniu, przy swoim
biurku.
–
Pewnie czegoś się o nim dowiedzieli, może ma jakieś koneksje – ujawnił, nad
czym tak kontemplował. – Super, jeszcze tego nam brakowało... – mój przyjaciel zezłościł
się, uderzając pięścią w blat. Komputer zatrząsł się, a kilka długopisów
potoczyło na podłogę.
–
Okej, to ja idę do baru – oznajmiłam, podnosząc się z miejsca. Anthony nie
zatrzymał mnie, dlatego ruszyłam przed siebie i już po chwili znalazłam się za
drzwiami. Kiedy schodziłam po schodach, również rozmyślając czego mogła
dowiedziała się policja o Kamalu, do oczu od razu rzucił mi się Pierre.
Siedział sam na wysokim stołku przy ladzie i popijał sok w szklance.
Do
głowy wpadł mi nagle szalony pomysł. A gdybym spróbowała wyciągnąć z chłopaka
jak najwięcej informacji o sprawie Kamala? Może policjanci rzeczywiście coś odkryli
i dlatego zlekceważyli sprawę? Nigdy nie próbowałam nikogo kokietować, ale dla
wyższego celu postanowiłam spróbować.
Na
sam początek napiszę, że może wydawać się tutaj, że to opowiadanie jest
romansem, ale tak nie jest. Cały czas zmierzamy do czegoś co zaważy o losach
Ariany, ale nie mogę wyjawić co to będzie :)
Trzy
opcje do wyboru:
a) Ariana
wyciągnie z Pierre’a informacje dotyczące Kamala;
b) Arianie
nie uda się niczego dowiedzieć;
c) Ktoś
przeszkodzi Arianie i Pierre’owi w rozmowie.
Tym razem postawię na łatwiznę i ułatwię życie bohaterom :P
OdpowiedzUsuńOpcja A.
Bardzo podobał mi się ten rozdział pod względem budowy jak i zachowania postaci. Ogólnie i szczególnie było super c:
Jak widać kocica z tej Leticii, ale wcale się jej nie dziwię. Trudna sytuacja, rozłąka z Anthonym. I tak, chyba, szczęście, że próbuje utopić żale w alkoholu niż w samobójstwie. I mimo tego z jakiej strony została pokazana to czuję do niej sympatię i współczucie. Raczej nie będzie, dla mnie, negatywnym bohaterem :)
Pierre raczej coś kombinuje, on i jego posterunek. Jestem tego pewna. Skoro mieli wyniki obdukcji i swobodnie mogli o nie poprosić a tak czy siak wypuścili Kamala to albo miał dobrego prawnika, albo coś kombinują.
I oczywiście nie mogło zabraknąć tego, że plebs, że tak to nazwę, nie ma dogodności związanych z użytkowaniem chipów. Ale dobrze, że o tym napisałaś, ponieważ zaczęłam się nad tym zastanawiać XD
I w ogóle ciekawa jestem, kiedy Arianna zorientuje się, że Anthony jest w niej zakochany :P
W tym rozdziale, gdy o to zapytał, a dziewczyna odpowiedziała, że wie, że jak brata - to była po prostu scena mistrzowska haha :D
Czekam na kolejny rozdział i więcej akcji !!!
Naprawdę jest coraz ciekawiej i zapowiada się smakowita powieści;)
Pozdrawiam ciepło i weny ;)
anielskie-dusze.blogspot.com
Dziękuję w imieniu siostry :)
UsuńWitam serdecznie.
OdpowiedzUsuńCiakawość sprawiła, że wpadłam na Twojego bloga.
Chociaż opowiadanie jest trochę inne niż z początku myślałam ma swój urok.
Głównie przez stworzonych bohaterów i akcje jaką rozświewa wokoło.
Lubię takie miłe niespodzianki, które sprawiają, że urok jest jeszcze większy.
Sporo miłości się dzieje... czasami mam wrażenie że każdy człowiek bywa ślepy gdy o nią chodzi.
Wydaje się nam że widać ją na pierwszy rzut oka a tymczasem sporo ludzi tego po prostu nie zauważa.
Czasami przyznaje że tego nie rozumiem bardzo.
Tak, tak pije tu zdecydowanie do Arianny, chociaż może ona widzi tylko nie chcę tego widzieć? Czasami strach nam po prostu na to nie pozwala. Ciężko mi ocenić gdyż staram się wczuć w bohaterkę.
Kolejną tajemniczą osobą jest Pierre.
Zastanawia mnie ten facet i jeszcze go nie rozszyfrowałam.
Ogółem dla mnie jest duży plus wspnaiałych opisów na które szczególnie zwracam uwagę jak i również emocji, uczuć bohaterów.
Widać, że kochasz to co robisz i jestem pod wrażeniem kunsztu literackiego jeśli mogę to tak nazwać.
pozostaje mi życzyć weny i może uda mi się jeszcze tu zajrzeć.
pozdrawiam.
[www.pokochac-lotra.blogspot.com]
Ślicznie dziękujemy :)
UsuńTa perfidnie zafriendzonować Anthonego :( Zastanawiam się, czy Ariana jest doszczętnie pozbawiania jakiejś takiej kobiecej intuicji (?)
OdpowiedzUsuńW każdym razie, wybieram opcje C, ponieważ 'ktoś' daje dużo możliwości. To może być zarazem ktoś ważny, jak i jakaś zupełnie przypadkowa, nieistotna osoba (jestem za kimś istotnym ;P)
Leticia nie wzbudza mojej sympatii. Może bym ja zrozumiała, gdyby się wściekła albo zasmuciła, ale u niej pojawiło się wszystko na raz. Spokój, smutek, złość, histeria i jakiś napad agresji. Pachnie mi to jakimiś zaburzeniami. Chociaż mam nadzieję, że jeszcze się pojawi, żeby trochę ocieplić swój wizerunek i dać powody do sympatii. (No chyba, że jako postać była tylko, żeby dać wyraźnieksze sygnały odnośnie uczuć Anthonego)
Za to Anthony z każdym rozdziałem jest coraz fajniejszą postacią ;)
Pozdrawiam gorąco (teraz szczególnie, kiedy tak zimno i mokro się robi na dworze ;> ),
Poss
Dziękuję w imieniu siostry za komentarz. Zdradzę jedynie tyle, że Leticia pojawi się jeszcze w opowiadaniu.
UsuńRównież pozdrawiam :)
A ja znowu spóźniona, wybacz, zaraz wszystko odrobię.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Leticia wydaje się być bardzo barwną postacią, choć wolałabym żeby póki co nie pojawiała się w następnych rozdziałach - jestem za teamem Anthony/Ariana, także Leticia wypad! :)
Ariana rozwija się jako bohaterka na lepsze, nie jest jedynie płytką postacią, z czego niezmiernie się cieszę.
Cass
Myślę, że on jej coś powie, by się do niej zbliżyć, ale to będzie funkcjonować na zasadzie jakiegoś skrupulatnie obmyślanego planu.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się jakim cudem A i L się poznali i czy ich rodzice akceptowali ten związek, nie ma co ukrywać, że to dwa różne światy, więc ciekawe jak wtedy się dogadywali, gdy byli razem.
O tym, czy rodzice akceptowali ten związek było jedynie wspomniane - zapewne nie, dlatego zaaranżowali zaręczyny Anthony'ego z Arianą.
UsuńA to, jak się poznali, może dowiecie się w przyszłości.
Dziękuję w imieniu siostry :)